W ubiegłym tygodniu wraz z radnym Tadeuszem
Biernackim przetestowaliśmy, w sposób praktyczny, opiekę jaką nasza gmina
sprawuje nad bezdomnymi zwierzętami. Odnaleźliśmy 4 małe przeurocze kotki,
które cierpiały na jakąś tajemniczą chorobę oczu. W zaistniałej sytuacji
zadzwoniliśmy do wydziału ochrony środowiska w naszej gminie. W celu wyleczenia
przemiłych futrzaków kazano nam się udać do przechodni weterynaryjnej państwa
Moniki i Tomasza Domaszewskich. Ich przychodnia ma bowiem podpisaną umowę z
gminą na leczenie bezdomnych zwierząt.
Koty i nas przyjęły dwie przemiłe panie, tak miłe,
że aż żałowaliśmy, że to nie my jesteśmy pacjentami. Ale wiadomo, że co duże
miłe już nie musi być. Panie w sposób fachowy zdiagnozowały małych pacjentów i
przystąpiły do działania. Pokiwały ze znajomością rzeczy swoimi kształtnymi
główkami, zaglądnęły kociętom w chore oczęta. Nam niestety nie zaglądały, co stwierdziliśmy
z ubolewaniem i dziką zazdrością. Orzekły, co dolega pacjentom i zaczęła się
fachowa interwencja. Każdy z futrzaków dostał po zastrzyku (tego im nie
zazdrościliśmy). Następnie przemyto im bardzo delikatnie ślipka (tego już zaczęliśmy
zazdrościć!). Kolejny zabieg to zakroplenie schorowanych ocząt. A wszystko to
odbywało się w delikatnych rękach pań. Kotki były grzeczne, bo najwyraźniej i
one były pod urokiem niepospolitej urody ich dobrodziejek. Panie wręczyły pacjentom (na nasze
ręce) antybiotyki, tabletki i kocie krople do oczu. Dostaliśmy też dobre rady, co do ich leczenia oraz strzykawki do karmienia koci – koci – łapek. Wizyta
dobiegła końca.
I muszę Państwu powiedzieć, że po raz pierwszy byłem
u weterynarza. I co mnie zaskoczyło? Ilość lekarstw dla zwierząt w oszklonych gablotach!
Skojarzyłem to z wizytami na izbie przyjęć w górowskim szpitalu po podarowaniu
go wrocławskim złodziejom. Tam takie gabloty były transparentne, bo w pełni puste.
Kiedy wraz z Tadeuszem Biernackim wracaliśmy z
kociętami, jakby równocześnie marzyliśmy o tym samym. Być przez chwil kilka
małym kotkiem, który przytula i głaszcze urocza pani. Przytulić się do niej,
zamruczeć miłośnie, popatrzyć z miłością i oddaniem w oczy, wyprężyć ogonek. „Najmarniejszy
kot jest arcydziełem natury” – pisał Leonardo da Vinci. Niestety, radny już
nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz