Przedstawiciel „Temedu” dr Tomasz Hurla przypomniał, że z
przychodnią w której pracuje NFZ nie zawał kontraktu na świadczenie usług
okulistycznych. „Jest gdzieś granica wytrzymałości POZ – ów. Nikt z nami nie
rozmawiał i nie rozmawia na temat naszych możliwości a szpitala nie mamy.
Trzeba pamiętać, że specjalistka pełni rolę podrzędną wobec POZ – ów. Sytuacja
jest krytyczna. Pomyśleć należy o ortopedii, bo trudno jest dla ludzi bez
własnego samochodu jechać mając niepełnosprawne kończyny.” Dr Tomasz Hurla raz
jeszcze wskazał na zagrożenia wynikające z braku kadry lekarskiej. „Podstawą są
lekarze i to jest granica, której nie da się przeskoczyć. Był szpital.
Prosperował. Byli w nim lekarze z II stopniem specjalizacji. Dr Hoffman
wiedział jak prowadzić szpital i robił to dobrze.”
Dr Edward Szendryk również narzekał na NFZ. W stosunku do
„wieczorynki” przypomniał, że lekarze nie chcieli brać tam dyżurów. „Kto pełnił
tam dyżury?”- pytał i sam sobie odpowiedział: „ja i dr Kalinowski.” „I co,
zapłacili wam?” – zręcznie zadał pytanie dr Hoffman. „Nie zapłacili!” – padła
odpowiedź. Sala obrad zapromianiała w uśmiechach.
Dr Edward Szendryk wygłosił również opinię, że szpital przed
sprzedażą był wg niego zadłużony na kwotę 700 tys. zł. W tym miejscu muszę
Państwu przypomnieć, iż mówca należał do tej grupy radnych trzymających w
powicie władzę, która w sposób zupełnie durny rękami i nogami głosowała za
sprzedażą szpitala wrocławskiej „bandzie czworga.” Niezbyt zdziwiłam się więc
wypowiedzą szanownego doktora, który po prostu szuka alibi dla swego niecnego
postępku. I ja mu się wcale nie dziwię, bo to przykro przejść do historii
powiatu w roli grabarza szpitala. No, może on grobu dla szpital osobiście nie
kopał, ale działkę pod grób pomógł sprzedać.
Ta wypowiedź spotkała się z ripostą dr Stanisława Hoffmana,
który poprosił, by: „Bzdur nie opowiadać. Szpital nie był zadłużony a na jego
koncie było 300 tys. zł. A to, że rządzący powiatem w głupi sposób regulowali
wcześniejsze zadłużenie szpitala, to już całkiem inna sprawa. To była bardzo
dobra spółka. Potwierdzenie dobrej kondycji finansowej szpitala można poszukać
w sprawozdaniu finansowym, które złożyłem na dzień 17 grudnia 2013 roku w
starostwie (dzień podarowania szpitala wrocławskiej „bandzie czworga”).
Wypowiedź dr Stanisława Hoffmana nie spotkała się z ripostą zarówno dr Edwarda
Szendryka, jak też wspólnika w dzierżawie miejsca pod grób szpitala, będącego
na etacie – niepotrzebnie! - „gostka”, który okazał się przegranym kandydatem
na burmistrza Wąsosza.
I tu na marginesie drobniutka uwaga. „Gostek” ów cieszy się
niepomiernie z zapowiadanej dwu kadencyjności dla burmistrzów. Jak informują
mnie zaprzyjaźnione piżmaki, twierdzi on, że teraz wygra wybory, bo Stuczyka
już nie będzie. Coś mi się wydaje, że szybciej kulawy wygra maraton dla
sprawnych zupełnie niż ów „gostek” wybory na burmistrza. W Wąsoszu chyba
jeszcze nie podurnieli!
I druga drobna uwaga. Właściwie pomysł taki mi się nasunął o
świcie. Proponuję, by w powiecie ogłosić święto ogólno powiatowe. Skrót: „PDF”.
Niech odbywa się corocznie 17 grudnia. „Powiatowy Dzień Frajera” winie mieć
komitet honorowy. W jego skład powinni wchodzić osoby, które nas „zbawiły” od
szpitala. A lista jest długa! ?Tablicę pamiątkową tubylcy sądzę, że zafundują.
A na niej nazwiska tych, którzy tak bezmyślnie gardłowali za „sprzedażą”
szpitala i obiecywali cuda na patyku. I oczywiście ich przemarsz po ulicach
naszego miasta. Państwo wyobrażają sobie tę „radość” niedoszłych pacjentów? Te
okrzyki ku ich czci i chwale? „Entuzjazm” tych wszystkich matek, które by
odwiedzić dziecię swe w głogowskim, rawickim, leszczyńskim, wschowskim bądź
innym szpitalu, tułać się musiały. Tatusiowe, babcie i dziadkowie zapewne też
okrzyków ku czci wiecznej i chwale nieprzemijającej skąpili nie będą. A on? A
oni skromnie, oczęta w padół ziemski wbite, wzruszeni niepomiernie na osiołkach
maści sino – blady żółto – koperkowy – róż przemierzać będą ulice naszego
zacnego grodu, by pochód swój zakończyć przed ruinami tego, co niegdyś było
naszym wspólnym dobrem, któremu niejeden zdrowie a i życie zawdzięcza. Szpital
w stanie obecnym jest bowiem żywym dowodem na to, ja niewielu może zaszkodzić
tak wielu.
Dr Andrzej Parzonka stwierdził, że gdyby pojawiła się szansa
na otwarcie choćby jakiejś namiastki szpitala, to: „każdy z nas pomoże. Taka
jest nasza wola. Wszystko jednak zależy od samorządów.”
Dr Tomasz Hurla przypomniał, że dotąd władze powiatu nigdy
nie zorganizowały podobnego spotkania, na którym omawiano by sprawy służby
zdrowia. Raz jeszcze podkreślił, że: „górowski szpital był dobry i ktoś go do
tego stanu doprowadził. Siedzi on tu na sali. Brak było rozmów z lekarzami.
Traktuje się nas podmiotowo.” Równocześnie apelował o to, by nie antagonizować
społeczeństwa w kwestii służby zdrowia.
Głos zabrał obywatel Kanalia. Wieść gminna niesie, że
wszyscy którzy przyłożyli się do „sprzedaży” szpitala, cieszą się jego
niebywałym wprost szacunkiem, najgłębszą miłością i nieziemskim uwielbieniem.
Oczywiści w sposób dla niego specyficzny. Potwarcy mówią, że najchętniej
podusiłby ich własnymi rączkami, gdyby wiedział że za ten czyn nie dostanie
więcej jak lat 3. I to w zawieszeniu. Ale to oczywiste pomówienia. Ogólnie
jednak rzecz biorąc osobnik to wredny.
W sposób niewybredny zaatakował Kanalia niespełnionego kandydata
na burmistrza Wąsosza. Był na tyle bezczelny, że zapytał go o interwencje z
sprawie nieprawidłowego funkcjonowania „wieczorynki”. Niespełniony kandydat na
burmistrza Wąsosza (i niech tak pozostanie) tłumaczył, że wysyłano pisma. Tak
że obiektywnie rzecz ujmując coś robiono lub usiłowano zrobić. A ten cham
patrzy na niego, jakby skalp z jego szlachetnej czaszki zdjąć zamierzał i pali
taką gadkę: „Uważajcie, żebyście przepukliny przy tej robocie nie dostali!”
Zero szacunku dla naszych powiatowych dobrodziei!
Ale to nie koniec! Potem Kantali obrzydła i przebrzydła
mordę swą niewyparzoną wydarł i powiedział, że pomysły władzy powiatowej na
funkcjonowanie służby zdrowia wyczerpały się na podarowaniu szpitala
wrocławskiej „bandzie czworga.” Ten, który bardzo pragnął być tym, kim nigdy
nie będzie, czyli burmistrzem Wąsosza, apelował do Kanalii o zachowani kultury.
A ten chamidło nawet nie spojrzał na niego, tylko machnął ręką, jakby od gza
złośliwego i upierdliwego się odganiał i warknął: „Zamknij się!” Wypominać
zaczął „sprzedaż” szpitala, że wycena szpital dokonana była przez biegłego bez
uprawnień. No, to jest zwykłe czepianie się człowieka, który chciał dobrze a
wyszło pizdowato (za przeproszeniem!).
Do Kanalii próbował też apelować radny Ryszard Wawer. Prosił
on, by już nie mówić o „sprzedaży” szpitala, bo to do niczego nie prowadzi.
Taką odmianę „grubej kreski” proponował. A ta żmija, Kanalia znaczy, rzecze na
to: „To może jeszcze po orderze im dać? Z buraka?” Takie to cięte i zawzięte na
dostojnych przedstawicieli władzy niczego nie ogarniającej. A radny Ryszard
Wawer dale apeluje. I zgodnie z założeniami, by zapomnieć raz na zawsze o
„sprzedaży” szpitala stwierdza dogłębnie filozoficznie: „Nie rozstrzygniemy czy
sprzedaż szpitala była słuszna czy nie. Niech to rozstrzygnie historia” A
Kanalia na to: „Historia już rozstrzygnęła kto miał racę!” Bezczelny typ!
A przecież cóż takiego się stało?! Szpital i owszem znikł,
ponad 100 osób straciło pracę. I co się stało? Ziemia jak krążyła tak krąży,
Słońce wschodzi i zachodzi. A będący na etacie starosty i wicestarosty mają
pracę. I już kompletnie nie muszą martwić się o szpital. A korzyść z tego taka,
że od trosk szpitalnych ich umysły wolne są a zatem szlachetnych ich oblicz
zmarszczki orały nie będą. I lica ich będą równie gładkie jak ich mózgi.
A my musimy władzę naszą uszanować, dbać o nią, chuchać i
dmuchać. Bo drugiej takiej w całej Polsce nie ma! A wredna Kanalia pojąć tego
nijak nie może. Tfu! Na Kanalię zły urok!
Ciąg dalszy w tym temacie nie nastąpi.