Powróćmy
do wyprodukowanego przez kandydatkę na wójta gminy Niechlów – Beatę Ponę – tzw.
programu wyborczego.
Kolejny
punkt programu kandydatki to bezrobocie. Wiadomo, że nie tylko w gminie
Niechlów jest ono wysokie. Tym smutnym wskaźnikiem może „chlubić” się każda
gmina naszego powiatu. Przypatrzmy się więc, co do zaoferowania swoim potencjalnym
wyborcom ma kandydatka. Oprócz oczywistego truizmu, którym jest stwierdzenie o „bardzo
wysokim bezrobociu”, pada też deklaracja o pomocy dla przedsiębiorców, którzy: „dają
i tworzą nowe miejsca pracy.” Nieco mnie to zbiło z tropu, bo czytałem i wielokrotnie
słyszałem z ust ekonomistów, i to z nie pierwszej łapanki, że miejsca pracy tworzy
matka Koniunktura a likwiduje wredna macocha Recesja. Gdy górą jest matka, i jest wzrost
gospodarczym, to powstają nowe miejsca pracy, by odpowiedzieć na większy popyt wyrobów na rynku. Gdy przy głosie jest macocha, firmy tną koszty – najczęściej zwalniając
pracowników – bo na rynku podaż przewyższa znacznie popyt. Nie bardzo więc
rozumiem w jaki sposób kandydatka Beata Pona chce odgórnie stymulować rynek
pracy i w ten sposób obniżać bezrobocie. Pogodzi z sobą Koniunkturę z Recesją?!
Jak się uda, to Nobel z ekonomii murowany! A może gminny protekcjonizm gospodarczy wprowadzi?
W
kwestii bezrobocia Beata Pona deklaruje: „Podejmę starania, by obniżyć stawkę
podatku od nieruchomości przeznaczonej na działalność gospodarczą.” Deklaracja
o obniżaniu podatków miłą rzeczą jest dla każdego ucha! Gorzej znacznie jest,
gdy od deklaracji ma się przejść do czynów. Zresztą kandydatka nie stwierdza,
że „obniży podatki”, ale jedynie, iż „podejmie starania” o ich obniżenie.
A to jest proszę
Państwa kolosalna różnica! Zdecydowana deklaracja musiałaby brzmieć: „Na drugi
dzień po wyborze na wójta obniżę podatki o np. 50%”. I to byłaby twarda
deklaracja i wówczas Państwo wiedzieliby, że kandydatka Beata Pona to sobie przeliczyła, przekalkulowała i wie,
że gminę na to będzie stać. A takie stwierdzenia, że: „Podejmę starania …", to
ja dziękuję. Do tego tramwaju bym wsiadł, bo potem może okazać się, że: chciałam,
ale realia ekonomiczne nie pozwoliły, budżet gminy by się nie domknął, będziemy
pochylali się nad problemem i rozważymy, może uda się za jakiś czas, itd. i itp.
Na taką miazgę rzekomo programową to ja bym się nie pisał. Zresztą, jak już –
model teoretyczny rzecz jasna! – kandydatka miałaby zostać wójtem i obniżyć
podatki, to niech zechce powiedzieć wyborcom skąd weźmie pieniądze na wydatki
budżetowe, np. remonty i doposażenie świetlic, stypendia dla dobrych uczniów, dotacje dla Zakładu
Gospodarki Komunalnej, Mieszkaniowej i Wodociągów w Niechlowie, Gminnego
Ośrodka Kultury czy Gminnej Biblioteki w Niechlowie. Wspomnę jeszcze, że skąd w
tej sytuacji weźmie środki finansowe na wkład własny do jakże pożądanych przez
nią dotacji unijnych, na których pozyskiwaniu opiera ona cały swój program. Fundusze unijne to taki nowy świecki katechizm kandydatki.
Przyznają
Państwo sami, że program kandydatki Beaty Pony jakoś mocno niespójny i raczej
publicystyczny jest, ale mało realistyczny. Ot, taki cykl wyborczy: „Dla
każdego coś miłego.” Może ktoś tu kupi, jak kota w worku, ale niech się potem nie dziwi, że kot myszy n ie łapie, bo głuchy i ślepy.
A
tu fragment, który bardzo mnie ucieszył. Punkt „W służbie najsłabszym”.
Czytamy: „Na moją zdecydowaną pomoc mogą liczyć rodziny wielodzietne, ubogie
czy samotne, znajdujące się w bardzo trudnej sytuacji materialnej oraz osoby
starsze.” Fajnie, że kandydatka deklaruje publicznie chęć swojej osobistej,
czyli Beaty Pony, pomoc. Cieszy fakt, że kandydatka chce sama, z własnej „szkatuły”,
że tak powiem, pomagać ludziom. To piękny gest i godny najwyższego szacunku.
Kandydatka
wie bowiem doskonale, że każda gmina ma w zakresie pomocy najsłabszym,
najuboższym, potrzebującym, ręce związane przepisami, które często są
nadmiernie zbiurokratyzowane i niewiele mają wspólnego z ludzkimi przypadkami.
Ale przepis jest przepisem i organa kontrolne (np. Regionalna Izba
Obrachunkowa, nadzór prawny wojewody, NIK) nie oceniają miękkiego serca wójta
czy burmistrza dla potrzebujących, ale zapis prawa. Jak prawo mówi, że
kryterium dochodowe powyżej którego rodzina nie może dostać zapomogi wynosi
tyle a tyle, to nie ma zmiłuj się! Choćbyś konał, to zapomogi nie dostaniesz! I
tego nie zmieni również kandydatka Beata Pona. To zmienić może tylko „ulica”
dekorując nieco latarni politykami, którzy w wyborach bardzo lud biedny
kochają, by po wyborach powiedzieć: „Teraz to nas wyborcy przez cztery lata w
dupę mogą pocałować!"(stwierdzenie radnego powiatowego Marka „Bananowego
Uśmiechu” Biernackiego z listopada 2010 r.).
W
dziale programu „Oświata i wychowanie” też jest ciekawie. W drugim zdaniu programu ukłon
wobec dyrektorów placówek oświatowych na terenie gminy Niechlów: „W mojej
ocenie naszymi szkołami zarządzają profesjonaliści, więc jakakolwiek zmiany w
tym obszarze (ach ta tępawa nowomowa!) nie będą wprowadzane bez ich udziału
oraz oceny audytorów zewnętrznych.” Dyrektorzy mogą odetchnąć z ulgą! Wszak
przedwyborcze zapewnienie padło! A po wyborach? „Zwycięzcy nikt nie będzie
pytał, czy mówił prawdę” – rzekł pewien Adolf - bandyta z mało sympatycznym wąsikiem.
Następnie
kandydatka ubolewa nad niżem demograficznym panującym w oświacie i stwierdza,
że „kategorycznie się temu sprzeciwia”. Nie! Zaraz. Coś pokręciłem. Aaaa!
Kandydatka nie sprzeciwia się niżowi demograficznemu (i słusznie, bo też się do
niego przyczyniła mając tylko jedno dziecko). Ona sprzeciwia się „nieuchronnej
likwidacji gimnazjum w Naratowie”! Proszę czekać, bo muszę doczytać. Czytam: „Kategorycznie
się temu sprzeciwiam” – to już było i dalej czytam: „Mam pomysł jak utrzymać obecny
stan szkół w naszej gminie.” Dobra, fajnie, interesująco, apetycznie! Czytajmy
jaki to pomysł.
Czytamy: „Szkoła to nie tylko lekcje”. Słuszna uwaga i bardzo odkrywcza, bo mało kto
wie, że są jeszcze przerwy międzylekcyjne. Dobrze, że kandydatka mimochodem o
tym przypomniała. Wróćmy do pomysłu. „Uważam, że zajęcia pozalekcyjne powinny
być dostępne dla wszystkich dzieci, zarówno tych miejscowych jak i
dojeżdżających.” Też mocna rzecz! Szukajmy jednak pomysłu na utrzymanie przy
życiu gimnazjum w Niechlowie. Czytam, czytam, ale zarysu pomysłu nie widzę! Już
nie ma ani słowa o gimnazjum w Naratowie. To jaki to jest pomysł?
Być może jest
to pomysł nad pomysłami, ale ja widzę hasło a nie opis czynów, które mają
ocalić gimnazjum w Naratowie. Szkoda! A tak dobrze zaczęło kandydatce
programowo żreć i wzięło zdechło! Żeby nauczycielka potknęła się na pomyśle co
z robić, by ocalić wiejskie gimnazjum?! Toż to nie Uniwersytet Jagielloński z
15 tys. studentów? A jak się potknęła na gimnazjum, go którego uczęszcza
kilkadziesiąt dzieciaków, to czy całkiem nie wykopyrtnie się ma gminie liczącej
5000 mieszkańców? Gminy żal!
Jak
Państwo widzą gimnazjum nie przełknęła, bo pomysł na jego uratowanie wyborcom
przedstawiony nie został, więc dobrała się kandydatka Beata Pona do świetlic
wiejskich. Czytamy: „Tam może tętnić życie, świetlica nie musi być pomnikiem. Lecz
musi być miejscem, gdzie udzielana jest pomoc pedagogiczna, rozwija się
działalność profilaktyczna i kulturalna.”
Złote
słowa! Szczególnie zafrapowała mnie fraza o udzielaniu „pomocy pedagogicznej”.
To w szkołach nie jest wystarczająca? Kandydatka ma jakieś zastrzeżenia do pracy
szkolnych pedagogów? Obijają się w czasie swoich godzin pracy?
Co
do frazy: „Tam może tętnić życie”, to też mam kilka pytań. A jak komuś nie
będzie się chciało siedzieć w świetlicy wiejskiej, bo woli np. działać na rzecz
wyżu demograficznego, czyli nadrabiać zaległości za kandydatkę, to co? A jak
ktoś nie lubi świetlic wiejskich, bo woli piesze wycieczki. To co? Zabroni mu
się robić, co lubi i nakaże – odgórnie – trzy razy w tygodniu być w świetlicy, by
ta tętniła pozornym życiem? Nie tędy chyba droga.
Aktywność świetlic, ich rola
kulturotwórcza, zależy od aktywności mieszkańców wsi, w której jest świetlica.
Rolą wójta jest dopilnowanie, by świetlice wiejskie były w stanie nadającym się
do użytkowania. W latach 2011 – 2014 (I półrocze) na świetlice wiejskie gmina
wydała łącznie 111.378 zł. Standard świetlic wiejskich więc rośnie. Ale czy
rola wójta jest tam organizowanie imprez, życia kulturalnego, naganianie do nich ludzi?
Jestem
ogromnie ciekaw w jaki sposób animowała kandydatka Beata Pona, życie kulturalne
w świetlicy wiejskiej w Miechowie, gdzie zamieszkuje? Jakiż „demon” kulturalny
w niej tam ożył i jak bardzo udzielił się on mieszkańcom tej miejscowości?
To
stwierdzenie kandydatki też jest fajne: „Człowiek XXI wieku powinien posługiwać
się językami obcymi.” Wolę własny język niż przyszyty cudzy, bo nie daj Boże
jeszcze przeszyją człowiekowi język jakiegoś polityka i łgał człowiek będzie na
okrągło. Sformułowanie „posługiwać się językami obcymi” szczęśliwe nie jest. Wolałbym
zwrot „znać języki obce”. Alles gut, donnerwetter, Frau Pona!
Frau
Pona chce, by dać dzieciom szansę nauki nauki „dodatkowego języka.” Ależ się
zdziwiłem! To w oświacie w gminie Niechlów nie ma nauki języków obcych?! Toż to
skandal! Tu muszę się zgodzić z madame Poną, że stan taki jest godny
potępienia. Ale z drugiej strony zachodzi tu brak logiki z wcześniejszym zapewnieniem,
iż „naszymi szkołami zarządzają profesjonaliści.” Więc co jest grane?
Grana
jest proszę Państwa wyborcza płyta z wyborczym
szlagierem zatytułowanym: „Wyborcze obiecanki – cacanki”.
C.d.n.