Trwa przedwyborcza gorączka. Wielu wyborców – co słyszałem
na własne uszy – na widok wyborczych plakatów stwierdza z obrzydzeniem: „Świnie
pchają się do koryta!”. Bez komentarza.
Kandydaci imają się różnych sposobów na przekonanie do
siebie wyborców. Ostatnio odwiedziłem gminę Niechlów. Tam o fotel wójta stara
się 3 kandydatów: Jan Głuszko (pełniący funkcję wójta od 20 lat), Marek
Zagrobelny (członek PiS, ubiega się o fotel wójta po raz drugi) oraz znana i
osobiście przeze mnie lubiana Beata Pona, która była starostą górowskim w
latach 2008 – 2010).
Kandydat Marek Zagrobelny obecnie gania jak szalony po
gminie i stara się odwiedzić każdy dom, by zyskać uznanie w oczach mieszkańców
gminy Niechlów. Można rzec, że stał się domokrążcą wyborczym. Puka, stuka,
przekonuje, że on jest najodpowiedniejszym kandydatem na stanowisko wójta,
chociaż w Radzie Powiatu nie błyszczał. Będąc radnym powiatowym – co zauważyłem
wielokrotnie – nie miał on serca do spraw związanych z budżetem. Jakoś ekonomia
go nie rajcowała.
Podobno jego największymi wrogami są indory, które atakują w
wielu obejściach. Ale jak wiadomo indory mają czerwone wola i to świadczy o ich
komunistycznym nastawieniu, więc pisowcowi nie przepuszczą.
Podczas objazdu gminy Niechlów wdawałem się w liczne rozmowy
z mieszkańcami. Kandydat Zagrobelny nie ma tam wysokich notowań. W Bełczu
Wielkim, gdzie znajduje się pałac, z którego kandydat zrobił sobie główny punkt
wyborczy, ze śmiechem kwitowano ten zamiar. Wyborcy nie są idiotami i wiedze,
że gminy Niechlów nie stać na odkupienie tego pałacu i jego utrzymanie. Wyborcy
– co mnie mile zdziwiło – dość dobrze orientują się w realiach budżetowych.
Takie tandetne ochłapy wyborczej kiełbasy na nich nie działają.
Jadąc drogami w gminie Niechlów przez chwil kilka miałem
wrażenie, że wszystkie przydrożne drzewa obsiadły wrony. Obsiadły jakoś jedna
dziwnie, bo na pniu drzewa. Kazałem kierowcy zwolnić, by temu fenomenowi
przyglądnąć się bliżej, bo wrony to jednak nie dzięcioły. I co ja zauważyłem?!
Na wielu, wielu drzewach przydrożnych urodę drzew zakłócały rozliczne plakaty
kandydatki na fotel wójta – Beaty Pony. Kandydatka porozwieszała swoje plakaty
na drzewach nie bacząc na to, że tracą one na urodzie. Wszak drzewo z plakatem
Beaty Pony raczej do rzeczy uroczych nie należy.
Dzisiaj w moje ręce wpadł list kandydatki Pony, który
skierowany został do mieszkańców gminy Niechlów. Doskonała lektura dla
sprawnych intelektualnie inaczej. Rzec można, że ten list do wyborców jest
cerowaniem cnoty bardzo dawno utraconej.
Niezgrabnie i nazbyt familiarnie kandydatka zwraca się do
wyborców: „Piszemy do Was”. Sam wstęp listu przypomina mi znany obraz
rosyjskiego malarza Riepina zatytułowany „Kozacy zaporscy piszą do sułtana”.
Później jest jeszcze weselej. Mamy „Małą Ojczyznę”, wzruszenie nad przyszłym
losem gminy Niechlów, który: „nie jest nam obojętny”, jest też gadka – szmatka
na temat funduszy unijnych, dzięki którym będą: „nowe chodniki, ścieżki
rowerowe drogi dojazdowe do posesji, tańszy gaz w Waszych domach, lepszą wodę w
kranach i itp.”. Jednym słowem klasyka wyborcza: kiełbasa przeterminowana.
Później następują utyskiwania jak to źle żyje się w gminie
Niechlów oraz na „stabilność”, która rzekomo „hamuje rozwój naszej gminy”. No
cóż. Może stabilność nuży, ale jej brak doskwiera. Wiadomo, że tylko anarchia
buduje.
Kandydatka zapowiada „nową jakość sprawowania władzy”. To
mnie rozbawiło niepomiernie. Z tą „nową jakością sprawowania władzy”, to ja
miałem wątpliwą przyjemność już się zapoznać.
Gdy kandydatka Beata Pona była starostą górowskim, to
pamiętam, że „nowa jakość sprawowania władzy” w jej wykonaniu polegała głównie wcinaniu
bez opamiętaniu paluszków podczas sesji Rady Powiatu, unikaniu odpowiedzi na
zadawane pytania. Było beznadziejnie, ale lepiej niż za rządów obecnego
starosty z Platformy, rzekomo Obywatelskiej, Wielce Czcigodnej Pomyłki – Piotra
Wołowicza. Ten jest arcybeznadziejny. I nie rokuje żadnych perspektyw.
Kandydatka Beata Pona zapewnia, że ma „wiele dobrych
pomysłów”, których jednak nie ujawnia. Znając Beatę Ponę, pragnę stwierdzić, iż
jej jedyny pomysł zawiera się w dwóch słowach: „będę wójtem”. I na tym jej
pomysłowość się wyczerpuje. Ze szkodą dla mieszkańców gminy. Kandydatka narzeka
na życie w gminie Niechlów, ale też nie wspomina nic o tym, jak próbowała je
zmienić na lepsze. Wiem, że w ogóle nie interesowała się samorządem gminnym, bo
jakoś na sesjach jej obecności nie zauważono. Nawet nie próbowała wpłynąć na
otaczającą ją rzeczywistość, która teraz tak krytykuje. No tak. Funkcja wójta
to jednak inne perspektywy. Szczególnie finansowe.
Deklaruje też kandydatka, że w przypadku zostania wójtem
obniży sobie wynagrodzenie. Jaka szlachetność! Tylko nie deklaruje o ile, i tu
jest pies pogrzebany.
Następnie komitet wyborczy kandydatki stwierdza, że: „wiemy
jak pozyskiwać pieniądze z Unii Europejskiej”. To ja bym bardzo prosił o
zestawienie, ile tych pieniędzy członkowie jej komitetu już pozyskali? Bo ja
też wiem – teoretycznie – jak pozyskiwać, tylko finansowej zakładki mi brakuje,
by spełnić kryteria i je otrzymać.
Członkowie komitetu wyborczego Beaty Pony stwierdzają w
liście do mieszkańców gminy, iż: „jedynym pomysłem obecnego wójta na
przedłużenie sobie władzy o kolejna kadencję są pomówienia i oszczerstwa
rzucane w kierunku jego przeciwników w zbliżających się wyborach”. Oczywiście
bez podawania konkretów tych rzekomych pomówień.
W liście czytamy: „nasza kandydatka na wójta niczego nigdy w
życiu nie ukradła, nie zdefraudowała żadnych pieniędzy, Niue zaszkodziła i nie
szkodzi nikomu, nie jest karana i ma na to dokumenty, które każdemu może
przedstawić.”
Ja osobiście nie wiem, czy kandydatka ma wybielające je
dokumenty. Ale doskonale pamiętam, jak wybuchła „afera Reymontowska”, która
związana była z jej osobą. Pisałem o ty, na swoim blogu Mazulewicz Show I. Kto
nie chce być robiony w konia niech sobie poszuka i poczyta. I jakoś nie miałem
z tego tytułu problemów z wymiarem sprawiedliwości, czyli nie kłamałem. A Pona
była tam potężnie umoczona.
Dodam tylko, iż podczas objazdu gminy Niechlów, spotkałem w
pewnej miejscowości człowieka, który był przesłuchiwany w tej sprawie.
Opowiadał jak na prośbę kandydatki (wówczas starosty), podpisał dokumenty
poświadczające fakt odbycia się szkolenie w miejscowości, gdzie był sołtysem.
Patronem owego szkolenia miała być właśnie Szkoła Reymontowska” w Witoszycach.
Gość poszedł na rękę kandydatce i wkrótce później odwiedziła go policja a
następnie zaproszony został do prokuratury. Właśnie w tej sprawie.
W tym miejscu zwracam się do komitetu wyborczego kandydatki,
by nie opowiadał i nie zapewnia o jej niewinności, ale przedstawił publicznie
dokumenty dotyczące postępowania karnego wobec kandydatki.
W liście znajdziemy też zdanie o sukcesie kandydatki Beaty
Pony, która chwali się budową nowej strażnicy dla naszych strażaków. Nie
wspomina się jednak o tym, że jeszcze do dzisiaj nie skończył się proces z
wykonawcą w tej inwestycji. Nadzór ze strony inwestora, czyli starostwa, był
tak marny, że przekroczono koszty budowy strażnicy o ponad milion złotych.
Sprawę do Najwyższej Izby Kontroli złożył starosta Jan Kalinowski. Inspektorzy
NIK w swoim raporcie wykazali karygodne zaniedbania i totalny brak nadzoru nad
inwestycją. A tu mamy sukces!
List zawiera też apel: „nie bójcie się zmian na lepsze”.
Tyle, że z deklaracji wyborczej kandydatki nie wiemy na czym maja polegać te „zmiany
na lepsze”. Wszystko bowiem w programie Beaty Pony oparte jest na ogólnikach i
wytartych niczym szmata do podłogi, sloganach.
I tak widzimy, jak kandydatce Beacie Ponie pamięć nie
dopisuje. Zapomina opowiedzieć o sobie szczerze i z detalami. Nie wspomina, że
była w „SamejBronce”, nie wspomina o finansowaniu nielegalnych gazet z budżetu
powiatu w czasie, gdy była starostą, nie wspomina o zasiadaniu w Radzie
Nadzorczej Polskiego Radia Wrocław z ramienia tejże „SamejBronki”, zapomniała o
„aferze Reymontowskiej”, bidulka nie pamięta też o braku nadzoru nad budową
straży pożarnej w Górze (podobno sukces!), zapomniała jak chciała z
„SamejBronki” przenieść się do Platformy, rzekomo Obywatelskiej zakładając
nielegalne koło w swojej rodzinnej miejscowości, co nie wypaliło. Jakaż
wybiórczo – wyborcza pamięć kandydatki!
Są jednak tacy co pamiętają. I nie darują tego braku pamięci
kandydatce.