czwartek, 11 października 2018

Rysiu


Przyjdzie nam dzisiaj o 15.30 pożegnać Rysia Szlafkę. Wszystkich nas bardzo nieprzyjemnie zaskoczył swoim odejściem. Nagle, bez zapowiedzi, znienacka. Rysia znałem od kiedy pamiętam. Tak się bowiem złożyło, że mieszkał w jednym budynku z moim kuzynem Andrzejem. Co prawda po drugiej stronie budynku (dawna ulica Fornalska a obecnie Zielona), ale wielkie podwórko było wspólne. I tam odbywały się nasze harce, gry w palanta, pikiera, w badmintona, dwa ognie i co tam jeszcze do naszych zielonych i żądnych wrażeń głów strzeliło.

Jest faktem, że Rysiu był od nas kilka lat młodszy, ale jakoś tam mieścił się w naszym gronie. Pamiętam Go jako grzecznego i dobrze ułożonego chłopaka. Jak trzeba było grać, to grał. Z moim kuzynem miał wspólną pasję. Obaj sklejali modele czołgów, samolotów, okrętów. Mnie to nie rajcowało, ale pobawić nimi fajnie lubiłem. To Rysiowi zostało do nieoczekiwanego odejścia. Oczywiście, wraz z biegiem lat, nasze wzajemne kontakty nieco przygasły, ale znajomość trwała spojona mocnym spoiwem pamięci o przeżytych latach durnych i chmurnych.

Rysiu był szefem biura radnych. Gdy zostałem radnym powitał mnie ( również moim kolegom Romkiem Czołowskim) wylewnie: „Witamy panie radny!” W odpowiedzi usłyszeli, że za takie „wyszukane” powitanie mogą trafić na bloga. Jaja sobie robili, bo znając mnie wiedzieli, że tak mnie „ukłują”. Toteż Rysiowi odwdzięczałem się zawsze w podobnym stylu pytając: „Na kiedy pan, panie kierowniku zwołuje sesję?” A sesję zwołuje przecież przewodniczący Rady. I tak sobie przekomarzaliśmy się, ale bez urazy.

Rysiu był zawsze uśmiechnięty i rzetelny. Pomimo, że „urzędniczył” nie było w nim nieznośnych manier, które spotykamy u niektórych. Nie usiłował trzymać sztucznego dystansu do siebie, nadawać nadmiernej wagi swojej osobie. Kolokwialnie rzec można, że był ciepłym i otwartym człowiekiem. Dowcipy i humory łapał w lot.

I będzie mi brakowało Rysia zbiegającego po skrzypiących schodach urzędu, z plikiem papierów w ręku, uśmiechniętego i zastanawiającego się czy powiedzieć mi „panie radny”. No i doczekał się wpisu na blogu! Ale nie tak Rysiu miało być!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz