Na naszym rynku trwają prace związane z jego
zazielenieniem w sposób fachowy, tak by miejsce to napawało nas wszystkich
dumą. Teren prac otacza płot. Płot, który nie jest własnością gminy lecz
wykonawcy, ale za jego ustawienie i montaż płci gmina w ramach tzw. „kosztów
pośrednich”, które wliczone są do kosztorysu każdej inwestycji. Tak więc w
sumie za płot okalający teren budowy płacą gminni podatnicy.
Dzisiaj na tym płocie pojawiły się bilmordy. Zawieszone
one zostały niezgodnie z naszym miejscowym prawem. Otóż kwestię wieszania tego typu
bilmordów reguluje obwieszczenie burmistrz Ireny Krzyszkiewicz, które wydane
zostało w zgodzie z obowiązującym prawem, bo na podstawie art. 114 ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r., Kodeks wyborczy.
W obwieszczeniu tym nie odnajdziemy naszego rynku, jako miejsca przeznaczonego
na bilmordy. A przypominam, że teren, na którym prowadzone obecnie są prace
jest własnością gminy a więc nas wszystkich.
Oczywiście, jak lud nasz płci obojga, zobaczył
bilmordy umieszczone w centrum miasta nastał czas na domysły i idące za nimi
plotki i ploteczki. W efekcie gruchnęła więc wieść, że nasza pani burmistrz
wstąpiła do PiS. Wieść tę rozpowszechniali ludzie, którzy widzieli wspólną
fotografię pani burmistrz z kandydatem na posła z ramienia PiS zamieszczoną na
fejsie szefowej gminy.
Fotografia z kandydatem z list PiS wzbudziła bardzo
różne odczucia. Przypomniano sobie o wspólnej fotce pani burmistrz z nijakim
Ryszardem Czarneckim euro posłem. Faktem jest, że entuzjazmu wspólna fotka nie
wzbudziła, bo i euro poseł nieciekawa to postać. Złośliwi nawet twierdzili, że
pani burmistrz straciła umiar i dobry smak. Zwolennicy szefowej gminy nie kryli
zażenowania i woleli feralnej fotki nie komentować. Też mam to zdjęcie, ale straszny obciach jest je publikować!
Wróćmy jednak ad rem. Bilmordy umieszczone w naszym
rynku zawisły tam nielegalnie. Wg rozporządzenia pani burmistrz nie mają one
prawa tam wisieć. Wiszą na ogrodzeniu, które finansowane jest z podatków
mieszkańców naszej gminy.
Nazwijmy rzecz po imieniu. Ich umieszczenie to
zwykła bezczelność kandydata PiS. Co ciekawe. Kandydat nie jest z „łapanki.” Na
stronie https://klubjagiellonski.pl/profil/dytko-piotr/
czytamy: „Absolwent
Prawa na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii oraz Politologii na Wydziale
Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Wykładowca akademicki w
zakresie nauki o państwie i prawie, prawoznawstwa, prawa administracyjnego,
samorządów terytorialnych w Polsce i w Unii Europejskiej.”
W gorącym sezonie
wyborczym pani burmistrz musi bardzo uważać na to, z kim się fotografuje. W tym
przypadku sfotografowała się z kandydatem startującym z partii, która
ukatrupiła naszą obwodnicę (razem, ręka w rękę z Bezpartyjnymi Samorządowcami).
Nie pozwólmy się tak
lekceważąco traktować kandydatom. Obojętne jest, z której partyjnej sitwy się
wywodzą. Przyjeżdża taki do Góry i myśli, że na głupków z prowincji trafił.
Hulaj dusza – piekła nie ma! Sądzi, że jego osoba tak nas onieśmiela, że każde
prostactwo łykniemy. Jaśnie pan przyjechał i "zaszczyt" nam uczynił. Szanujmy
się, bo to oni potrzebują naszych głosów, sami absolutnie nam do szczęścia są
niepotrzebni. „A ja mam swój intymny mały świat.”
Ludzie są jednak życzliwi!
Nawet maila napiszą, jak coś ciekawego dojrzą. Słów kilka wystukają na
klawiaturze. Często, jak w tym przypadku, nie bardzo nadają się one do
publicznej prezentacji, ale z pasją i zaangażowaniem widać, że są pisane. I tak
dostałem mail, w którym przedstawiono wpis z fejsa naszej pani burmistrz.
Pani burmistrz dokonała
wpisu z okazji wizyty w naszym mieście nijakiego Tymoteusza Myrdy. Jest on
członkiem 5. osobowego zarządu województwa, który dokonał tak znakomitych zmian
w budżecie województwa, że pozbawił nas tak długo oczekiwanej z utęsknieniem
obwodnicy. Gość pani burmistrz odpowiada w zarządzie naszego województwa za
infrastrukturę oraz transport. Przypomnę, że spośród 5. członków zarządu
województwa 3 jest z Bezpartyjnych Samorządowców a 2 z PiS. I Bezpartyjni
Samorządowcy i PiS byli za zdjęciem z budżetu tych ponad 39 mln zł., które
przeznaczone były na budowę obwodnicy.
Autor maila zwraca mi uwagę
– w słownictwie odbiegającym od języka dyplomacji – że z wpisu na fejsie pani
burmistrz wynika, iż temat skreślenia naszej obwodnicy z budżetu województwa
nie był poruszany w rozmowach z gościem pani burmistrz. I rzeczywiście, gdy
przeczyta się lakoniczną notatkę ze spotkania ma się pewność, że pani burmistrz
tego tematu nie poruszyła. To jest bardzo dziwne i poruszające. Bo jak rozumieć
milczenie pani burmistrz w tak ważnej dla nas sprawie?!
W notatce ze spotkania
odnajdujemy za to informację o: „budowie ronda przy ul. Podwale” (przechodziłem
tam dzisiaj i stwierdzam, że tam się nic nie buduje!), „remoncie dróg
wojewódzkich 324 i 323” (chyba zamiarze?!) oraz „realizowanych inwestycji
gminnych ze środków unijnych otrzymanych za pośrednictwem UMWD” (o tym wszyscy
mówią). W trakcie wizyty gość miał okazję przewietrzyć się nieco i zobaczył na
własne oczy: „miejsce, w którym ma powstać rondo”.
Komunikat zawiera też takie szokujące podsumowanie: „Dziękujemy
Panu Tymoteuszowi Myrdzie za wspieranie inwestycji na terenie Gminy Góra oraz
pomoc w rozwiązywaniu pojawiających się problemów.” Osobiście nie wiem, jakie
dotychczas pomógł pan Myrda rozwiązywać górowskie problemy, bo wszystkie nasze
problemy od lat 11 (z hakiem!) rozwiązywała, rozwiązuje i będzie rozwiązywać
pani burmistrz. Zawsze z sukcesem, o ile w paradę nie wejdą jej Bezpartyjni Samorządowcy. I nie sądzę, ze jakiś tam pan Myrda może być pani burmistrz w tym
pomocny. No chyba, że pani burmistrz zechce coś „spuścić” do kanalizacji. Tu
pomoc pana Myrdy będzie nieoceniona, bo był on prezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Lubinie.
I te doświadczenie wyniesione z pełnienia tej funkcji pozwoliło mu gładko i bez
przeszkód „spuścić” naszą obwodnicę z budżetu województwa.
Szkoda tylko, że gość
odwiedził „Runoland” a nie mieszkańców ulicy Starogórskiej, którzy z najwyższym
utęsknieniem oczekiwali na obwodnicę mającą odciążyć ruch na tej ulicy. Sądzę,
że pani burmistrz popełniła tu taktyczny błąd, w efekcie którego wszystkie joby
i pulwy spadną na jej zatroskaną troskami górowian głowę. Można było też gościa
wziąć na ulicę Wrocławską, by tam zapoznał się z opiniami mieszkańców na temat
niezbędności wybudowania obwodnicy, by mogli oni żyć bez upierdliwego hałasu.
To są realne problemy a nie wizyta w „Runolandzie” (bo, jaki wpływa ma członek
zarządu województwa na działalność prywatnej firmy?)
Zadziwia mnie tylko
zauroczenie pani burmistrz osobnikami z Bezpartyjnych Samorządowców. Nie wiem
skąd ta „mięta” do ludzi, którzy ewidentnie zaszkodzili naszej gminie. To wszak
opanowany przez nich zarząd województwa przedłożył zmianę w budżecie, która
skreśliła obwodnicę Góry. Proszę też zauważyć, że gmina i gość milczą, jak
zaklęci na ten temat. Czyżby obwodnica stała się tematem tabu?
Nie ma już sensu obwinianie PiS za brak obwodnicy. Kurtyna poszła w górę Okazało się, że
Bezpartyjni Samorządowcy i PiS grali do jednej bramki. I nie trzeba paplać o
„życzliwości” marszałka, bo też w uwaleniu obwodnicy ma swój udział. Nie trzeba
fetować przybycia do Góry jakiegokolwiek członka zarządu województwa, bo jest
to śmieszne, niepoważne i zalatuje zbędnym i godnym politowania
wazeliniarstwem. Przysłowie powiada: „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.” Nie łudźmy
się wymową innego przysłowia: „Pokorne ciele dwie matki ssie”. Jak z
postępowania Bezpartyjnych Samorządowców” i PiS wynika, to „matką” oni dla nas
nie są. Co najwyżej wrednymi macochami.
W imię prawdy trzeba wspomnieć
o tym, że radni sejmiku należący do Platformy Obywatelskiej byli przeciw
pozbawieniu nas obwodnicy.
Pod
hasłem: „Jestem jednym z Was” przystępuje do wyborów parlamentarnych w naszym
okręgu Zdzisław Żmiejewski. Startuje z numerem 11 z listy Koalicji
Obywatelskiej, chociaż nie jest członkiem Platformy Obywatelskiej.
Kandydat
Zdzisław Żmiejewski urodził się w 1976 r. w Górze. Posiada studia wyższe z zakresu politologii, które odbył w Poznaniu. Nie żyje jednak z polityki, ale z prowadzonej od 11 lat działalności gospodarczej. Początki
były trudne. Pracę zawodową rozpoczął w górowskim przedszkolu nr 3 (na
Piastów). Studiował zaocznie i pracował, by mieć na czesne i chlebek z omastą.
Przez 5 lat (2000 – 2005) był szefem kuchni w górowskiej restauracji „Opus”.
Następnie wyjechał, jak dziesiątki tysięcy rodaków do Anglii. Swój start zawodowy
w tym kraju zaczynał od pracy na zmywaku, by w końcu otrzymać propozycję pracy
na stanowisku szefa kuchni. Zdecydował się na powrót do Polski i na własną
działalność gospodarczą. Tak narodziła się „Rosett”, która obecnie szeroko
znana jest z działalności gastronomicznej. „Rosette” to także produkcja
pierogów, które znane są w wielu miejscowościach naszego kraju.
Wejście
we własną działalność gospodarczą, to ciężka praca i poznanie na własnej skórze
udręk związanych z kontaktami z wszechogarniającą biurokracją. Kandydat
Zdzisław Żmiejewski pomimo, iż ciężka praca zdominowała jego życie, stara się
czynnie uprawiać sporty motorowe oraz turystykę górską. Czasu na hobby nie ma
zbyt wiele, gdyż jako mąż Edyty i ojciec 15 – letniego Borysa swoim najbliższym
poświęca każda wolną chwilę.
Zdzisław
Żmiejewski startuje, gdyż uważa, że celem życia każdego z nas jest działanie a
nie obiecywanie. Obecność jego nazwiska na wyborczej liście wynika z pragnienia
zrobienia czegoś pożytecznego dla ludzi w naszym regionie. To ludzie powinni powiedzieć kandydatowi czego od niego oczekują a nie
kandydat na siłę uszczęśliwiać ludzi” – stwierdza Zdzisław Żmiejewski.
Mamy kandydata na posła w zbliżających się wyborach
samorządowych. Mamy, to powiedziane mocno na wyrost. Kandydata na posła to mają
Bezpartyjni Samorządowcy, którzy postawili na obecnie bezpartyjnego Piotra
Iskrę, mieszkańca naszej gminy. Ci sami Bezpartyjni Samorządowcy, którzy 12
wrześnie zabrali pieniądze na wybudowanie obwodnicy Góry. Tak, że Bezpartyjni
Samorządowcy mają kandydata na posła, ale w świetle tego, co wydarzyło się 12
września, ich kandydat ma niefart, bo działania Bezpartyjnych Samorządowców
cechuje olewanie naszych interesów. Tak więc kandydat Piotr Iskra jest
kandydatem sił naszej gminie wybitnie nieprzyjaznym. I jest to fakt
bezsprzeczny, nie podlegający dyskusji.
Kandydat na posła Piotr Iskra umieścił na swoim
fejsie zdjęcie z marszałkiem województwa (nie pamiętam jego nazwiska, ale z
naszej górowskiej perspektywy jest ono kompletnie nieistotne), co w zamyśle
kandydata ma mu przysporzyć głosów i podnieść jego szorujące po dnie notowania.
W sytuacji jaka się wytworzyła w sprawie obwodnicy do
prawidłowego odczytania wymowy tego zdjęcia najlepiej posłuży Państwu ten
nieskomplikowany rebus fotograficzny.
Otóż trzeba przypomnieć, że kandydat do sejmu Piotr
Iskra był niegdyś radnym powiatowym (kadencja 2010 – 2014). Jako radny
powiatowy niczym nie błyszczał, ale za to często świecił. Miał bowiem taki
odblaskowy garnitur, który świecił się niczym…, wiadomo czyj narząd. W
głosowaniu nad tzw. „sprzedażą” naszego szpitala był za, co dobrze nie świadczy
o jego inteligencji.
Prywatnie kandydat Piotr Iskra jest sympatycznym
człowiekiem, ale na bycie w świecie polityki jest za krótki. Proszę zauważyć,
że z listy Bezpartyjnych Samorządowców do powiatu startował niedowarzony
kandydat na starostę Andrzej Rogala. I tu zachodzi ogromne podobieństwo między
panami w kwestii uczestnictwa w polityce: obaj wyprostowani przechodzą pod polityczną
poprzeczką.
Oczywiście post ten nie służy zniechęceniu potencjalnych
wyborców do niegłosowania na kandydata Piotra Iskrę. Zawsze bowiem znajdą się
amatorzy kwaśnych jabłek.
Czytelnicy czytają o wydaniu pozwolenia na rozbudowę
wysypiska odpadów innych niż niebezpieczne i obojętne w Rudnej Wielkiej, ale jakoś
nikt nie pyta o skalę tego przedsięwzięcia. Gdzieś tam nawet przeczytałem
wypociny półanalfabety funkcjonalnego, że starosta wydał pozwolenie na budowę „śmietniska”.
Biedak piszący o wysypisku „śmietnik” ma go we własnej łepetynie.
Na internetowej stronie starostwa odnajdujemy informację
o przyczynach wydania przez starostę zgody na tę inwestycję. Bez wątpienia starosta
postąpił zgodnie z przepisami prawa, które go obowiązuje. W ten sposób wypełnił
ciążący na nim obowiązek, nie wpędził starostwa w kłopoty, co miało miejsce
wiele lat temu i przy okazji pokazał, że nie lęka się trudnych decyzji. Tak
więc można przewidzieć, że sfora rzuci się wkrótce staroście do gardła, bo
okazja przednia. Szykuje się koncert kąsania, ujadania i darcia szat (cudzych).
Oczywiście będzie to bohaterstwo anonimowe a więc najwyższych lotów w wykonaniu
genetycznych nielotów.
Jak się czyta wpisy na portalu „elki”, to odnosi się
nieodparte wrażenia, że autorzy tych odważnych, bezkompromisowych anonimowych
opinii, nie bardzo mają pojęcie dlaczego znęcają się nad klawiaturą a następnie
pastwią nad inteligencją i oczami Czytelników. Nikt z nich nawet nie zadał
pytania o zakres rozbudowy wysypiska.
Nowe 2 kwatery powstaną na obszarze 5,9 ha. Tereny
pod rozbudowę wysypiska „Chemeko – System” nabyło w prywatnym obrocie gruntami.
Inaczej mówiąc od mieszkańców Rudnej Wielkiej. Wg warunków technicznych
stanowiących integralną część wydanej decyzji, wybudowany będzie system drenażu
odcieków oraz zbiorniki na te odcieki oraz wody opadowe. Zbudowana zostanie droga
wiodąca do niecki kwater oraz platforma służąca do wyładunku odpadów. Oprócz
tego inwestor zobowiązał się do stworzenia pasa zieleni ochronnej o szerokości 10
m. Waga ma zostać wyposażona w brodzik dezynfekcyjny służący oczyszczeniu kół i
podwozi pojazdów dostarczających odpady. Obiekt ma być ogrodzony, wyposażony w
sieć wodociągową, kanalizacyjną elektroenergetyczną i posiadać 7 piezometrów,
które służą badaniu i monitorowaniu jakości wód podziemnych.
Opisany jest także sposób przyjęcia odpadów.
Obowiązywała będzie następująca procedura. Przyjeżdża samochód z odpadami
(innymi niż niebezpieczne i obojętne), wjeżdża na wagę i jest tam ważony. W tym
czasie odbyć się musi sprawdzenie i weryfikacja przywiezionych odpadów i skonfrontowanie
ich z informacjami zawartymi w dokumentach. Gdy wszystko gra, samochód kierowany
do miejsca rozładunku. Po rozładunku następuje powtórne ważenie samochodu.
Odpady wyładowane z samochodu do kwatery są przenoszone
na jej dno za pomocą kompaktora (spychaczo – ładowarki). Gdy warstwa odpadów osiągnie
wysokość ok. 2 m ma ona zostać przykryta warstwą izolacyjną.
Roczna masa składowanych odpadów nie może
przekroczyć 140 tys. ton. Całkowita masa odpadów złożonych w nowych kwaterach
nie może być większa niż 829.500 ton. Wynika z tego, że nowa kwatera – przy
założeniu, że limit roczny będzie wykorzystany na maksa – wystarczy na
niespełna 6 lat. Pojemność składowiska ma wynosić 592.500 m sześciennych. Gaz,
który towarzyszy składowisku, ma być wykorzystywany do celów energetycznych, a
gdy okaże się to niemożliwe ma być spalany w pochodni.
Warunki techniczne zawierają taką również uwagę: „Inwestycja
nie jest zaliczana do zakładów o zwiększonym ryzyku, ani zakładów o dużym
ryzyku, w związku z tym awarie jakie mogą wystąpić na jej terenie nie będą
miały charakteru poważnych awarii przemysłowych.”
Tak wyglądają podstawowe informacje na temat nowej
inwestycji „Chemeko – System.” Warto coś o niej wiedzieć, by bzdur nie
wypisywać. Zasada jest prosta: najpierw czytaj a potem pisz.
12 września br. o godz. 11.00 odbyła się X sesja
naszego sejmiku. W porządku obrad sesji znalazł się punkt dotyczący zmiany Wieloletniej
Prognozy Finansowej naszego województwa (druk X/32). Na stronie 2 projektu tej
uchwały odnajdujemy interesujący wszystkich górowian fragment dotyczący naszej
obwodnicy.
I tak to zostaliśmy wyportkowani. Na żywca i bez
znieczulenia. Budowy obwodnicy naszego miasta długo się nie doczekamy. Dodać
muszę, że projekt tej uchwały przeszedł głosami PiS i Bezpartyjnych Samorządowców.
Uchwała, na mocy której pozbawiono nas obwodnicy została przedłożona sejmikowi
przez Zarząd Województwa, który był inwestorem dla tej inwestycji. Zarząd województwa
składa się z 5 osób (Cezary Przybylski -
Marszałek Województwa Dolnośląskiego -Bezpartyjni Samorządowcy, Michał Bobowiec
– Bezpartyjni Samorządowcy, Tymoteusz Myrda – Bezpartyjni Samorządowcy, Marcin
Gwóźdź – PiS, Marcin Krzyżanowski – PiS). Tak więc tak naprawdę, to Bezpartyjni
Samorządowcy mający 3 członków w 5 osobowym Zarządzie naszego województwa, spuścili
bez zbędnych ceregieli naszą obwodnicę w niebyt niedookreślonej przyszłości. Przypomnę
tylko, że w Radzie Powiatu mamy 2 przedstawicieli tej formacji składającej się
w przygniatającej części z dezerterów z PO. Sami Państwo zgadnijcie kogo.
W zasadzie tego, że obwodnicę trafi szlag
należało oczekiwać. Bardziej trzeźwe i trafnie oceniające sytuacje umysły
zrozumiały to wiosną tego roku. Sygnał był wyraźny i dał do Bezpartyjny
Samorządowiec Patryk Wild. Akcja znieczulania górowian jako żywo przypominała
przybycie w XIX wieku kupców do Afryki. Ci przywozili z sobą kolorowe szklane paciorki,
lusterka i inną świecącą tandetę, by „handlować” z tubylcami. Tak samo radny Patryk
Wild przytargał do Góry „świecidełko”, czyli kolej do Wrocławia. I jak rasowy
kolonialny kupiec zalecał nam ten nieistniejący jeszcze towar, jako rzecz godną
naszych zachwytów i wartą niepomiernej wprost wdzięczności. Manewr „kolejowy”
powtórzony został 12 września na portalu „elki”. Proszę zauważyć, że tego
samego dnia Sejmik uwalał naszą obwodnicę, i to m.in. głosem tegoż pana Wilda.
Co za zbieg okoliczności! Proszę też zauważy, że tenże pan radny wojewódzki Patryk
Wild jakoś nie raczył się podzielić tą doniosłą informacją z górowianami. No
tak, bo „kolejowe” świecidełko straciło by swoją czarodziejską moc pavulonu dla
górowian. A wybory za pasem! Czarować publikę trzeba!
Gdyby Bezpartyjni Samorządowcy byli tak życzliwi dla
Góry, jak to co poniektórzy ich nam malują, to zamiast „koralików i świecidełek”
zaproponowali by nam coś konkretnego, rzeczy które potrzebne są nam na już!
Musimy jeździć do szpitali w Lesznie, Rawiczu i Wschowie. A jaką jest częstotliwość
kursowania do tych miejscowości autobusów? A to wg ustawy do marszałka naszego
województwa należy organizacja przewozów pomiędzy województwami. Albo zrobiono
by porządnie drogi do tych miejscowości. Rzeczy prozaiczne a dla nas bardzo
ważne. Bo słów życzliwych wylać można bez liku i opamiętania. Szczególnie jak
się jest w wyborczej potrzebie. Tylko nie można traktować górowian, jak ludzi
niedorozwiniętych, jak XIX wiecznych tubylców.
Nie wierzę, że powstanie linia kolejowa. Uważam to
za przedwyborczą ściemę bardzo niskich lotów. Nie wierzę w „życzliwość” marszałka
Przybylskiego. Bezpartyjnych Samorządowców i PiS. Politycy, obojętnie jakiego
kalibru, mają zawsze swoje własne cele. Ja osobiście, wierzę każdemu
politykowi, jak prostytutce, gdy zachwala ona walory życia w cnocie.
I jeszcze
jedno wydarzenie z ostatniej sesji Rady Powiatu. W pewnym momencie „mazakowi”
radni zaczęli się troszczyć o osobę dyrektora Powiatowego Ośrodka Sportu i
Rekreacji (hala „Arkadia") nijakiego Tomasza Krysiaka. Radni spod znaku niebieskiego
mazaka larum podczas sesji wszczęli najgłębiej wstrząśnięci losem dyrektora T.
Krysiaka, który na moim blogu niegdyś otrzymał wielce wymowny i jakże prawdziwy
przydomek „Plagiat”. Przypomnę tylko pokrótce, że niegdyś na blogu wykazałem
jasno, niezbicie i ponad wszelką wątpliwość, że nowo mianowany dyrektor POSiR w
swoim programie działania, który przedłożył komisji konkursowej, gdy aspirował
(absolutnie zbędnie!) do tej funkcji posłużył się cudzym programem działania.
Program ów wredna Kanalia odnalazła w Internecie i opublikowała, co można odnaleźć
na blogu tejże Kanalii.
Dyrektor
Tomasz „Plagiat” Krysiak „rządził” więc w POSiR „całą gębą”, rzeknę z użyciem
dość niewyszukanego kolokwializmu. Dyrektorowi „Plagiatowi” owo „rządzenie” służyło.
Szczególnie w kontekście dochodów z dyrektorowania w kwocie ponad 72 tys. zł z
ubiegły rok. Dyrektor „Plagiat” jak widać dobrze wychodził na dyrektorowaniu. A
jak na tym kierowaniu wychodził POSiR? A powierzona mu jednostka obumierała.
Konała w ciszy i spokoju, gdyż dyrektor „Plagiat” miał u ówczesnej władzy takie
„chody”, że nikt mu nie podskoczył!
I tak tenże
dyrektor „Plagiat” zaczął wprowadzać zmiany. Fajny grill, który znajdował się w
altanie na wysepce został zlikwidowany. Owszem, nowy grill powstał, ale podłoże
miała asfaltowe. Dyrektor „Plagiat” widocznie swój osobisty gust kulinarny Otóż
w pewnym okresie czasu miał on zaszczyt (niewątpliwy!) pracować ze śp.
Stanisławem Żyjewskim, który przed nim był zarządzającym halą „Arkadia”. Jak „Plagiat”
został na nieszczęście „Arkadii” jej dyrektorem rozpoczął – z braku innych
pomysłów – walkę z owym śp. Stanisławem.
I nie była
to walka prostacka! Nacechowana ona był specyficznym wyrafinowaniem. I tak np. pewnego dnia
z pokoju śp. Stanisława znikły drzwi. I śp. Stanisław siedział w gabinecie bez
drzwi a dyrektor „Plagiat” mógł bez trudu słuchać o czym rozmawiają petenci śp.
Stanisława. Miał jednym słowem: ucho na wszystko. Tylko ze wzrokiem dyrektor „Plagiat”
miał coś nie tak. Przy „Arkadii” istnieje park. Trzeba przyznać obiektywnie, że
śp. Stanisław dbał o niego. To była jego pasja. I z tego parku im. Jana Pawła
II i on i wielu górowian było dumnych. Ale jak nastał nietykalny dyrektor „Plagiat” park ów zamiast być naszą dumą
stawał się powodem do wstydu i zażenowania. Podupadał. Po śmierci śp.
Stanisława dyrektor „Plagiat” olał park. I tak zamykał go i wieszał kartkę, że
park nieczynny jest z powodu chemizacji. Oczywiście, była to bzdura wyssana z
dyrektorskiego palca, tego samego którym dokonywał plagiatu. I tak park
stepowiał, roślinność marniała i dziczała, rybki w oczku wodnym cierpiąc głód
wzięły plecaczki, w które włożyły po buteleczce wody i ruszyły w drogę, by
znaleźć nowe, lepsze życie. Zamilkły fontanny a z pielęgnowanego oczka wodnego
zrobiła się kałuża. Dyrektorowi „Plagiatowi” to jednak nie przeszkadzało, jego
zwierzchniej władzy też nie, bo dyrektor „Plagiat” był swój!
Zamierało
też życie sportowe na „Arkadii”. W ramach nowych porządków nie było już
rozgrywek „futsalu”. A dyrektor „Plagiat” trwał! Trwał, bo był „swój”.
Toteż
lamenty „mazakowej” opozycji nad ciężką dolą, jaka spotkała dyrektora „Plagiata”
najpierw mnie wprawiła w zdumnienie, następnie w rozbawienie, które zamieniło
się w rosnącą irytację.
I tak bardzo
„wzruszyła” mnie troska o losy dyrektora „Plagiata” wykazywana przez radnego
Ryszarda Wawra. Jego utyskiwań nad niewdzięcznością starosty wobec dyrektora „Plagiata”
słuchałem z niedowierzaniem. A ja pamiętam, jak tenże dyrektor „Plagiat” został
– do dziś nikt nie wie dlaczego?! - trenerem „Pogoni” Góra. O Boże! Jakie to
plany miał trener wówczas „Tombą” zwany. Jak to „Pogoń” grać miała! A jakie
systemy gry stosować! A jak wyszło! A „Pogoń” brała w dupę, jak nigdy. Trener „Tomba”
miał swoich faworytów do gry bez względu na to czy mieli formę czy nie. A jakie
odprawy przedmeczowe były! Jak Państwo Gmocha wyjaśnienia o taktyce słyszeli,
to ja Państwa zapewniam, że przy wyjaśnieniach trenera „Tomby” pan Jacek blado
wypada! W efekcie zarząd klubu zrezygnował z trenerskich usług niewydarzonego trenera
„Tomby” przed zakończeniem rozgrywek. A po jego radosnej „twórczości” „Pogoń”
ledwo nie „awansowała” z "A” do „B” klasy! Tego „trenerskiego” nieszczęścia
pozbyto się z „Pogoni” ulgą i bez żalu. A co ciekawe, człowiekiem, który
przyłożył się do spuszczenia trenera „Tomby” w trenerski niebyt był właśnie
Ryszard Wawer, który był w zarządzie „Pogoni”. I ja, jako wierny wówczas fan „Pogoni”
dobrze pamiętam słowa „pochwał”, które płynęły pod adresem trenera z ust radnego
Ryszarda Wawera. I stąd moje zdziwienie tą troską radnego Ryszarda Wawera o
dyrektora „Tombę”. Pan panie Ryszardzie cierp-i na rozdwojenie jaźni? A może
pamięć szwankuje?
No chyba Pan
nie powie, że POSiR kwitł i rozwijał się pod nieudolnym dyrektorem „Plagiatem”.
Za tymże dyrektorem mocno też wstawiały się inne „mazaki”. I to już było mało
śmieszne. Bo nikt mi nie powie, że człowiek który otrzymał stanowisko przedkładając
cudzy program działania a podpisując go własnym nazwiskiem, czyli popełniając
plagiat, co zostało udowodnione, zasługuje na objęcie stanowiska. I też nikt mi
nie powie, że z etycznego punktu widzenia, taki człowiek zasługuje na
jakąkolwiek obronę. No, chyba że jest się po stronie nieudaczników, którzy mają
chody i zamiast posługiwać się własnym intelektem kradną jego wyniki innym. Ja
z dobrego serca i z litości dla „mazaków” błądzących nie będę ich tu nicował.
Ale czy Państwo nie czujecie tej grubej i skandalicznej niezręczności, którą
Państwo popełniacie broniąc złodzieja cudzej myśli intelektualnej? Czy Państwo
uważacie, że nie ma w tym nic złego?
Wracają do dyrektora
„Plagiata” trzeba Państwu wiedzieć, że jego niesławna rejterada wzięła początek
podczas czerwcowej sesji. Wówczas to radny Mirosław Żłobiński oraz radny Marcin
Jóźwiak poprosili go „do tablicy”, by wyjaśnić jakieś tam drobne wątpliwości. A
do tego dotąd nietykalny dyrektor „Plagiat” nie był przyzwyczajony. Coś tam
bąkał, plątał, mącił. Tak z marszu też zabrałem głos. Nie żebym był tego dnia był jakiś szczególnie złośliwy, czyli jak zwykle. Ja dyrektora „Plagiata” tylko lekko musnąłem
słownie, niczym opuszkami paluszków swych. Owszem, grillować chciałem go, ale
na raty! Najpierw na komisji lekko napocząć, zobaczyć jakich przypraw trzeba
użyć, by grillowanie właściwe, sesyjne, wypadło okazale, powabnie, smakowicie i
apetycznie dla widzów i Czytelników. Lubię „ludzinę” podawać w sposób strawny i
konsumentom satysfakcji dostarczający. Na tzw. „rympał” to ja nie idę! I nie
zamierzałem grillować go na podłożu asfaltowym, co byłoby wulgarne i pozbawione dobrego smaku.
Kilka dni po
sesji starosta Kazimierz Bogucki poprosił dyrektora „Plagiata” o przybycie na
zarząd. Dyrektor „Plagiat” poczuł się niezdrów i udał się po druk L4. I tak to
teraz leci: druk L4 lub urlop. Zaproponowano dyrektorowi „Plagiatowi”
rezygnację z zajmowanego stanowiska i oferowano pracę. On jednak nie przyjął
żadnej propozycji i jest w zusowskim zawieszeniu. A POSiR musi funkcjonować. Więc
starosta w trosce o bieżące funkcjonowanie tej jednostki powołał na pełniącego
obowiązki Dariusza Wołowicza. Ktoś musi podpisywać przelewy, mieć nadzór nad
pracownikami. Efekty pracy i troski p.o Dariusza Wołowicza już widać. Koniec
stepowienia parku, działające światła w toaletach, czysta sala, wymienione spróchniałe
elementy pergoli.
A po
dyrektorze „Plagiacie” pozostał dług w kwocie ponad 120 tys. zł. Skąd dług? Ja
wiem. Ale ja czekam aż spyta o to „mazakowa” opozycja, jakże wyczulona na
niesprawiedliwość, która dotknęła niewydarzonego trenera „Tombę” vel takiegoż samego dyrektora „Plagiata”.