sobota, 10 lutego 2018

Zapomniany reportaż III

„Niedziela. W Domu Kultury zebranie sprawozdawczo – wyborcze spółdzielców powiatu. Wieczorem – dwa seanse Niekochanej. Fafik jeszcze zamknięty, przepraszamy. O piętnastej, na boisku, piłka nożna.

Czysta, schludna Góra. Przy wielu drzwiach – czerwone tabliczki z napisem: Radny Miejskiej Rady Narodowej. Łatwo trafić, nie spotkałem tego gdzie indziej.

Na cichym dziś budynku Rady Powiatowej – czarny, wyraźny napis: Bania. Napis i strzałka; coś w rodzaju zabytku, jak Min nie ma albo Trzy razy tak.

„Bania” – oznacza rosyjską łaźnię parową. W naszym mieście uruchomiona została w 1952 r. Utworzona została przy okazji remontu Domu Kultury. Zlikwidowana w 1986 r.

- Nie węszy pan za jaką zbrodnią? Za jaką rozróbą? – pyta mnie z uśmiechem tutejszy działacz. Bo wy, dziennikarza…

Tropię codzienność miasteczka, chociaż wiem, że już jak ktoś kogoś zabije, zarżnie, zniszczy – to wtedy jak w soczewce skupia się wszelka problematyka. Tak łatwo wówczas grzmieć, warczeć i… postulować. Ale w Górze nikt się ostatnio nie powiesił. Omijam Sąd, Prokuraturę i MO.

Góra ma 7375 mieszkańców; powiat górowski – prawie 38 tysięcy.
Wg „Rocznika statystycznego województwa wrocławskiego” na dzień 31.12. 1966 r. miasto miało 7361 mieszkańców a powiat 37.800.

- Z naszego punktu widzenia – powiada działacz – najważniejszą sprawą jest zapewnić ludziom pracę, i z tym się borykamy. Chodzi też o podstawowe standardy w istotnych dziedzinach: w gospodarce komunalnej, służbie zdrowia, komunikacji, oświacie, handlu. Rozwój tych dziedzin, łamanie przeciwności – to jest nasza codzienność.

Rolnictwo (13 tysięcy ludzi) przeżywa teraz swój dynamiczny okres, chociaż i tu są kłopoty; na przestrzeni roku zjawiło się 30 nowych gospodarstw z gatunku podupadłych. Nierentowność, brak następców; problem nie tylko tutejszy. Większe nasze zakłady przemysłowe chłoną w zasadzie wszystkich, którzy mogą pracować. Nadwyżka siły roboczej w samej Górze wynosi około 240 osób, w tym 220 kobiet, jak zwykle… Są to zresztą kłopoty sezonowe, kiedy stoi cukrownia. Chcemy wszak wykorzystać obiekt po byłej fabryce chemicznej, podjąć tam nową produkcję. A w planie długofalowym, do roku 80 – go: proszkarnia mleka, centrala nasienna, bazy PZGS, rozbudowa cukrowni – dobrych 50 milinów złotych.

Bezrobocie rzeczywiście istniało w owym czasie na terenie powiat. Z dokumentów wynika, że zjawisko to zawsze dotykało kobiet. Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam, że w okresie zimy bezrobotne kobiety zatrudniane były do odśnieżania ulic i chodników w sezonie zimowy. „Fabryka chemiczna” to Wytwórnia Preparatów Nikotynowych, która produkowała siarczan nikotyny, używany do produkcji środków owadobójczych, zlikwidowana w 1959 r.. W tym okresie istniały Górowskie Zakłady Spożywcze Przemysłu Terenowego, w skład których wchodziły: browar, winiarnia oraz tzw. „zakład nr 3”. Ten ostatni mieścił się w budynku po "fabryce chemicznej", wcześniej istniała tu nieniecka mleczarnia. Później przerabiano tam sorgo (rodzaj zboża bezglutenowego) i tapiokę (produkt skrobiowy otrzymany z masy uzyskanej w wyniku mielenia manioku). Ta produkcja trwała krótko (tylko w 1966 r.), bo już w 1969 r. zasiedliła się tam firma Oddział Produkcyjny Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Automatyki „Elam” z Wrocławia. To były początki „Mery – Elwro”. „Proszkarnia mleka” wybudowana została w ciągu 13 miesięcy. Kosztowała 19 mln zł. 19 września 1968 r. rozpoczęto produkcję. Jej moc produkcyjna pozwalała na przerobienie w ciągu doby 48.500 l mleka. Przewodniczącym Rady Nadzorczej ówczesnej mleczarni był Mieczysław Hetman, prezesem Stefan Feliniak.

Tymczasem dochody ludności rosną. Z roku (1965) na rok (1966) – o ponad 14%. Dane szczegółowe są interesujące. Zeszłoroczny dochód na głowę mieszkańca powiatu wyniósł ok. 11,5 tys. zł. przy czym na każdego zatrudnionego – 24 tys. zł., a mieszkaniec wsi miał ze sprzedaży artykułów rolnych – k. 7 tys. zł. Ile i na co ludzie wydają? Średnio każdy z nas wydał w roku ubiegłym 10.776 zł, w tym na zakup towarów – 6459 zł. Na towary spożywcze – ponad 2820 zł (mniej o 0,7% niż w roku 1965), a na przemysłowe – ponad 3600 zł (więcej o 17,9% niż w roku 65!). Następnie – usługi: 337 zł; podatki i inne opłaty: 625 zł; spłata kredytów: 1308 zł. Pozostaje średnia z tego roku – 710 zł.

Średnia płaca w gospodarce uspołecznionej w roku 1966 – 1934 zł., inflacja roczna – 2,074%, cena kostki masła – 17,50 zł, cena chleba 4 zł za 0,8 kg, koszula męska popelinowa 220 zł, prochowiec - 650 zł, bateria płaska - 2,90 zł, abonament za sam odbiornik radiowy - 15 zł miesięcznie, pralka - 1950 zł, płaszcz na watolinie - 1460 zł, wózek dziecięcy – 1300 zł. Czarnorynkowa cena 1 dolara 70 – 90 zł.

To wszystko daje jakiś, choć odległy, obraz tutejszej stopy życiowej. Niezbyt wysokiej, ale ustawicznie rosnącej. Można by też zajrzeć do innych wskaźników. Ile ludzie budują, ile inwestują w gospodarstwa…

Kłopoty: komunalne; pięćdziesięcioletnia sieć gazowa, stare domostwa, wodociągi, wszystko chce remontów, wymian; z handlem: z jego siecią, wyglądem sklepów, zaopatrzeniem (42 mln zł płynie rocznie poza powiat z tytułu zakupu towarów, których tu nie ma w dostatecznej ilości i asortymencie); zdrowie: brak specjalistów w Szpitalu Powiatowym; oświata: w średnich szkołach Góry na 1000 uczniów tylko 400 jest z samego miasta, brak wystarczającej liczby miejsc w internatach skazuje młodzież na dojazdy i to odległe…

W tym, okresie w górowskim Szpitalu Powiatowym było 160 łóżek: oddział chirurgii – 45, wewnętrzny – 40, dziecięcy – 26, ginekologiczno – położniczy – 29, gruźliczy – 20. Na terenie powiatu pracowało 16 lekarzy. Leczyło również 5 stomatologów, 3 felczerów. Było 61 pielęgniarek, z których 26 posiadało pełne uprawnienia. 10 położnych obsługiwało teren powiatu. Na terenie Wąsosza funkcjonowała Izba Porodowa, która znajdowała się przy ul. Krzywej, gdzie obecnie mieści się biblioteka. O zdrowie mieszkańców powiatu dbało 5 ośrodków zdrowia.

Ciągle jesteśmy na dorobku; nie mamy wielkiego przemysłu, który z roku na rok odmieniłby oblicze miasteczka; nie leżymy na szlaku wielkiej turystyki; mamy sobie radzić sami. Taka jest nasza codzienność.

Ilu górzan chciałoby stąd wyjechać, gdyby mogło? Nie prowadzimy takich badań. Sądzę, że niewielu. Góra jest ładnym miastem. Spokojnym, czystym. Czy niczego więcej nie potrzeba dla dobrego samopoczucia? Trudne pytanie. Nieco… metafizyczne. Kiedy się pracuje, kiedy zna się przyszłość tego miasteczka (niezbyt olśniewającą, ale klarowną) człowiek rzadko myśli o tego rodzaju s a m o p o c z u c i u. No tak, nie mówię o młodzieży. Nie wiem, co jej wystarcza a co nie. Bogiem a prawdą – mało znamy młodych. Troszkę chuliganią, jak wszędzie, ale chyba mniej. Migracja jest ujemna, to fakt. Góra się lekko starzeje. Ale to może być przejściowe. Rozumiem, problem polega na tym, czy w sferze środków pozamaterialnych nie widzę jakichś sposobów d o g a d y w a n i a s i ę z młodzieżą. Ale czy można tu wskazać jakieś konkrety, jakiś punkt zaczepienia?

Jeszcze z danych liczbowych: statystyczny mieszkaniec Góry wydał w r. 1966 – 132 zł na lekarstwa; i 521 na alkohol – o 19 zł więcej niż w roku poprzednim.

C.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz