środa, 14 lutego 2018

Reklama z głębi serca

Podnosiła uroczystość miała miejsce w naszym mieście przy ulicy Kościuszki. Pod koniec tygodnia otwarto tam samoobsługową myjnię samochodową. Właścicielami tej łaźni dla samochodów są dwaj wybitni górowscy biznesmeni (którzy z wrodzonej sobie skromności cechującej umysły wybitne) nie chcą ujawniać swoich nazwisk. Wolą swoje artystyczne przydomki, które w pełni oddają ich nieposzlakowane niczym charaktery.

Tak więc panowie „Paździoch” oraz „Bananowy Uśmiech” wysłupali nieco grosza, by zainwestować w ten pralniczy biznes. I nie chodzi tu tylko o prozaiczną (a im obcą i głęboko wstrętną) chęć pomnażania majątku (co w naszym kraju zawsze budziło niezdrowe emocje), ale o fakt tak prozaiczny, iż posiadane przez nich drobne wypychały im niemożebnie kieszenie, co powodowało, że osobniki zgryźliwe i pragnące dogryźć im do żywego, twierdziły (całkowicie bezpodstawnie!), że mają nadwagę.

A wiadomym jest wszem, że obaj czołowi biznesmeni naszej małej ojczyzny, mają sylwetki sportowe, ponętne i mogą robić na wybiegu dla modeli, reklamując na przykład staniki (no, może się nieco w tym miejscu odrobinę zagalopowałem).

Tak więc, by ciągle nie zaszywać kieszeni, które bezlitośnie obciążały im monety, nasi godni najwyższego podziwu ludzie wielu interesów postawili to, co postawili. Trzeba przyznać obiektywnie (a to boli!), że przy okazji nieźle zagospodarowali kawał placu, który miastu do tej pory chluby raczej nie przynosił. Pozbywając się drobnych podnieśli estetykę miasta. I to trzeba docenić, cholera jasna. I ja to doceniam, bo jak nie ja, to kto? (pytanie retoryczne).

Niestety, z powodu nawału obowiązków, nie mogłem przybyć na uroczyste otwarcie samochodowej łaźni. Wiem, co straciłem i łzami się do tej pory zanoszę (a jest 23,42). Wieść gminna niesie, że tego w dniu otwarcia tego przybytku wszelkie pojazdy były myte za darmo. To, że za darmo, to nic! Ale – podobno – z natrysków lała się nie pospolita woda, ale szampan Dom Perignon. Podwozia natomiast omywane były kokosową brendy Mendis Coconut. Wyprany samochód był również woskowany. Autentycznym pszczelim woskiem, które na lakier nanosiły obudzone z tej okazji pszczoły. By zapewnić im maksymalny komfort pracy w firmie „Hugo Boss” uszyto im ciepłe wdzianka na tę niesprzyjającą porę roku.


I powtarzam raz jeszcze, że żal, ogromny żal ( jest 23, 51), mnie ogarnia, iż nie mogłem skorzystać z zaproszenia, które wystosowali do mojej ze wszech miar skromnej osoby biznesmeni: „Bananowy Uśmiech” i „Paździoszek”. Pragną jednak wyrazić swą wdzięczność za pamięć, kreślę te kilka skromnych zdań, by samochodowa pralnia, która już na starcie zapisała tak wspaniale, na trwale  znalazła się w krajobrazie naszego miasta i pamięci jego mieszkańców. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz