Dzisiaj złożyłem na ręce przewodniczącego Rady Miejskiej
oświadczenie, iż zrzekam pobierania diety przysługującej radnemu miejskiemu.
Zrzekłem się diety za okres od 1 lutego 2017 do 31 stycznia 2018 r. W piśmie
skierowanym do przewodniczącego Rady Miejskiej nie uzasadniłem tego czynu, ale
wobec Czytelników i swoich wyborców wyjaśniam motywy swojego postępowania.
Jak większość Państwa wie, jestem po wrednej chorobie, która
odebrała mi 1/2 zdrowia i odrobinę entuzjazmu do życia. Pozostawiła jednak honor i dociekliwość. Obecnie zdany jestem na
opiekę OPS’u. Z tego „garnuszkowego” cieknie mi co miesiąc ok. 650 zł. Jest tam
jakiś limit dochodów na jedną osobę, który zapewne – w mniemaniu jego
kabaretowych twórców – powinien wystarczyć na przeżycie, opierunek, wikt i
opłaty.
Oczywiście 600 zł z tytułu diety podniosłoby o 100% moją
wypasioną sytuację materialną – ba, byłbym krezusem - gdy nie taki fakt, że
zsumowane dochody z tytułu „garnuszkowego” i diety radnego nie przekraczałyby bariery
pozwalającej mi na otrzymywanie zasiłku.
„Urok” i „powab” zasiłku OPS’i polega jednak proszę Państwa na
tym, że związane z nim jest ubezpieczenie społeczne, w tym zapewnienie opieki
medycznej.
Problem polega na tym, że moje leczenie szpitalne kosztowało
ok. 120 tys. zł, co do dziś wypominają mi osoby bardzo dobrze sytuowane i
wściekłe, że nie przeniosłem się na jeszcze na łono Abrahama, na co ten kąkol mało ludzki liczył.
Trudno im pojąć, że oni będąc odmianą „dżdżownicy”, mogą być
wyleczeni za kilkaset złotych, a ja jako
w końcu organizm skomplikowany w naprawie muszę kosztować! A która z tych „dżdżownic”
pisze tak jak ja?!
Przeprowadzono różne symulacje, z których wynikało, że
gdybym nie uczęszczał na wszystkie sesje i część komisji (zapisałem się do 3),
to bez problemu mógłbym łykać - niczym pelikan - część diety. Faktycznie, taka
możliwość istnieje, ale teoretycznie, ale ja jednak żyję praktycznie a nie
teoretycznie. Mógłbym pójść w ślady radnego miejskiego Henryka Drozdowskiego,
który podczas ostatniej sesji zjawił się, listę obecności podpisał i ulotnił
się po 5 minutach trwania sesji, co zauważył szanowny przewodniczy rady. I tak
chłopina sesję „pięciominutową” zaliczył, potrącenia z diety nie będzie i
wstydu dla niego też nie.
A co na to jego wyborcy?
Namawiano mnie bym swoimi nieobecnościami tak kombinował, by
mój dochód z diety, zsumowany z „garnuszkowym”, nie przekraczał dopuszczalnego
prawem dochodu.
Ja jednak nie będę z siebie robił debila i kombinatora, więc
postanowiłem, że zrzeknę się diety na okres do 31 stycznia 2018 r. Z tym dniem
bowiem upływa prawo do „garnuszkowego” z OPS’u, które jak dotąd jest moim jedynym
źródłem utrzymania.
Mam nadzieję, że mój stan zdrowia się na tyle poprawi, że
jak w poprzednich latach nie będę sięgał po żadne zasiłki z OPS’u i sam będę
sobie dawał radę w życiu. Obecna sytuacja bowiem głęboko mnie upokarza, ale
stan zdrowia taki jest jaki jest na dzień obecny. Ta więc z szacunku do
wyborców i siebie samego powziąłem tę decyzję, co wyznaję szczerze, z pewną
dozą zakłopotania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz