Osrany rynek, totalny burdel i nikt nie wie co jest grane. Mam dość takiej sytuacji, w której spotykają mnie ludzie:
- Panie Mazulewicz! Widziałeś Pan osrany rynek?! Widziałeś
Pan tamto?!
Toż kurwa mać! Ja nie jestem na etacie w gminie, bo są "godniejsi".
Niemniej nerw mnie ruszył i zadzwoniłem do wiceburmistrza (durny pomysł!) by
poinformować go o pewnych faktach. Była rozmowa to z cyklu "przemawiał
dziad do obrazu, a obraz ani razu". Taką mamy władzę, taką sobie
wybraliśmy. O! Przypomniało mi się tylko, że rodzinny klan Rogali nie zdobył
zaufania społecznego i nie może pochwalić się tym, że ma mandat zaufania.
Burmistrz na urlopie, wiceburmistrz fizycznie obecne,
intelektualnie nieobecny, rozpiździaj w gminie. No i jest jak jest. Mamy
kolorowy syf. W to wszystko jeszcze węża wpuścić, bo nasrane już jest.
Poniżej prezentuję rozmowę telefoniczną, a raczej mój monolog
z Andrzejem Rogalą - jeszcze - wiceburmistrzem, który twierdzi, że też po
mieście chodzi, ale w gówno nie wdepnął. Tu z wiceburmistrzem się nie zgodzę,
bo w gówno wdepnął. A ono - w mojej ocenie - ma na imię Platforma Obywatelska,
którą gardzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz