Nie ma to, jak opis dobrej afery. Poczytność rośnie
gwałtownie a i wrogów przybywa. Wówczas wiadomo, że czas na pisanie posta nie
został zmarnowany a Państwo radości mają czytając. I o to chodzi, o to chodzi!
Dzisiaj na ten przykład moje oczęta widziały dyrektora „Arkadii”,
który przedstawił na konkursie – ubiegając się o to stanowisko powiązane z dyrektorską
pensją – nie dość, że nie własną koncepcję funkcjonowania palcówki, to jeszcze
żadnej koncepcji w rzekomej koncepcji i Państwo, i ja, stwierdzić nie mogliśmy.
Nie powiem, żeby dyrektor Tomasz Krysiak moim widokiem
ucieszył. Zignorował moją obecność, podobnie jak zignorował samodzielną pracę
nad „Koncepcją” i starostę, jako przewodniczącego komisji konkursowej. Jak więc
Państwo widzicie, ja i starosta Wołowicz w tej sytuacji na jednym „wózku
jedziemy”. Rzadka to rzecz!
Oczywiście, nie mam za złe dyrektorowi „Arkadii”, iż raczył
mnie nie zauważyć z 1 metra ,
bo wszak niedługo się okaże, że to Kanalia jest winna tego, iż Tomasz Krysiak
ukradł „Koncepcję”, wygrał konkurs na jej podstawie a Kanalia była
przewodniczącym komisji konkursowej. Starosta Wołowicz natomiast, jako taki,
raczej bezbarwny i nijaki, nie miał w tym żadnego udziału. W zasadzie tradycja w
naszym powiatowym samorządzie jest taka, że winien jest każdy tylko nie ci, co
rządzą. Z określeniem „rządzą” przesadziłem. Słowem absolutnie adekwatnym do
sytuacji, jaką mamy jest określenie „mają etaty i pensje.” I w tym przypadku
realizowane jest w praktyce stwierdzenie laureata nagrody Nobla – Stigliza, że mamy
do czynienia z prywatyzacją zysków (pensje) i uspołecznieniem strat
(odszkodowanie dla „Chemeko”).
Na internetowej stronie powiatu ukazało się ogłoszenie o
rozpisaniu dwóch konkursów. Jeden dotyczy obsady stanowiska naczelnika wydziału
komunikacji a drugi dyrektora Powiatowego Zarządu Dróg.
Stanowisko pierwsze wakuje od czasu, gdy były naczelnik
tegoż wydziału został wiceburmistrzem naszej gminy. Wówczas nadzór nad tym wydziałem
przejął wicestarosta Paweł Niedźwiedź. Osoby Dorze zorientowane w pokrętnych niczym
makaron świderki stosunkach wewnątrz koalicyjnych twierdza, że jeden z koalicyjnych
radnych forował na wakujące stanowisko osobę mocno z sobą spokrewnioną. Do
nominacji a więc skandalu z takim namaszczeniem związanego na razie nie doszło.
W przypadku drugiego konkursu, czyli na stanowisko dyrektora
PZD, jest to drugie podejście do jego obsady. Od kilku dobrych lat pełniącym
obowiązki tej jednostki jest Andrzej Łaszewski. Jeszcze za rządów Beaty Pony
rozpisano konkurs, ogłoszono nazwisko zwycięskiego kandydata, ale okazało się,
że stanowisko dyrektora PZD przestało mu się podobać i kandydat nie podpisał
umowy o pracę.
Z drugiej strony dziwić musi mnożenie kosztów w PZD. Na
utrzymanie dróg powiatowych mamy 1,2 mln zł, bo obecna koalicja obcięła budżet
tej jednostki a poszukuje się dyrektora. Na chuj? – pytam z wrodzoną
grzecznością?! Wszak, to jeszcze jedna gęba do wyżywienia a powiatowa spiżarnia
pustkami zieje.
Ciekawe jest też i to, iż w ogłoszonych w piątek warunkach konkursowych
nie ma słowem, iż kandydat ma przedstawić „koncepcję” pracy na stanowisku, o
które będzie się ubiegał. Ale jaka „Koncepcja” może towarzyszyć wyborowi na
stanowisko dyrektora PZD w sytuacji, gdy ścina się pieniądze na drogi do bólu? Racjonalnej
odpowiedzi na to pytanie nie znajdziemy.
Z drugiej strony żal, że nie będzie nowych „Koncepcji”. Zawsze
to mogłaby się okazać lekturą pasjonującą i w wzbudzające pożądanie – bardzo zdrowe
zresztą! – poszukiwania źródeł natchnienia. Z drugiej strony natomiast ciekawe
jest, jak rozliczy się kandydata z tego, co naobiecuje. Z wielkim
zaciekawieniem oczekuję natomiast podania do publicznej wiadomości składu
komisji konkursowej. Ta moja ciekawość wykaz tego, iż uświadomiłem sobie
ostatni, że starosta Wołowicz nie brał udziału w dwóch bardzo poważnych konkursach.
Mówię tu o konkursach na dyrektorów Zespołu Szkół oraz Powiatowego Centrum
Doskonalenia Nauczycieli.
W pierwszym przypadku mamy do czynienia z największą placówka
oświatową na terenie naszego powiatu. W tym konkursie starosta nie uczestniczył
podobnie, jak w drugim przypadku, gdzie pracuje 29 osób. Pofatygował się jednak
na konkurs do jednostki, gdzie zatrudnionych jest osób 6. Taka widać jest
gradacja ważności placówek w oczach starosty. No, przewodniczył nieszczęsny
komisji, która została wystrugana, jak marchewka przez Tomasza Krysiaka.
Coś nie tak jest również z pamięcią niektórych mieszkańców
naszej lokalnej społeczności. Porzucają rowery! No, może i nie są one wielkiej
urody i pierwszej młodości, ale zawsze należy pamiętać, że taki rower – w przeciwieństwie
do większości naszych lokalnych polityków – może mieć duszę i sumienie. A tu
proszę, w środku miasta, na bezpłatnym parkingi tkwi rower – sierota! Porzucony
i zapomniany przez właściciela.
A może rower ten cierpi z zimna? A może tęskni
za odrobiną ciepła w piwnicy lub komórce jakowejś? A bezwzględny właściciel zadaje
mu męki na śniegu i mroźnym wietrze. Proszę spojrzeć, jak z dętki uszła moc życiowa
roweru!
Czy Państwa nie wzrusza ten widok?! Chociaż kocykiem okryć by należało wysłużone
biedactwo! Sąsiedzi – którzy wiedzą kto na czym siedzi – twierdzą, że osierocony
rower stoi tam od kilku tygodni i zajmuje fragment parkingu, gdzie śmiało mógłby
zaparkować samochód. A w centrum miasta miejsc parkingowych brak, pomimo starań
włodarzy gminy. Być może odpowiednie służby ustaliłyby kto jest właścicielem wysłużonego
pojazdu i zobligowały go do usunięcia drobiazgu na rzecz czegoś większego?
Wszak służbach gminnych niedźwiedzie nie są zatrudnione więc skąd zimowy letarg?
Na tejże posesji dzieją się i takie cuda, że jest bramka,
którą można sobie skrócić drogę, ale nie otwiera się ona w sposób przystępny
dla potencjalnych amatorów skrótu. Bo ktoś zrobił nasyp, by uniemożliwić jej
pełne rozwarcie. Za furtką czai się druga przeszkoda, czyli przewód, To mi
wygląda na umyślną/nieumyślną garotę. A służby nie reagują na to, pomimo
interwencji.
Jedna z mieszkanek naszego miasta ma tam garaż. Jakiś troll
wciąż wyciąga jej rurę spustową. Zabawa trwa od dłuższego czasu i panią
przestała bawić.
Nie bawi już tej pani również taki taki fakt, iż do jej garażu
przylega ogrodzenie przylegające całkowicie bezprawnie do garażowego budynku. I
pomimo próśb i apeli tkwi ono niczym czyrak w wiadomym miejscu, chociaż
absolutnie tkwić nie powinno. I tak starania tej pani o zmianę sytuacji na jej
posesji trwają od wiosny, ale bez skutku, bo kogoś problem tu przerasta.
Z kolei jeden z właścicieli sklepu przy A. Krajowej bez skutku stara się o to, by latarnia przed jego sklepem w końcu zaczęła działać. Najwyższy czynnik w gminie zapewnił tegoż mieszkańca miesiąc temu, iż rozumie potrzebę uruchomienia latarni. Najwyższy Sprawczy Czynnik zapewnił, ale odpowiedzialny urzędnik podległy temuż Czynnikowi Sprawczemu nie wierzy właścicielowi sklepu, pomimo, iż ten nie był nigdy karany sądownie za krzywe zeznania. Pod sklepem ciemno, że aż prosi się machnąć kogoś w ryj, właściciel sklepu traci na obrotach a urzędnik na poborach nie. Ot, proza życia.
Atak zimy zebrał pierwsze ofiary. Pomarzły kwiaty wystawione
na zewnątrz Zespołu Szkół w Górze. Zapewniam Państwa jednak, że dyrekcja szkoły
nie zamarzła. Zresztą, co tam kwiaty! Najważniejsze, by Zarząd Powiatu nam nie
zamarzł, bo drugiego takiego nie znajdziemy. Pamiętam taki znak jakości „Q”,
który jak ulał pasuje do naszego Zarządu. Raz kupiłem – z 30 lat temu – lodówkę
(„Szron” chyba się nazywała) opatrzona tym wyjątkowym znakiem jakości. Jak ona
pięknie gotowała!
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuń