Naprawdę pięknie spisało się nam Nadleśnictwo Góra Śl. w
kwestii przywrócenia w dotychczasowej „Oazie bajzlu” ładu, porządku i składu.
Ręce same się składają do oklasków a pierś naszego najukochańszego
nadleśniczego magistra i inżyniera Tomasza Multańskiego, z całą pewnością
nabrzmiewa dumą niczym sutki rozochoconej niewiasty.
Ale cóż ja mogę w obliczu dumnie wypiętej piersi
nadleśniczego?! Orderu wszak nie przypnę, bo mocy takiej nie mam. Ale pochwalić
za ten czyn chcę i muszę. Brawo panie nadleśniczy! To się nazywa natychmiastowy
i skuteczny odzew. Widać, że nasze Nadleśnictwo Góra Śl. ma gospodarza całą –
mówiąc potocznie – „gębą”.
No cóż, szkoda tylko, że „gospodarz całą gębą” rzadko
lustruje podległy sobie teren i wieści o różnych "bajzlowatych" sytuacjach
czerpie z mojego bloga, którego przecież nikt nie czyta. Znacznie lepiej
byłoby, gdyby szef naszych miejscowych lasów odwiedzał częściej swoje
przeurocze gospodarstwo i własnymi oczętami rozkoszował się tym, czym przyszło
mu rządzić. Wówczas z całą pewnością pozbawiony byłbym możliwości, której
absolutnie proszę Państwa nie łączyć z przyjemnością, opisywania ewidentnych
zaniedbań w naszym nadleśnictwie.
Ja wiem, że czasy, że czasy teraz niepewne, ale jak jest
niekontrolowany „bajzel”, to różne jego efekty mogą być. Bywa tak, że są
przykre, smutne i mogą cofnąć każdego człowieka w jego karierze zawodowej.
Aby zakończyć ten skromny pościk raz jeszcze szczerze dziękuję
panu nadleśniczemu Tomaszowi Multańskiemu, za szybką reakcję. Pozwolę sobie
również życzyć panu nadleśniczemu, by lasy nasze wolne były od patogenów. I
Nadleśnictwo też. Żegnam najczulej tradycyjnym „Darz bór!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz