Dziś mieszkanka wsi Czerniny Dolnej Irena Krzyszkiewicz przegrała proces z radnym Adrianem Grochowiakiem, który sama wytoczyła. Poległa na skutek nadmiernej wrażliwości na temat swojej osoby. Z tej okazji przeprowadziłem z bohaterem zwycięskiego pojedynku, który skończył się miażdżącym nokautem dla mieszkanki wsi Czernina Dolna Ireny Krzyszkiewicz. Nasz młody radny. Nadzieja na lepsze i wpuszczenie świeżego powietrza na salę obrad Rady Miejskiej, krótki, inteligentnym ruchem mózgu posłał Irenę Krzyszkiewicz na deski.
R.M.: Szanowny Panie Adrianie, jak się panu dzisiaj podobała Legnica?
A.G.: Piękna, skąpana w słońcu, ozdobiona licznymi zabytkami, pełna gwaru i ruchu.
R.M.: Panie nowo wybrany radny, a jak Pan sądzi, jak dzisiaj podobała się Legnica pani burmistrz?
A.G.: Nie wiem, nie spotkałem pani burmistrz.
R.M.: No jak to!? Toż przecież ona zaprosiła Pana do Legnicy.
A.G.: Zaprosiła, ale sama nie przybyła.
R.M.: Mało kulturalna kobieta. A wygląda tak kulturalnie. Randkę mieliście mieć w Sądzie Okręgowym, w sali nr 135, a powodem rendez-vous było wydanie przez Pana gazetki o nakładzie 5.000 sztuk zatytułowanej „Słowo Górowskie”. W gazetce tej znajdował się artykuł pt. „Pyłowa rewolucja?”. Stwierdził Pan zgodnie z faktami, że ktoś robi z górowian jaja. Jaja – jak rozumiem – robi sobie z nas urzędująca pani burmistrz, która na spotkaniu z mieszkańcami naszego miasta, które odbyło się w Domu Kultury (bez kultury!) stwierdziła, iż będzie tam łuszczona kukurydza. Muszę Panu powiedzieć, że dziś rano poszedłem tam z całym workiem kukurydzy, by mi ją tam wyłuszczono, ale odpowiedzialny pracownik firmy BM Kobylin, z kobylim uśmiechem wyjaśnił mi, iż łuskany będzie tam węgiel oraz idioci. Gdy spytałem pracownika, który pragnie zachować anonimowość, jakich idiotów będą tam łuskali, ten z tajemniczą miną opowiedział mi: „idiotów na stołkach”.
A.G.: Pana żart są ogólnie znany. Ja znam się na żartach, ale Irena Krzyszkiewicz może się na żartach nie poznać. Nie mniej wszyscy pamiętamy spotkanie w Domu Kultury, gdzie burmistrzowa zapewniała, że ogólnie jest okej, a kukurydza nie pyli i nie śmierdzi.
R.M.: Powróćmy jednak do dzisiejszego rendez-vous w sądzie. O której otrzymał Pan informacje, iż jest Pan pozwany przez Sąd Okręgowy w charakterze oskarżonego?
A.G.: W pierwszy dzień po wydaniu gazetki, która przez mieszkańców chwytana była jak gorące bułeczki za komuny, otrzymałem informację, że zbulwersowana moją działalnością burmistrz Irena Krzyszkiewicz zamierza wytoczyć mi proces. Oczywiście, informacja ta, nie wywarła na mnie wrażenia, bo prawda zawsze obroni się sama. W przekonaniu i zgodnie z sumieniem kolportowałem gazetkę nadal, gdyż jak mówi klasyk tylko prawda jest ciekawa. Sądziłem, że informacje o wytoczeniu mi procesu są próbą zwykłego zastraszenia. Na moje szczęście, a nieszczęście pani burmistrz, okazało się, iż w wyborczym szaleństwie Irena Krzyszkiewicz zdecydowała się na ten krok.
R.M.: A cóż ją tak w dupę kłuło?
A.G.: Zacytuję fragment postanowienia sądu: „Wnioskodawczyni (Agnieszka Jędryczka – w imieniu KWW Ireny Krzyszkiewicz – przyp. autor) stwierdziła, iż w jej przekonaniu świadomie wprowadzono w błąd, sugerując, iż to Burmistrz Irena Krzyszkiewicz spowoduję rozpoczęcie działalności uciążliwej dla mieszkańców sortowni węgla – co miałoby na celu zaszkodzenie kandydatce przed drugą turą wyborów na Burmistrza Góry”. Sąd odrzucił te roszczenia strony wnioskującej i orzekł, że , i tu znowu cytat z orzeczenia: „Wniosek nie zasługuje na uwzględnienie” oraz „Wypowiedzi na temat osoby kandydującej nie uzyskują bowiem przymiotu materiału wyborczego tylko dlatego, iż trwa kampania wyborcza. Mając na uwadze przytoczone okoliczności, brak było podstaw do uwzględnienia wniosku”.
R.M.: Jaka piękna niespodzianka! Mieszkanka wsi Czernina Dolna podskoczyła do mieszczucha i dostała piękny prezent. Można rzec, że gdyby była z 30 lat młodsza to prosiłaby się o klapsa.
A.G.: Niech Pan uważa na słowa, bo Panu też założą proces, by zamknąć Panu usta.
R.M.: Ostatnio jestem na sądowej diecie i ja łaknę procesu. Procesy są dla mnie życiodajną arterią, przez którą przepływają krople mojego życia.
A.G.: Coś czuję, że Pan tego nie opublikuje.
R.M.: Moim marzeniem jest spotkać się na sali sądowej z palantami z Platformy, rzekomo Obywatelskiej. Bardzo łaknąłbym takiego spotkania. Platforma, rzekomo Obywatelska jest nieszczęściem dla nas. Jeżeli ktoś, taki jaki burmistrz Irena Krzyszkiewicz, próbuje zamknąć Tobie buzie, próbuje kneblować Ci usta przy pomocy sądów i administracji, która próbuje zastraszać sądami, pozwami, to ona nie ma żadnych kwalifikacji moralnych na bycie burmistrzem. Jest to żałosne, godne pogardy i w tym momencie ja, Robert Mazulewicz, gardzę burmistrz Ireną Krzyszkiewicz, gardzę i nigdy nie podam jej ręki ponieważ staje ona w szeregu postbolszewików, którzy przez 40 lat nie pozwolili mi czytać tego, co chciałem. Staje ona w szeregu tych wszystkich, którzy uważają jak się ma władzę to jest się niczym Matka Boska i Jezus Chrystus, czyli nieomylni i jedyni. Jest mi ogromnie wstyd, że burmistrz Irena Krzyszkiewicz wobec najmłodszego radnego posunęła się do takiego kroku. Przerżnęła sprawę w Sądzie Okręgowym w Legnicy. Musi się Pani pogodzić, Pani Ireno, że Adrian Grochowiak będzie radnym. Ja wiem, że to dla Pani bolesne, dla Pani zastępcy (którego kurwa nigdy miało nie być, a za którego wzięła pani wyższą pensję); ja wiem, że najlepiej byłoby dla Pani, aby w Radzie Miejskiej, było 21 posłusznych idiotów, bez Grochowiaka. Ja Pani powiem jedną rzecz: to Adrian Grochowiak pokaże Wam nowy styl rządzenia. To on nie da się kupić. To Adrian Grochowiak wniesie życie wśród te trupy. A Pani niech na pocieszenie zostanie Bronisław Barna.
A.G.: Skąd te oburzenie? Przecież to ja miałem sprawę.
R.M.: Bo jak widzę, drogi Panie Radny, jak próbuje się administracyjnie zamykać ludziom buzie, jak próbuje się tłamsić wszelką krytykę, jak na ołtarze wynosi się występek udając, że to cnota to mnie jasny szlag trafia. Ja mam w dupie całą górowską Platformę, rzekomo Obywatelską, zaczynam mieć w dupie też PiS, który ustami swego radnego zachwala na funkcję wójta osobę z wyrokiem sądowym i ja na to wszystko rzygam. I nie jest wykluczone, że pewnego dnia, zniesmaczony tą ohydą, kupię sobie na targowisku siekierkę, by przeciąć żywota rozlicznym niecnotom zasiadającym tu i ówdzie.
A.G.: Pan chce mordować?
R.M.: Pan chyba jaja sobie robi. Przecież większość z nich nie jest warta papieru toaletowego i minuty mojego życia.
A.G.: Jestem prawie pewien, że pani burmistrz założy Panu sprawę za te słowa.
R.M.: Musi, bo inaczej przyzna się i potwierdzi, że wszystko co mówiłem jest prawdą. Nie ma innego wyjścia. Pojedziemy na rendez-vous do Legnicy. Droga mieszkanko Czerniny Dolnej, liczę, że postawisz mi kawę i coś do kawy. Lubię Metaxę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz