W poście „Jazdy lokalne” pisałem Państwu o
pozbawionym podstaw prawnych pobieraniu przez przewodniczącego Rady Miejskiej, ryczałtu
na „jazdy lokalne” w wymiarze do 300 km miesięcznie. Podczas sesji Rady
Miejskiej, która odbyła się 16 czerwca br., radni unieważnili uchwałę z 27 kwietnia
2000 r., dotyczącą możliwości korzystania z tego niczym nieuzasadnionego przywileju.
W uzasadnieniu uchwały stwierdzono, że po analizie
radcy prawni tutejszego UMiG stwierdzili, że jest ona bezprawna.
Ktoś powie, że dobrze się stało. Ktoś inny
stwierdzi, że „załatwiłem” przewodniczącego Rady Miejskiej.
A sam zainteresowany cóż miał do powiedzenia w tej
sprawie? Jerzy Kubicki poinformował, że już od miesiąca maja nie pobiera
ryczałtu. Obecnie odbywa „jazdy lokalne” pobierając delegacje. Ponadto
przewodniczący Jerzy Kubicki stwierdził, że jest to lepsze wyjście, bo jako
delegowany jest objęty ubezpieczeniem. A przy ryczałcie nie był. W tym momencie
spojrzał w moim kierunku a w oczach jego odczytałem niebywałą wprost
wdzięczność za dobroć, którą mu w swojej nieskończonej łaskawości sprawiłem. W
moich oczach pojawiły się łzy najwyższego wzruszenia, które zrosiły mi policzki.
I gdyby nie to, że wstrzemięźliwy wielce jestem w okazywaniu uczuć płci „brzydkiej”,
to rzucilibyśmy sobie się w ramiona, by braterskiego „niedźwiadka” sobie
zafundować. Wytrzymałem jednak tę chwilę słabości, gdyż nie jestem rurą z
wodociągów miejskich i nie pękłem.
Jak więc widać dzięki mnie wzrósł poziom bezpieczeństwa
przewodniczącego, który dzięki mnie będzie korzystał z ubezpieczenia na wypadek,
gdyby (nie daj panie Boże!) coś mu się przytrafiło podczas „jazd lokalnych”.
Wiemy przecież jaki jest stan dróg powiatowych i gminnych. Niebezpieczeństwo
czyha na nich co kilka metrów. Serce me przepojone jest poczuciem dobrze
spełnionego obowiązku. A mówią, żem Kanalia co się zowie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz