Komitety wyborcze i ich kandydaci zarejestrowani. O fotel burmistrza, wbrew różnym niesprawdzonym pogłoskom, ubiegać się będą dwie kandydatki: obecna burmistrz Irena Krzyszkiewicz oraz Teresa Frączkiewicz, która do funkcji szefa gminy startuje po raz drugi. Obie kandydatki nie zaprezentowały jeszcze swoich programów wyborczych, tak więc trudno stwierdzić, co mają do zaprezentowania wyborcom.
Studiując listy kandydatów do Rady Powiatu, które wyborcom zafundowały 4 komitety wyborcze, jedna rzecz rzuca się w oczęta moje: większość nazwisk tam umieszczonych jest dla mnie obca. Moje oczy nigdy nie widziały ich podczas sesji Rady Powiatu ani też nazwiska te nie są mi znane z jakiejkolwiek działalności na rzecz naszej wspólnoty samorządowej. Ot, w większości to takie króliki z kapelusza wyczarowani albo amatorzy bez doświadczenia do samorządu. Widać, że są to często ludzie z łapanki na listy, przypadkowi, nie mający pojęcia o samorządzie i jego regułach. Rzec można: amatorzy łakną władzy. I ja ich za to nie potępiam, bo samorządowy krwioobieg wymaga krwi świeżej, ale jest pewno "ale".
Amatorzy właśnie kończą pełne bezsensu władanie starostwem. A sprawa szpitala jest najlepszym przykładem do czego prowadzi amatorszczyzna. Jeden amator pcha się do gminy w okręgu nr 15 (wcale niepotrzebnie) a uzupełnienia tego amatora na fotel burmistrza Wąsosza. Podobno - jak wieść ponadgminna niesie - pomiędzy tymi amatorami, czyli Piotrem Wołowiczem a Pawłem Niedźwiedziem, istnieje cicha umowa, że w przypadku gdyby amator z Wąsosza w jakiś cudowny sposób został na nieszczęście gminy Wąsosz burmistrzem, to wówczas ten drugi amator zostanie jego zastępcą. Czyli w czarnym dla Wąsosza scenariuszu może okazać się, że przyszła władza w gminie Wąsosz amatorami będzie stała! Amatorami, którzy doprowadzili do utraty szpitala. A amatorzy ci mają czelność udawać, że w sprawie szpitala nic się nie stało! Zamiast wziąć przykład z sienkiewiczowskiego Petroniusza wciąż nas męczą. Klasyczne męczybuły!
I tu pozwolę sobie (a kto mi zabroni?) wrzucić taki oto kamyczek. W jednym z numerów "Życia Powiatu" ukazało się sprostowanie autorstwa tegoż amatora Piotra Wołowicza, które dotyczyło 8 zł (słownie: ośmiu złotych). Sprawa polegała na tym, że w jednym z artykułów w tej gazecie, ukazała się informacja, że uposażenie amatorskiego starosty wzrosło. Ww. amator oburzył się i wypichcił rzeczone sprostowanie, w którym udowadniał, iż jego uposażenie spadło o kwotę 8 zł (słownie: osiem zł). A jak kontrolerzy wytykali temuż amatorowi niepotrzebne wydatkowania kwoty 30 tys. zł., to jakoś szat o to nie rwał! Za utratę szpitala górowian nie przeprosił. Ale o 8 zł., potrafił sprostowania żądać. Ot, taki rys do charakteru tegoż amatora.
Zauważyli Państwo, że stronię od pisania nazwisk ww. amatorów. Stronię, gdyż jak mam je pisać, to zaczynam mieć odruch wymiotny. Żołądek podchodzi mi boleśnie pod gardło, zaczynam mieć objawy odruchu wymiotnego. I mija mi to po chwili, gdy tylko przestaję o obu amatorach myśleć. Organizm mój broni się przed toksynami. Za to co zrobili z naszym szpitalem ja ich po prostu nie toleruję ani w milimetrze.
W przypadku Rady Powiatu dobrze to jej nie prognozuje na przyszłość, bo sytuacja powiatu jest tragiczna. Po bezpowrotnej utracie szpitala, braku zapłaty za niego, powiat jest w ruinie. Pod względem ekonomicznym jego byt nie ma sensu. Dla nas mieszkańców utrata powiatu spowodowałaby ogromne komplikacje. Sutuacja jest tragiczna.
Widzę jednak, że świadomość tej sytuacji jakoś nie dotarła do twórców komitetów wyborczych. I tak na liście SLD odnajduję na pozycji nr 2 kandydaturę Dariusza Wołowicza na radnego powiatowego. Przypomnę tylko, że był on radnym powiatowym w latach 2010 - 2014. Był radnym, że tak rzeknę "milczącym". Ale ja zapamiętałem go w Radzie Powiatu, gdy był radnym, niepotrzebnie!, podczas ostatecznego głosowania nad sprzedażą szpiatal, jak później okazało się darowizną. Dariusz Wołowicz aż wstał wówczas z krzesła i wyrywnie podniósł rękę "za". I druga sytuacja: odwołano z funkcji przeowdniczącego Rady Powiatu Zbigniewa Józefiaka. Powód: myślał samodzielnie a nie jak wspomniani wyżej amatorzy, co było dla nich niedpouszczalne. Stoję na schodach do starostwa i widzę, jak na obrady zmierza Dariusz Wołowicz. A już wiem, że on myśli, że zostanie przewodniczącym Rady Powiatu, ale nie wie, że nim nie zostanie, bo w między czasie na funkcję tę zwerbowano pazernego na zaszczyty Edwarda Szendryka. A biedny i nieświadomy tego, zbędny obecnie kandydat na radnego powiatowego, maszerował dumnym krokiem na salę obrad. Co ciekawe, na tę okazję nowy garnitur sobie zakupił. Z przejęcia, że zostanie kimś (a dotąd był nikim), zapomniał bidula ... obciąć metki! A ta powiewała mu dumnie ku mojej radości! W efekcie wystrugali amatorzy jeszcze większego amatora niczym marchewkę i szefem Rady Powiatu biedaczek nie został. I w tym miejscu nie wiem, czy Grzegorz Aleksander Trojanek jaja sobie z wyborców robi, czy też górowski SLD promuje ludzi, którzy przyłożyli się do zniknięcia szpitala.
Ale też podobna sytuacja występuje na liście PiS. Tam z kolei widzimy nazwisko Tadeusza Tutkalika. Tak więc na dzień dobry widzimy próbę com backu rzeczonego T.T. do życia politycznego. Nie bardzo wiem po co, ale jegomość chce wrócić. Po bardzo długich staraniach został nawet członkiem tej partyjnej sitwy. Ja przypomnę tylko, że w latach 1990 - 94 był burmistrzem. W uznaniu jego burmistrzowania w 1994 r. nie otrzymał nawet mandatu radnego. Tak mieszkańcy naszej gminy ocenili 4 lata jego - pożal się boże - władzy. Wielką zagadką jest dla mnie jego 4 miejsce na liście. A za nim Mirosław Żłobiński. Gdyby porównywać obu kandydatów pod względem intelektualnym, to należałoby zestawić z sobą mrówkę ze słoniem. Co szefa górowskiej sitwy partyjnej skłoniło do tego dramatycznego i w sumie głupiego kroku?! Czy może jest rzeczywiście tak, jak mówią na mieście, że szef górowskiego PiS jest tylko nominalnie szefem a całością kręci jak chce Tadeusz Tutkalik? To tylko świadczy o intelektualnej słabości tej partyjnej sitwy.
W komitecie wyborczym "Bezpartyjni Samorządowcy" odnajdziemy znane nazwiska. Z nr 1 startuje obecny wiceburmistrz Andrzej Rogala, niegdyś w PO, obecnie bezpartyjny. Po co startuje? To dla mnie zagadka. Wg mnie startuje niepotrzebnie, bo nic do Rady Powiatu nie jest w stanie wnieść. Ale z drugiej strony co ma kandydat robić? Lat 62, do emerytury brakuje, nie wiadmo czy będzie dalej wiceburmistrzem, to kombinuje. Przy sprzyjających wiatrach może zostać starostą, wicestarostą, członkiem zarządu i jakoś przebieduje do emerytury. Skuteczny jest. Sporo członków rodziny usadowił na "samorządowym". Tak kandydat tak rozumie i pojmuje politykę. Ale czy wyborcy rozumują podobnie? Czy zaakceptują traktowanie gminy jako "postawu czerwonego sukna", który lokalni politycy ciągną ku sobie i swoim bliskim?
Jest w tym komitecie Tadeusz Podwiński. Kandydat pragnie powrócić do Rady Powiatu po 8 latach nieobecności. Nigdy nie darzyłem go zaufaniem, bo myślenie jego pokrętne i zdrowy na umyśle za nim nie nadąży. Czy 8 lat postu zmieniło go?
Jest też i Piotr First. Człowiek, który był w latach 2010 - 14 członkiem zarządu powiatu. On również głosował "za" pozbyciem się szpitala. W okresie bycia w Radzie Powiatu nie wyróżnił się niczym. W mojej ocenie pozbawiony jest umiejętności analizy i samodzielnego myślenia. Można rzec, że to człowiek bez właściwości.
W komitecie "Razem dla Powiatu Górowskiego" listę kandydatów otwiera Marek Biernacki. On również głosował "za" sprzedażą szpitala. On wspierał amatorów u władzy w starostwie. Pomimo, iż jest moim kolegą, to prawda pozostaje prawdą. Od dłuższego czasu jednak kolega "Banan" uważa, że sprzedaż szpitala złodziejom z Wrocławia była ogromnym błędem. Późno to dojrzał nieborak. Ktoś może spytać: dlaczego pomimo sprawy szpitala utrzymuję z nim kontakt? A dlatego, że jest inteligentny, w przeciwieństwie do wspomnianych wyżej amatorów. Nie toleruję głąbów. Ponadto ma charakter, nie jest "śliski". Dodatkowo, za szpital ma ze mną tzw. "pański krzyż", bo przy każdej okazji, i to przy osobach postronnych, mu to wypominam. Pokuta musi być! A ja dopiec potrafię. I najważniejsze: on jest bardzo przyszłościowy, ale wciąż w stanie dojrzewania do pełnej samodzielności. "Banan" dojrzeje, tego jestem pewien. A wtedy pokaże na co go stać w dobrym tego słowa znaczeniu. Wiem, co mówię, bo znam szelmę dobrze.
Na liście tej odnajdziemy też nazwisko bliżej mi nieznanego Tomasza Pilawki. Nie znam człowieka, ale słyszałem, że jest on prezesem miejscowego szczątkowego PSL. Z fotela prezesa tej sitwy partyjnej podobno wyślizgał Jan Rewersa, który startuje z listy "Razem do powiatu" z nr 9. Z naszą gminą jest Pilawka związany miejscem urodzenia, czyli Ślubowem. Na codzień żyje we Wrocławiu. Klasyczny spadochroniarz. Kto to wymyślił?
I tak pokrótce dobiega końca przegląd - z grubsza - kandydatów na zbliżające się wybory. Mój złośliwy znajomy skomentował rzecz całą tak: "Przy obecnej jakości części kandydatów pójście na wybory można porównać z wizytą w burdelu celem wybrania sobie żony."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz