środa, 29 sierpnia 2018

Trup szpitala w cieniu Bojowników

Wczoraj odbyło się spotkanie z mieszkańcami ulicy Bojowników (obecnie Obrońców Lwowa) oraz wszystkimi zainteresowanymi problemem, którego nawarzył nam wojewoda. W sali nr 110 UMiG pojawili się mieszkańcy tej ulicy oraz radni gminni i powiatowi. W sumie w spotkaniu wzięło udział 18 osób.

Celem spotkania, które prowadziła burmistrz Irena Krzyszkiewicz, było poznanie opinii mieszkańców dawnej ulicy Bojowników na temat zmiany nazwy, która ich zaskoczyła. Żyjesz  sobie spokojnie od lat na ulicy Bojowników a nagle budzisz się na Obrońców Lwowa. I nawet o tym nie wiesz. No coś tu jest nie tak.

Burmistrz Irena Krzyszkiewicz przedstawiła zebranym przyczynę zmiany nazwy ulicy  dokonanej przez wojewodę. Następnie poprosiła, by każdy zainteresowany wypowiedział się na ten temat.
Dyskusję rozpoczęła pewna pani (osobiście mi nieznana), która opowiedziała o złamaniach swojej nogi i niegrzecznym przyjęciu w szpitalu w Lesznie. Stwierdziła, że nas tam nie lubią i spytała o szpital. Panią interesowało zagadnienie utraty szpitala. Siedząca obok niej koleżanka również nawiązała do tematu szpitala, co spowodowało u mnie pewną dozę konsternacji, gdyż jako rodowity górowianin miałem pewność, że szpital miał swą siedzibę przy ul. Hirszfelfda a nie Bojowników. Tylko czy w dzisiejszych czasach można być czegoś pewnym?

Burmistrz tłumaczyła obu paniom, i wszystkim zebranym, że szpital był powiatowy i nie leżał w jej kompetencjach. Wyjaśniała również, że gmina skierowała pismo do starostwa z propozycją przekazania gminie szpitala, ale ta inicjatywa została przez starostów "olana". Słowo "olana" jest mojego autorstwa.

A ja już wiedziałem, że w powietrzu unosi się zapaszek zgniłej, bo opartej na nierzetelności, złej woli i kłamstwie, kampanii wyborczej. Toteż porwany przez wewnętrzny gen prawdy i wrodzony wstręt do krętactwa zabrałem głos.
Rzekłem, że każdy kto będzie podczas kampanii wyborczej obiecywał górowianom szpital jest oszołomem, kłamcą i oszustem, i nie traktuje ich poważnie. Dodałem przy tym, że narażę się wielu osobom, ale trzeba mówić prawdę a nie ludzi kołować. I wyłożyłem swoje racje. Uwierzę w utworzenie szpitala, jak zobaczę kontrakt z NFZ. Po drugie: uwierzę, jak zobaczę umowy z lekarzami, którzy zapragną w nim poracować. A w Polsce lekarzy jest niedostatek. Wyliczyłem zebranym, że by otworzyć 4 oddziały trzeba mieć 4 lekarzy z II stopniem specjalizacji (ordynatorów). W Górze mamy takich dwóch: Stanisława Hoffmanna i Wacława Grzebielucha. Obaj - wielce zasłużeni dla górowian panowie - są już w wieku emerytalnym. Nawet jak załatwimy jeszcze dwóch lekarzy z II stopniem specjalizacji, to trzeba, by związać ich z Górą, zapewnić im mieszkania. Przecież nie będą mieszkali w klitkach na strychu szpitala? Gmina ma wybudować im domy? Dać mieszkania? I pielęgniarki, które oddano niczym ziemniaki złodziejom. Czy one zechcą wrócić? Wszak ułożyły sobie pracę zawodową na nowo. Pójdą na niepewne? Pielęgniarek też w kraju brakuje.
Wyrzuciłem to z siebie, bo szlag mnie trafia, jak słyszę szerzone na temat szpitala bzdury, wyborcze plewy. Fakty kochani! Tylko one się liczą. A te są nieubłagane.

I tu, na marginesie spotkania, zauważam, że trup szpitala staje się orężem w walce wyborczej. Harce na nieboszczyku do zabawnych nie należą. Ale puszcza się "oczko" do wyborców, pełne fałszu i ułudy. Niektórzy robią to z dość głupią premedytacją: ja cieszący się poparciem obecnie rządzącej sitwy partyjnej, stworzę Wam szpital, ale musicie na mnie głosować oraz na popierającą mnie sitwę również, bo inaczej zapomnijcie o szpitalu. Raz, że jest to mało zakamuflowany, kurewski szantaż wobec górowian. Dwa to to, że nie ma absolutnie żadnych gwarancji, że tak się stanie.

Najmniejszych gwarancji. Nawet jak NFZ da (raczej może obiecać, bo obecnie jest w rękach pewnej sitwy partyjnej) kontrakt,  to w naszym kraju nie ma jeszcze (na szczęście) nakazu pracy, na mocy którego każe się w górowskim szpitalu pracować lekarzom i pielęgniarkom. Tak, że ten punkt (szpital) każdego programu wyborczego jest oszustwem i kantem czystej wody i liczeniem na to, że  wyborcy to idioci, półgłówki i debile.

Moim skromnym zdaniem jedyną szansą stworzenia szpitala - niekoniecznie 4 oddziałowego na początek - jest partnerstwo publiczno - prawne w tym zakresie. Mówię tu o prywatnych podmiotach gospodarczych (najlepiej medycznych) oraz gminie (ewentualnie gminach) zainteresowanych istnieniem szpitala w Górze.

Powróćmy jednak do nazwy ulicy. Przeprowadzono głosowanie. W głosowaniu mogli wziąć udział tylko mieszkańcy dawnej ulicy Bojowników. Okazało się, że 9 obecnych na spotkaniu mieszkańców tej ulicy jest za utrzymaniem nazwy Bojowników. W tej sytacji burmistrz Irena Krzyszkiewicz ogłosiła, że przedstawi Radzie Miejskiej stnowisko mieszkańców. Można założyć, że Rada Miejska uszanuje wolę mieszkańców tej ulicy i szykuje się wystąpienie do właściwego sądu (WSA) ze skargą na nieprzemyślaną decyzję wojewody. "Vox populi  vox dei" - jak pisał mnich Alkuin. Inaczej: suweren zawsze ma rację.

W dyskusji o nazwie ulicy głos zabrali przedstawiciele tzw. "prawej" strony naszej lokalnej sceny politycznej. Ten margines naszej politycznej sceny reprezentowali znany wszystkim i ceniony wysoko w bardzo wąkich kręgach, wąskich tak, że aż niezauważalnych, znany bojownik o wolność i demokrację, zażarty antykomunista, słabiuteńki burmistrz (były na szczęście), gwóźdź do trumny każdego komitetu wyborczego, emeryt pragnący powrócić do polityki (a mało to nieszczęść na świecie?!), erudyta na wspak - Tadeusz Tutkalik, "Tutkiem" pospolicie zwany. Też osobnik ów mnie zdenerwował, bo raz, że chciał brać udział w głosowaniu pomimo, że tam nie mieszka (gen interncjonalizmu się odezwał?), a dwa to to, że był burmistrzem w latach 1990 - 94. A wówczas drodzy Państwo, dokonano zmian nazw 30 górowskich ulic. I jakoś panu "Tutkowi" (genetycznemu antykomuniście) nazwa ulicy Bojowników z niczym złym się nie kojarzyła. A tu nagle olśnienia dostał! Ze ZBOWiD - m mu się kojarzyć zaczęła. W tej sytuacji powiedziałem na głos, że w mojej ocenie jest on karierowiczem i że go nie lubię. W myśl zasady: co w mym serduszku, to i na moim delikatnym języczku. Przypomniałem to gwoździowi do trumny każdego komitetu wyborczego oraz fakt istnienia opracowania urbanistyczno - historycznego naszego miasta. Opracowanie to pochodzi z 1983 r. (wg niektórych prawicowych pajaców Polska wówczas nie istniała). W tym opracowniu fachowcy postulowali, by w powrócić do dawnych nazw ulic, które to nazwy były kompletnie neutrealne politycznie. I tak w przypadku ulicy Bojowników sugerowano nadanie jej historycznej nazwy Łaziebników. Z tej możliwości w latach bardzo kiepskich rządów pana "Tutka" nie skorzystano.

Niestrudzonemu bojownikowi o wolność i demokrację towarzyszył mgr Kamil Kutny. Poźno ten urodzony człowiek, zaczął mówić coś o świadomości historycznej mieszkańców. Poszedł na tak dalące skróty myślowe, że pytał dramatycznie z tanią emfazą w głosie: "Kto w 1949 roku mógł  źle mówić o Związku Radzieckim?!" Taki poziom abstrakcji osiągnął sympatyk marginesu prawej strony lokalnej sceny politycznej. Jak by się przerzucił na malarstwo, to Picasso przy nim zblednie! I jak w proch się jeszcze nie rozpadł, to na pewno po namalowaniu pierwszego obrazu (np. "Jarosław Kaczyński w momencie internowania") nastąpiłoby to momentalnie. To by była najczystsza abstrakcja.

Radny powiatowy Grzegorz Akekasander Trojanek oraz radny miejski Tadeusz Biernacki trzeźwo zauważyli, że wojewoda odbiera kompetnencje samorządowi. Wg nich ingerencja w nazewnictwo ulic jest wkraczaniem w kompetencje samorządu gminnego. I mają rację.

A tym wszystkim, którzy dają się zwodzić syrenim (raczej baranim) głosom na temat reaktywacji szpitala, polecam pismo wojewody dolnośląskiego, które najpełniej obrazuje troskę wiadomej sitwy partyjnej o nasze zdrowie. I niech nikogo nie dziwi, że  tak długo czeka się na pogotowie. Życzę przyjemnej lektury. I nie jest ona budująca.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz