Złośliwi powiadają, że firma znana pod nazwą Lasy
Państwowe stanowi istne „Państwo w państwie”. Wiadomo, ze firma ma ponad 90. letnią
tradycję i mnóstwo kasy oraz znajduje się poza społeczną kontrolą. Ludzie różne
rzeczy prawią, z których wiele o ciarki przyprawia.
Górowskie Nadleśnictwo, przycupnięte na uboczu,
niemal z dala od oczu ludzkich, raczej z aktywności na rzecz naszej lokalnej
społeczności nie słynie. Można rzec, że w ciszy i półmroku ludzie lasu robią
swoje. Byłoby dobrze, gdyby tak było. Osobiście kocham las, ostry, moralny
sprzeciw budzą we mnie myśliwi. Lubię też sobie poczytać o lesie, by znajdując
się w nim wiedzieć co widzę i dlaczego to widzę. Ot, taka zwykła ciekawość świata.
Toteż z zainteresowaniem czytam różne rzeczy o lesie.
W jednej z lokalnych gazet zaintrygował mnie cykl artykułów, które poprzedzał
nagłówek „Nadleśnictwo Góra Śląska”. Miesięcznik ów, dość mierny w mojej ocenie
jeżeli chodzi o warsztat i poziom serwowanych tam informacji, drukował
informacje dotyczące lasów. Artykuły te nie odnosiły się w szczegółach do lasów
Nadleśnictwa Góra Śląska, lecz zawierały uogólnienia. Dość powiedzieć, że gdyby
zamieszczał je np. miesięcznik „Głos Parmezanu”, to nic również by się nie
działo.
Znając jednak właściciela owego miesięcznika,
którego tytułu reklamował tu nie będę, gdyż byłoby to wyróżnienie, na które
sobie on nie zasłużył, miałem pewność zupełną, że stworzenie artykułów o lesie
przerasta go w tym i nawet kilku żywotach po reinkarnacji, pod warunkiem, że
takowa istnieje. Toteż odwiecznym zwyczajem, starym jak Puszcza Białowieska i
Himalaje razem wzięte, wrzuciłem frazy z „leśnych” artykułów w ukochane Google.
Na wynik długo czekać nie musiałem. Okazało się, że wszystkie artykuły pochodzą
ze strony internetowej Lasów Państwowych.
Problem jednak polegał na tym, iż arcyredaktor P.W.
nie pod każdym z nich swoich nielicznych Czytelników tego dość nieporadnego
pisma poinformował. A to już mi się nie spodobało. W celu wyjaśnienia sytuacji
zwróciłem się do mgr inż. Tomasza Multańskiego z prośbą o wyjaśnienie mi tej
zagadki. No bo jak to? Zamieścić coś w błahym piśmie i nie objaśnić kto jest
autorem? Toż to granda!
Jako, że za krótki jestem, by w tak błahej sprawie
odpowiadał mi sam Nadleśniczy, magister i inżynier na dodatek, odpowiedź wysmażył
mi zastępca Leśnej Ekscelencji.
Rzecz jasna nic się nie stało. W mniemaniu
Podekscelencji. Podekscelencja Leśnej Ekscelencji skupił się na autorskim
prawie majątkowym kompletnie zbywając wyniosłym milczeniem prawo autorskie,
którego przedmiotem jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym
charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości,
przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór). Prawo autorskie działa automatycznie
– ochrona praw autorskich rozpoczyna się z chwilą ustalenia utworu, bez
konieczności spełnienia jakichkolwiek formalności przez jego twórcę.
Fakt, jacyś pracownicy Lasów Państwowych w trudzie i
znoju piszą na portal Lasów Państwowych artykuły, biorą za to kasę i to jest w
porządku. Nie w porządku jest natomiast dowolne wykorzystywania ich utworów bez
podania autorstwa. Ot, taka zwykła przyzwoitość o podłożu prawnym.
Niezwykle ważne jest to, że więź twórcy z utworem
jest nieograniczona w czasie i nie podlega zrzeczeniu się i zbyciu. Przyjmuje
się, że więź ta wynika z prawa naturalnego, a to oznacza, że jest więzią
wieczystą, która nie zgaśnie nawet po śmierci twórcy. Od chwili ustalenia
utworu, autor (niezależnie nawet od swej woli) na zawsze już pozostanie twórcą
stworzonego przez siebie dzieła. Innymi słowy, więź ta jest w swej istocie
nierozerwalna.
Ale Leśny Nadekscelencja wie lepiej i wołanie o
przyzwoitość przypomina „wołanie na puszczę” (chyba, że minister Szyszko – Drwal
już ją ciachnął).
Jest jeszcze i drugie dno. P.W. z miłości do lasów i
borów nie opiewał uroków lasów polskich. Wiedziałem, że wiara w altruizm tego
pana byłaby równie naiwna, jak wiara w wielkość tzw. starosty i jego zastępcy
(Panie! Miej nas w opiece!).
Nadleśnictwo przesłało mi skany faktur. W okresie od
stycznia do maja 2017 r. arcyredaktor P.W. otrzymał z tytułu wydrukowania w
swoim niszowym pisemku łącznie 1968 zł. (każda z pięciu faktur wystawiana
Nadleśnictwu opiewała zawsze na kwotę 393,60 zł z VAT).
Jeżeli weźmie się pod uwagę wkład pracy, pracy
fizycznej pana P.W., bo kopiuj-wklej raczej jest czynnością polegającą na
klikaniu a nie ma nic wspólnego z pisaniem, któremu musi towarzyszyć myślenie,
to Leśny Ekscelencja hojny jest nad wyraz. W mojej ocenie 50 zł w zupełności za
kopiuj-wklej z VAT w zupełności wystarczy. Za 10 do 15 min roboty! A pracownicy leśni też tak zarabiają?
A może by tak Leśna Ekscelencja zamiast przepłacać w
sposób bezwstydny za kopiuj-wklej doprowadził historię Nadleśnictwa, którego
pieniędzmi tak hojnie szasta do poprawek w historii Nadleśnictwa Góra Śląska. I
tak Leśna Ekscelencjo to w Wińsku a nie w Załęczu do 1954 r. było Nadleśnictwo.
W Załęczu utworzono je w roku 1954, gdy żadna leśna szyszka nie wiedziała, że
będzie w Pana władaniu. I ja to Panu prostuję za darmo. Z miłości do lasów a
nie mamony.
I przypomnę jeszcze Leśnej Ekscelencji, że Lasy
Państwowe to własność Skarbu Państwa. I nie szastaj Pan forsą publiczną, bo
różni ludzie różnie mogą to odebrać. Acha! Błyska się na horyzoncie. Zmiana,
pewnie klimatyczna, się szykuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz