Podczas sesji Rady Powiatu, która odbyłasię 26 czerwca 2013 r., starosta
(niestety, bo to gruba pomyłka!) raczył poczęstować radnych powiatowych i
zaproszonych gości informacją na temat naszego szpitala. Wg czcigodnego
starosty w sprawozdaniu finansowym za rok 2013 „schowane” zostały koszty
kontraktów, na jakich pracują lekarze i pielęgniarki, w naszym szpitalu.
Ponadto czcigodny starosta poinformował Radę Powiatu, iż górowski szpital za rok 2012 przyniósł
stratę w wysokości 140 tys. zł.Czcigodny starosta Piotr Wołowicz zapomniał jednak dodać, iż ta informacja ma charakter czarnego pijaru, który szyje się szpitalowi, by przekonać w finale niezbędną ilość radnych
koniecznych do przegłosowania zgody na sprzedaż szpitala.
Lakoniczna informacja
czcigodnego starosty Piotra Wołowicza, którą przekazał on radnym, była wysoce
niepełna i dalece odbiegająca od prawdy.
Jest prawdą - ale połowiczną- iż górowski szpital miał stratę w wysokości 140 tys. zł. Czcigodny,
platformerski starosta, zapomniał jednak dodać i wyjaśnić skąd wzięła owa
strata. A co miał wyjaśniać, jak koalicyjni radni nie pytali? Ci ciekawi są
jednej podstawowej rzeczy - kiedy na konto wpłynie dieta?
W 2012 r. przekazano naszemu szpitalowi budynki oraz wszystkie środki trwałe na własność. W związku
z powyższym należało odliczyć odpis amortyzacyjny. Odpis ów w przypadku naszego
szpitala wyniósł ok. 514 tyś. zł. Trzeba było tę kwotę odliczyć od zysku.
Odliczono. I wyszło, że szpital ma stratę w kwocie ok. 140 tys. zł.
Spyta ktoś: „a czemu nie 514 tysięcy złotych?” A dlatego,
że szpital daje sobie radę, i to nieźle. Gdyby nie odpis amortyzacyjny zysk
naszego szpitala za 2012 rok wyniósłby ok. 374 tys. zł. A to jeszcze nie
wszystko. Szpital w ubiegłym roku, by podnieść jakość świadczonych usług, wydał
na zakup nowego sprzętu medycznego ok. 300 tys. zł.
Zastanawiające i dziwne jest to, że w poprzedniej kadencji, gdy starostą była Beata Pona, radni
otrzymywali sprawozdania z wyników finansowych szpitala. Obecnie, gdy starostą
jest Wołowicz, radni takich sprawozdań nie otrzymują. To pozwala staroście na
manipulowania danymi w sposób dla niego wygodny.
Tajemnicą nie jest, że by
rozpaczliwie dotrwać do końca kadencji, Zarząd Powiatu musi szpital sprzedać.
Poza opcją "sprzedać szpital", głupią i krótkowzroczną, ten starosta i ten
Zarząd Powiatu, innej opcji nie mają. Wypracowanie takiej opcji przerasta ich
intelekt, o ile takowy posiadają, co w mojej ocenie jest wysoce spekulatywne a
więc nieprawdopodobne.
Oczywiście, sprzedaż szpitala odbędzie się z ewidentną
szkodą dla ubogich ludzi mieszkających na terenie naszego powiatu, ale nie o to
tu idzie, ale o przetrwanie przy korycie samorządowym czyli wypłatach i stanowiskach.
Czcigodny starosta Wołowicz w ramach budowania czarnego wizerunku szpitala, jako bytu, który wciąż
przynosi straty, nigdy nie poinformował radnych i opinii publicznej o pewnych
znamiennych faktach, które dobrze świadczą o naszym szpitalu.
A o to garść z tych faktów.
W roku 2008 (dyrektor szpitala Czesława Młodawska ) górowski szpital
pozyskał dotację od gmin naszego powiatu i KGHM Lubin na łączną kwotę ok.
600.000 tys. zł. W roku 2009 w nasz szpital zainwestowane zostało ok. 500.000
tys.
Za te dwa lata mamy już kwotę 1,1 mln zł. W roku 2010 dołożono 250.000 tys. zł. Razem za okres 2008 -
2010 kwota zainwestowana w górowski, czyli nasz szpital, wyniosła 1.35 mln zl.
Po ciężkim roku 2011, gdy Zarząd Powiatu powołał nieszczęście z Wrocławia w
postaci niejakiego Rykowskiego, który omal nie doprowadził do upadku naszego szpitala
(ciszej nad tą trumną! - taka byłaby wola Zarządu), nasz szpital otrząsnął się
i w roku dokonał wydatków inwestycyjnych na kwotę ponad 300 tys. zł. Kupiono wideokolonokop oraz
laparoskop. Inne rzeczy zrobione w szpitalu, naszym szpitalu!, to: wymiana
okien i drzwi, naprawa sprzętu medycznego, bieżące utrzymanie budynku.
Podczas ostatniej sesji Rady czcigodny starosta Wołowicz raczył zarzucić prezesowi spółki, iż kontrakty
lekarzy i pielęgniarek w sprawozdaniu finansowym spółki znajdują się w dziale „usługi
obce”. Znając miałkość i jałowość intelektualną starosty wcale mu się nie
dziwię. Dziwię się jednak, że mając sztab fachowców zatrudnionych w starostwie,
w wydziale finansowym, zanim pierdolnął tę przygłupawą mówkę nie skonsultował
tego z kimś, kto na tym się zna. A ten, kto się na tym zna powiedziałby wielce
czcigodnemu staroście, że jest zasadnicza różnica pomiędzy paragrafem
"wynagrodzenia" a "usługi obce".
W skrócie wygląda to tak, iż w paragrafie „wynagrodzenia" wpisuje się płace osób zatrudnionych w naszym szpitalu
na podstawie umowy o pracę. W przypadku kontraktów rzecz ma się zgoła inaczej.
Osoby pobierające pieniądze od szpitala na podstawie kontraktu same odprowadzają
składki, np. na ZUS, gdyż kontrakt wiąże się z otwarciem działalności
gospodarczej na własne ryzyko i odpowiedzialność.
Gdyby starosta wykazał odrobinę dobrej woli, a co za tym idzie i rozumu, to zaglądnąłby do ustawy o rachunkowości.
Zerknął by w § 404 ustawy o rachunkowości, który mówi o płacach i w § 402, gdzie
jest mowa „usługach obcych”. Czcigodny starosta tego nie zrobił i „szył buty”
prezesowi szpitala i głównej księgowej sugerując, iż ci celowo zniekształcają sytuację
finansową szpitala, by wprowadzić w błąd radnych i opinię publiczną.
Tymczasem „buty
szyje” szpitalowi starosta Wołowicz, ale robi to w tak gruboskórny sposób, że
tylko kurwy i platformersi się na tym nie poznają.
A jeszcze dziwniejsze jest to, że gdy na koniec roku 2011 szpital miał stratę w wysokości 403 tys. zł.,
to czcigodny starosta jakoś nie rozdzierał szat. A czemu nie rozdzierał? A dlatego,
że zbyt mocno krwawiła wówczas rana z powodu utraty kontraktu na pogotowie. A
kto moralnie odpowiada za utratę kontraktu? A kto odpowiada za powołanie
Rykowskiego? Te same osoby!
Po przekształceniu szpitala w spółkę prawa handlowego będzie on musiał w przyszłym roku zapłacić
19% podatku od dochodu, bo szpital, po przekształceniu w spółkę stał się przedsiębiorstwem.
Wróćmy jednak do wyssanego z brudnego palca starosty zarzutu o „schowaniu” kosztów kontraktów przez prezesa spółki Stanisława Hoffmanna. Jeżeli prezes spółki, który uratował dupy temu nieudolnemu Zarządowi,
gdy ich pupil Rykowski dał dupy, usiłował „schować” koszty kontraktów, to dlaczego rzecz cała – co słusznie zauważył radny Władysław Stanisławski – nie znajduje się jeszcze w prokuraturze?
A nie znajduje się dlatego, Szanowni Państwo, że czcigodny starosta wie, że pierdoli od rzeczy. Państwo raczą wybaczyć, że używam słów uznanych powszechnie za wulgarne (pierdolę też Platformę, rzekomo Obywatelską), ale na cynizm słów innych nie ma. Ponadto, w naszym kochanym szpitalu w roku 2011 przeprowadzany był audyt zewnętrzny. Audyt ów nie wykazał żadnych uchybień w prowadzeniu księgowości. Audytorem była firma spoza powiatu (Rawicz).
I tak
jak dzisiaj, tak i wówczas, kontrakty wykazane były w pozycji „usługi obce”. W
2012 r. starosta tego nie negował, ale obecnie neguje. O co więc chodzi?
A chodzi o to, by pokazać, że szpital nie daje sobie rady. I trzeba go sprzedać, bo wówczas jakość usług podskoczy, każdy lekarz będzie w dupę całował pacjenta. Oczywiście, że to bzdura nieresorowana, ale takie
głupoty idioci już próbują nam wmawiać.
A pamiętać trzeba o tym, że dobro pacjenta i zysk w parze nie idą. I dobro tego powiatu, a więc nasze, w przez ze starostą Wołowiczem też wspólnie nie maszerują!
I jeszcze jedną rzecz należy zapamiętać. A taką, że wyciąć
należy górowską platformę z przyszłorocznych list wyborczych bez litości, bo już pokazała
na co ją stać. A stać ją na to, co ja
widzę w butelce nad ranem. Pustkę, przeraźliwą pustkę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz