Rozgorzała dyskusja na temat utworzenia muzeum. Co prawda batalia o tę placówkę trwa od niemal 4 lat, to okazuje się, że na razie jest to tylko i wyłącznie bitwa na słowa.
Trzeba jednak pamiętać, iż w 2008 roku Rada Powiatu niemal jednogłośnie przyjęła uchwałę o utworzeniu muzeum ze wskazaniem pałacyku jako miejsca, gdzie ma się ta placówka mieścić.
Od tego czasu sprawy nie posunęły się ani o milimetr do przodu. Uchwała pozostaje w mocy, ale nie jest konsumowana.
W okresie wyborów do samorządu powiatowego (jesień 2010 r.) utworzenie muzeum znalazło się w programie Unii Górowian, której szef Zbigniew Józefiak był jednym z główny propagatorów tej idei. Warto też dodać, że pod społecznym projektem uchwały o utworzeniu muzeum podpisali się w 2008 r. radni: Marek Biernacki, Paweł Niedźwiedź, Jan Kalinowski, Marek Hołtra. Tych podpisów było więcej, chyba 7 radnych, o ile dobrze pamiętam. Wymieniam tylko tych, którzy ponownie otrzymali mandat.
Muzeum wpisała na wyborcze sztandary koalicja PO i Unii Górowian. Więcej? Jeżeli Państwo zaglądną do protokołu z sesji Rady Powiatu z 9 grudnia 2010 r., to przekonają się, iż w swoim exposee nowo wybrany starosta Piotr Wołowicz deklarował również utworzenie muzeum jako cel, do którego będzie dążył...
Przypominam o tym dlatego, iż wówczas jakoś starosta elekt nie zgłaszał co do zasadności utworzenia muzeum czy braku środków na funkcjonowanie tej placówki. Schody zaczęły się wraz z upływem czasu, bo to właśnie czas wskazywał najdobitniej, że wybrany tak nieopatrznie 9 grudnia 2010 r. starosta jest – ujmując rzecz delikatnie, by go nie urazić – mało kompatybilny z tym, czego powiat oczekuje,
Tradycyjnie zaczęto mówić o kosztach. Ten numer nie jest niczym nowym, ale trzeba przyznać, że i na tym polu odnotować można postęp.
W 2008 r. mówiono o kosztach ok. 1-1,5 mln zł Wysokość tej kwoty zależała też od tego, kto ją wymieniał. Pojawiła się nawet ekspertyza strażaków, że budynek wymaga praktycznie całkowitej przebudowy wnętrz, by mógł służyć dla celów muzealnych. Stronę społeczną ta ekspertyza nie zadowoliła i pojawiła się kontrekspertyza. Okazało się, że poprzednia ekspertyza była mocno na wyrost.
Obecnie również mówi się o kosztach. W „Fantazjach Górowskich”, tutejszym organie PiS, redaktor „Chwaścik” ogłasza, że koszt przystosowania pałacyku to 316 tys. zł Powołuje się przy tym na kosztorys zrobiony na życzenie Zarządu Powiatu. Ja Państwu uchylę rąbka tajemnicy w tej kwestii. W tym „kosztorysie” 10 metrów bieżących chodnika wiodącego do od ulicy pałacyku oszacowano na ok. 70 tys. zł. Nie żartuję! Ceny wzięto z najwyższego pułapu i założono przy tym, iż wykona się prace, których absolutnie wykonywać w tym obiekcie nie trzeba. To taki odwieczny numer władzy. I proszę przy tym zauważyć, że władza niby nowa a numery te same.
Strona społeczna inicjująca powstanie muzeum na takie numery jest już odporna. I tu również poproszono fachowców, ale od starosty niezależnych, o wydanie opinii w sprawie kosztorysu. Po zbadaniu urzędowego kosztorysu okazało się, że jest on zawyżony i realne jest wykonanie niezbędnych napraw i remontów za ok. 120 tys. zł.
W sierpniu inicjatorzy utworzenia muzeum oraz wicestarosta Paweł Niedźwiedź, przewodniczący Rady Powiatu Zbigniew Józefiak, szef Komisji Oświaty, Kultury i Sportu Grzegorz Aleksander Trojanek, dyrektor oświaty w starostwie Sławomir Bączewski odbyli wizję lokalną w pałacyku.
I cóż się okazało. Prawda pierwsza i okrutna. Pałacyk niszczeje. Są zacieki, bo nie ma kto naprawić rynny, uszczelnić balkonu. To znaczy teoretycznie gospodarz jest – starostwo, ale teoria teorią a praktyka dolce vita na samorządowych stronach kwitnie w powiecie jak kwitnęła. Więcej, pod nowym „gospodarzem” ma się dobrze jak nigdy dotąd.
A co my słyszymy? A starosta P. Wołowicz do sejmu się wybiera! A jaką miłość do „małej ojczyzny” poczuł w związku z kandydowaniem. Pałacyk to część tej małej ojczyzny a jakoś miłości kandydata nie doświadcza.
Kolejny argument przeciwko utworzenia muzeum - koszty utrzymania pałacyku. I proszę zauważyć, że nikt nie rzuca kwot. A sprawę zbadano u źródeł. Średni miesięczny koszt utrzymania pałacyku po okresie, gdy funkcjonował tam PUP, wynosił ok. 1000 zł. Tak jest a nie inaczej. Proszę przy tym pamiętać, że tam pracowało ok. 30 osób. A w muzeum w organizacji będą 2 lub 3 i to nie na pełnych etatach.
Pomysł starosty Wołowicza, by muzeum umieścić w budynku, gdzie znajduje się Powiatowy Zarząd Dróg, jest godny rozważenia, ale pod jednym warunkiem. Muzeum może się tam mieścić pod warunkiem, że Piotr Wołowicz swój gabinet przeniesie do Majówki. Ta nazwa bowiem najbardziej odpowiada stylowi zarządzania. A co? Wieczna „majówka”.
Pomysł przeniesienia PZD do Niechlowa szczególnie spodoba się tym wyborcom, którzy będą musieli tam zasuwać, by coś załatwić. Ale jak już idziemy na decentralizację, to po całości idźmy: starosta do Majówki, PZD do Niechlowa, Wydział Budownictwa na jakąś budowę wysłać itd.
Wracając do kosztów, i tu niespodzianka. Koszt utrzymania „stodółki”, w której mieści się PZD, jest taki sam jak pałacyku! To też sprawdzone i wyliczone. Tylko o tym się nie mówi,
Proszę mi powiedzieć, co to jest 1000 zł miesięcznie? Nic! Skąd je wziąć? A już dawno mówiono, że 4 członków Zarządu Powiatu to przesada. Trzech wystarczy, bo jak się przy 4 nic się nie robią, to można przy 3 walić lenia. A członek Zarządu kosztuje Państwa 1280 zł miesięcznie.
Radny „Chwaścik” jedząc z ręki Zarządowi w swojej pomysłowości na wspak postuluje, by jakieś izby pamięci urządzać w internacie. Też gospodarz całą gębą. Internat wymaga totalnego remontu. Państwo wiedzą, w jakim jest stanie tak śliczny pod względem architektonicznym budynek? Rzeczywiście, w tym stanie może być wizytówką powiatu jak radny „Chwaścik” lotnym radnym.
Radny „Chwaścik” również podnosi kwestię braków w kasie starostwa. A ja uważam, że starostwo ma kasy w bród! Jak stać było P. Wołowicza na zatrudnienie prezesa – spadochroniarza, jeżeli stać było starostę na zakup nowych mebli do gabinetu, to znaczy, że kasa jest! No bo jak to sobie inaczej tłumaczyć?
Ja tylko przypomnę i ujawnię, że w grudniu 2010 roku P. Wołowicz wygrał tylko o włos rywalizację na funkcję starosty tylko w jednej kategorii. Miał znać wpływowe osoby we Wrocławiu, skąd kasa miała do nas płynąć i wiele problemów w związku z tym miało być załatwionych. Okazuje się, ze znał Rykowskiego, ale w tym wypadku o wpływie kasy raczej nie można mówić. Tu w grę wchodzi niezły jej odpływ (pensja nieudacznego prezesa, utrata kontraktu na pogotowie). Okazało się, że to były słowa czcze i bez pokrycia.
Tak nawiasem mówiąc, ciekaw jestem jakie hasło będzie miał kandydat PO do sejmu P. Wołowicz. Jeżeli będzie to „Polska w budowie”, to sądzę, że można będzie po myślniku dodać: „Powiat w rozpierdusze!” Gorzkie? Wiem, ale prawdziwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz