Głos zabrał radny Jan Kalinowski.
„Przede mną leży wniosek o odwołanie z funkcji Przewodniczącego Rady Powiatu pana Zbigniewa Józefiaka. Zapoznałem się z uzasadnieniem tego wniosku i stwierdzam, że dla mnie ten wniosek jest bezzasadny, aczkolwiek mogę się mylić. Przy czym muszę powiedzieć, że Przewodniczącego można odwoływać z wielu powodów.
W czasie swojej działalności, przez ten rok pokazał swoją prawdziwą twarz. W czasie kiedy Zarząd w pocie czoła produkował regulamin, około 5 do 6 miesięcy, pan Przewodniczący zgłaszając liczne uwagi wykazał się zwykłym krytykanctwem. Później, myślę, że chodzi o ten 29 października kiedy zostało przez pana Przewodniczącego wydane zarządzenie, które miało zmienić trochę porządek prac komisji, tzn. komisje nie miały się zazębiać, miały trwać dłużej, miały być prowadzone trochę inaczej, wykazał się pan wybitną arogancją. A później, jako że chciał to uzdrowić, a tego się uzdrowić nie da, wykazał się zwykłą butą. Kiedy straciliśmy kontrakt na pogotowie, co nas kosztuje ok. 2,5 mln rocznie, kiedy sprawa muzeum zaczęła odpływać w niebyt, pan Przewodniczący mimo, że u wszystkich ludzi, którzy myśleli, że będzie coś lepiej – nadzieja umarła a jak wiemy nadzieja umiera ostatnia, pan Przewodniczący próbował to wszystko jakoś posklejać, reanimować tą nadzieję czyli wykazał się zupełnym brakiem etyki. Później pojawił się artykuł zatytułowany „Na jałowym biegu”. Zamiast swoje przemyślenia składać przed koalicją, spokojnie, na nieformalnym spotkaniu, to napisał to i upublicznił, wiedząc, że nasz starosta, jak mnóstwo ludzi, reaguje bardzo, bardzo na krytykę alergicznie. Nie jest to tylko jego przypadłość, bo jest to przypadłość wielu ludzi na świecie. Przewodniczący wykazał się zupełnym brakiem rzeczywistego kontaktu z rzeczywistością. Mimo wszystko nic się Przewodniczącemu z tego tytułu nie stało. Ani nie zamknięto jego stron, ani nikt nie dzwonił, żeby go zwolnili z pracy ani nikt do jego szefa nie wydzwaniał, żeby go zwolnili z pracy. Prawda szefa nie ma, bo akurat tak wyszło.
Dalej, żwirowisko, dalej była obwodnica. I zamiast jako Przewodniczący spokojnie otwierać, zamykać sesje, to wykazał się megalomanią! I dlatego myślę, że taki człowiek nie może być Przewodniczącym TEJ Szanownej Rady. I gdyby w tym wniosku ktokolwiek napisał coś takiego, to ja może bym głosował za. Ale w związku z tym, że ten wniosek, uzasadnienie tego wniosku jest, jak mówią młodzi ludzie, zwykła ściema, to zwracam się do tych, którzy podpisali ten wniosek: czy któryś z Was będzie miał odwagę cywilną przy innych radnych, przy gościach zaproszonych, przy prasie i w związku z tym również przy swoich wyborcach wstać i powiedzieć teraz, że w swoim sumieniu uważają, że uzasadnienie tego wniosku jest prawdziwe i żadne inne powody za odwołaniem Przewodniczącego nie stoją?”
A tego popołudnia w sali obrad starostwa powiatowego dał się odczuć wyraźny deficyt koalicyjnych sumień. W trakcie mowy wygłaszanej przez radnego Jana Kalinowskiego w sali panowała grobowa cisza. Nikt z koalicji nie miał odwagi zaprzeczyć słowom radnego Jana Kalinowskiego. Obserwowałem starostów, członków koalicji. Widok żenujący i żałosny w swojej wymowie. Pochylone głowy, spłoszone i tępe spojrzenia. Wśród koalicjantów nie znalazł się nikt, kto miałby na tyle odwagi, by zaprzeczyć słowom radnego Jana Kalinowskiego. W ten sposób przyznali się do kłamliwego uzasadnienia, braku odwagi cywilnej oraz próby okłamania opinii publicznej w sprawie odwołania Przewodniczącego Rady Powiatu. Moralnie radny Jan Kalinowski zmiażdżył koalicję bez wydania przez nawet mysiego pisku.
W tej sytuacji postanowiłem również zabrać głos. I wylałem z siebie nieco (ale tylko odrobinę żółci):
„Stoimy dzisiaj w obliczu takiej oto sytuacji. Platforma Obywatelska deklarowała, co u pana radnego Marka Biernackiego umieszczone było na plakacie wyborczym, że będzie działać: „Z dala od polityki”. Jeżeli to dzisiaj jest z „dala od polityki”, to trzeba czuć jakąś odpowiedzialność za słowo i wyborców żeby wypisywać takie bzdury.
Mamy ponad 3400 bezrobotnych. A czym się zajmujemy? Odwołaniem Przewodniczącego Rady, bo ośmielił się skrytykować koalicję czyli nie poparł sitwy.
Mamy szpital, który prosi o przekazanie mu majątku. A czy się zajmuje dzisiaj Rada? Zajmuje się odwołaniem Zbigniewa Józefiaka, który okazał odwrotny, bo nie owczy pęd, w popieraniu koalicji.
Mamy brak pieniędzy w starostwie. Grozi nam komornik o czym Państwo nie informują opinii publicznej, że komornik domaga się 2,9 mln zł. A czym się dzisiaj zajmuje Rada? Odwołaniem Zbigniewa Józefiaka, bo był zbyt samodzielny w myśleniu.
Mamy żwirownię w Sicinach. A czym się dzisiaj Rada Powiatu zajmuje? Odwołaniem Zbigniewa Józefiaka, bo nie dął w jedną trąbkę.
A zapomnieliście panowie z platformy, jak prosiliście Unię Górowian i Zbigniewa Józefiaka, by z wami szła do wyborów, i by z wami startowali, bo byliście tak słabi. Policzcie dzisiaj siebie i ilu was zostało z platformy? Myślę, że już nikt, żaden komitet, żadne stowarzyszenie nie da się nabrać na wasze obiecanki. Bo wiadomo z góry – z buzi zrobicie cholewę”.
Mowy dobiegły końca i rozpoczęto – po przerwie – głosowanie nad odwołaniem Przewodniczącego Rady. Wynik był łatwy do przewidzenia. Za odwołaniem, było 10 radnych, 3 przeciw, 1 wstrzymujący.
Nastąpiło zgłaszanie kandydatur na nowego Przewodniczącego Rady. Trudu tego podjął się radny Edward Sznedryk. Zdziwienie wywołał fakt, iż zgłaszający nie zaprezentował Radzie Powiatu walorów kandydata. Później okazało się, że kilku radnych opozycyjnych chciało po dokonanym wyborze zadać kilka pytań kandydatowi i … obecnej w sali burmistrz Irenie Krzyszkiewicz. Do tego ciekawego eksperymentu jednak nie doszło, gdyż nieoczekiwanie dla wszystkich kandydat otrzymał tylko 7 głosów i padł.
W szeregach koalicji wszczął się rwetes i popłoch. Z rozwianymi połami marynarek koalicjanci pędzili na górę, by wyjaśnić przyczynę wpadki. Publiczność nie szczędziła drwin rządzącym. Słyszało się komentarze typu: „ale jaja!”, „barany!”, „ale kompromitacja!”, „wstyd!”
W holu rozmawiając z radnym Grzegorzem Aleksandrem Trojankiem zobaczyliśmy znamienną scenę. Spocony, zdenerwowany i zdezorientowany starosta Piotr Wołowicz biegnie na schody. Zatrzymuje się na chwilę i energicznie kiwa głową w stronę radnego Władysława Stanisławskiego. Ten wykonuje energiczny, przeczący ruch ręką. Starosta jeszcze raz energicznie kiwa zapraszająco głową. Reakcja radnego identyczna a odmowie towarzyszy promienny uśmiech.
Obserwujący scenę radny Grzegorz Aleksander Trojanek mówi do Władysława Stanisławskiego:
- Władek, on na ciebie wołał jak na tirówkę!
Salwa śmiechu. Rozpoczyna się polowanie na przewodniczącego. Typujemy kto do się zamustrować na tonącą łajbę. Obstawiany jest nowy kandydat, ale tez możliwość wystawienia Dariusza Wołowicza raz jeszcze. To opcja cieszy się największym wzięciem, bo wiadomo, że po wyborze tego kandydata w mediach zrobi się ciepło i miło dla Czytelników a przykro dla koalicji.
Na sali obrad gwar, szum, śmiech. Wiceprzewodniczący Jerzy Pala ogłasza przerwę w obradach do 10 lutego, godzina 14,00. Zapomina jednak poddać wniosek pod głosowanie. W tym czasie część radnych opuściła salę obrad i wyszła na korytarz. Niektórzy ubrali się już w kurtki i płaszcze i wyszli na zewnątrz. W chaosie jaki zapanował po nieudanym wyborze Przewodniczącego już nikt nie zwraca na nic uwagi. Z trudem dochodzi do uszu radnych paniczny okrzyk, by wracali na salę, bo trzeba prawnie usankcjonować zgodę na przerwę w obradach. Chaos dominuje. Przerwę przegłosowano.
Tak właśnie wyglądają w praktyce rządy górowskiej PO. Chaos i bajzel. To prawdziwe oblicze górowskiej PO pod wodzą Piotra Wołowicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz