wtorek, 30 sierpnia 2011

Ubój rytualny

Z pewnymi osobami mam zwyczaj nie wchodzić w polemikę, by nie dawać im powodu do radości. Do takich osób zaliczam Wiesława P., który pomimo ogromnej wagi jest postacią w naszym samorządzie nic nie znaczącą.

Owszem, Wiesław P. może rzucać się w oczy, ale jedynym tego powodem jest jego niewyobrażalna waga. Wg wieści gminnej Wiesław ma ok. metra trzydzieści żywej wagi.

Pamiętam jeszcze czasy, gdy żywiec wieprzowy o wadze meter trzydzieści był na rynku bardzo pożądanym towarem. Obecnie normy powiadają natomiast, że wieprz o wadze meter trzydzieści jest już pozaklasowy i ubojowi podlega co prawda, ale wyrobem końcowym może być jedynie w postaci karmy dla psów czy kotów.

Oczywiście nie twierdzę, że pan Wiesław P. jest pozaklasowym wieprzem. Co to, tonie! On jest klasą, ale jedynie dla samego siebie.

Nasz drogi pan Wiesław (Meter Trzydzieści) ma swoją stronę internetową. Ja mu tam jej nie zazdroszczę, bo wiem, że pan Meter Trzydzieści z hakiem musi się nieźle przy niej nagimnastykować. Jako że jest osobą niewiele znaczącą w życiu społecznym naszej lokalnej społeczności, toteż polemistów ma jak na lekarstwo. Owszem, patrząc na jego stronę można odnieść wrażenie, że kilka osób się tam udziela. Jest to wrażenie błędne, 99% wpisów bowiem jest autorstwa pana Meter Trzydzieści z hakiem oczywiście.

Proszę pamiętać, że ja wiem o czym piszę. Wszak pan Meter Trzydzieści (z hakiem!) sam przyznaje, że byliśmy niegdyś w bliskiej komitywie.

Trzeba jednak przyznać, że pan Meter Trzydzieści (z hakiem!) stara się, by urządzać pozór, iż każda z osób rzekomo pisząca na jego stronie jest bytem samoistnym. Podam Państwu przykłady.
Gdy pan Meter Trzydzieści (z hakiem oczywiście!) pisze jako „Anka”, to stara się do niej upodobnić. Nakłada wówczas biustonosz i halkę i już jest „Anką”.
Gdy rejestruje się jako „BaryHary” wówczas stawia przed sobą krzywe lustro, które nieco wyszczupla a co innego pogrubia. I już jest nowy uzytkownik!
Niestety, pomimo tych tanich maskarad każdy wie, że autorem wszystkich pytań i odpowiedzi jest pan Meter Trzydzieści (z hakiem rzecz jasna!).
Ma też pan Meter Trzydzieści taką manię, iż wiele rzeczy kojarzy mu się z sferą erotyczną. Nie można mu tego mieć za złe, bo w przyrodzie i zagrodzie nawet pozaklasowym wieprzom kopulacji zabronić nie można. Z panem Meter Trzydzieści jest jednak ten problem, że pozostaje mu jedynie pisanie o sferze erotyki. Wiadomym jest powszechnie, że cukrzyca powoduje impotencję. I tego mu (tak jak wagi) nie zazdroszczę.
Nie zazdroszczę również panu Meter Trzydzieści (z nadwyżką rzecz jasna) jego strony. Zastanawiam się tylko po co panu Meter Trzydzieści (plus kilka kilogramów) ja prowadzi. Widać wyraźnie, że pisać to on nie potrafi. Styl toporny, wiedza o sztuce pisania śladowa, informacji zero. Ja mogę zrozumieć, że strona ta stanowi dla pana Meter Trzydzieści formę rekompensaty za to, iż absolutnie nikt z nim się nie liczy i nie traktuje go poważnie.

Wiadomym jest powszechnie, że nie ma takiego stanowiska w powiecie i na świecie, do którego pełnienia pan Meter Trzydzieści (i kilkanaście funtów więcej) nie byłby predysponowany. Jest konkurs na dyrektora szpitala – pan Meter Trzydzieści (i kilka odważników więcej) startuje! Jest konkurs na dyrektora w gminie – też staruje! Jest konkurs na naczelnika – a i owszem pan Meter Trzydzieści (kilkadziesiąt funtów więcej) – staruje. Będzie konkurs na inseminatora – nie wystartuje z powodów, które podałem wcześniej. Niestety, jakie to bolesne! Już nawet zakłady przy każdym konkursie są czynione, czy pan Meter Trzydzieści (plus pół puda więcej) wystartuje czy odpuści sobie.

Rzecz jasna pan Meter Trzydzieści jest też wytrwałym politykiem. Zaczepił się w Unii Wolności, ale stamtąd spuścili go w tempie przyspieszonym. Przewinął się przez Platformę Wolności, ale też go tam nie chcieli. Zahaczył o „Samąbronkę”, gdy ta wystawiła go na burmistrza, czyli gołą pupą do wiatru.
Ja wiem, że pan Meter Trzydzieści (waga netto) ma do mnie żal o to, że nie potraktowałem poważnie jego kandydatury na burmistrza. Pamiętacie Państwo, jak zapewniał wszystkich, że w drugiej turze spotka się z obecną panią burmistrz w drugiej turze wyborów. Jak trzeba być oderwanym od rzeczywistości, w jakim wyimaginowany świecie trzeba żyć, by takie głupoty mówić w radiu. I ja miałem traktować takiego osobnika poważnie?! Przeprowadzać z nim wywiad? Polemizować? No, dobre są jaja, ale wielkanocne.

Post ten tylko wyjątkowo poświęciłem panu Meter Trzydzieści (bez jednego kilograma meter czterdzieści), bo nudzę się okropnie. Nie, żeby tam jego „pisanie” robiło na mnie wrażenie. Ale z litości dla jego powszechnie wyśmiewanej osoby sprawię mu tę przyjemność, że, pijąc kawę, coś tam spłodzę. Myślę, że pan Meter Trzydzieści (żywej wagi) ucieszy się i będzie kontent. Wszak nie byle kto o nim pisze.

Spodziewam się odpowiedzi, chociaż jej formę i treść da się z góry (z Rawicza też) przewidzieć. Ale jestem w tej lepszej sytuacji, że ja jestem na szczycie drabiny blogerów a dla pana Meter Trzydzieści (nawet na golasa z hakiem) nie tylko dobry Bóg nie zmajstrował jeszcze drabiny, ale nawet nie polecił rzemieślnikom swoim strugania pierwszego szczebla. A pan Meter Trzydzieści wciąż w chomącie biedaczek.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Wołowicz na posła się wybiera


Starosta Piotr Wołowicz w miniwywiadzie dla „Panoramy Leszczyńskiej” z widoczną radością, niemal z ekstazą komunikuje Czytelnikom, iż kandyduje na posła. Pozycja co prawda do imponujących nie należy, bo zapachajdziurą nazwać ją nie bez racji można. Niby w środku, ale na uboczu od głównego nurtu, czyli z dala od znaczących polityków PO. Oczywiście pozycja ta wynika z mikroskopijnego znaczenia Piotra Wołowicza w PO.


Fajne jest to, iż sam zainteresowany twierdzi, iż jest to „duże wyróżnienie”. No, niech mu tak będzie. Nie będziemy burzyć szampańskiego nastroju szanownego kandydata na posła.



Później jest jeszcze weselej, gdy Piotr Wołowicz (niestety starosta) uważa, że start w wyborach to „przywilej”, który „nie każdemu jest dany”. Pamiętam, że członkom pewnej zdechłej partii też ten przywilej był dany i wiadomo jak to się dla nich skończyło.


Ale najfajniejsze jest to, gdy kandydat do sejmu mówi” Sugestie lokalnych struktur, że moje nazwisko powinno się znaleźć na liście traktuje jako duże wyróżnienie”. I w tym miejscu puścił wodze fantazji „kandydat”. Proszę zwrócić uwagę na sformułowanie „lokalnych struktur”. Lokalnych, czyli gminnych. O ile wiem, to spośród wszystkich gmin naszego powiatu tylko w gminie Góra jest „lokalna struktura”. Skąd liczba mnoga?


Trzeba jednak przyznać, że jako szef struktur powiatowych PO Piotr Wołowicz jest niezwykle dynamicznym działaczem. I tak np. od lat trwają przymiarki do utworzenia strony internetowej, otwarcia biura tej partii w Górze, większej promocji osiągnięć PO na naszym terenie. Ktoś powie, że tego wszystkiego jak dotąd nie ma. No i co z tego – odpowiem, ale przymiarki trwają. Nie można mówić o bezruchu. Jeżeli już to o niekończących się nigdy przymiarkach, zamiarach i marzeniach.


Dalsza część wywiadu jest jeszcze zabawniejsza. Kandydat poszedł po bandzie i obiecuje, że, jak zostanie posłem, załatwi dla powiatu kasę, co rozwiąże nasze problemy.


Ja pamiętam jak już raz obiecywał kandydat kasę podczas rozmów na temat objęcia przez niego funkcji starosty. I gdzie ta kasa? Pamiętamy też wszyscy, jakie bombowe przebicie miał kandydat Wołowicz w sprawie kontraktu na pogotowie. A jaką dobrą rękę miał do wyboru Rykowskiego na prezesa szpitalnej spółki! Prezes wprost marzenie! Rękę łaskawą ma również Piotr Wołowicz do wszelkich nierobów biorących pensje w starostwie. A jak energicznie rozliczył winnych kichy przy budowie strażnicy. A proszę jak wzorcowo przekształcił internat, by ten przestał straszyć widokiem i deficytem.

No i tak przez te 9 miesięcy rządów ciągnie się pasmo sukcesów, od których można dostać kolorowego zawrotu głowy. I po takim zawrocie i pod jego wpływem plecie duby smalone dla „Panoramy Leszczyńskiej”. Bo jak inaczej brać to serio? Wszak nie dopuszczam do siebie myśli, że staroście klapki się poluzowały.


W dalszej części wywiadu kandydat opowiada co też zrobi, jak już znajdzie się w sejmie. I stwierdza, że „potrzebna jest nam pomoc w kwestii bezrobocia i drogownictwa”.


Kandydat sugeruje w ten sposób czytelnikom, iż jak posłem nie zostanie, to pomocy nie otrzymamy. Oczywiście, że ten wysublimowany szantaż można o kant dupy rozbić. Ma on jednak pewną wartość poznawczą, bo potwierdza opinię, że PO (reszta partyjnych mafii również) ma wyborców za idiotów, którzy skuszeni perspektywą kasy pobiegną pędem do urn i zagłosują tak, jak danej mafii politycznej się wymarzy. A po wyborach ta nas, drogi wyborco, w dupę pocałuje!


Bardzo mi się spodobała troska kandydata i starosty o stan bezrobocia na terenie naszego powiatu. Szkoda tylko, że wcześniej tego problemu nie dostrzegał. Jakoś na stronie internetowej starostwa nie było comiesięcznej informacji o jego wysokości. A teraz nagle dostrzegł problem. Proszę, jak kandydat nagle dostał sokolego wzroku w tej materii. A może tak należałoby spytać kandydata, co zrobił w sprawie bezrobocia jako wiceburmistrz. Ale sza, cicho sza, nad tym rozciągnijmy ciszę.


I tak mamy niezły ubaw przy lekturze tego typu przedwyborczych wynurzeń. One będą się mnożyć, bo teraz wszyscy kandydaci przypomną sobie o bezrobotnych, złym stanie dróg i wielu innych rzeczach, których dotąd nie spostrzegali, i o których nie mówili z obawy o wysokość słupków w sondażach.


A jaki jest kandydat PO – Piotr Wołowicz. On jest jak dżem z dyni o smaku pomarańczowym. Wiadomo już jedno: do funkcji starosty nie dorósł. To nie ten kaliber, nie ta energia i nie ten intelekt. On jest mdły, nijaki, pozbawiony barwy, pozytywnych emocji i dodatniej energii. Z całą pewnością jest wyrachowanym egoistą, który własne dobro i karierę stawia wyżej od dobra naszej lokalnej wspólnoty samorządowej. Nie narazi możnym z własnej partii, bo z partią a nie z działalnością samorządową wiążę swoją karierę. Przykładem bardzo wymownym jest decyzja o kandydowaniu do sejmu, podczas gdy w powiecie jest roboty od cholery. Kandydowanie z 14 pozycji nie jest żadnym zaszczytem – jak twierdzi zainteresowany, ale potwierdzeniem o wypełnianiu poleceń mafii politycznej, by mieć tam dobre notowania.


I nie mamy co się oszukiwać, że Piotr Wołowicz jest NASZYM kandydatem do sejmu. On jest i będzie człowiekiem PO. A interesy PO a NASZE to dwie różne sprawy. Im chodzi o dostęp do koryt, posad i kasy. A nam chodzi o godne życie. A historia rządów PO w starostwie pokazuje, że Piotr Wołowicz ma to po prostu gdzieś. No więc i my go też tam miejmy.

Amen, Szanowni Państwo.

piątek, 26 sierpnia 2011

W Koziołka Matołka bęc!

Jest jeszcze miłosierdzie w ludziach! Potrafią – niczym kozioł – wskoczyć na chwilowo pochyłe drzewo. Ledwo się człowiek oddalił na jakieś 20 km a już niektórzy bohatersko podnoszą głowę i błysnąć próbują w internecie mniemając (płoche i niewczesne mniemanie), że bezkarni pozostaną.

Weźmy na przykład takiego radnego „Chwaścika” (Marek Zagrobelny, radny powiatowy ze zorganizowanej grupy urągającej rozumowi, czyli PiS). Na swoim tzw. blogu z tryumfem obwieszcza on swoim nielicznym Czytelnikom, iż „Robert M. zatrzymany”.W całym poście poświęconym mojej osobie jedynie tytuł odpowiada prawdzie. Resztę „informacji” na mój temat „Chwaścikowi” zastępuje spłycona i wulgarna interpretacja moich poczynań.„Chwaścik” z lubością zawziętego o zaprzysięgłego onanisty nurza się w określeniach typu „kręgi władzy”, „osoba wpływowa”, „której należy się bać” i inne duperele. Przykład dupereli? A proszę! „Chwaścik” napisał o mnie „przestępca”. I to jest duperela, która mnie absolutnie nie ubodła! Ubodło by mnie, gdyby „Chwaścik” np. nazwał mnie analfabetą samorządowym. Ale nie nazwał! A wiecie Państwo czemu? Bo wówczas pisałby o sobie samym.
Na miano „przestępcy” trzeba sobie zapracować, a by być jak „Chwaścik” wystarczy zostać spłodzonym od niechcenia, o tak byle jak.

Czasami jak czytam wypociny „Chwaścika”, to się zastanawiam, po jaką jasną cholerę jego ojciec lazł na „Chwaścikową” matkę tej nocy nieszczęśliwego poczęcia? Mówią, że diabła nie ma, a tu proszę, mamy dowód materialny. Imć „Chwaścik” podaje pseudoanalizie moje – rzekomo – poufałe stosunki z „niektórymi osobami pełniącymi ważne stanowiska”. Za diabła nie mam pojęcia o czym i o kim on pisze. Nie mam również pojęcia, co to są za „ważne stanowiska”. Ja rozumiem, że „Chwaścik” chciałby pełnić „ważne stanowisko”, bo wówczas – tak mi się przynajmniej wydaje – ja utrzymywałbym z nim stosunki.I tu zapewniam „Chwaścika”, że choćby wykopał z fuchy swojego dotychczasowego szefa „Oberkartofla”, został ministrem czy nawet premierem, to ja „przestępcą” miałbym go nadal w czterech przesympatycznych literach.
Proszę jednak Szanowni Państwo zauważyć, że ja oddaje „Chwaścikowi” ogromną przysługę.

Podobnie jak Scalieri został unieśmiertelniony przez Mozarta, tak ja przenoszę „Chwaścika” do lokalnej historii. Bo kto za lat 5 czy 10 będzie pamiętał o „Chwaściku”? A dzięki moim tekstom historycy zajmujący się politycznymi dziejami powiatu poznają, jaką miernotą był „Chwaścik”. Czyż mogło „Chwaścika” spotkać coś piękniejszego? Coś bardziej wzniosłego niż zapewnienie mu trwania na kartach lokalnej historii.On, „Chwascik” winien mi za to jest dozgonną wdzięczność i kosmicznej miary szacunek. Z tej wdzięczności, do której jako człowiek prawy, głębokiej wiary i konserwatywnych przekonań już w tej chwili „Chwaścik” się poczuwa (nie łkaj „Chwaściku” – nie trzeba!) winien mi w owe cztery litry serdecznie i gorąco pocałować.

Ale proszę się nie martwić! Nie dopuścimy „Chwaścika” do takiego spoufalenia, bo klepki we łbie mogłyby mu popuścić z radości. A może i zwieracz też? Kończąc dodać muszę, iż „Chwaścik” owocami swojego niepełnego rozumu zawsze wprawia mnie w prześwietny humor. Z wielką ciekawością oczekuję na dalsze zapowiadane wieści o mnie. „Chwaścik” zapowiedział, że będzie pisał o mnie na swoim blogu oraz w „Fantazjach Górowskich”. Czekam mości „Chwaściku”!           

czwartek, 18 sierpnia 2011

Wszechjedzący Wiesław

- Chrum, chrum.
- Gul gul gul.

Takie dźwięki rozchodzą się na sesjach Rady Miejskiej czy to czasem Rady Powiatu. Na szczęście można je usłyszeć rzadko.

- Chrum, chrum.
- Gul gul gul.

Bywa to tak, gdy w ławy przeznaczone dla gości wciska się Wszechjedzący Wiesław. Nie interesują go obrady, mądre lub głupie słowa padające z usta radnych, on sięga po paluszki:

- Chrum, chrum.
Chwyta filiżanki (nikną w jego grubych paluchach) i ich zawartość wsysa niczym TEKOMowski beczkowóz.
- Gul, gul, gul.

Błyskawiczne pustoszeją stoły ze wszystkiego, co nadaje się do jedzenia, po czym niezadowolony wytacza się z sali. Wkrótce potem przypomina sobie, że właściwie miał napisać o obradach, więc coś zmyśli, przeinaczy wpis z internetu (oczywiście nie przyzna się do tego, wręcz przedstawi to jak płód swojego otłuszczonego umysłu).
Patrząc na postać wspomnianego wcześniej Wszechjedzącego Wiesława nasuwa mi na myśl stare porzekadło - nieszczęścia chodzą parami. W tym wypadku głupota i ... jeszcze raz głupota.

Lecz nie o tym chciałem Państwu powiedzieć.

Swego czasu rycerze (dla nie znających historii, było to kilkaset lat temu) ścierali się w pojedynkach, na wojnie lub na turniejach. Zazwyczaj byli odziani w pancerze, mieli tarcze, kopie i miecze. Obydwaj. Obecnie te zwyczaje zmieniły się. Gdy komuś nie staje odwagi, stara się tak walczyć, żeby przeciwnik nie miał możliwości obrony. Wszechjedzący Wiesław odziany w tłuszczowa zbroję wzywa mnie na pojedynek, stuka w klawiaturę komputera, a co ja mam zrobić. Nie mam tarczy, nie mam miecza... A Wszechjedzący Wiesław już ogłasza się zwycięzcą.

- Chrum, chrum.
- Gul gul gul.
Słychać znad komputera, a okruchy zasypują klawiaturę Wszechjedzącego Wiesława.

Do dziś nie może odżałować tego, że poczęstował mnie kawałkiem ciasta (bardzo dobrym), a nie zjadł sam. Musiało to być bardzo przykre przeżycie, o którym do dziś pamięta i z boleścią rozpamiętuje, nawet nie w zaciszu domowym oglądając „Modę na sukces”, ale publicznie – w internecie, liczy na współczucie. Masa jego ciała jest odwrotnie proporcjonalna do treści, jakie usiłuje przekazać w internecie swoim nielicznym, by nie rzec szczątkowy, czytelnikom. Trzeba przyznać, że pewną popularność Wszechjedzący Wiesław posiada. Wzrasta ona wówczas, kiedy zasiada on przed komputerem i pod najrozmaitszymi nickami (pseudonimami) dyskutuje sam ze sobą.

Mało tego, ongiś wspólnie spożywaliśmy wyprodukowany przez Wszechjedzącego Wiesława bimber, samogon, okowitę, on go nazywał winem domowej roboty. Jemu nic nie było, a moja zahartowana wątroba ledwo dała radę tej truciznie. Rzygałem jak kot, a moja wydzielina ścieliła się pod domem Wszechjedzącego Wiesława a smród niósł się poza granice powiatu. I tak on odczuł negatywny wpływ na swoje życie. Jak to się mówi, jaki bimber, takie życie.Od tego czasu nastała wielka nieprzyjaźń.

Wszechjedzący Wiesławie przyjdzie na ciebie pora jak na kota mróz. Zaklinujesz się w drzwiach (mam nadzieję, że nie wychodka), będziesz liczył na pomoc, a czy doczekasz się, że cię ktoś kopnie, raz, drugi i wypcha na otwartą przestrzeń. Zapamiętaj, że zawsze możesz liczyć ma moją nogę – prawą, bo lewa nieco niedomaga, zawsze ci pomogę. Znaj dobre serce Kanalii!

Nie tylko ja poznałem się na intelekcie Wszechjedzącego Wiesława. Kilka miesięcy temu docenili wielkość jego intelektu mieszkańcy, którym Wszechjedzący Wiesław proponował się na stanowisko predysponowanego na burmistrza, oddając na niego nieco ponad 1% głosów, czyli w granicach błędu statystycznego.

Szczątkowi czytelnicy jego elukubracji mogą się przekonać o jego wyjątkowej inteligencji, nierozpoznanej wielkości, wyjątkowości, przeznaczeniu do rzeczy wielkich oraz gotowości objęcia wszystkich możliwych funkcji wakujących w gminach, powiecie, szkołach do których predysponowany jest od urodzenia. Wszechjedzący Wiesław chce obsadzić każde wolne stanowisko kierownicze w naszym mieście i powiecie, za każdym razem z tym samym efektem – won do domu.

PS. Mimo pewnych ograniczeń będę starał się komentować lokalne wydarzenia i jak zwykle będę krytykował pewnego nieudacznika na stołku starosty pewnego powiatu.

piątek, 5 sierpnia 2011

Kosztowna amatorszczyzna - cz. VII

Kolejne pytania dotyczące budowy strażnicy inspektor NIK zadawał Andrzejowi Samborskiemu.

Pytanie: „Proszę ustosunkować się do ustaleń opinii Ośrodka Inżynierów Budownictwa Renoma z dnia 28 kwietnia 2011 r. w tym do dołączonej do opinii dokumentacji fotograficznej?

Andrzej Samborski: „Wskazane nieprawidłowości w opinii Renomy z dnia 28 kwietnia 2011 potwierdzają nieprawidłowości wskazane w opinii wcześniejszej (opinia z czerwca 2010 roku wykonano przez Renomę – przyp.. moje). Mam uwagę do sposobu wyliczenia wartości stacji transformatorowej . Niezrozumiała jest dla mnie kwota 150.450 zł., o którą pomniejszono wartość, podając, że jest to wartość materiałów inwestora. O ile pamiętam inwestor nie przekazywał wykonawcy żadnych materiałów do budowy stacji transformatorowej.”

Dariuszowi Downarowi (inspektorowi nadzoru z ramienia starostwa) inspektor NIK zadał pytanie podobne do zadanego wcześniej: „Proszę ustosunkować się do uwag rzeczoznawców Ośrodka Inżynierów Budownictwa Renoma z dnia 28 kwietnia 2011 r., na stronach od 13 do 28 pkt. 6 – Analiza merytorycznych podstaw wprowadzenia aneksów do umowy i zawarcia umów dodatkowych, uwagi do rozliczeń”.

Dariusz Downar: „Decyzja o podniesieniu budynku – poziom „0” – o 55 cm podjął projektant. Ja tylko wystąpiłem z zapytaniem: czy było by to zasadne. Podobnie było w sprawie zastąpienia wymiany gruntu studniami betonowymi .Obmiar pozycji: podbudowa piaskowa – zmieniono z tego tytułu, że dotyczył on wypełnienia przestrzeni między ścianami fundamentowymi a nie wymiany gruntu , z której zrezygnowano. Nie chciałem tworzyć nowej pozycji (jak np. podkłady z ubitych materiałów sypkich), gdyż uważałem to za zbędne, gdyż czynności do niezbędne do wykonania tej czynności były takie same, jak przy wymianie gruntu a nakłady rzeczowe korzystniejsze.
Przywołane zdjęcie ław pokazuje poziom ław ponad przyległy po zdjęciu humusu, co widać także na zdjęciu 34, na którym widać 5 warstw ściany fundamentowej wystających ponad teren. Uzasadnia ono też nadsypanie 70 cm podsypki z tego powodu, że jedna warstwa ściany z bloczka M6 ma grubość ok. 16 cm, co przy 5 warstwach daje wysokość ok. 80 cm. Zatem grubość podsypki 70 cm jest jak najbardziej adekwatna.


Zmiany dotyczące elewacji i ścian podjęte były także przez projektanta na wniosek wykonawcy. Ja musiałem się do nich zastosować. Dodatkowe metry okładzin nie zostały przeze mnie rozliczone, gdyż kosztorys ten nie został w ogóle sprawdzony, powód wyjaśniłem w poprzednim zeznaniu. Dozbrojenie ław wynikało z dokumentacji dostarczonej przez projektanta, której nie miałem prawa negować.


Protokół konieczności nr 4/08 z 17.11.2008 stwierdzał tylko konieczność wykonania stacji, co było jasne dla wszystkich, dlatego stwierdziłem, że mój podpis wystarczy do potwierdzenia tego faktu. Prawidłowe wykonanie stacji zostało potwierdzone przez inspektora branżowego. Brak podpisów na kosztorysach wytłumaczyłem już na poprzednim przesłuchaniu.


Różnica między obmiarem wykopu a obmiarem stopy wynika z tego, że każdy taki wymiar musi być powiększony o powierzchnię potrzebna każdemu pracownikowi w celu obszalowania (odeskowania) danego wykopu."

Kolejne pytanie dotyczyło ustosunkowania się Dariusza Downara do zdjęć przedstawiających m.in. „dach budynku głównego – część socjalna. Ilość iglic mniejsza od projektowanej i rozliczonej” oraz zdjęcia przedstawiającego: „dach hali garażowej. Brak jakiejkolwiek iglicy. Brak zgodności z projektem i rozliczeniem.”

W odpowiedzi Dariusz Downar zeznał:
Do zdjęć nr 15 i 16 nie potrafię się ustosunkować, zaufałem inspektorowi nadzoru branży elektrycznej Rafałowi Chocianowskiemu, że dopilnuje przebiegu robót w tym przedmiocie zgodnie z projektem.”

Kolejne pytanie inspektora NIK dotyczyło zdjęć przedstawiających odkrywki, gdzie nie stwierdzono studni betonowej a winna była tam być zgodnie z projektem, nierozliczonego tłucznia, zmienionej grubości humusu, jego nieodpowiedniej jakości.

Dariusz Downar zeznał: „Zdjęcia od 5 do 12 pokazują przekroje przez warstwy na placach utwardzonych – jeżeli odzwierciedlaja one prawdę, to znaczy, że wykonawca wykonał te elementy robót nierzetelnie. Być może znając terminy moich bytności uważał, że poza nimi może być niesumienny. Zdjęcie nr 17 – projekt nie przewidywał zamknięcia od góry przewodów wentylacyjnych czapką kominową. Do iglic nie potrafię się odnieść, zaufałem inspektorowi nadzoru branży elektrycznej Rafałowi Chocianowskiemu, że dopilnuje przebiegu robót budowlanych w tym przedmiocie z godnie z projektem.

Zdjęcie nr 20 – w mojej ocenie na zdjęciu nie ma mocowania pergoli tylko jej obróbka blacharska, mocowanie jest zakryte przez okładzinę ściany.


Zdjęcia 29, 30 – w tym dniu nie było jeszcze studni, gdyż 30 września wykonawca wykonał dopiero ok. 70% wykopów pod nie. Wpis kierownika budowy w dzienniku budowy z 24 września 2008 r., dotyczy być może kilku studni, które wykonawca założył w niewłaściwych miejscach, skorygowanych później poprzez nadesłany przez projektanta właściwy schemat ich rozmieszczenia.


Zdjęcia 31 i 32 – w mojej ocenie humus nie musiał być do końca ściągnięty, gdyżwykonywano tylko roboty przy kanale rewizyjnym, prace przy samym budynku myjni były wykonywane później; dodaję, że ja w porozumieniu z inwestorem szukałem prac w celu zagospodarowania i wyczerpania środków przyznanych w 2008 r. na realizację inwestycji a roboty przy kanale rewizyjnym są tego przykładem.


Zdjęcie 34 - w mojej ocenie nie mogą być widoczne studnie, gdyż ławy fundamentowe praktycznie do całej wysokości zostały obsypane przez wykonawcę.”


Pytanie inspektora NIK:Jakie roboty budowlane zlecił pan wykonawcy i zaakceptował je bez uzgodnienia z inwestorem?


Dariusz Downar zeznał: „Wskazane w pytaniu roboty to:
- pogrubienie warstwy wyrównawczej pod posadzki do grubości zgodnej z dokumentacją; kosztorys inwestorski i ofertowy przewidywał wykonanie tejże warstwy do grubości jedynie 20 mm a dokumentacja projektowa nakazywała wykonanie tej warstwy o grubości 50 mm i o takiej grubości poleciłem wykonać,
- wykonanie izolacji termicznej stropodachu, którą przewidywała dokumentacja projektowa, a nie uwzględniono jej w obu kosztorysach: inwestorskim i projektowym,
- roboty polegające na przykryciu kanału rewizyjnego, których nie przewidywała żadna dokumentacja, tak projektowa, jak i kosztorysowa a roboty te trzeba było wykonać ponieważ są one zgodne ze sztuka budowlaną i przepisami BHP.

Dodaję, iż przy obejmowaniu funkcji inspektora nadzoru inwestorskiego otrzymałem od pani Beaty Pony, byłej starosty, ustne polecenie traktowania pana Andrzeja Samborskiego, p.o. dyrektora wydziału budownictwa starostwa powiatowego w Górze, jako wyraziciela woli inwestora.”

C.d.n.

Katastrofa

Pomimo pełni lata niespodziewanie lipiec przyniósł wzrost bezrobocia na terenie naszego powiatu. Dla porównania rok temu, na koniec lipca, PUP miał zarejestrowanych 2874 bezrobotnych (253 osoby mniej). W gminie Góra na koniec lipca 2010 r. było 1639 bezrobotnych czyli o 201 mniej.
Jeszcze lepiej sytuacja wyglądała na koniec lipca 2009 r., gdy na terenie naszego powiatu było zarejestrowanych 2315 bezrobotnych (815 mniej niż obecnie). We wspomnianym roku w gminie Góra było 1368 bezrobotnych a obecnie jest ich 1840 (472 więcej).

W lipcu br. PUP zarejestrował 263 bezrobotnych . W tej liczbie 196 osób poprzednio pracowało, 13 zostało zwolnionych z przyczyn dotyczących zakładu pracy a 67 dotąd nie pracowało.

Po raz pierwszy w rejestrze PUP znalazło się 48 osób a 215 po raz kolejny. W lipcu wyłączono z ewidencji PUP 239 osób. 139 osób otrzymało pracę (58 osób podjęło pracę sezonową). Aż 11 osób podjęło działalność gospodarczą na własny rachunek dzięki pożyczce udzielonej przez PUP.

Z rejestru PUP skreślono również 27 bezrobotnych, którzy odmówili – bez uzasadnionej przyczyny – podjęcia oferowanej im pracy. 49 osób straciło status bezrobotnego na skutek niepotwierdzenia gotowości do podjęcia pracy.

Na 3127 bezrobotnych 1738 stanowią kobiety. Aż 1861 bezrobotnych mieszka na wsi (1061 kobiet). Osób bezrobotnych z wyższym wykształceniem, które nie ukończyły 27 roku życia w spisie PUP jest 108. Mamy aż 2966 bezrobotnych, którzy określani są jako osoby: „będące w szczególnej sytuacji na rynku pracy”. A zalicza się do nich bezrobotnych, którzy nie ukończyli 25 roku życia (735 bezrobotnych), długotrwale bezrobotnych – 1829 osób, powyżej 50 roku życia – 599 bezrobotnych, bez kwalifikacji zawodowych – 969 osób, bez doświadczenia zawodowego – 806 osób. Bezrobotnych matek wychowujących minimum 1 dziecko do 18 roku życia w PUP zarejestrowanych jest 344. Ogromną grupę bezrobotnych stanowią osoby, które nie mają wykształcenia średniego – 1938 osób. 134 bezrobotnych stanowią osoby niepełnosprawne.

Na 3127 bezrobotnych prawo do zasiłku przysługuje 465 osobom (14,87%).

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Silni, zwarci, gotowi

Pomimo, że mamy okres wakacyjny, to nie oznacza jednak, iż wszyscy pracują na zwolnionych obrotach. Do służb pozostających w ciągłej gotowości zalicza się straż pożarna. Tylko w okresie od 18 lipca do 25 lipca nasi strażacy interweniowali w 20 przypadkach.

W tym czasie ich statystyki odnotowały 2 pożary. 20 lipca w Górze (ul. Korczaka) spłonął samochód osobowy marki Ford Fokus a trzy dni później w Górce Wąsoskiej „czerwony kur” zagościł w stodole. W obu tych przypadkach udział w akcji brało 6 zastępów strażaków.

Inne historie z tego okresu, to: kolizja dwóch samochodów w Kłodzie Górowskiej, zalane piwnice w Dochowej, Płoskach, Czerninie, Sułkowie, Piotrowicach Małych. Strażacy wypompowywali wodę z zalanych posesji w Sułkowie i Czerninie Dolnej. Oprócz tego zlikwidowano niedrożność przepustu (Czernina Dolna), przechylony komin (Irządze), usunięto nadłamane konary z drzewa nad drogą (Jastrzębia).
Działania te zaangażowały 142 strażaków działających w 33 zastępach.

Od początku 2011 roku nasza straż pożarna przeprowadziła 437 akcji interwencyjnych.


Mokrym dniem dla strażaków był 22 lipca 2011 r. W Czerninie i Czerninie Dolnej w 6 przypadkach strażacy z JRG Góra i z OSP Czernina, OSP Stara Góra i OSP Osetno wypompowywali wodę z zalanych posesji i piwnic. W wyniku długotrwałych opadów deszczu na drodze powiatowej nr 1073, na rowie melioracyjnym przy przepuście, powstał zator spiętrzający wodę, która rozlewała się na sąsiadujące z rowem posesje. Strażacy przy pomocy pomp pływających oraz pompy dużej wydajności wypompowywali wodę z zalanych posesji do rowu.

Po ustabilizowaniu się sytuacji przy przepuście jednostki sukcesywnie były kierowane w dół miejscowości do najbardziej zagrożonych posesji, gdzie dokonywały zabezpieczenia przy użyciu worków z piaskiem. Działania prowadzono do ustabilizowania się wody w rowie biegnącym przez wioskę.

Nie ma powodów do obaw

Co prawda trochę pada, ale stan wód na naszych rzekach nie budzi niepokoju. 1 sierpni9a 2011 roku, o godz. 8,00 poziom Odry w Ścinawie wynosił 318 cm. Do stanu ostrzegawczego brakowało więc 32 cm a do alarmowego aż 82 cm.

Na Odrze w Głogowie, w tym samym czasie, poziom wód wyniósł 359 cm. Do poziomu ostrzegawczego brakowało 41 cm a do alarmowego – 91 cm.

Równie spokojnie jest na rzece Barycz. Na łąkach odnotowano 93 cm. Poziom ostrzegawczy w tym miejscu wynosi 289 cm, a alarmowy 310 cm.

W Osetnie wodowskaz wskazywał 165 cm. Stan ostrzegawczy wynosi tam 260 cm a alarmowy – 330 cm.

Spokojnie jest także na Orli. Punkt pomiarowy w Korzeńsku odnotował poziom 135 cm. Ostrzegawczy stan dla tej rzeki wynosi 220 cm a alarmowy – 260 cm.

Ciekawie było na Odrze i Baryczy pomiędzy 23 a 26 lipca, gdy można było zauważyć nagły wzrost poziomu wód. To zjawisko było efektem zrzutu wody do rzek ze zbiorników retencyjnych.

Reaktywacja

6 lipca 2011 r. odbyło się 27 posiedzenie Zarządu Powiatu. W nasiadówce uczestniczyli: Piotr Wołowicz (starosta), Paweł Niedźwiedź (wicestarosta) oraz Piotr First -członek Zarządu. Tradycyjnie obecni byli: Wiesław Pospiech- skarbnik powiatu oraz sekretarz powiatu - Elżbieta Kwiatkowska.

W punkcie 3 glos zabrał skarbnik powiatu Wiesław Pospiech, który: „omówił projekt uchwały Rady Powiatu w sprawie zmiany uchwały nr IV//20/11 Rady Powiatu w Górze z dnia 9 lutego 2011r. w sprawie budżetu Powiatu Górowskiego na 2011 rok. Zwiększa się planowane dochody budżetu o kwotę 300.000zł. i o tę kwotę zwiększa się planowane wydatki budżetu.

Ponadto przenosi się planowane wydatki na kwotę 914.884zł. W związku z przejęciem wszelkich rozrachunków po zlikwidowanym SPZOZ w Górze, w tym podpisaniem z BRE Bankiem Hipotecznym SA w Warszawie umowy w sprawie warunków przejęcia zobowiązań SPZOZ z tytułu umowy kredytu długoterminowego z 2007r. poręczanego przez Powiat Górowski, dokonuje się odpowiednich zmian w budżecie Powiatu Górowskiego na 2011 rok.”

Jak czytamy dalej z godnie z tradycją odziedziczona po poprzednim Zarządzie: „Do projektu uchwały nie wniesiono uwag.” Tradycyjnie też wszyscy byli za i nikt nie miał pytań.  

W punkcie następnym (4): „Przedstawiony został projekt uchwały Rady Powiatu w sprawie zatwierdzenia sprawozdania finansowego likwidacyjnego SPZOZ w Górze w likwidacji za okres 1.01.2011 do 25.06.2011 r”.
Wiadomym jest, iż podczas ostatnie sesji Rady Powiatu sprawozdanie to zostało przyjęte, ale należy przypomnieć, że:

Sprawozdanie finansowe likwidacyjne zostało sporządzone na dzień 25 czerwca 2011 r. w związku z zakończeniem likwidacji SPZOZ w Górze. Bilans likwidacyjny po stronie aktywów i pasywów zamyka się kwotę 976.292,49zł. rachunek zysków i strat zamyka się stratą w kwocie -1.471.234,21zł.” Tak, to ujemny utrag szpitala za niespełna 6 miesięcy 2011 roku - 1.471.234,21 zł.
I tu również czytamy sakramentalny już zwrot: „Do projektu uchwały nie wniesiono uwag.” Projekt przyjęto jednogłośnie.

W punkcie 5: „Starosta przedstawił projekt uchwały Rady Powiatu o utracie mocy obowiązującej uchwały XLII/183/10 Rady Powiatu w Górze z dnia 16 września 2010 r. w sprawie zamiaru przekształcenia LO im. A. Mickiewicza w Górze poprzez likwidację internatu. W związku z koniecznością opracowania „Strategii rozwoju edukacji w Powiecie Górowskim” której zatwierdzenie i rozpoczęcie realizacji ma się odbyć z dniem 1 września 2012 r. wstrzymuje się do tej daty przekształcenia i inne działania o charakterze strategicznym dla szkół i placówek oświatowych prowadzonych przez Powiat Górowski tak, aby te działania wynikały z przyjętej strategii i były z nią spójne. Dotyczy to również przekształcenia liceum poprzez likwidację internatu. Do projektu uchwały nie wniesiono uwag. Głosowanie za przyjęciem projektu uchwały: za- 3 głosy.”

Tak poległ zapowiadany przy obejmowaniu przez starostę Piotra Wołowicza funkcji starosty program efektywnego finansowania oświaty. Świeć Panie nad jego duszą. Programu, rzecz jasna.

Nie mniej nie można rzec, że oświatą się Zarząd Powiatu nie zajmuje. Tak właściwie, to zajmuje się, ale jedną placówką, i to w „sprawach różnych”. W protokole czytamy:

Dyrektor Zespołu Szkół w Górze złożyła wyjaśnienia dotyczące przedstawienia planu naprawczego  jednostki celem  zrównoważenia budżetu. Z pisma wynika, iż brak środków na wynagrodzenia wynika z ograniczeń budżetowych przyjętych w budżecie na 2011 rok. Dyrektor poinformowała, iż podejmie działania polegające na rozważnym dokonywaniu wydatków rzeczowych do minimum jednak zapewniających bezpieczeństwo i higieniczne warunki pracy i nauczania. W celu zminimalizowania kosztów budżetu jednostki Zarząd Powiatu Górowskiego podjął decyzję zobowiązującą Dyrektora szkoły do zatrudniania na zastępstwa, zajęcia dodatkowe ,nadobowiązkowe oraz na godziny nadliczbowe nauczycieli gwarantujących jak najniższe koszty obsługi tych godzin.”

Po przeprowadzeniu tej światłej i niesamowicie odważnej reformy reformy Zarząd Powiatu zajął się kolejnymi ważnymi sprawami.

Komenda Powiatowa Policji w Górze złożyła dwa wnioski o dzielenie dofinansowania . Pierwszy wniosek dotyczy dofinansowania do spotkania w ramach Święta Policji  a drugi wniosek dotyczy dofinansowania II Biegu z Policją.
Spotkanie w ramach Święta Policji będzie odbywać się w dniu 24 lipca br. i będą to dni otwarte Policji oraz w dniu 29 lipca br – uroczysta akademia. Wniosek o dofinansowanie  złożono na kwotę 1500 zł. Zaproponowano udzielenie dofinansowania w wysokości 1000zł i za tą propozycją przeprowadzono głosowanie: za- 3 głosy. Dofinansowanie zostało udzielone.”

Drugi problem:

II Bieg z Policja odbywać się 27 sierpnia br. Planuje się udział ok. 300 osób. Dystans biegu wynosi 10 km, trasa jest atestowana. W ramach biegu zostanie rozegrana klasyfikacja II Mistrzostw Polski Policjantów na tym dystansie. Wniosek opiewa na kwotę 6000 zł. z przeznaczeniem na pokrycie kosztów zabezpieczenia trasy, utrzymanie strony internetowej, zakup pucharów. Zaproponowano udzielenie dofinansowania w wysokości 5000 zł i za tą propozycją przeprowadzono głosowanie: za 3 głosy. Dofinansowanie zostało udzielone.”

Uf!. Kawał dobrej, inteligentnej i twórczej roboty za Zarządem. Rzeczywiście, można wziąć dietę.

Punkt 6 „wolne głosy i wnioski”. Tradycyjnie: nie widzimy, nie słyszymy i nie mamy nic do powiedzenia. Zarząd się rozszedł. Diety wziął.

Kosztowna amatorszczyzna - cz. VI

Kolejnym świadkiem w sprawie, indagowanym przez kontrolera NIK był Dariusz Downar, który pełnił funkcję inspektora nadzoru inwestorskiego (z ramienia starostwa) przy realizacji inwestycji.

Pytanie inspektora NIK: „Obie umowy, tj. 5 – 1/08 – 09 z dnia 6 października 2009 r. oraz 5-2 – 2/08 – 09 z dnia 30 listopada 2009 r. rozliczono razem fakturami VAT nr 38/2009 z dnia 3 grudnia 2009 oraz nr 41/2009 z 21 grudnia 2009 r. Dołączone do faktur kosztorysy ofertowe nie są podpisane przez inspektorów nadzoru inwestorskiego. Dlaczego?

Odpowiedź Dariusza Downara: „Wskazane w pytaniu kosztorysy nie zostały mi przekazane do podpisu.”

Pytanie: „Dlaczego kosztorys ofertowy stanowiący podstawę do umowy 5 – 1/08 – 09 z dnia 6 października 2009 r. na kwotę 157.021,63 zł brutto nie został przez Pana podpisany?

Dariusz Downar zeznał: „Wskazany w pytaniu kosztorys nie został mi przedstawiony do podpisu.”

Kolejne pytanie inspektora NIK: „Dlaczego umowa 5 – 3/08 – 09 z dnia 1 grudnia 2009 r. na kwotę 134.899,00 zł brutto została podpisana w oparciu o kosztorys powykonawczy bez daty i nie podpisany przez inspektora nadzoru inwestorskiego. Dlaczego tego podpisu pan nie złożył?

Odpowiedź: „Wskazany w pytaniu kosztorys nie został mi przedstawiony.”

Pytanie inspektora NIK: „Zawarta umowa podstawowa o realizację inwestycji przewidywała w § 7 pkt 3 możliwość rozliczania wynagrodzenia za wykonanie przedmiotu umowy jedynie za całkowicie zakończone etapy lub elementy robót ustalone zgodnie z harmonogramem organizacji i wykonania przedmiotu umowy. Zasada ta nie była stosowana w rzeczywistości, inspektorzy nadzoru – w tym pan – podpisywali bardzo często kosztorysy z procentowym zaangażowaniem robót np. 10%. Dlaczego?

Dariusz Downar zeznał: „Na początku budowy inwestor (starostwo) poinformował wykonawcę i mnie o dodatkowych środkach przyznanych do wykorzystania do końca 2008 r. Dano nam też do zrozumienia, że jeśli nie wykorzystamy tych środków do końca roku, to mogą one być odesłane do budżetu, co może spowodować brak środków finansowych na koniec budowy. Ponieważ było to już w środku jesieni, a dodatkowa kwota wynosiła ponad 1 mln zł. (gdy kwota do przerobienia wynosiła na ten rok 1.700.000 zł), wywróciło to do góry nogami cały harmonogram robót. W związku z tym zaistniała konieczność wykonania robót nie przewidzianych w tym roku (2008 r. – przyp. moje), co w konsekwencji ciągnęło się kuż do końca budowy."

Pytanie inspektora NIK: „Proszę ustosunkować się do opinii Renomy z miesiąca kwietnia 2011 r. zamieszczonych na stronie 21 – 22 tejże opinii.”

Dariusz Downar zeznając odpowiedział: „W dniu 29.09.2008 r, faktycznie wykonane były wykopy pod część studni (ponad połowa). Nakazałem wykonawcy (Dutkowiak) wykonanie fotografii brakujących wykopów i pozostawienia ziemi z wykopów w celu stwierdzenia, czy studnie nie są posadowione na gruncie nie spełniającym wymagań normatywnych. Spowodowane to było moim wyjazdem na okres 4 dni, a ze względu na zbliżającą się zimę i konieczność wykonania dodatkowych robót nie chciałem opóźniać tych prac. Po przyjeździe kierownik budowy pokazał mi wykonane zdjęcia na komputerze, obejrzałem ziemie wykopów i nie wniosłem żadnych uwag, o czy, przyznaję zapomniałem wpisać do dziennika budowy. Kierownik budowy miał wydrukowane zdjęcia dołączyć do dziennika budowy, jednak tego nie zrobił a ja zapomniałem. Jeśli chodzi o wodę podskórną, groźba jej wystąpienia nie obejmowała całego obszaru wykopu, tylko jego niewielkich części, jednak w przypadku jego wykonania w pierwotnej wersji (na całości) było duże prawdopodobieństwo jego zalania. Dlatego postanowiono wykonać studnie, gdyż były mniej czasochłonne i nawet pojawienie się wody w pojedynczym wykopie nie stanowiło wielkiej przeszkody. Mój wpis do dziennika budowy był niefortunny, gdyż powinienem był wpisać, że nie odebrałem części niewykonanych wykopów pod studnie."

Pytanie NIK: „Protokoły częściowego odbioru robót nie zawsze były podpisane przez branżowego inspektora nadzoru inwestorskiego, np. protokoły z dnia 21.12.2009 r., 22.12.2008 r., 8.06.2009 r. (dwa protokoły) i 3.08.2009 r. Branżowego inspektora nadzoru zastępował inspektora Dariusz Downar, technik budowlany posiadający uprawnienia budowlane w ograniczonym zakresie. Jeden z protokołów z dnia 21.11.2008 r. nie został podpisany przez żadnego z inspektorów a jedynie przez p.o. dyrektora wydziału budownictwa starostwa A. Samborskiego, kierownika budowy i przedstawiciela wykonawcy. Dlaczego?

Dariusz Downar zeznał: „Protokoły z dnia: 21.12.2009 r., 22.12.2008 r., 8.06.2009 r. (dwa protokoły) i 3.08.2009 r., podpisałem, boi akurat byłem pod ręką, nie wiem dlaczego pan Andrzej Samborski nie przedstawił inspektorom branżowym wskazanych protokołów celem złożenia wymaganych podpisów.”

Na pytanie: „Kosztorysy ofertowe dotyczące umów dodatkowych stanowiły podstawę do określenia wartości wykonanych na ich podstawie robót; nie były podpisywane przez inspektorów nadzoru inwestorskiego, dlatego też nie było podstawy do przyjęcia faktur wystawionych na ich podstawie. Dlaczego nie były podpisywane?

Dariusz Downar zeznał: „Wymienione w pytaniu kosztorysy nie zostały mi przedstawione do podpisu.”

Pytanie inspektora NIK: „Dlaczego nie prowadził pan książek obmiarów przy budowie przedmiotowej inwestycji? Prowadzenie książki obmiarów przy zawarciu innej umowy niż ryczałtowa, jest niezbędne nie tylko ze względów merytorycznych, ale też formalnych – art. 3 pkt 13 i 14 w związku z art. 60 ustawy Prawo budowlane.”

Dariusz Downar zeznał: „Znam wskazane w pytaniu przepisy. Każdy kosztorys powykonawczy zawierał obmiar szczegółowy, który traktowałem jako równoważny książce obmiarów. O ile mi wiadomo, nikt takiej książki obmiarów nie prowadzi.”

Następnie inspektor NIK zapoznała składającego zeznania w charakterze świadka Dariusza Downara ze sposobem fakturowania robót. Kontrolujący stwierdził, iż załączone do faktur „protokoły częściowego odbioru robót” są z: „bardzo ogólnie sformułowanym zakresem robót lub powołaniem się na kosztorys powykonawczy.”

Kolejne wątpliwości wzbudzały u inspektora NIK następujące fakty: brak „zbiorczego zestawienia wykonania robót w sporządzonego w układzie chronologicznym”, niestosowanie się do zasady, iż: „wszystkie roboty dodatkowe i zamienne winny być rozliczane na podstawie protokołów konieczności i aneksów do zawartej umowy podstawowej” oraz, że: „każda ilość wykonanych robót musi odpowiadać kosztorysowi ofertowemu lub być jednoznacznie wyliczona w książce obmiarów.” Inspektor NIK podkreśla w protokole, że: „Zasady te nie były stosowane przy budowie strażnicy w Górze.”

Inspektor NIK zarzuca równie, że faktura, która ma rzekomo rozliczać roboty ziemne: „faktycznie tych robót nie rozlicza w całości”, bo „rozlicza w rzeczywistości ich niewielką część.”

Kolejne strony protokołu NIK zawierają obliczenia wartości i ilości robót. Tu inspektor NIK zauważa, że nastąpiło zawyżenie wartości robót. I wylicza te pozycje.

I tak zawyżono ilość humusu o 32,8%, podkładów betonowych o 174%, podkłady i podsypki z kruszywa – 131,4%. O tyle wartości te zostały przekroczone w stosunku do umowy podstawowej.

Proszony o wyjaśnienia w tej sprawie Andrzej Samborski zeznał: „Zwiększenie ilości robót wynikało z podniesienie poziomu 0,0, posadzki, parteru i terenu wokół budynku strażnicy. Ja nie sprawdzałem danych z kosztorysów powykonawczych w sprawie zwiększenia ilości tych robót.”

Pytany w tej samej sprawie Dariusz Downar zeznał: „Przekroczenie ilości wykopów, podkładów i podsypek wynikało z faktu podniesienia posadowienia budynku, w wyniku czego należało podnieść poziom wszystkich placów utwardzonych oraz chodników. Ponadto faktyczna miąższość gruntów wynosiła 0,5 m a nie 15 cm, jak przewidywał projektant. Powyższe czynniki spowodowały przekroczenie nakładów na wymienione roboty. Przekroczenie ilości wykonanych podkładów betonowych wynikało z policzenia jako podkłady studni betonowych pod fundamenty, co było robota dodatkową”.

Inspektor NIK zapytał Beatę Ponę okoliczności zwrócenia się do Renomy o zbadanie prawidłowości realizacji inwestycji.

Beata Pona zeznała: „Ośrodek Inżynierów Renoma dokonał tej analizy na moje zlecenie. Decyzje w tym zakresie podjęłam celem sprawdzenia prawidłowości prowadzenia inwestycji, zaraz po tym, jak nabrałam wątpliwości, co do rzetelności nadzorujących ją bezpośrednio osób – inspektora nadzoru Dariusza Downara, wydział budownictwa z wicestarostą Tadeuszem Bireckim i p.o. dyrektora wydziału Andrzejem Samborskim na czele. Gdyby prowadzili inżynierowie z Renomy, pewnie do tych błędów, b y nie doszło. Było inaczej. Przykro mi, że ludzie, którym zaufałam nie wykazali się potrzebną kompetencją zarówno w zakresie prawa budowlanego jak i zamówień publicznych. Mam wrażenie, że entuzjazm w związku z budową przeszkodził w wszystkim w realnej ocenie zdarzeń występujących w procesie inwestycji.”

I dalej Beata Pona zeznała: „Zarówno kierownik budowy, jak inspektor nadzoru wykazali się dużą niekompetencją i niefrasobliwością. Kierownik budowy nie wykonywał należycie swoich obowiązków powierzonych mu przez wykonawcę, inspektor nadzoru swoich obowiązków wynikających z umowy zawartej z inwestorem, a także dyrektor wydziału budownictwa Andrzej Samborski obowiązków wynikających z powierzonego nadzoru nad przedmiotową inwestycją.”

C.d.n.