czwartek, 29 czerwca 2017

"Wieczorynka"

Kończy się historia naszego niegdyś szpitala. Od 1 lipca zamiera w nim jakakolwiek działalność. W wyniku konkursu ogłoszonego przez NFZ we Wrocławiu nocna i świąteczna opieka nad mieszkańcami naszego powiatu sprawowana będzie przez „Nowy Szpital” ze Wschowy. Nie będzie jednak odbywała się ona w poszpitalnym budynku, który już teraz zieje przeraźliwą pustką, ale w budynku po dawnej przychodni, przy ul. A. Polskiej. „Wieczorynka” zaczyna swoje działanie od 1 lipca. Pielęgniarki, które dotąd tam pracowały znalazły zatrudnienie u nowego pracodawcy.
Z dniem 1 lipca zaprzestaje swojej działalności pracownia rtg. Wielką zagadką jest, gdzie będziemy prześwietlać kończyny dolne, górne, paluszki oraz inne urazy. Na chwilę obecną tej zagadki nie udało się rozwiązać. Ale niewątpliwie pracują nad tym zagadnieniem tak tęgie głowy, jak włodarze powiatu, którzy tak wspaniale i bezprzykładnie „zreformowali” górowski szpital według własnych wyobrażeń na temat funkcjonowania służby zdrowia. A że wyobrażenia lilipucie i takiż rozum, to mamy... chuja mamy!

I tak np. pacjenci przychodni „Pharma – Medica” (ul. Świętosławy) mają chociaż ten komfort, że ich przychodnia ma podpisaną umowę na świadczenie usług rtg ze szpitalem w Rawiczu. Sęk w tym, że trzeba tam dojechać. Podobno tzw. „starostowie” w ramach ekspiacji za przyłożenie się do zagłady szpitala, rozważają możliwość, by nie tylko wdziać worki pokutne na swe bezrozumne ciała, ale też dowozić potrzebujących na prześwietlenia. Prosty lud tak prawi, ale ja w to nie wierzę, bo to ludzie małego formatu, pod względem zalet moralnych. A znam ich! Niestety! I bardzo nad tym ubolewam oraz się wstydzę po czubki włosów mych. Ale obciach!

wtorek, 27 czerwca 2017

Ułamek z sieci szpitali

Na opublikowanej dzisiaj przez Ministerstwo Zdrowia liście szpitali, które znalazły się w sieci, znajdziemy szpitale, w których leczymy się, bo nasz własny szpital przeputali ludzie o bardzo małym rozumku. Wpisane na listę szpitale ministerstwo zakwalifikowało do kategorii „szpitale I stopnia.”

Do I stopnia należą szpitale o zasięgu powiatowym, do II stopnia „byłe szpitale wojewódzkie” zaś III stopnia – wieloprofilowe szpitale specjalistyczne.
Jak więc widać, gdyby nie krótkowzroczność tzw. „władzy powiatowej” nasz szpital znalazłby się w sieci. A tak my jesteśmy z ręką "w nocniku" a tzw. "władza powiatowa" wciąż z pensjami. Czy to sprawiedliwe?!

Szpitale I stopnia:

„GŁOGOWSKI SZPITAL POWIATOWY” SPÓŁKA Z OGRANICZONĄ
ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ
REGIONALNE CENTRUM ZDROWIA SPÓŁKA Z OGRANICZONĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ W LUBINIE
„MIEDZIOWE CENTRUM ZDROWIA S.A. W LUBINIE
MILICKIE CENTRUM MEDYCZNE SP. Z O.O.
SZPITAL POWIATOWY W RAWICZU SPÓŁKA Z OGRANICZONĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ
"NOWY SZPITAL" WE WSCHOWIE SPÓŁKA Z OGRANICZONĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ

Szpital II stopnia: 
WOJEWÓDZKI SZPITAL ZESPOLONY W LESZNIE

 

"Wspólna" droga

Zazwyczaj mieszkańcy osiedli cieszą się z dróg wiodących do miejsc ich zamieszkania. W przypadku części mieszkańców osiedla Kazimierza Wielkiego radość ta jest dość umiarkowana. Część mieszkańców tego osiedla musi bowiem płacić za energię elektryczną, która zużywana jest na oświetlanie ulicy. To budzi niechęć osób dotkniętych tym „zaszczytem”. Jako winnego tego stanu rzeczy mieszkańcy wskazują naszą gminę.

Twierdzą – zgodnie z prawdą – że w uchwale Rady Miejskiej z 16 czerwca 2005 r., nasza gmina zobowiązała się do przejęcia drogi, ale do dnia dzisiejszego nie nastąpiła konsumpcja tego zobowiązania, i to pomimo upływu 12 lat.

Faktem jest, że przyjęty wówczas przez Radę Miejską Plan Zagospodarowania Przestrzennego, w § 92 wskazywał powyższą drogę, jako drogę publiczną (symbol w Planie Zagospodarowania Przestrzennego – a20KDd).

Trzeba też wiedzieć, że droga ta jest własnością Spółdzielni Mieszkaniowej „Wspólny Dom”. SM jest wieczystym użytkownikiem gruntu, przez który biegnie droga. Właścicielem gruntu jest natomiast nasza gmina. Z tego tytułu – wieczystego użytkowania – SM płci gminie podatek, którego wysokość okryta jest tajemnicą, zgodnie z prawem zresztą.

W okresie, gdy można było sprzedawać lokale spółdzielcze na własność ich lokatorom, nastąpiła rzecz następująca. SM „Wspólny Dom” sprzedawała je swoim spółdzielcom wraz z udziałem w gruncie. I to nie tylko w gruncie, który znajdował się pod budynkiem się zbywane przez SM mieszkanie, ale również z gruntem pod ową drogą. I w ten sposób droga ta ma grubo ponad…150 współwłaścicieli. To nie żart, to okrutna prawda i rzeczywistość. Dodajmy dla pełni obrazu, że w kilku sprawach toczą się również postępowania spadkowe przed sądami. A doświadczenie uczy, że takie sprawy trwać potrafią latami.

Można się domyślić, ze ta metoda sprzedaży przyjęta została przez SM z wyrachowaniem polegającym na tym, iż SM pozbywała się części gruntów na rzecz nabywców mieszkań i w tej sytuacji nie musiała już za ten grunt płacić, gdyż obowiązek ten spoczął na nabywcach mieszkań. Czy ktoś wówczas myślał o kosztach utrzymania oświetlenia ulicznego? Czy nabywcy mieszkań wiedzieli o ich czeka?

Toteż widzą Państwo, że sprawa zagmatwana jest w sposób totalny. Popełniono błąd polegający na sprzedaży mieszkań wraz z udziałami pod drogą. Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby SM sprzedawała mieszkania bez udziałów w gruncie, ale notarialnie ustanawiając służebność drogi na rzecz właścicieli sprzedanych mieszkań. Wszystko wskazuje na to, że sprzedaży dokonaną szeroko praktykowaną w naszym kraju metodą na „łapu=-capu”. Ponadto na całej linii zawiodła tutaj wówczas komunikacja na linii gmina (właściciel terenu) a SM.

By spełnić zapis § 92 PZP sprzed lat 12 z okładem, należałoby wykonać tytaniczną pracę: ponad setka aktów notarialnych, ustalenie ceny za wykupiony – potencjalnie – przez gminę grunt znajdujący się pod drogą. A pewnie znajdą się i tacy „mądrzy inaczej”, którzy potraktują ten skrawek gruntu niczym działkę z ropą naftową. Życie takie! A wszystko to będzie generowało koszty, które ponieść będzie musiała gmina. I dodajmy do tego czas liczony we tysiącach roboczogodzin. I tak „łapu- capu” okaże się węzłem gordyjskim. Czy znajdzie się ktoś na miarę Aleksandra?

 C.d.n.

środa, 14 czerwca 2017

Oferta ciekawa i pożyteczna

Namioty, karimaty, śpiwory, izomaty, plecaki, pałatki, moskitiery – czyli to wszystko, co jest niezbędne dla każdego turysty oferuje nowy punkt handlowy znajdujący się przy ulicy Dworcowej w naszym mieście.

Ponadto pan Jacek oferuje Państwu szeroki wybór obuwia wojskowego, sportowego, roboczego i trekkingowego.

Nabyć można w sklepie uniformy angielskie, francuskie, belgijskie oraz niemieckie. Na sklepowych półkach znajdą Państwo ubiory kamuflażowe: piaskowe, leśne, pustynne.

Oferta sklepu zawiera również polary, kamizelki, kurtki, spodnie nowe i z demobilu (wojsko).

Bardzo interesujące są oferowane camelbagi, które pozwalają na transport napoju bez opakowania i zapewniają jego spożywanie bez konieczności robienia przystanku w pieszej lub rowerowej podróży.

W sklepie miły nastrój, fajny wystrój i znająca się na rzeczy obsługa. 


Symbioza olewajstwa i przyrody

Łaskawy Czytelnik przesłał mi zdjęcia znad zalewu w Ryczeniu. Miejsce jest naprawdę urokliwe ujmując rzecz ogólnie. W szczegółach – widocznych na fotografiach Czytelnika – już ten urok blaknie, płowieje i zanika. Można powiedzieć, że urok szlag trafia a miłośnika natury trafić może epilepsja.

Wody zalewu dzierżawione są przez Polski Związek Wędkarki we Wrocławiu. I fajnie, bo ryba wszelaka bez właściciela obyć się w żadnym wypadku nie może. właściciel Wiadomo, łaskawy właściciel dokarmi, kołysankę do nocnego snu ryb wszelakich zanuci, zanęci tu i ówdzie, po skrzelach podrapie, bajkę opowie. Jednym słowem: ryb dobroczyńcą jest i basta!


Tyle, że w swojej niczym niepohamowanej miłości do ryb i wodnych odmętów, w jakich stworzenia te pomieszkują, jest PZW tak egocentryczny, iż brzegów zalewu już nie dostrzega. W miłości do ryb traci z oka otoczenie, jaki zbiornik otacza.

Tu widzą Państwo widmo altany, które nijak nie może zniknąć lub stać się altaną z prawdziwego zdarzenia. I stoi toto, straszy, odstręcza, spleen wywołuje, dekadencją zalatuje, olewajstwem i tumiwisizmem pachnie na mil wiele. I nikomu to nie przeszkadza! Ba! Nawet nie bardzo wiadomo czyje toto jest. Zapewne gdyby głębiej pogrzebać wybuchłby spór kompetencyjny. Wszak klęska zawsze jest sierotą niczym pusta butelka po „Wyborowej”. Czy ktoś pożąda namiętnie pustej butelki?

Na zdjęciu poniżej widać śmieci. Jakiś cham wywiózł do lasu worki wypełnione siatkami służącym do owijania balotów słomy. Owo chamidło, zapewne w pijanym zwidzie lub właściciel łba bez kompletu klepek, swoje śmieci wyrzucił w lesie, który jest naszym wspólnym dobrem, zarządzanym – nie zawsze jak widać należycie i starannie – przez sławetne Nadleśnictwo Góra Śl. A muszą Państwo wiedzieć, że Lasy Państwowe zobligowane są do prowadzenia: „trwałej, zrównoważonej i wielofunkcyjnej gospodarki leśnej.’ Owo zrównoważenie w tym przypadku wygląda w ten sposób: trochę śmieci i trochę lasu. Wielofunkcyjność zaś: las i śmietnik w jednym. A wszystko to się – oczywiście! – równoważy, Jakaż symbioza!
Czytelnikowi dziękuję za zdjęcia i zapraszam do dalszej, owocnej współpracy. 

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Sklep nie tylko dla koneserów



Mecenas PCZ w areszcie

Wieści z pola walki prokuratury z padłą „Gazelą Biznesu”, czyli PCZ Wrocław, któremu to „sprzedano” – żart taki niewybredny! – nasz szpital.

Informacja ze strony Prokuratury Krajowej:
"Anna D. podejrzana jest o dwukrotne złożenie w 2016 roku obietnicy udzielenia asystentce prokuratorskiej z Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu korzyści majątkowej w postaci pieniędzy w wysokości 200 tysięcy złotych lub pokrycia kosztów zakupu lokalu mieszkalnego. W zamian za te korzyści asystentka miała udzielić podejrzanej adwokat informacji w zakresie prowadzonego w Dolnośląskim Wydziale postępowania przygotowawczego. Chodzi o przestępstwo z art. 229 par. 3 kodeksu karnego w związku z art. 12 kodeksu karnego. Zagrożone jest ono karą od roku do 10 lat pozbawienia wolności."

Informacja z „Gazety Wrocławskiej”:

Jak się dowiadujemy mecenas Anna D. próbowała – za 200 tys zł – wyciągnąć informacje ze śledztwa dotyczącego głośnej sprawy Polskiego Centrum Zdrowia. W grudniu ubiegłego roku zatrzymano i aresztowano klika osób z władz tej firmy, wśród nich Romualda Ś., szefa i twórcę firmy.

Pracownik naukowy Wydział Prawa i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. Podczas konferencji studencko – doktoranckiej, która odbyła się w Karpaczu w maju br. wygłosiła referat zatytułowany: „Wpływ pokrzywdzonego na tymczasowe aresztowanie – uwagi na tle problematyki granic stosowania środków zapobiegawczych”.


W ten sposób pani mecenas ma szansę na skonfrontowanie teorii z praktyką. I to na własnym przykładzie! Bardzo cenne doświadczenie. Będzie mogła je zdobywać przez minimum 2 miesiące, bo tyle ma trwać tymczasowe aresztowanie pani mecenas. 

piątek, 9 czerwca 2017

Pardon!

W związku z postem poniżej, a szczególnie fragmentem odnoszącym się do osoby przewodniczącego Rady Powiatu – Jana Rewersa - wyjaśniam, że podczas sesji, która odbyła się w dniu 6 czerwca br. nie przebywał on na zwolnieniu lekarskim. Pan Jan Rewers w rozmowie telefonicznej przyznał, że wcześniej przebywał na tzw. „chorobowym”, ale w dniu 6 czerwca był już w pracy.

Za podanie nierzetelnej informacji pana Jana Rewersa serdecznie przepraszam.


Nauczka płynie z tego taka, by nie polegać na informacjach płynących od wrocławskich łbów z deficytem intelektualnym. Nie mniej ten wrocławski półgłówek ma u mnie kreskę!

wtorek, 6 czerwca 2017

Nic nadzwyczajnego

Dzisiejszą absolutoryjną sesją Rady Powiatu prowadził przewodniczący Rady Powiatu – Jan Rewers, który przebywa na zwolnieniu lekarskim i jest szczęśliwym posiadaczem druku ścisłego zarachowania L4. Stan zdrowia czcigodnego pana Jana okazuje się na tyle dobry, by utkwić za stołem prezydialnym i przewodniczyć obradom. Członkowie PSL mają jednak zdrowie! Aż dziw bierze, że lekarze tego nie doceniają i na chama choróbsko człowiekowi wielkich czynów i myśli nieogarniętych wciskają!

W sesji Rady Powiatu wzięło udział 13 radnych w jej fazie początkowej, bo nieobecny był radny Grzegorz Aleksander Trojanek oraz Jan Przybylski, który złożył rezygnację z pełnionej funkcji radnego. Podczas sesji na miejsce byłego radnego Jana Przybylskiego zaprzysiężono nowego radnego – Jana Kulczyckiego z gminy Wąsosz.

W związku z rezygnacją byłego radnego Jana Przybylskiego z funkcji radnego, powstał vacat w składzie Komisji Rewizyjnej. Radny Kazimierz Bogucki zwrócił uwagę na ten fakt i postawił wniosek, by uzupełnić skład Komisji Rewizyjnej. Przewodniczący Rady Powiatu, który jest posiadaczem druku L4 czy to z powodu barku refleksu czy też  nieznaności przepisów samorządowych, długo nie pojmował o co radnemu Kazimierzowi Boguckiemu chodzi. W sukurs przyszła mu radczyni prawna, która radnemu Kazimierzowi Boguckiemu przyznała rację. W efekcie nowym członkiem Komisji Rewizyjnej został Kazimierz Bogucki.

Głos następnie zabrał ten, którego nazwiska nie warto absolutnie wymieniać, by ust i humoru sobie nie psuć. W swoim wielce parafialnym stylu mendził, nieudolnie składał zdania usiłując mówić w najprostszej i pozbawionej jakichkolwiek walorów literackich, dość koślawej polszczyźnie. On truł a uczestnicy sesji zajęli się sprawami pożytecznymi, gdyż zdają sobie sprawę, jaki „kolosalne” znaczenie mają wydukane przez owego doskonale transparentnego, przynajmniej jeżeli chodzi o owłosienie górne, gościa nieporadnie budowane zdania. Dla porządku stwierdzę tylko, że gostek ów zajmował się problemem ochrony zdrowia w naszym powiecie. Z jego dość chaotycznych i nieskładnych wypowiedzi wynikał wniosek, że burdel do powstania którego się tak walnie przyczynił próbuje pacyfikować NFZ Wrocław. A on, jak to u nas bywa, sprawiać chce wrażenie, iż to jego zasługa. „Konia kują a żaba udko podstawia”.

W punkcie interpelacje głos zabrał radny Mirosław Żłobiński. Sala przycichła, gdy z ust radnego popłynęły słowa wypowiadane w najczystszej polszczyźnie. Po masakrze polszczyzny dokonanej przez mgr politologii można było przyjąć antidotum. Radny zajął się problemem, który dotyczy działkowców z terenów ogródków „Relaks II”. Wielu z nich otrzymało nakazy rozebrania zbudowanych tam altanek, gdyż zbudowane są one na nitce gazociągu. Radny Mirosław Żłobiński skierował w tej sprawie interpelację do powiatowego inspektora budowlanego. Ten, i owszem na interpelację radnego odpowiedział, tyle że nie na temat. Radny Mirosław Żłobiński przytoczył ekspertyzę biegłego, która w sposób jednoznaczny stwierdza, iż istnienie altanki w żaden sposób nie zagraża gazociągowi a zagrożenia może powstać tylko, gdyby po altance buszował ciężki sprzęt budowlany. Odpowiedzi na interpelację radnego nie usłyszeliśmy, gdyż inspektor nadzoru budowlanego był nieobecny na sesji. Podobno wydawał nakazy rozbiórki nielegalnie wydrążonych lisich nor, ale nie wiem ile w tym prawdy. Zresztą w opinii wielu osób pan inż.. mgr Edward Adaszyński słynie z nadmiernych tendencji do komplikowania spraw najprostszych. Dla wielu osób jest on typowy biurokratom, który piętrzy problemy, bo czerpie późnie satysfakcję, gdy żuczki biedne (petenci) w trudzie i mozole usiłują je rozwiązać. Mędrek taki. Mgr inż. Edward Adaszyński już długo pełni funkcję inspektora nadzoru i chyba popadł w nadmierną urzędniczą rutynę.
Radny Michał Krochta wypowiedział się w sprawie przejazdów kolejowych, które z powodu zamknięcia i likwidacji linii kolejowych stały się zbędne i w chwili obecnej są tyko przeszkodą dla kierowców. Tradycyjnie pytanie zaskoczyło tzw. „starostów” i nie usłyszeliśmy odpowiedzi.

Radny Mirosław Żłobiński prosił o informację na temat remontu drogi powiatowej w miejscowości Brzeżany. Remont tam przeprowadzony był skuteczny przez ok. 2 tygodnie. Droga powróciła do stanu sprzed remontu. Pytanie radnego brzmiało: czy ktoś sprawuje nadzór nad jakością wykonywanych remontów? towarzyszył Pytaniu w chwilę później towarzyszył tradycyjny już brak odpowiedzi.

Dużą aktywność wykazywał podczas sesji radny Marek „Bananowy Uśmiech” Biernacki. Aż trzykrotnie informował on radę o wynikach głosowania w trzech komisjach. Już przy drugiej informacji widać było, że jest zmęczony a po trzeciej – jednozdaniowej! – miałem poważne obawy czy dotrwa do końca sesji. Taki był wykończony! Przez moment sądziłem, że będę musiał go taszczyć do szpitala, ale przypomniałem sobie, że on też przyczynił się do jego likwidacji. Za ten wiekopomny wyczyn nikogo - jak dotąd - jeszcze nie przeprosił. A taki kulturalny, na pozór!

Doszło w końcu do głosowania nad absolutorium, które zarząd powiatu otrzymał. Towarzyszyły temu nieliczne oklaski, rachityczne oklaski, które wytrąciły z błogiego letargu dyrektora PCDN – Bernarda Bazylewicza oraz Tomasza „Plagiata” Krysiaka, którzy całą sesję tokowali z sobą niczym głuszce podczas toków. Zakochali się w sobie?


Radny Marek „Bananowy Uśmiech” Biernacki oczywiście zrobił w „bambuko” posłów swojej partii i głosował za absolutorium. Oznacza to, że albo posłowi okłamywali zebranych podczas spotkania albo też „Banan” ma partię i posłów w najbardziej ciemnym zakątku swego szlachetnego ciała. Cała gadka trójki posłów okazała się „psu na budę”. Wykiwał ich w swoim stylu. Z bananowym uśmiechem na ustach. 

Tête-à-tête z posłami II

Ciąg dalszy relacji ze spotkania z posłami PO właśnie następuje.

Mieszkaniec Góry Filip Słowik (aspiruje do bycia członkiem PO) zadał pytanie dotyczące nurtujących go wątpliwości dotyczących zbliżających się wyborów samorządowych. Mieszkańca Góry interesowała ocena posłów PO zamierzonych przez PiS zmian w ordynacji wyborczej.

Poseł Ryszard Wilczyński stwierdził, że nie należy w tej sprawie ufać rządzącym. „Jeżeli ktoś wierzy PiS, to niech pamięta co mówili w sprawie Macierewicza. Wszystko się może wydarzyć. Mogą być wybory bezpośrednie starostów, dla komitetów lokalnych może być ustanowiony 10% próg wyborczy. Samorząd to klucz do sprawowania pełnej władzy w naszym kraju” – przekonywał poseł.

Posłanka Małgorzata Pępek dodała, że jej zdaniem możliwa jest i taka idea, że PiS posunie się do mianowania wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, gdy zorientuje się, że nie wygra wyborów samorządowych.

Podczas dyskusji pojawił się również wątek przybyszów z krajów arabskich i afrykańskich. Pytanie o stosunek posłów PO do tego zagadnienia zadał radny powiatowy Mirosław Żłobiński.

Poseł Ryszard Wilczyński stwierdził, że Polska zgodziła się na przyjęcie ok. 7000 osób. Zgodę i chęć przyjazdu do naszego kraju wyraziło natomiast ok. 60 osób. „Nie tęsknią za Polska” – rzekł poseł. „Skarleliśmy moralnie za rządów PiS. Problem leży nie w wyznaniu a w mechanizmach przyjmowania tych ludzi. Niemcy przyjęli ok. 1 mln uchodźców i występują tam pojedyncze incydenty. Czy jesteśmy katolikami?” – pytał poseł.

Filip Słowik zadał pytanie dotyczą stosunku PO do hierarchów kościelnych. Pytającemu chodziło o to, że gdy PO była u władzy finansowo wspierała duchowieństwo. „Teraz pieniądze publiczne rozdaje się Kościołowi na prawo i lewo” – stwierdził Filip Słowik.

Poseł Ryszard Wilczyński przypomniał, że zgodnie z naszą konstytucją państwo ma charakter świecki i zapewnia miejsce dla wszystkich wyznań w przestrzenie publicznej. „Krzyż? Tak! Półksiężyc? Czemu nie?” – stwierdził poseł.


Spotkanie dobiegło końca. Więcej pytań nie było. Nastał czas na luźne rozmowy z gośćmi, pamiątkowe zdjęcia, wymianę opinii. Wszystko przebiegało w miłej i życzliwej atmosferze. Goście ubolewali, że spotkanie dobiegło końca, czuli jakby niedosyt pytań. Wina za małą frekwencję ponosi oczywiście górowska PO, która to kolejny raz dowiodła, że jest organizacyjną lipą (nawet napoje chłodzące dowieźli pod koniec spotkania a plakaty informujące o spotkaniu wywieszali dzień wcześniej. I to z błędem!). 
Od lewej: prowadzący Dawid Skrzydlewski, poseł Adam Korol,
posłanka Małgorzata Pępek, poseł Ryszard Wilczyński

Reasumując spotkanie zauważyć można rzecz jedną: górowanie nie garną się do polityków. Wynika to z jednego: politycy instrumentalnie traktują potencjalny elektorat w myśl zasady: „Jak trwoga, to do Boga”. Kolejnych posłów oczekiwać możemy przed wyborami samorządowymi. Jacy oni będą dla nas wówczas miluccy!

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Deklaracje a rzeczywistość do sprawdzenia

A jutro mamy sesję Rady Powiatu. W zasadzie nic istotnego, bo jak powszechne wiadomo powiat, jak taki to współczesna forma samorządowej masy upadłościowej. Na nic nie ma kasy a – przypomnę! – po tzw. „sprzedaży” szpitala miało być tak pięknie. Szpitala nie ma a zamiast deklarowanego piękna i przyszłości pełnej blasku, mamy do czynienia z bagnem rozwojowym. Nie mniej wpłaty dla zajmujących etaty starostów „samorządowców” na wspak wpływają na ich konta, zatem dla tych dwóch osobników krzywda żadna się nie dzieje. Gorzej dla mieszkańców powiatu: chorych, użytkowników dróg powiatowych, uczniów. Tak to jest” cierpią niewinni a szczęśliwi są winowajcy bez elementarnego poczucia honoru.

Nie mniej sesja może wzbudzać nieco zainteresowania z dwóch powodów.

Powód pierwszy jest taki, że sesji ni będzie prowadził przewodniczący Rady Powiatu – Jan Rewers. Jak wszystkim wiadomo drogi pan Jan z dniem 1 maja przestał pełnić funkcję kierownika Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Odwołanie z pełnienia funkcji kierowniczej zbiegło się w czasie ze znaczącym pogorszeniem staniu zdrowia szanownego pana Jana. W efekcie czcigodny pan Jan jest na zwolnieniu lekarskim, co skutecznie uniemożliwia mu prowadzenie obrad. Panu Janowi życzę powrotu do zdrowia, by skutecznie służyć radą spragnionym zapewne jego bezcennych rad rolnikom. Również PSL potrzebuje pana Jana, gdyż bez niego i jego trudnych do uchwycenia w mowie i piśmie talentów może zwiędnąć niczym koniczynka podczas suszy.

Drugą ciekawostką jest zachowanie się radnego Marka „Bananowego Uśmiechu” Biernackiego. Po deklaracji posłów PO, którzy ostatnio przebywali w Górze, iż PO nie będzie popierało ludzi, którzy z jej rekomendacji otrzymali intratne stanowiska w samorządach, można oczekiwać, iż radny „Banan” przynajmniej wstrzyma się w sprawie absolutorium. Chociaż powinien być przeciw jego udzieleniu, gdyż to człowiek inteligentny i wie, że zarząd powiatu na absolutorium w żadnym wypadku nie zasługuje. Choćby za szpital.

Może być jednak i tak, że radny „Banan” i obecny wódz PO na naszych ziemiach zagłosuje za absolutorium dla zarządu. Będzie to oznaczało, że słowa trójki posłów PO są nic nie warte a oni sami są politykami niepoważnymi, którzy na dodatek nas oszukują. Wyjdzie więc na to, że PO nie wyciągnęło wniosków z nieodległej przeszłości i robi potencjalnych wyborców w „bambuko”. 

Jest też i inna interpretacja: i nas, i posłów w bambuko (tak jak pracowników szpitala) zrobi na „szaro” radny „Banan”. To do niego bardzo podobne, bo leży w jego naturze. Dość pokrętnej.

czwartek, 1 czerwca 2017

Tête-à-tête z posłami

Wczoraj do salki klubowej górowskiego Domu Kultury przybyli posłowie Platformy Obywatelskiej. Tak jak informowałem Państwa wcześniej w naszych gościnnych progach pojawiło się ich troje co nie znaczy, że śpiewali i tańczyli. Odpowiadali na pytania zebranych mieszkańców naszego miasta, których moje wredne oczy naliczyły coś pomiędzy liczbą 15 a 20.

Być może brak frekwencji spowodowany został dość późną informacją o spotkaniu i suweren in corpore nie miał czasu, by informacja do niego dotarła. Być może też lud pracujący i pracę imitujący olał nadciągnięcie posłów PO do naszego miasta za wydarzenie mało ważne i postanowił zostać w domach, u kochanek, przy piwie, grillu, w ogrodzie. No, gdzie tam i z kim suwerenowi  było w danym momencie wygodnie. A była godzina spotkania wyznaczona na godz. 17.30 dnia wczorajszego.

Spotkanie zorganizował szef tymczasowych struktur PO na terenie naszego powiatu, cudowne dziecko naszej lokalnej polityki, promotor i ojciec duchowy niewydarzonego tzw. starosty – Marek „Bananowy Uśmiech Biernacki, któremu pomógł w tym don Schetyna. Trzeba Mareczkowi przyznać jedno: chociaż partii jest wierny. Gdy inni ewakuowali się z partii, gdy ta traciła władzę, on pozostał jej wierny niczym niejaki łojciec Rydzyk ukochanej mamonie.
W pełnej krasie Marek "Bananowy Uśmiech" Biernacki
(wraz z bezcennym uśmiechem!)
Spotkanie rozpoczęło się od krótkiej prezentacji gości, której dokonał autochton z importu Dawid Skrzydlewski. Pan Dawid w krótkich słowach przedstawił dokonania życiowe parlamentarzystów. Oklaski wzbudziła osoba posła Adama Korola (z Gdańska), którego bardzo skrócony życiorys, ale niezmiernie bogaty w dni sławy i chwały wzbudziły niekłamany entuzjazm zebranych, który wyrażał się rzęsistymi oklaskami. Swoje porcje braw otrzymali również pozostali parlamentarzyści – Małgorzata Pępek oraz Ryszard Wilczyński, których krótkie biografie przedstawił Dawid Skrzydlewski. Żeby było jasne. O ile wiem, Dawid Skrzydlewski nie jest członkiem PO. Ależ ten radny „Bananowy Uśmiech” ma dar przekonywania ludzi do siebie.
Prowadzący spotkanie z parlamentarzystami PO - Dawid Skrzydlewski
Po prezentacji parlamentarzystów głos należał do suwerena. Głosu suwerenowi udzielał prowadzący spotkanie Dawid Skrzydlewski.
Od lewej: poseł Ryszard Wilczyński, posłanka Małgorzata Pępek, poseł Adam Korol.
Jeden z mieszkańców miasta dopytywał się m.in. o stosunki pomiędzy PO a Nowoczesną. Poseł Ryszard Wilczyński stwierdził, że po okupacji sali sejmowej w grudniu ubiegłego roku stosunki pomiędzy posłami obu partii są dobre. Na skutek spędzenia wielu godzin w sejmie wspólnie, parlamentarzyści obu ugrupowań lepiej się poznali. Można powiedzieć, że zawiązała się pomiędzy nimi nić sympatii. W kwestii współpracy obu partii, której celem jest odsunięcie PiS od władzy, trwają rozmowy z władzami Nowoczesnej, by utworzyć wspólne listy w nadchodzących wyborach samorządowych.

Poseł Adam Korol potwierdził słowa posła Ryszarda Wilczyńskiego i stwierdził, że PO nie kłóci się z Nowoczesną i jej nie atakuje. Padło stwierdzenie, że: „możemy się z nimi dogadać w sprawie wyborów samorządowych." Przypomniał też, że po wybrykach szefa Nowoczesnej (wypad na Maderę) ich poparcie w sondażach spadło z ok. 25% do nieco ponad 5% i w chwili obecnej walczą oni przekroczenie 5% progu wyborczego, by nadal istnieć na scenie politycznej.

Radna powiatowa Teresa Frączkiewicz
Radna powiatowa Teresa Frączkiewicz pytała o to czy osoby, które niegdyś należały do PO i piastowały zw jej poparciem wysokie stanowiska, a opuściły ją w biedzie, będą miały możliwość powrotu do PO i będą mogły liczyć na poparcie partii. Odpowiedź parlamentarzystów była jednoznaczna i brzmiała: nie!


Kolejne pytanie radnej Teresy Frączkiewicz dotyczyło braku szpitala w naszym mieście, do którego likwidacji tak walnie przyczynił się były ideowy członek PO, obecny – niestety! – starosta, którego imię niechaj w czeluści piekielnej tylko funkcjonuje. Człek ów, mizernej postury intelektualnej zresztą, którego starostą uczynił Marek „Bananowy Uśmiech” Biernacki (pamiętasz Marku swoje zapewnienia kierowane do mnie: „będzie pan zadowolony!”), znienacka zmienił swe idee i PO była już dla niego be! Ów gostek dziwny, z transparentną czupryną, porzucił PO, jak tylko straciła ona władzę. Powinien sobie przeczytać „Traktat o gnidach”. I tak wątpię czy przesłanie zrozumie.

W tym miejscu parlamentarzyści PO nie kryli zdziwienia, że w naszym mieście nie ma szpitala. Szkoda, że nie porozmawiali ze starostę. Ich zdziwienie znikłoby w oka mgnieniu. Przypomnę tylko, że byli samorządowcy, którym PO udzieliło poparcia w zdobyciu stanowisk wykonali ię zwrot – oczywiście w pełni ideowy! – i przenieśli do formacji prezydenta Wrocławia, który sławny jest od Bugu do Odry ze słomianego zapału.

W sprawie szpitala głos zabrała posłanka Małgorzata Pępek. Krótko przedstawiła sytuację szpitala w Żywcu. Budowany jest tam szpital w ramach partnerstwa publiczno – prawnego. To eksperyment w skali kraju. Dodatkowo władze powiatu żywieckiego nie są w na chwili obecnej pewne czy budowany przy ich współudziale finansowym szpital ma perspektywy na wejście dla sieci szpitali. Nie mniej poseł zapewniła, że po dojściu do władzy PO nie dopuści do takiej sytuacji, by miasto powiatowe było pozbawione szpitala. Pożyjemy – zobaczymy! Bo punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia.

Głosu posłowi Ryszardowi Wilczyńskiemu udzielił prowadzący spotkanie Dawid Skrzydlewski. Poseł przyznał rację Teresie Frączkiewicz. Podzielił się ze słuchaczami takim oto spostrzeżeniem. Problemy służby zdrowia może w miarę skutecznie rozwiązywać tylko silny samorząd wojewódzki. Samorząd z kasą. On osobiście, jako wieloletni samorządowiec, wojewoda dwóch kadencji, stawiałby na lokalne programy rozwojowe, które miałyby rozwiązywać problemy społeczności lokalnej w sposób kompleksowy. Przypomniał też, iż ok. 130 miast powiatowych w Polsce się wyludnia, a ilość miejscowości wiejskich w skali kraju podlegających temu procesowi wynosi ok. 1300! Spowodowane to jest wolnością ludzi, ich poszukiwaniami lepszego miejsca do życia.


C.d.n.

Cud natury?!

Po raz trzecia na przestrzeni ostatnich czterech miesięcy Komisja Zdrowia i Opieki Społecznej Rady Powiatu obradowała na temat stanu opieki zdrowotnej na terenie naszego powiatu. Spotkanie odbyło się w dniu wczorajszym.

Obradom przewodniczyła przewodnicząca komisji – Teresa Frąckiewicz. W posiedzeniu uczestniczyli członkowie komisji: Kazimierz Bogucki (z-ca przewodniczącego komisji), Grzegorz Aleksander Trojanek (członek komisji), Ryszard Wawer (członek). Obecny podczas obrad był radny powiatowy Mirosław Żłobiński, który być nie musiał, ale był. Byli również obecni starosta i wicestarosta, których nazwiska pominę, jako nieistotne, a ich obecność na sali obrad polegała na wgniataniu ich szynek tylnych w tapicerowane siedziska krzeseł.

Na obrady przybyli również lekarze górowskich przychodni: Stanisław Hoffmann, Tomasz Hurla, Edward Szendryk. Obecny był dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Ośrodka Rehabilitacji Dzieci Niepełnosprawnych w Górze – Florian Polowy. W końcu na obradach komisji pojawił się dyr. NFZ we Wrocławiu – Andrzej Oćwieja.

Przewodnicząca komisji Teresa Frąckiewicz nawiązała w swoim wystąpieniu do poprzednich spotkań, w tym tego z udziałem dyrektorów szpitali w Lesznie, Głogowie, Wschowie.

Dyrektor NFZ we Wrocławiu zaznaczył, że o „szpitalu mówić nie będziemy.” Zajął się natomiast problemem związanym z zabezpieczeniem świadczeń medycznych dla mieszkańców naszego powiatu. Poinformował, że w kwestii tzw. „wieczorynki”, która nominalnie działa w nędznych resztkach niegdyś naszego szpitala, tak sromotnie przeputanego przez bałwanów maści arcybałwaniej. NFZ ogłosił konkurs na świadczenie usług „wieczorynki”. Zgłaszanie ofert ma trwać do 7 czerwca. PHM, który obecnie nominalnie ma świadczyć te usługi zrezygnował z kontraktu i w ten sposób mieszkańcy naszego powiatu stają przed widmem braku nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Górze. Co będzie z nami, gdy nikt do konkursu nie przystąpi?!

Dyrektor NFZ podkreślił, że: „nie byłoby problemu, gdyby był szpital, bo wówczas nasz szpital byłby w się grupie szpitali „A”, a to oznaczałoby, że byłby w sieci i dostał kontrakt”. A tak przez głupotę tych, których nazwiska nie wymienię (przynajmniej dzisiaj) szykuje nam zdrowotna Sahara.

Gastroskopię, endoskopię oraz kolonoskopię wykonywać będzie NZOZ w Niechlowie, na czele którego stoi doktor Andrzej Parzonka. Nastąpiła w tym przypadku aneksach dotąd obowiązujących umów na dalsze 3 miesiące. Na stomatologię trwa wiąz konkurs. Przechodnie wykonujące dotąd ambulatoryjne badania specjalistyczne będą miały umowy anektowane do 30 czerwca 2018 r. To samo dotyczy opieki psychiatrycznej.

Opieka długoterminowa, którą dotąd w górowskiej resztówce po dumnym niegdyś szpitalu, który dzięki „radosnej” twórczości nieudaczników w podarunku dostała wrocławska „banda czworga”, również dobiega końca. Nawiasem mówiąc z przebywających na wczasach fundowanych przez Skarb Państwa czterech członków tej grupy przestępczej, już tylko dwóch korzysta z hojności naszej Najjaśniejszej. Obecny dzierżawca budynku po szpitalu, PHM Wrocław, wypowiedział NFZ – owi kontrakt. Dyrektor NFZ poinformował zebranych, że po konsultacjach z rodzinami przebywających tam pacjentów, wszystko wskazuje na to, że kontrakt na świadczenie długoterminowej opieki zdrowotnej uzyska szpital w Głogowie i Lesznie.

W kwestii „szpitala pierwszego kontaktu” dyrektor NFZ poinformował, że dokonano analizy migracji pacjentów z terenu naszego powiatu za rok ubiegły. Analizowano liczbę pacjentów z naszego powiatu w szpitalu w Lesznie i Rawiczu. „Nie jest to ilość pacjentów zatrważająca” – stwierdził dyrektor NFZ. Z jego wypowiedzi można wysnuć wniosek, że te placówki znajdą się w planowanej sieci szpitali. Ich listę poznamy 27 czerwca br.

Dyrektor Florian Polowy, który od 30 lat działa w ochronie zdrowia, naświetlił sytuację rehabilitacji. Stwierdził, że co prawda NFZ aneksował kierowanemu przez niego zakładowi kontrakt na świadczenie usług na okres 3 miesięcy, ale przyznane środki nie są na poziomie tych, które otrzymywał PHM, który ze świadczenia usług rehabilitacyjnych zrezygnował (mowa o rehabilitacji świadczonej w budynku po byłym przeputanym przez nieudaczników szpitalu). Tak więc kierowany przez dyrektora Floriana ośrodek ma kontrakt, ale za środki niższe niż za te same świadczenia otrzymywał PHM. I weź tu rehabilituj?!

Dyrektor NFZ usiłował się rehabilitować i pocieszał słuchaczy słowami „czynimy starania” oraz „będziemy rozpatrywać”. Słowa dyrektora natchnęły mnie takim optymizmem, który porównać można do mojego „zapału” dla tzw. „sprzedaży” naszego szpitala.

W toku „ożywionej” jak smar „Tawot” dyskusji, udało się ustalić, że budynki po byłym naszym srebrze rodowym, jakim był szpital, znajduje się w rękach firmy z Wrocławia „RAS”. Doktor Edward Szendryk zadał pytanie o pracownię RTG, na którą PHM wypowiedział kontrakt dla NFZ. Tak, tak! Wszystko wskazuje na to, że nie będziemy mieli się gdzie w naszym mieście prześwietlić. Na to pytanie dyrektor NFZ nie potrafił udzielić odpowiedzi. Kontrakt na świadczenie usług rtg kończy się z dniem 30 czerwca br.

Z powodu braku ochotników do dalszej burzliwej dyskusji nad problemami opieki zdrowotnej przewodnicząca zakończyła obrady. W kuluarach uczestnicy spotkania wskazywali, że nie ma partnera ze strony władzy powiatowej do rozmów na ten temat. Jeden z uczestników stwierdził: „Ręka została wyciągnięta podczas wcześniejszego spotkania. I co? Nie ma z kim rozmawiać”. Faktem jest, że z zaproszenia nie skorzystali liczni lekarze działający na terenie naszego powiatu. Nie sądzę, że są to ludzie złej woli i małej wiary. Są realistami, którzy widzą, że z tą władzą rzeczywiście nie ma o czym rozmawiać w kwestii ochrony naszego zdrowia. Można rzec, że trzeba mieć zdrowie, by z władzą tak nieudolną rozmawiać. A zdrowia szkoda, bo jest jedno. A władza może być niejedna.

Patrzcie Państwo. Raz do roku kwitnie lipa. A w naszym samorządzie powiatowym kwitnie nieprzerwanie od 7 lat Latem, zimą, jesienią, wiosną. Cud! Pytanie: piękna lipa to czy bezużyteczny chwast?

P.S.

W dniu 31 maja wszystkim pozostałym pracownikom naszego niegdyś szpitala (ok. 10 osób) ich pracodawca wręczył miesięczne wypowiedzenia z pracy. Została za to wieczna hańba idiotom, którzy do tego doprowadzili.