wtorek, 31 stycznia 2012

Żwirem po oczach - cz. I

W ostatnich dniach starego roku zrobiło się głośno o kopalni żwiru w Sicinach. Dopatrzono się tam nielegalnego wydobycia żwiru przez firmę „Efekt Group Malepszy” z Leszna. Sprawa polega na tym, iż firma ta wydobywa żwir na obszarze większym niż objęty koncesją. Koncesje zgodnie z przepisami prawa wydaje starosta górowski.

Kiedy rozlało się żwirowe „mleczko” media zaczęły dociekać szczegółów. Przede wszystkim próbowano ustalić, kto na trop tej afery wpadł.

Pierwsze o sprawie napisało w grudniu leszczyńskie „ABC”. Autor artykułu Adrian Grochowiak pytał o tę sprawę wicestarostę Pawła Niedźwiedzia. Uzyskał wówczas taką oto odpowiedź:

„Pan starosta powziął taką wiadomość i skierowaliśmy na miejsce geologa powiatowego, który stwierdził, że istnieje prawdopodobieństwo, że złoże jest eksploatowane poza terenem koncesji. Trudno określić, musi określić to biegły. Geolog nie był w stanie określić tak wzrokowo. Firma miała koncesje na dwa złoża. Istnieje prawdopodobieństwo, że firma „Efekt Group Malepszy” wykopała żwir z terenu, gdzie koncesji takiej nie ma”.

Wicstarosta Paweł Niedźwiedź wskazuje na starostę Piotra Wołowicza, jako osobę, która uzyskała informację i wszczęła działania. I to wskazanie sobie Państwo zapamiętajcie.

W kolejnych odsłonach występów przed mediami pan starosta Piotr Wołowicz kreuje się na człowieka, który „powziął” informację i wszczął działanie. Z przykrością jednak pragnę Państwa poinformować, iż rzecz cała miała całkowicie odmienny przebieg i jeżeli pan starosta ma uchodzić za „bohatera”, to, niestety, negatywnego.

W marcowym numerze „Życia Powiatu” ukazuje się artykuł „Powiat z nas kpi”. Rzecz dotyczy niszczenia przez samochody ciężarowe drogi Siciny – Wioska – Witoszyce. Mieszkańcy tych miejscowości skarżą się na fatalny stan tej drogi, która niszczona jest przez ciężarówki wożące żwir właśnie z kopalni w Sicinach.

28 kwietnia odbywa się sesja Rady Powiatu. Przewodniczący Rady – Zbigniew Józefiak odczytuje petycję podpisaną przez mieszkańców Wioski o Witoszyc. Pod petycja podpisuje się ok. 200 mieszkańców tych miejscowości. Poniżej fragment dyskucji na ten temat, która odbyła się wówczas.

Przewodniczący Rady Powiatu Zbigniew Józefiak: "Mam przed sobą marcowe wydanie „Życia Powiatu” i jest tam wytłuszczony tytuł: „Powiat z nas kpi” i tu pozwolę sobie zacytować: „Starostwo Powiatowe, które według mieszkańców ma gdzieś ten problem, mówią, że władze w Górze oraz Radni Powiatowi z nich kpią” i dziwi mnie, że petycja jest z końca kwietnia a wcześniej tworzy się atmosferę, która budzi moje zdziwienie i sadzę, że w tym czasopiśmie powinna się znaleźć odpowiedź Zarządu Powiatu w Górze, bo to czytają ludzie a tu na sali z tym problemem nikt nie był i nie słyszałem żadnej relacji Zarządu, że ten temat był tak widoczny."

Radny Marek Zagrobelny: „To jest artykuł chyba autorstwa Pana Pawła Wróblewskiego, ponieważ pisze w tej gazecie a ta petycja w dniu wczorajszym trafiła na moje ręce i dlatego ja dzisiaj składam, bo do tego zostałem zobowiązany.”

Przewodniczący Rady Powiatu Zbigniew Józefiak: Nie ma autora, ale wiadomo, kto jest wydawcą gazety. Wydaje mi się, że warto było zacytować ten fragment, ponieważ może nie wszyscy Radni sięgają do tej gazety a obciąża on wyraźnymi epitetami, nie do końca słusznymi, Radę Powiatu, więc każdego z nas. Myślę, że wyjaśnienia powinny się znaleźć na łamach prasy.”

Sprawa drogi i żwiru nią przewożonego ucichła i przez długie miesiące nie działo się nic.

W połowie listopada 2011 r. odbywa w Sicinach zebranie wiejskie. Chociaż tematem spotkania mieszkańców wsi nie były istniejące kopalnie żwiru, to sprawa ujrzała światło dzienne, kiedy mieszkańcy zaczęli gremialnie narzekać na uciążliwość związaną z dużym ruchem aut ciężarowych wywożących kruszywo. Miejscowa ludność informowała obecnego na spotkaniu wójta gminy Niechlów Jana Głuszkę, że w kopalnianych wyrobiskach zasypywane są śmieci. Warto tu nadmienić, iż w spotkaniu uczestniczyli Przewodniczący Rady Powiatu – Zbigniew Józefiak oraz starosta – Piotr Wołowicz. Ten ostatni podczas całego spotkania milczał jak kamień.

1 grudnia obyło się posiedzenie Komisji Geodezji, Rolnictwa i Ochrony Środowiska Rady Powiatu, na której głos zabrał przewodniczący Rady Powiatu Zbigniew Józefiak. Oto zapis dyskusji podczas posiedzenie tej komisji.

Zbigniew Józefiak: Chciałbym skierować do Zarządu Powiatu następujące pytania:
1. Ile jest w powiecie górowskim kopalń żwiru i czy jest prowadzony ich rejestr?
2. Czy Starosta jest przygotowany organizacyjnie do sprawowania funkcji organu administracji geologicznej (geolog powiatowy)?
3. Jak przedstawia się realizacja wykonania przez starostę przypisanych obowiązków z zakresu nadzoru nad przestrzeganiem przez przedsiębiorców warunków koncesji, a zwłaszcza nie naliczania opłaty eksploatacyjnej (w tym podwyższonej) w przypadku rażącego naruszenia przez przedsiębiorcę warunków koncesji?
Odpowiedź na 3 punkt jest bardzo istotna. Z tego co wiem po spotkaniu z mieszkańcami wsi Siciny koncesja tamtej żwirowni jest na niecałe 2 ha, a wydobycie chyba 10 razy większe. Ustawa Prawo geologiczne i górnicze zobowiązuje Starostę do kontroli. Kontrole przeprowadzone przez NIK wykazały wiele nieprawidłowości polegających głównie na:
- wydawaniu decyzji koncesyjnych niespełniających wymogów ustawy Prawo geologiczne i górnicze,
- nierzetelnym weryfikowaniu danych o wielkości wydobycia kopalin, skutkującym   zaniżaniem należnych opłat z tego tytułu,
- nie wywiązywaniu się z obowiązku naliczania podwyższonej opłaty eksploatacyjnej w przypadku prowadzenia przez przedsiębiorców działalności wydobywczej bez wymaganej koncesji.
Nieskuteczne były też działania niektórych starostów w celu eliminowania zjawiska nielegalnego wydobywania żwiru i piasku. Moim zdaniem to wymaga dogłębnego sprawdzenia. Być może jest to sprawdzane, ale ja nie mam takiej wiedzy. (…).

Jan Bondzior – Czy ten transport porusza się drogami wyłącznie do tego przeznaczonymi? Czy samochody nie są przeładowane? Sam się z tym spotykam. Nie są oni kontrolowani. Pilnując tego moglibyśmy zaoszczędzić nasze drogi.

Zbigniew Józefiak – Ci przedsiębiorcy grają na nosie samorządowcom. Wydobywają więcej kopalin niż mogą w ramach koncesji. To jest sprawdzane przez mieszkańców Sicin. Pieniądze wyegzekwowane za nadwydobycia mogłyby wpływać do kas gminnych.

Jan Bondzior – Trzeba się temu przyjrzeć.

Piotr Wołowicz – Są dwa rodzaje koncesji: do 2 ha, wydawane przez Powiat i powyżej 2 ha wydawane przez Marszałka. Dane posiadamy. Kontroli dokonuje ten, co wydaje koncesje, tak więc my, jako Powiat możemy kontrolować te do 2 ha. Żwirownia w Sicinach działa na trzech koncesjach. Dwie z nich na 1.95 ha i 1,93 ha zakończyły już działalność i będą rekultywowane. Osiągnęły bowiem maksymalny poziom wydobycia – 20.000 ton.

Działa jeszcze duża podlegająca pod Marszałka. Do Starostwa wpłynął już wniosek na wydanie nowej koncesji do 2 ha. Wydział Budownictwa, Architektury i Ochrony Środowiska Starostwa przeprowadza dwie kontrole. Jedna, ogólna już się odbyła, teraz będzie kontrola szczegółowa. Kto wydaje koncesje, ten ją kontroluje. Taką mamy informację.

Aspekt ochrony środowiska leży po stronie gminy. Poinformowaliśmy gminę o składaniu odpadów. Rada Gminy w planie zagospodarowania ustala miejsca gdzie taka żwirownia może powstać. Powiat nie ma żadnego wpływu na to. Nie może odmówić wydania koncesji. Stawiamy pytanie, jakie są możliwości niewydania koncesji, jeśli wszystko jest zrealizowane. Nie ma z tego żadnych pieniędzy.

Na spotkaniach Powiatów Polskich analizujemy na podstawie aktów prawnych możliwość ustalenia opłat za korzystanie z tych dróg. Zastanawiamy się nad wprowadzeniem tego w naszym Powiecie. Obecnie spisujemy porozumienia, żeby rozwiązywać tego typu problemy.

Zbigniew Józefiak – Czyli dwie koncesje wydane przez Powiat na prawie 2 ha każda i jedna wydana przez Marszałka. Na jaką powierzchnię?

Piotr Wołowicz – Nie wiem, musimy to sprawdzić.

Zbigniew Józefiak – Trzeba to uporządkować. NIK negatywnie ocenia też Starostwa. (…). Uczmy się na błędach innych. Starosta powinien wiedzieć jak przebiega eksploatacja. Nikt nie neguje potrzeby wydobycia i transportu żwiru na nowe drogi, jednak z tytułu degradacji środowiska powinien być dopilnowany przepływ pieniądza. Na razie zarabia na tym tylko właściciel i przedsiębiorca i najwyższy czas, żeby to zmienić. Odnośnie pobierania opłat na podstawie ustawy Prawo geologiczne i górnicze odpowiada za to Starosta. Nic nie mówi się o Marszałku. Przedsiębiorców trzeba kontrolować.”

Proszę zapamiętać sobie słowa starosty Piotra Wołowicza: „Działa jeszcze duża podlegająca pod Marszałka.” (mowa o żwirowni w Sicinach) oraz odpowiedź starosty na pytanie Zbigniewa Józefiaka i powierzchnię, na jaką opiewa koncesja wydana przez Marszałka: „Nie wiem, musimy to sprawdzić.” Jest to o tyle istotne, że w przypadku Sicin koncesji Marszałka nigdy nie było. Starosta o tym fakcie po prostu nie wiedział.

Wydział budownictwa, architektury i ochrony środowiska górowskiego starostwa rozpoczął badanie sprawy. 7 grudnia 2011 roku geolog powiatowy Robert Gelmuda stwierdził: „rażące naruszenie prawa geologicznego polegające na wydobyciu na dużą skalę kruszywa naturalnego (…), na którą firma Efekt Group Malepszy dopiero ubiega się o wydanie koncesji”. Stwierdził on ponadto, że na dwóch działkach również wydobywa się nielegalnie kruszywo. O wydobycie żwiru z jednej z działek firma zwróciła się o koncesję do marszałka województwa dolnośląskiego, lecz do chwili obecnej Urząd Marszałkowski takiej koncesji nie przyznał. Organ ten wydaje koncesje na wydobycie kruszyw z działek o powierzchni przekraczającej dwa hektary.

13 grudnia starosta górowski Piotr Wołowicz, po 6 dniach od otrzymania notatki służbowej od geologa, zawiadamia policję w Górze o: „podejrzeniu popełnienia przestępstwa” powołując się na prawo geologiczne i górnicze.” W swoim doniesieniu starosta Piotr Wołowicz potwierdza, że: „wydobycie odbywa się na skalę przemysłową, niezgodnie z obowiązującym prawem”. Z zawiadomienia dowiadujemy się, że 21 listopada 2011 roku firma Malepszy złożyła wniosek o wydanie kolejnej koncesji na wydobycie żwiru ze złóż „Siciny 3” o powierzchni 1,34 ha.

C.d.n.

Uzurpator z "Arkadii"

Wczoraj wieczorem udałem się do „Arkadii”. Tam pracownicy pokazali mi miejsce, którego przekraczać mi nie wolno. Takie polecenie otrzymali od Stanisława Żyjewskiego. Ta cienka i niewidzialna linia biegnie przez połowę holu przy wejściu. Rzecz jasna Stanisław Żyjewski nie miał żadnych podstaw prawnych, by takie ustne zarządzenie wydać. Ale jego przebiegłość i podły charakter, bo taki Stanisław Żet ma, o czym pisałem wcześniej, zawiera się właśnie w takim postępowaniu. Nie dać niczego na piśmie, by w razie kłopotów niczego mu nie udowodnić. Zawsze może pójść w „zaparte” i zwalić winę na pracowników.

Oczywiście zakaz Stanisława Żet miałby dla mnie moc obowiązującą, gdyby „Arkadia” była własnością Stanisława Żet. O tym, że traktuje on naszą wspólną halę, jak prywatny folwark pisałem wcześniej. To zdarzenie potwierdza ten fakt. Okazuje się, że Stanisławowi Żet każdy może skoczyć, gdzie wiadomo, ale na pocieszenie Państwa muszę stwierdzić, iż Stanisław Żet też mi może skoczyć, gdzie? – wiadomo również.

Po uzyskaniu tej informacji od pracowników „Arkadii” (tych serdecznie pozdrawiam i składam kondolencje z powodu jakości prezentowanej przez szefa) wpadłem w bardzo dobry humor, bo oto pojawiła mi się kolejna okazja, by Państwu zaprezentować rys do portreciku Stanisława Żet. Tekst napisany przeze mnie i przekazany Stanisławowi Żet poniżej.
Proszę zwrócić uwagę na podjęte przeze mnie zobowiązanie dotyczące socjalizacji Stanisława Żet. Obiecałem, że zwiększę częstotliwość postów poświęconych osobie Stanisława Żet do dwóch w tygodniu. Ja słowa dotrzymuję, bo zauważyłem, iż socjalizacja Stanisława Żet przebiega zbyt wolno. I tak np. zakupił on co prawda po raz pierwszy kawę o masie 100 g, ale o cukrze już zapomniał. Jak więc Państwo widzą socjalizacja Stanisława Żet przebiega opornie i z dużymi problemami. Wynika to z faktu, iż osobnik socjalizowany jest oporny z natury oraz, iż nie zdaje sobie sprawy z dobrodziejstw, jakie przyniesie dla niego pomyślne zakończenie tego procesu. Ale tak to bywa w życiu, że by ozdrowieć najpierw musi nieco poboleć.

Oczywiście są to sprawy błahe i niewiele dla mnie znaczące, tak jak i sama osoba Stanisława Żet. Ale jak ktoś mi się elegancko a głupio podkłada, to żal okazję przepuścić. Tym bardziej, że od wielu, wielu uczniów odbieram gratulacje za posty o Stanisławie Żet. Tak oto ten pan zbiera żniwa swoich nieobliczalnych zachowań i podłego charakteru.

Gdy dzisiaj rano byłem w „Arkadii” wydarzyła się rzecz następująca. Pracownik „Arkadii” – Przemysław Urbański publicznie apelował do mnie, bym opuścił obiekt, gdyż pracownicy będą „cierpieli”. Nie bardzo początkowo zrozumiałem, o co Przemysławowi Urbańskiemu chodzi. Dotarło do mnie po chwili, że najwyraźniej Stanisław Żet zagroził pracownikom wyciągnięciem konsekwencji w wypadku, gdyby dopuścili, bym zjawił się w „Arkadii”.

Odczułem to, jako próbę moralnego szantażu wobec mojej osoby. W ten sposób Stanisław Żet po raz kolejny dowodzi, jak podły ma charakter. Czyni zakładnikami swoich fobii i nienawiści do mojej skromnej osoby niczemu niewinnych pracowników „Arkadii”. Ale to już nie mój problem, ale Zarządu Powiatu, bo rzecz pachnie skandalem, i to sporym.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Liceum będzie społeczne

31 grudnia ubiegłego roku Zarząd Powiatu po raz kolejny zajmował się sprawą utworzenia LO w Wąsoszu. Poniżej przebieg dyskusji na ten temat.

„Burmistrz Wąsosza złożył pismo, z którego wynika, że zamiarem Burmistrza jest utworzenie klasy mundurowej w formie filii Liceum Ogólnokształcącego w Górze. Wicestarosta Paweł Niedźwiedź wyjaśnił, iż pojawia się pytanie: czy przepisy pozwalają na utworzenie filii? Wicestarosta poinformował, że z wyjaśnień uzyskanych od Naczelnika Wydziału Oświaty wynika, że nie można utworzyć filii. Sprawy tej dłużej ciągnąć nie można, trzeba dać projekt uchwały na sesję i zamknąć temat. Jeśli nie będzie można utworzyć filii, to Burmistrz poprzez stowarzyszenie otworzy liceum mundurowe.”

Starosta Piotr Wołowicz wyjaśnił, iż my mamy odnieść się do propozycji Burmistrza, czyli do utworzenia filii górowskiego Liceum. Burmistrz miał dołączyć opinię prawną w sprawie utworzenia filii, lecz jej nie otrzymaliśmy. Przedłuża się czas załatwienia sprawy, ale to też nie nasza wina, bowiem zmieniają się koncepcje Burmistrza w zakresie utworzenia klasy mundurowej.

Pan F. First stwierdził, iż jest to trochę wina Naczelnika Wydziału, który od razu po posiedzeniu Zarządu w dniu 14 grudnia mógł sprawdzić jak wygląda utworzenie filii szkoły średniej.

Przewodniczący Rady Powiatu Zbigniew Józefiak stwierdził, iż jeśli ktoś ma inicjatywę, ma swoje doradztwo,to powinien być przygotowany do realizacji swojego pomysłu. Jest wniosek, on polega ocenie i albo będzie uchwała albo odpowiedź negatywna.

Wicestarosta Paweł Niedźwiedź: jeśli filia nie może być, to może trzeba rozważyć Wąsosz jako miejsce prowadzenia zajęć dydaktycznych w ramach istniejącego LO w Górze.

Starosta na posiedzenie Zarządu zaprosił Pana S. Bączewskiego Naczelnika Wydziału Oświaty, Kultury, Sportu i Promocji.

Naczelnik wyjaśnił, że Burmistrz Wąsosza w swoim piśmie z dnia 16 grudnia 2011 r. napisał: „W tym miejscu pragnę jeszcze raz poinformować, iż moim zamiarem jest utworzenie klasy mundurowej w formie filii liceum ogólnokształcącego w Górze”. Pierwsza informacja o utworzeniu filii miała miejsce na posiedzeniu Zarządu w dniu 14 grudnia 2011r. Jeśli chodzi o utworzenie filii, to ustawa o systemie oświaty stanowi o utworzeniu filii szkoły podstawowej lub gimnazjum, nie mówi się o filii szkoły średniej. Ponadto rozporządzenie o ramowych statutach szkół określające organizację szkoły nie uwzględnia filii szkoły średniej. Wg opinii Naczelnika nie można utworzyć filii szkoły średniej. Jest to też poparte rozmową z Kuratorium Oświaty. Jest kilka ścieżek możliwości utworzenia klasy mundurowej:
- powiat zakłada nowe LO,
- gmina jest organem prowadzącym i podpisuje porozumienie z powiatem,
- punkt dydaktyczny,
- stowarzyszenie, które prowadzi szkołę (starosta jest organem udzielającym zezwolenia na funkcjonowanie).
Dodatkowo trzeba sprawdzić możliwość udostępnienia klas w innej miejscowości.

Naczelnik Wydziału przedstawił wstępną analizę ankiety przeprowadzonej wśród uczniów gimnazjum. Nasza ankieta była po ankiecie przygotowanej przez UM Wąsosza, więc młodzież wiedziała o liceum mundurowym. Naczelnik Wydziału poinformował o całej korespondencji prowadzonej z Burmistrzem Wąsosza w przedmiotowej sprawie, począwszy od pisma Burmistrza z maja 2011 r. przesyłającego stanowisko Rady Miejskiej Wąsosza w sprawie utworzenia LO w Wąsoszu.
Po przeanalizowaniu sprawy Zarząd Powiatu ustalił by wystąpić do radcy prawnego z prośbą o przygotowanie opinii w zakresie utworzenia filii górowskiego LO i po jej otrzymaniu zostanie udzielona odpowiedź Burmistrzowi Wąsosza.”

10 stycznia podczas kolejnego posiedzenia Zarządu Powiatu na tapetę powraca sprawa liceum w Wąsoszu. Sprawę referuje naczelnik oświaty – Sławomir Bączewski.

„Naczelnik Wydziału Oświaty, Kultury, Sportu i Promocji złożył pismo, wraz z opiniami radcy prawnego, z którego wynika, iż zgodnie z prawem oświatowym nie ma możliwości utworzenia w Wąsoszu filii Liceum Ogólnokształcącego w Górze.

Z ustawy o systemie oświaty nie wynika natomiast zakaz prowadzenia zajęć szkolnych w budynkach usytuowanych poza siedzibą szkoły, tak więc istnieje możliwość funkcjonowania LO w Górze poza miastem Góra, w innych miejscowościach powiatu górowskiego. W statucie Liceum należałoby dokonać zmian polegających na wskazaniu, iż siedziba szkoły mieści się w Górze i podaniu wszystkich pozostałych miejsc, w których odbywają się zajęcia szkolne.

Po dokonaniu analizy przedstawionych opinii a ponadto po rozpatrzeniu różnych możliwości i wariantów utworzenia filii LO w Górze ustalono, iż zamiar utworzenia takiej filii jest niemożliwy z uwagi na brak podstaw prawnych, jednak istnieje możliwość funkcjonowania LO w Górze w różnych budynkach znajdujących się w innych miejscowościach na terenie powiatu górowskiego. Takie stanowisko należy przesłać do Burmistrza Wąsosza wraz z opiniami radcy prawnego."


Sprawa utworzenia liceum w Wąsoszu dla Zarządu Powiatu się skończyła. Decyzję o utworzeniu liceum podjął burmistrz Wąsosza - Zbigniew Stuczyk. Na pismo, które Zarząd Powiatu wystosował do burmistrza Wąsosza odpowiedzi nie było. 


Wiadomo, że liceum w Wąsoszu nie będzie filią górowskiego LO. Wąsoskie liceum będzie prowadzone przez stowarzyszenie, co pozwoli na ominięcie Karty nauczyciela przy zatrudnianiu w tej placówce nauczycieli. Karta sztywno reguluje przywileje, płace i godziny pracy pedagogów. Powołanie liceum przez stowarzyszenie z automatu pozwala na ominięcie Karty i zatrudnianie nauczycieli wg zasad zapisanych w Kodeksie pracy. Burmistrz Zbigniew Stuczyk od zawsze posłom i senatorom podczas spotkań zadawał pytanie: kiedy zmieni się Karata nauczyciela? 


Od 1 września 2012 roku planuje się nabór do jednej klasy. Nie wyklucza otworzenie dwóch klas pierwszych, gdy znajdą się chętni. Liceum ma mieć profil mundurowy a przebąkuje się coś na temat klasy strażackiej. 

piątek, 27 stycznia 2012

"Dobry gospodarz"?

Post o byłym sędzim piłkarskim Stanisławie Żyjewskim przebojem wdarł się na szczyt listy najpopularniejszych postów na moim blogu. W ciągu 36 godzin post ten pobił pod względem popularności tekst o „połowinkach”, który dotąd był rekordzistą. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego niż kontynuowanie opowieści by nie zawieść wiernych Czytelników. A więc kontynuujmy zbożne dzieło, ale z odrobiną miłosierdzia.

Stanisław Żyjewski ma różne pasje. Ponieważ jego główna pasja, którą było sędziowanie i szkolenie sędziów, wygasła na skutek wrogich – a jakżeby inaczej! – knowań prokuratury we Wrocławiu podjętych 16 lipca 2009 roku, nasz bohater musi poszukiwać czegoś co pozowli mu zabić nadmiar wolnego czasu.

Trzeba przyznać, iż wielka pasją Stanisława Żyjewskiego jest zbieranie grzybów. I by być w zgodzie z prawdą należy przyznać, że ma do tego rękę. W sezonie potrafi wiadrami natargać grzybów, i wszystkie z górnej półki atlasu grzybów. Oczywiście zjeść tego nie sposób za jednym „posiedzeniem”, toteż należy zadbać o to, by dary lasu jakoś przechować. Więc pan Stanisław marynuje je i suszy. Marynuje w domu a suszył w „Arkadii”. I bywało tak, że aromat grzybów unosił się we wszystkich pomieszczeniach hali. Ponieważ suszenie odbywało się popołudniami wić tego cudownego zapachu doznać mogli tylko ci, którzy wynajmowali w tym czasie halę. Tym, którzy przybyli następnego dnia pozostawało tylko blade wspomnienie daru lasów polskich.

Zimą 2010 roku panowały ostre mrozy. Każdy właściciel czterech kółek wie, jak trudno uruchomić samochód, gdy parkuje się u prezesa spółdzielni garażowej „Pod chmurką”. Rano odpalić samochód nie sposób. A to skrobanie szyb!

Stanisław Żyjewski wzgardził więc garażowaniem w w/w spółdzielni i parkował w sali głównej hali „Arkadia”. Nie do wiary?! A tak było. Przychodzą rano pracownicy. Wchodzą na halę i co wiedzą? Samochód marki „Volvo”! Własność specjalisty ds. zarządzania halą Stanisława Żyjewskiego. Wjechał bocznym wejściem od strony Domu tzw. kultury. Na parkiecie błoto z opon i ślady oleju, bo coś tam przeciekało w podlegającym ochronie konserwatora zabytków „Volvo”. No, ale jak się szefem hali „Arkadia” i znajomym „Fryzjera”, to parkować w hali można. Więcej! Wstyd byłoby nie parkować!

Stanisław Żyjewski pragnie uchodzić w oczach swoich przełożonych za bardzo dobrego gospodarza „Arkadii”. Ma talent i tupet, by tak twierdzić, chociaż prawda wygląda całkowicie inaczej.

6 grudnia, to data znana wszystkim a szczególnie najmłodszym. Wówczas pojawia się św. Mikołaj. Wiadomo, że przyroda w okresie zimowym zamiera. Ale nie dla Stanisława Żyjewskiego. On siłą swej woli, niespełnionych ambicji oraz w celu udowodnienia, iż w „Arkadii” jest panem i władcą absolutnym, daje popis swojej władzy, której zwykłym rozumem nikt nie ogranie. Pewnego roku, właśnie tego dnia, Stanisław Żyjewski wydał polecenie uruchomienia kosiarki i i pracownik kosił bujną o tej porze trawę na trawniku w ogrodzie im. Jana Pawła II. Ja nie kpię i jaja sobie nie robię! Ja pokazuję absurdy i decyzje, które dla ludzi rozumnych są nie do ogarnięcia.

Zresztą na punkcie koszenia trawnika ma Stanisław Żyjewski jakąś tylko sobie znaną obsesję. Nakazuje strzyc trawnik aż do gołej ziemi. I to pomimo upałów. A następnie całymi dniami leje się na ten nieomal łysy trawnik tysiące litrów wody. A za nią płacić trzeba. Stanisław Żyjewski nie płaci z własnej kieszeni, ale rozrzutny jest na koszt starostwa. Czasami aż serce boli, jak się widzi to najzwyklejsze marnotrawstwo. Ale Zarząd Powiatu tego nie widzi i daje sobie mydlić oczy. A może by tak pochylić się nad kosztami utrzymania ogrodu i powiedzieć „dość” marnotrastwu?

Ogród to kosztowne hobby Stanisława Żyjewskiego. Ładne, ale zbyt kosztowne. Trzeba przyznać, że „dobry gospodarz” przyczynia się też do generowania kosztów. Tego lata wykopał np. troszkę kwiatków na własne potrzeby. Po wykopanych roślinkach pozostały tyko dziury. Przyjemność i zaszczyt ich zasypania pozostawił kochającym go serdecznie pracownikom. Kwiatki wykopywał na oczach wielu ludzi. Ale cóż, jemu wolno. Wszak jest niekoronowanym królem „Arkadii”.

Innym przykładem specyficznie pojętej „gospodarności” jest durne i nikomu niepotrzebne zużywanie energii elektrycznej. Decyzją Stanisława Żyjewskiego ogród przy „Arkadii” zimą jest nieczynny. 

W ogrodzie – zamkniętym w okresie zimowym – są lampy. I te lampy, kilkanaście sztuk, jarzą się całą noc. A noc, jak Państwo wiecie, zapada w zimą wcześnie i późno ustępuje. Komu to ma służyć? Może Stanisław Żyjewski wspomaga w ten sposób firmę energetyczną krajowego chowu. Może, ale na pewno skubie starostwo powiatowe.

Kilka lat temu zwracałem uwagę, iż lampy na parkingu przed „Arkadią” zapalają się pomimo tego, iż na dworze jest jeszcze jasno. No i co z tego, że zwracałem uwagę? „Dobry gospodarz” Stanisław Żyjewski tak zadziałał, że jak zapalały się za dnia jasnego tak zapalają się do dzisiaj. A Zarząd Powiatu chciał podwyższyć opłaty za „Arkadię” dla młodzieży, bo brakuje pieniędzy. A może tak zaoszczędzić o pensję tego rzekomo „dobrego gospodarza”?
 C.d.n.

czwartek, 26 stycznia 2012

Ku odświeżeniu krótkiej pamięci PO

Poniżej mają Państwo program wyborczy górowskiej PO, z którym szła ona do wyborów samorządowych w 2010 roku. To są obietnice, którymi mamiono wyborców, by otrzymać mandat radnego. Proszę sobie porównać składane publicznie deklaracje z rzeczywistością. Stopień zaawansowania realizacji programu i miejsce, w którym obecnie się znajdujemy opiszę w najbliższym czasie. 



Cierpienie

wtorek, 24 stycznia 2012

Narodziny "Mrówki"

Pobocza ulicy Poznańskiej są mało znane większości górowian. Wiadomo, że na znacznej części położonych tam posesji znajdują się magazyny, składy i firmy wytwarzający rzeczy, o których większość z nas nie ma pojęcia.

Miejsce to stoi jednak przed niepowtarzalną szansą, by stać się bardzo znanym i chętnie uczęszczanym przez rzesze górowian. Stanie się tak zapewne za sprawą przygotowywanego tam marketu, który działał będzie pod szyldem Polskich Składów Budowlanych „Mrówka”. 

Warto dodać, iż PSB „Mrówka” jest firmą ze stuprocentowym udziałem kapitału polskiego. Na terenie Polski PSB „Mrówka” ma obecnie 96 marketów. Na terenie naszego województwa jest ich obecnie 10 a więc powstający w Górze będzie 11. W planach na ten rok ambicją firmy jest osiągnięcie liczby 150 sklepów na terenie całej Polski.

W markecie o powierzchni 1000 m kwadratowych klienci będą mogli wybierać spośród ok. 25 tys. artykułów, te które najbardziej przypadną im do gustu. Będzie więc w czym wybierać, bo oferta jest niesamowicie bogata.

Z całą pewnością market zadowoli tych wszystkich, którzy myślą o budowaniu własnego domu. Znajdą bowiem w jednym miejscu wszystko, co jest potrzebne, by szybki zamieszkać pod własnym dachem. Dodajmy jeszcze do tego obecność na półkach artykułów i materiałów dekoracyjnych i już widzimy, że skończyły się podróżowanie w poszukiwaniu tego, co dotąd było na naszym lokalnym rynku w wyborze dość ubogim i w rozproszeniu. 

Tego jeszcze w naszym mieście nie było. Każdy sklep czy hurtownia na naszym terenie nie dysponowały bowiem tak ogromną powierzchnią, by pomieścić wszystko, co jest przy budowie potrzebne.


W markecie klienci znajdą również bardzo bogaty wybór ceramiki sanitarnej oraz armatury łazienkowej. Będą mogli tam również Państwo wybrać wszystko, co związane jest z branżą elektryczną.

Godne miejsce w sklepie będą miały stoiska poświęcone wyposażeniu ogrodów, o które obecnie tak dbamy i wkładamy w ich utrzymanie tyle sił i pieniędzy. Miłośnicy własnych przydomowych ogrodów, znajdą tam wszystko, co potrzebne, by sąsiad zzieleniał z zazdrości.

W planach jest stworzenie w nieodległej przyszłości komórki wyspecjalizowanej w doradztwie przy projektowaniu ogrodów i łazienek. Fachowcy w tych dziedzinach pozwolą Państwu rozstrzygać przyprawiające o ból głowy dylematy dotyczące wyglądu ogrodu lub kolorów stosowanych w łazience.

Klientów będą obsługiwały dwie kasy. Oprócz tego każdy kto poczuje się zagubiony wśród tak ogromnego asortymentu będzie mógł skorzystać z punktu doradztwa, co pozwoli uniknąć zakupów zbędnych lub nie spełniających naszych oczekiwań.

Obecnie w markecie trwają intensywne prace wykończeniowe. Montowane są półki, oświetlenie, montowane świetliki. Na kilkunastu półkach widać już towary.





Na ich zakup trzeba jednak poczekać do soboty 10 marca. To właśnie tego dnia będą mogli Państwo wejść do marketu. Zapewniam Państwa, iż przekroczenie progów marketu będzie wiązało się z wieloma pozytywnymi emocjami. Właściciele przewidzieli bowiem dziesiątki nagród dla klientów, którzy odwiedzą w drugą sobota marca (10.03.) sklep. Będą nagrody rzeczowe, i to bardzo atrakcyjne, proszę mi wierzyć. Stać się będzie można właścicielem skutera, telewizora, sprzętu AGD. By nie rozpalać Państwa wyobraźni dodam, iż widziałem listę nagród i jest w czym wybierać!

Dobrze się stało, że w Górze będzie market PSB „Mrówka”. Pobocze ulicy Poznańskiej zyskało odnowiony budynek. Market zatrudni ok. 20 osób, co na naszym rachitycznym rynku pracy jest czymś bardzo istotnym i trudnym do przecenienia. Do gminy wpłynie podatek a klienci będą mieli wszystko pod ręką. Ważne jest również to, że market jest własnością górowskiego przedsiębiorcy. 

sobota, 21 stycznia 2012

Portrecik Stasia Żet

Cieszy fakt, że nasze miasto ma dwie hale sportowe. Takie bogactwo na pewno cieszy, bo młodzież – teoretycznie – ma stworzone możliwości do uprawiania sportów. Z jedną z hal jest jednak pewien problem. Problem nie z halą, ale z osobą, której bardzo nieopatrznie powierzono jej kierowanie.

Szefem „Arkadii” od chwili jej powstanie jest Stanisław Żyjewski. Stanowisko to powierzono mu, gdy w powiecie u władzy znajdowało się SLD. W tym czasie był prominentnym członkiem tej partii. By oddać sprawiedliwość byłemu sędziemu trzeba mu złożyć wyrazy uznania za rozwalenie górowskiego SLD. Zrobi to tak skutecznie, że z licznej wówczas w powicie górowskim partii pozostały strzępy. Po rządach Stanisława Żyjewskiego w SLD partia ta pozbierać się nie może do dzisiaj.

Sytuacja w SLD dzisiaj wygląda tak, że jej resztówka zbiera się w pomieszczeniach biurowych hali „Arkadia” nie płacąc za ich wynajem, na co pragnę zwrócić uwagę panom starostom, bo to pachnie niegospodarnością a pieniędzy powiat bardzo potrzebuje.

Pozostawmy jednak SLD na uboczu a zajmijmy się działalnością Stanisława Żyjewskiego, jako zarządzającego halą.

Tu trzeba powiedzieć jasno i wyraźnie powiedzieć, iż Stanisław Żyjewski ma cechy charakteru, które całkowicie go dyskwalifikują na zarządzającego halą. Powiedzieć, że jest wśród młodzieży mało lubiany, to zbyt miękkie stwierdzenie. Rzecz nazwać trzeba po imieniu. Stanisław Żyjewski jest osobą powszechnie znienawidzoną, która nie ma autorytetu wśród młodzieży i nauczycieli. Te gorące i serdeczne uczucia, które powszechnie wzbudza Stanisław Żyjewski są pokłosiem jego charakteru. A charakter ma on podły.

Oto przykład. Pewnego dnia spotyka Przewodniczącego Rady Powiatu Zbigniewa Józefiaka i pyta się go jak długo jeszcze będzie on znosił rządy obecnego Zarządu Powiatu. A następnego dnia udaje wielkiego i oddanego przyjaciela wicestarosty Pawła Niedźwiedzia. Fajne? Patrzcie Państwo, jaki prawy charakter. A jaki lojalny wobec przełożonych. Wzór do naśladowania po prostu.

Za rządów poprzedniej ekipy Stanisław Żyjewski miał w „Arkadii” po prostu dolce vita. Popierał go ówczesny wicestarosta i jeden z członków Zarządu. Stanisław Żyjewski rżnął panisko całą gębą. Jak w godzinach pracy chciał wyskoczyć na rybki – wyskakiwał, jak chciał przyjechać do pracy na 11 – przyjeżdżał na 11. A jak w pracy mu się być nie chciało, to nie był. A wszyscy pracownicy się dziwili, że tak rzadko jest w pracy, a tyle ma wolnego i urlop jeszcze niewykorzystany. Stanisław Żyjewski był wówczas działaczem PZPN. Zasiadał tam w jakiejś komisji czy innym PZPN – kim dziadostwie i często wyjeżdżał poza Górę. To były szczęśliwe dni dla pracowników „Arkadii”, bo wówczas mogli spokojnie pracować.
Przed wyjazdem Stanisław Żyjewski starannie mył i odkurzał swój samochód. Robił to oczywiście na placu „Arkadii”, korzystając z wody i prądu, za które płaciło starostwo. Ale nic mu nie można było zrobić, bo jak pisałem, panisko był wówczas całą gębą.

Jak już jesteśmy przy pracownikach „Arkadii”, to opiszę Państwu następujący epizod. Zimą 2010 roku Stanisław Żyjewski rozpoczął akcję odśnieżania. Na dworze temperatura chyba z minus piętnaście a pracownicy „Arkadii” (kobiety i mężczyźni) zaiwaniają odgarniając śnieg. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ambitny cudzym kosztem Stanisław Żyjewski zaplanował sobie, że odśnieżone zostaną również miejsca, gdzie rzadko się chodzi. Na terenie „Arkadii” pojawił się dyrektor Sławomir Bączewski, który widząc bezsens ambitnych planów Stanisława Żyjewskiego zmienił je. Przy okazji dyrektor zatroszczył się o pracowników i zapytał czy mają gorącą herbatę. Okazało się, że nie, więc dyrektor ją zorganizował. I w tym miejscu scena jak z kultowego „Misia”. Przed obliczem dyrektora zjawia się jedna z pracownic zatrudniona w „Arkadii”. Pytana przez dyrektora o ciepłe napoje recytuje w obecności Stanisława Żyjewskiego tekst, że mają wszystko co potrzeba, kierownik dba o nich i jest dla nich jak ojciec. Dyrektor w szoku a upadły działacz SLD puchnie z dumy.

A prawda wygląda tak, że Stanisław Żyjewski i jego liczni goście popijają kawę i herbatą, którą kupują pracownicy za własne pieniądze. Stanisław Żyjewski ma bowiem również taką zaletę, że uważa, iż absolutnie nie musi niczego kupować, bo od tego ma pracowników. I tak sobie latami pasożytuje.

Pasożytuje też na drabinie będącej własnością starostwa. Ma ten nawyk, że pożycza ją sobie do domu, by obcinać bluszcz, czy co tam na jego chacie rośnie, ale tygodniami zapomina ją oddać. A pracownicy muszą kombinować, jak tu coś zrobić, bo drabinę ma władca feudalny, pan na „Arkadii”, poczciwy Stanisław Żyjewski.

Ponieważ Stanisław Żyjewski zapowiada, że mnie zniszczy, więc ja muszę wywołać wojnę prewencyjną. Jak Państwo widzicie granice zostały przekroczone. Teraz będziemy posuwali się do przodu. Ale Stanisław Żyjewski musi poznać smak bólu. Musi czuć przestrach i trwogę. Niech dozna na własnej skórze, jak to jest być ofiarą a nie katem. Dlatego ta rzecz o Stanisławie Żyjewskim zostanie rozciągnięta na odcinki. Chodzi o to, by niczego nie pominąć i by „bohater” tej opowieści poczuł ból na raty. Zaprawdę, powiadam Państwu: jestem ogromnie miłosierny. 

piątek, 20 stycznia 2012

Niezgoda na zło

Widać, że bycie w koalicji nie służy ludziom rozsądnym i mającym własne zdanie, kompetencje i wiedzę. Przekonuje się o tym Przewodniczący Rady Powiatu – Zbigniew Józefiak, który „ośmielił” się wytknąć koalicji liczne grzechy zaniechania i pospolite nieróbstwo. Dokładnie nie całej koalicji - jeżeli takowa jeszcze istnieje – ale Zarządowi Powiatu pod przewodnictwem starosty Piotra Wołowicza.

Po opublikowaniu wczoraj wypowiedzi Przewodniczącego Rady w na internetowej stronie „Panoramy Leszczyńskiej” na głowę autora wypowiedzi posypały się gromy. Gromy oczywiście anonimowe, bo przyłożyć Przewodniczącemu Rady pod pseudonimem, to akt najwyższej odwagi i bezprzykładnego bohaterstwa.

I można by było przejść nad tym faktem do porządku dziennego, tak jak ja wzruszam ramionami na to, co o mnie się pisze i mówi, bo mi to „wisi i powiewa”, ale anonimowi bohaterowie piszą najoczywistsze bzdury. Nie dotykają meritum sprawy, z którą przyszło się zmagać Przewodniczącemu Rady Powiatu. Zacznijmy więc od początku.

Mówiąc szczerze Przewodniczący Rady Powiatu nie był entuzjastą wyboru na stanowisko starosty Piotra Wołowicza. Ogólnie mówiąc on również nie wierzył, iż niewyróżniający się zaangażowaniem i pracowitością wiceburmistrz a wcześniej spuszczony przez byłego burmistrza Tadeusza Wrotkowskiego pracownik Urzędu Miasta i Gminy, udźwignie ciężar tego stanowiska. Ja, co muszę wciąż przypominać, od samego początku byłem pozbawiony złudzeń, co do talentów obecnego starosty. Mówiąc oględnie, by się nie rozpisywać, zapamiętałem go jako wiceburmistrza mało mobilnego, decyzyjnego, który często sprawiał na mnie wrażenie człowieka „bez jaj”, znudzonego samym sobą i mając go ogromny żal, gdy ktoś coś od niego chciał.

Stało się jak stało i starostą został Piotr Wołowicz. Przewodniczącym Rady Powiatu zaś Zbigniew Józefiak. Koalicjanci powierzając mu tą funkcję liczyli na to, że uda im się Zbigniewa Józefiaka wepchnąć w utarte koleiny. A te koleiny wyglądają w naszej praktyce tak.

Jak już jesteś w koalicji, to pozbądź się własnych poglądów, zapomnij, że coś wiesz i potrafisz, przymykaj oko na nieróbstwo i zło, głosuj za każdą głupotą, bądź wiernym żołnierzem koalicji, nie krytykuj, pluń ma obietnice dane wyborcom. Jak więc Państwo widzicie, bycie w koalicji wymaga wielu wyrzeczeń. Wyrzec się należy – mówiąc najkrócej – sumienia, zasad, własnych poglądów a zamiast tego wykształcić w sobie odruch stadny charakterystyczny dla pewnych gatunków zwierząt.

A w przypadku Zbigniewa Józefiaka ten mechanizm nie zadziałał. Zadziałać nie mógł, bo Zbigniew Józefiak ma inną konstrukcję psychiczną, bo myśli samodzielnie i widzi, gdzie kończy dobro powiatu a zaczyna pospolita prywata i wygodnictwo. Wie, co jest dobre dla mieszkańców powiatu a co szkodzi ich interesom. I ma odwagę głośno o tym mówić.

A nie podoba mu się wiele spraw. Bo czy Państwu podoba się np. to, że ktoś łamie przepisy i na dziko wydobywa żwir zbijając kokosy i nie odprowadzając za to należnych opłat do gminy i Skarbu Państwa?

A czy może Państwu podoba się to, że za chwilę będą nas rozjeżdżały tiry?

A może podoba się to, że dzięki Zbigniewowi Józefiakowi skończyła się sprzedaż nieaktualnych map geodezyjnych dla petentów starostwa?

A może Zbigniew Józefiak uczynił błąd walnie przyczyniając się do usunięcia szkodnika - prezesa z naszego szpitala?

Być może Zbigniew Józefiak popełnił błąd wspierając ludzi pragnących utworzyć szlak kajakowy na Baryczy, bo powinien ich spławić, by nie mieć problemów.

Kto wie, ale może walnie przyczyniając się do rozwoju „Góry Rocka” też zrobił to niepotrzebnie, bo po co młodzieży jakaś rozrywka a powiatowi promocja?

O idei utworzenia muzeum nie wspomnę, bo rzecz jest znana ogólnie. 

To tylko niektóre przykłady zaangażowania Przewodniczącego Rady Powiatu na rzecz naszej lokalnej społeczności. Proszę o podanie nazwiska chociaż jednego radnego (gminnego lub powiatowego, to mi jest całkowicie obojętne), który tak angażuje się dla naszego dobra.

To nie jest laurka na rzecz Przewodniczącego, ale stwierdzenie prostych faktów, które jego „odważnym” krytykom umykają a zastępują je pomówienie i bredzenia.

Ja ze Zbigniewem Józefiakiem miewałem różne stosunki. Było sielankowo, ale też i burzowo a nawet z dwa razy nastąpiło tornado. Z dziubków sobie nie spijamy. Ale wiem, że Zbigniew Józefiak bezmiar swojego własnego wolnego czasu poświęca nie dla siebie, ale dla wspierania wielu inicjatyw. I bardzo często naraża się przy tym władzy, która – powiedzmy sobie szczerze – nie lubi oddolnych inicjatyw.

I proszę zauważyć, iż walczący w czasach, gdy nie był radnym, ale szefem Unii Górowian, Zbigniew Józefiak nie zmienił się ani na jotę. Po objęciu mało wygodnego fotela Przewodniczącego Rady nie odgrodził się od swoich wyborców i nie zaczął śpiewać w chórze tandetnych solistów złączonych pieśnią pianą z fałszywych nut. Pozostał sobą i ten właśnie fakt rozwścieczył niektórych członków koalicji.

Według krytyków Przewodniczącego Zbigniewa Józefiaka jest on „be”, bo krytykuje koalicję. A koalicja jest cud nie z tej ziemi. A jak ja Państwu powiem, że niektórzy z koalicjantów prezentują dwuznaczne postawy moralne, to się Państwo zdziwią?

A dowód pierwszy lepszy z brzegu. Pan starosta na ten przykład chętnie „uwaliłby” Przewodniczącego. I nawet podjął taką próbę, bo udał się do jednego z radnych, który niegdyś był Przewodniczącym Rady a obecnie jest radnym opozycyjnym z propozycją, by ten pomógł odwołać Zbigniewa Józefiaka. W zamian oferował mu tenże fotel.

I jak Państwo to nazwą? Polityką? Ja mam inne słowo na określenie tego typu zachowań. Proszę zauważyć, iż po jak najbardziej zasłużonej reprymendzie za brak realizacji obietnic wyborczych, pan starosta nie wyciąga wniosków i nie robi nic, by nie dawać pola do krytyki, ale próbuje kupczyć funkcją Przewodniczącego. I to jest piękne? I to jest czyste moralnie? A może to polityka, której celem jest ratowania własnych czterech literek?

A w międzyczasie do Przewodniczącego śle się uśmiechy, podaje rękę, rozmawia jakby nic się nie działo. I jak to nazwiemy?

Albo inny fakt. Puszcza ktoś wieść o tym, że Zarząd ma być odwołany, bo źle pracuje a starosta okazał się kompletnym nieudacznikiem. Powody do odwołania są, i to bez dwóch zdań. I znowu zaczyna się ruch. Ale nie żeby coś poprawić, zacząć coś robić. Biegnie się do tego samego radnego i pyta czy będzie odwołanie! No, w 20. letniej historii naszego samorządu takich jaj nie było! A co miał odpowiedzieć panu staroście ów opozycyjny radny? „Nic nie słyszałem”, albo „Tak wniosek mam w biureczku”. I już mają Państwo skalę degrengolady do jakiej doszła ta koalicja. Może być jeszcze śmieszniej?

Dla starosty Piotra Wołowicza utrzymanie koalicji, którą nazwać można obecnie koalicją w jego prywatnym interesie (cel – zachowanie etatu razem z bardzo wysokim wynagrodzeniem), stało się celem nadrzędnym. Państwo mogą mu się dziwić, współczuć, albo potępiać. To już nie moja sprawa. Ale pamiętać należy, że żaden ze starostów w dotychczasowej historii powiatu nie był równie nieudany, bezbarwny, miałki i niewiele rozumiejący, jak Piotr Wołowicz z Platformy Obywatelskiej. 

czwartek, 19 stycznia 2012

Niedpowiedzialność

W dzisiejszej „Panoramie Leszczyńskiej” ukazał się wywiad przeprowadzony przez Annę Machowską z prezesem Powiatowego Centrum Opieki Zdrowotnej w Górze – Stanisławem Hoffmannem zatytułowany: „Wielkie zmiany od maja”.

Chociaż tytuł sugeruje, iż prezes będzie rozmawiał z dziennikarką „PL” o przyszłości, to jednak okazuje się, że nie bez znaczenia jest też niedawna przeszłość. Przytaczam pytanie oraz odpowiedź prezesa naszej spółki.

Anna Machowska: „Ponad pół roku temu górowski szpital został przekształcony w prywatną spółkę. Właścicielem długów stał się powiat. Czy to oznacza, że mowa placówka nie boryka się już z problemami finansowymi?”

Prezes Stanisław Hoffmann: „Cóż, jeśli szpital się nie bilansował to trudno, aby spółka, w której de facto nic się nie zmieniło zaczęła od razu przynosić zysk. Zwłaszcza, gdy poprzednicy doprowadzili do utraty kontraktu na ratownictwo medyczne. Potrzeba czasu i wizji. Niestety, poprzedni prezes podejmował decyzje, które ewidentnie działały na szkodę firmy, jak choćby zatrudnienie jednego z lekarzy na stanowisku, które w ogóle nie istniało, czy powołanie rzecznika prasowego, którego nikt z dziennikarzy nie poznał. Takich umów, na które nie ma żadnych dokumentów czy śladów pracy jest więcej. Z pewnymi jego umowami nie mogę nic zrobić, bo zawarte umowy mają długi okres wypowiedzenia. Nie stać nas na odprawy. Wierzę jednak, że uda się nam wyjść na prostą”.

Prezes spółki opowiada o działalności byłego prezesa - spadochroniarza z Wrocławia Piotra Rykowskiego, którego na stanowisko prezesa namaścił Zarząd naszego powiatu pod wodzą starosty Piotra Wołowicza. Oceniając prezesowanie i starostowanie obu panów rzec można, iż swój namaścił podobnego do siebie.
Zwróćmy jednak uwagę na fakt, iż były prezes narobił ewidentnych szkód dla spółki. Mówiąc prosto – ktoś musi za to beknąć.

Były prezes Rykowski przez trzy miesiące brał wypłatę i działał na szkodę interesów spółki. Aż dziw bierze, że członkowie Zarządu w składzie: starosta Piotr Wołowicz. Wicestarosta Paweł Niedźwiedź, członkowie: Piotr First oraz Marek Hołtra nie zadali sobie trudu przyglądnięcia się pracy prezesa. A że nie była ona na miarę pobieranej pensji i oczekiwań, mogli się przekonać, gdyby chciało im się cokolwiek robić. No tak, ale by coś robić trzeba dysponować wiedzą. A to towar u tych panów deficytowy.

Gdyby jednak panowie z Zarządu posłuchali tego, co mówią po kątach i głośno pracownicy szpitala, to wiedzieliby, co nieco, o radosnej twórczości prezesa i jego rażącej niekompetencji. Ale panom niczego słuchać się nie chciało, bo tonęli w szczęściu, że mają prezesa z metropolii i tym samym gasili w sobie kompleks prowincjusza, który jest nieodłączną cechą ignorantów. Prezes z Wrocławia najwyraźniej dowartościowywał ich niskie mniemanie o sobie.

Syreny alarmowe powinny wyć, gdy utraciliśmy kontrakt na ratownictwo medyczne. Kiedy szpital stracił ok. 1,2 mln rocznego dochodu należało prezesa wykopać (Zarząd zresztą też) w trybie kilkuminutowym. Ale gdzie tam! Zapomnijmy! Prezesa trzymano a ten rozwijał wizję prokuratury w działaniu, bo rzekomo przekręt był przy ocenie kontraktu. A prawda była bardzo prozaiczna. Oferta przedstawiona przez nasz szpital do konkursu była znacznie gorsza od zwycięskiej. Ale prezes i Zarząd mamili opinię publiczną, że prezes jest w porządku a konkurencja grała nieczysto. Prokuratura umorzyła sprawę, NFZ również nie stwierdził uchybień i pies zdechł. I tak Zarząd pozbawił naszego szpitala 1,2 mln zł rocznie, bo to Zarząd polecił przyjąć spadochroniarza z Wrocławia.

Każdy, kto miał „przyjemność” wysłuchiwać prezesa Rykowskiego podczas jego wystąpienia w czasie sesji łatwo mógł wyrobić sobie o nim zdanie. Prezes pływał przy odpowiedziach niczym premier Tusk w morzu mętnych obietnic wyborczych. Zero szczegółów, danych, propozycji zmian. A nasz Zarząd łykał to niczym bocian żabę. A ja wstydziłem się, że ktoś taki, jak Rykowski jest prezesem naszego szpitala. I że jest w naszym powiecie prezesem czegokolwiek. A nasi notable łepki spuszczone, oczęta wodzące w próżnym poszukiwaniu myśli, zero pytań do prezesa. Nie tykać wrocławskiej świętości.

Fakt, że w końcu prezesa wylano, ale trwało to i trwało. Szkodnik działał! Zarząd spał! Spał nie za darmo, co należy podkreślić.

Proszę zauważyć, iż nasz drogi Zarząd nigdy nie pokusił się o przedstawienie swoim wyborcom wyników działań prezesa Rykowskiego. Nikt z Zarządu nie powiedział społeczeństwu – „przepraszamy, wybór był zły i bierzemy konsekwencje tego błędu na siebie”. Czy ktoś to z członków Zarządu powiedział? Czy ktoś przeprosił? Ale jak człowiek coś tam napisze, w zgodzie z prawdą, to od razu obraza majestatu. Pan starosta obrażony, poznawać mnie przestał. Taki to kulturowy sznyt platformersów. Inni mordy wykrzywiają na mój widok jakby octu się napili. Stękają, kwękają, pouczać próbują, na ambicję wjeżdżać i straszyć. A czy ja z panami z Zarządu ślub brałem? W sitwie jednej jestem? Zresztą, 9 grudnia 2010 roku, gdy wybrano Piotra Wołowicza na starostę, szczerze i publicznie złożyłem mu gratulacje z okazji wyboru, ale dodałem przy tym, że uważam, iż się na tę funkcję nie nadaje. Takie są u mnie reguły gry.

Ale jak pięknie kłanialiby mi się, gdybym tak pisał o nich w myśl ich własnych wyobrażeń o sobie. Gdybym zachwalał, poklaskiwał, przytakiwał i nawet największy knot swoim talentem usprawiedliwiał. Wówczas byłbym dla nich „cool”. A dla Państwa gnojkiem, więc wyboru nie mam zbyt dużego.

Kiedyś jeden członków Zarządu (sympatyczny zresztą) zarzucił mi, że nigdy nic dobrego o nich nie piszę. Poprosiłem go, aby sporządził listę osiągnięć tego Zarządu, chociaż trzech, wysłał mi na maila a ja to twórczo rozwinę. I co? Do dzisiaj czekam. A oni? Nieustannie dają tylnej części ciała. 

Dramat narasta

Na koniec listopada 2011 roku stopa bezrobocia wynosiła dla Polski – 11,8%, dla województwa dolnośląskiego – 12,2% a dla powiatu górowskiego – 25,3%. W grudniu nastąpił wzrost bezrobocia na terenie powiatu górowskiego i to we wszystkich gminach.

Procentowo najbardziej stopa bezrobocia wzrosła na terenie gminy Wąsosz. W PIP zarejestrowanych jest 566 bezrobotnych z tej gminy. Tylko 118 (20,8%) bezrobotnych ma prawo do zasiłku. Aż 343 bezrobotnych z tereniu tej gminy Zamieszkuje w miejscowościach wiejskich. 150 bezrobotnych z terenu gminy Wąsosz nie przekroczyło 25 roku życia a aż 295 osób zaliczanych jest do kategorii długotrwale bezrobotnych. Bez kwalifikacji zawodowych zarejestrowanych jest 185 osób a bez doświadczenia zawodowego 134. Na 566 bezrobotnych aż 348 nie ma wykształcenia średniego.

W gminie Góra również nastąpił przyrost liczby bezrobotnych. Na 1839 bezrobotnych jedynie 329 osób (17,8%) posiada prawo do zasiłku. 809 bezrobotnych zamieszkuje na wsi. W szczególnej sytuacji na rynku pracy znajduje się 1714 bezrobotnych a aż 1085 osób uznawanych jest za bezrobotne długotrwale. Bezrobotnych, którzy nie ukończyli 25 roku życia zarejestrowanych jest 394. Spośród 1839 bezrobotnych aż 1110 nie posiada wykształcenia średniego. Bez kwalifikacji zawodowych jest 501 bezrobotnych a bez doświadczenia zawodowego – 412 osób. 362 bezrobotnych ukończyło 50 rok życia.


Również gmina Niechlów odnotowała wzrost bezrobocia w 1,5%. Na 472 bezrobotnych z terenu tej gminy tylko 72 ma prawo do zasiłku (15,2%). 452 bezrobotnych kwalifikuje się do określenia jako będące w szczególnej sytuacji na rynku pracy a 269 uważane jest przez PUP jako długotrwale bezrobotne. Bezrobotnych, którzy ukończyli 50 rok życia PUP zarejestrował 92. 332 bezrobotnych nie posiada wykształcenia średniego a doświadczenia zawodowego nie posiada 155 bezrobotnych. Kwalifikacji zawodowych nie posiada 189 bezrobotnych.

W gminie Jemielno na 319 bezrobotnych tylko 48 (15,04%) ma prawo do zasiłku. W szczególnej sytuacji na rynku pracy znajduje się tam 309 bezrobotnych a 194 zakwalifikowanych jest przez PUP jako osoby długotrwale bezrobotne. Wykształcenia średniego nie ma 221 bezrobotnych, kwalifikacji zawodowych – 96 a doświadczenia zawodowego – 78. Bezrobotni, którzy nie ukończyli 25 roku życia stanowią 21,3% bezrobotnych (68 bezrobotnych). Ponad 50 lat ukończyło 72 bezrobotnych z terenu gminy Jemielno.

Na 3195 bezrobotnych 1786 stanowią kobiety. Większość bezrobotnych – 1942 osoby zamieszkuje w miejscowościach wiejskich. Bezrobotne kobiety stanowią aż 55,9% ogółu bezrobotnych.
W skali powiatu tylko 567 bezrobotnym na 3195 przysługuje zasiłek dla bezrobotnych, co daje 17,7%.

Wokół obwodnicy Góry

Korzystając z uprzejmości Burmistrz Ireny Krzyszkiewicz, która pomimo indywidualnego zaproszenia zdecydowała się na asystę, wciśnięci w tylne siedzenie służbowej skody wraz ze Starostą Piotrem Wołowiczem i Naczelnikiem Wydziału Inwestycji Piotrem Głowackim, udaliśmy się do stolicy Dolnego Śląska w sprawie ustaleń przedprojektowych w/s obwodnicy Góry”.

Jest to fragment z tekstu: „Za kulisami obwodnicy Góry” autorstwa Zbigniewa Józefiaka zamieszczonego pod adresem - http://www.uniagorowian.cba.pl/

środa, 18 stycznia 2012

Chodnik - problem banalny?

Otrzymałem list, którego treść zamieszczam poniżej.

"Witam
Bardzo lubię czytać Pana blog.

Uwaga moja. Ostrzegam, że robi to Pan na swoją odpowiedzialność. Znajomi lekarze stwierdzili, iż może to odbić się negatywnie na Pana zdrowiu (wylew krwi, epilepsja, zawał serca). Acha, przypomniałem sobie, Pana to nie dotyczy, to władzy lekarze nie zalecają czytania bloga.

Może napisałby Pan coś na temat chodnika przy szkole Podstawowej nr 1 Górze. Chodzi mi o chodnik przy ulicy M. Konopnickiej idąc od parku do ul. Słowackiego.


Podąża tą drogą tyle dzieci, ale też i mieszkańców, dziwi mnie, że nie ma mądrego, kto by zajął się tym chodnikiem i nikomu nie przeszkadza taki nierówny chodnik, płytki dosłownie pływają pod nogami, szczególnie jak popada deszcz, szczególnie na wysokości boisk szkolnych, przecież tam można połamać nogi, chyba, że chodzi o to aby jak najmniej dzieciaczków dotarło do szkoły i uczestniczyło na zajęciach, do tego ta wielka kałuża w jednym z wjazdów do szkoły. Gmina ma tak ambitne cele a tak banalną sprawą, jak poprawa kilkunastu płytek nie potrafi się zająć!
Pozdrawiam.


Byłem na miejscu. Rzeczywiście chodnik pierwszej urody raczej nie jest. Widać, że sypie się i rzeczywiście jest niebezpieczny dla przechodniów. Fakt, że przede wszystkim najliczniej depczą po wypukłościach chodnika uczniowie z „Jedynki”. A wiem, że póki dzban wodę nosi … .

Pragnę zauważyć, iż nie tylko tam jest fatalnie jeżeli chodzi o chodniki. Co prawda co nieco zrobiono w ostatnich latach w kilku miejscach w celu poprawienie „jakości komunikacji”, jak to się uczenie zwie, ale widać zbyt mało.

Natomiast Pana uwaga o ambitnych planach gminy o zestawienie tego z banalnością problemy zdezelowanego i niebezpiecznego dla zdrowia chodnika jest niezwykle trafna i cenna. Dobrze, że gmina jest ambitna, ale – tu się z Panem zgadzam – nie jest dobrze, gdy wielkie plany i ambicje spychają na plan dalszy prozę życia, w tym przypadku niebezpieczny dla zdrowia chodnik. Bo może być tak, że władza tym chodnikiem nie chodzi. Władza u nas raczej zmotoryzowana

Sądzę, że ten problem można próbować rozwiązać w następujący sposób. Macie Państwo swoich radnych z tego okręgu wyborczego i trzeba ich nacisnąć w tej sprawie. A ponieważ „life is brutal”, to należy bez owijania zasygnalizować, że albo do tego a tego dnia chodniczek będzie przyjazny dla użytkowników, albo w kolejnych wyborach zapomni się postawić na nich krzyżyki a postawi krzyż (którego radni bardzo pożądają) na ich kandydaturach.

Dobrze byłoby też dać do zrozumienia pani Burmistrz, że jej też to dotyczy. Rzecz ja najbardziej na miejscu, bo ważniejszy i bardziej realny jest chodnik (sprawa dla mieszkańców ulicy Słowackiego poważna) niż wirtualny basen, który miał mocny powab wyborczy.
Za list dziękuję.






Czysta głupota

9 grudnia 2011 podczas posiedzenia Zarządu Powiatu dyskutowano nad nowymi stawkami opłat za korzystanie z hali „Arkadia”. Poniżej przebieg dyskusji z komentarzem.

Starosta zwrócił się z prośbą do Naczelnika Wydziału Oświaty, Kultury, Sportu i Promocji  o omówienie uchwały Zarządu Powiatu w sprawie ustalenia opłat za korzystanie z pomieszczeń oraz terenów Hali Sportowo- Widowiskowej „Arkadia” Starostwa Powiatowego w Górze oraz opłat za organizację imprez sportowych.

Naczelnik wydziału poinformował, iż obecnie obowiązująca uchwała Zarządu w sprawie opłat jest z 2007 roku. Naczelnik przedstawił nowe propozycje opłat za korzystanie z pomieszczeń hali, tj. z hali głównej, siłowni, magazynu i sali fitness. Projekt uchwały zawiera możliwość zastosowania zniżki w opłatach. Boisko trawiaste do mini gier, boisko asfaltowe, park edukacji oraz parking udostępniane są nieodpłatnie.

Pan P. Niedźwiedź stwierdził, iż hala nie jest po to żeby przynosiła dochody, nie mniej jednak inflacja przez 4 lata uległa zmianie, dlatego też przedstawione są nowe propozycje opłat."

I tu zgodziłbym się panem wicestarostą, gdyby nie drobny, ale istotny fakt, iż przez wspomniane cztery lata rosła nie tylko inflacja, ale też bezrobocie na terenie naszego powiatu. I tak na koniec grudnia roku 2007 (gdy ustalano obowiązujące wciąż nielegalne stawki opłat za wynajem sali) bezrobotnych na terenie powiatu górowskiego było 2401; grudzień 2008 – 2133 bezrobotnych; grudzień 2009 – 2863 bezrobotnych, grudzień 2010 – 3287 bezrobotnych a na koniec listopada 2011 roku mieliśmy 3128 bezrobotnych. Jak więc Państwo widzą w stosunku do roku, w którym uchwalono nielegalne a obowiązujące do dnia dzisiejszego stawki za wynajem, bezrobocie na terenie powiatu górowskiego wzrosło w stosunku rok do roku o 24%. Bagatela!

I w tej tragicznej sytuacji Zarząd Powiatu pragnie najgoręcej jak tylko może sięgnąć do kieszeni młodzieży, bo jest tak dobrze i wspaniale. No tak, ale Zarząd wiąże koniec z końcem i po zasiłek do pomocy społecznej udawać się nie musi. A gdyby sobie tak na zasiłku pożyli, to i odtłuszczyli by się co nieco, co na zdrowie by im wyszło. To jest ta właśnie wrażliwość społeczna na wspak demonstrowana przez członków Zarządu.

"Wicestarosta w § 1 w pkt 1 dotyczącym opłat za halę główną nie wnosi uwag, ale w przypadku opłat za siłownię można wprowadzić pewne zmiany. Wicestarosta proponuje, by karnet miesięczny dla osoby dorosłej był za 40 zł., a dla osoby uczącej się 20 zł. Dodatkowo można wprowadzić karnet miesięczny dla osoby dorosłej bez limitu godzin w wysokości 60 zł i dla osoby uczącej się za 40 zł.

Przewodniczący Rady Powiatu zwrócił się z prośbą o wyjaśnienie, na jakim poziomie są przychody i jak planuje się wzrost przychodów uwzględniając nowe propozycje opłat.

Pan S. Żyjewski poinformował, iż roczny plan ustalono na kwotę 34 tys. zł. i w dniu 7 grudnia br. ten plan został zrealizowany. Za 11 m - cy br. z tytułu opłat za halę pozyskano kwotę ok. 8 tyś. zł, z sali fitness: 3200zł, z siłowni – z karnetów : ok. 37 tyś. zł., z godzinnych opłat ok. 1000 zł.

Przewodniczący Rady zadał pytanie: czy nie byłoby wskazane żeby przed podjęciem przedmiotowej uchwały zasięgnąć opinii Komisji Oświaty, Kultury, Sportu i Promocji."

Pan S. Żyjewski wyjaśnił, iż Komisja zbierała się i były omawiane kwestie funkcjonowania hali i był poruszany temat opłat, informowaliśmy, że będą korekty w funkcjonowaniu hali i będą doprecyzowane niektóre sprawy”.

I tu drobna uwaga. Stanisław Żyjewski wulgarnie i prostacko okłamał Przewodniczącego Rady Powiatu. Temat podwyżki opłat za wynajem „Arkadii” do 9 grudnia nie był omawiany podczas posiedzeń Komisji Oświaty, Kultury, Sportu i Promocji. Owszem na ten temat mówiono, ale znacznie później i to nie z inicjatywy S. Żyjewskiego, ale z mojej. Stało się to podczas posiedzenia komisji w grudniu, które miało miejsce w hali „Arkadia”. Ale wówczas już Zarząd Powiatu wycofał się uchwały o podwyżce opłat za wynajem, bo okazało się, że rację ma Przewodniczący Rady, który wiedział, iż ustalanie ceny za wynajem hali jest w wyłącznej gestii Rady Powiatu. I Zarząd jak niepyszny zwinął przetrącone ogonki i anulował własną uchwałę, która narodziła się na skutek braku kompetencji: starosty Piotra Wołowicza, wicestarosty – Pawła Niedźwiedzia, członków Zarządu – Marka Hołtry i Piotra Firsta. Wyżej wymienieni winni chyba głośno i publicznie przeczytać w końcu ustawę o samorządzie powiatowym a ktoś powinien ich przepytać i orzec czy jej treść pojęli.

Starosta zwrócił się z prośbą o wyjaśnienie, kto ma kompetencje w udzielaniu zniżek lub w udzielaniu zgody na odstąpienie od opłat.
Naczelnik wydziału wyjaśnił, iż wykonanie uchwały powierza się Naczelnikowi Wydziału, taka jest propozycja w uchwale.

Przewodniczący Rady Powiatu ponownie zwrócił się z pytaniem: „czy jest prognoza wzrostu przychodów?”
Naczelnik Wydziału wyjaśnił, iż jest to trudna diagnoza i w obecnej chwili trudno dać odpowiedź. Może okazać się, że proponowane wysokości opłat są za wysokie, więc trzeba będzie je skorygować.
S. Żyjewski - w pierwszej kolejności pomieszczenia hali udostępniane są na potrzeby zajęć lekcyjnych i w zależności od zajęć lekcyjnych, harmonogram korzystania z hali zmienia się.
Przewodniczący poinformował, że sam wyliczy wzrost przychodu.
S. Żyjewski wyjaśnił, iż wzrost ocenia na 10-15%.

Ponownie Stanisław Żyjewski bezczelnie okłamał Przewodniczącego Rady Powiatu Zbigniewa Józefiaka. Podwyżka opłat za wynajem hali z 30 zł za 1 godzinę (cała hala) miała skoczyć do 40 zł. Więc gdzie tu jest 10 - 15%? Najwyraźniej Stanisław Żyjewski ma kłopoty z arytmetyką na poziomie szkoły podstawowej. Toż to daje wzrost o 25%. Korzystanie z jednego sektora kosztowało 10 zł za 1 godzinę. Proponowano podwyżkę i 5 zł. To chyba daje 50% wzrost opłaty. To samo dotyczy korzystania z siłowni. Opłata za siłownię dla ucznia wynosiła 3 zł i to bez określenia liczby godzin, w których uczeń korzysta z siłowni. Reformatorzy nie mający połączenia między sercem a rozumem postanowili i tu uszczęśliwić młodzież. Próbowano podnieść stawkę z 3 zł na 4 xł a na dodatek mieli już płacić nową, wyższą o stawkę (33%) za 1 godzinę pobytu w siłowni.

Starosta zaproponował, by zmienić zapis § 6 tj. zamiast: „Wykonanie uchwały powierza się Naczelnikowi Wydziału Oświaty, Kultury, Sportu i Promocji Starostwa Powiatowego w Górze zastąpić „ Wykonanie uchwały powierza się Staroście Górowskiemu”.

Na paragrafie 6 starosta Piotr Wołowicz chyba chciał zbijać swój topniejący jak wczorajszy śnieg kapitał polityczny. Rzecz związana jest bowiem z paragrafem 5 upadłej uchwały. Mowa jest w nim o 50% zniżce lub odstąpieniu w „uzasadnionych względami społecznymi” od pobranie opłaty za wynajem. Nigdzie tylko nie powiedziano i nie określono jakie to „Uzasadnione względy społeczne” będą brane pod uwagę. Można więc domniemywać, że zmiana zapisu, iż wykonanie uchwały powierza się staroście (a dotąd wykonywał ją Naczelnik Wydziału Oświaty, Kultury, Sportu i Promocji) miała na celu obsadzenie się przez starostę w roli szafarza dóbr wszelakich. Przy niejasnym zapisie na temat względów społecznych decydowałaby więc uznaniowość starosty. A jak wiemy: „łaska Pańska na pstrym koniu jeździ” a nikt ci tyle nie da co Platforma naobiecuje.

Nie wiadomo, jak miałoby wyglądać to zwalnianie z opłat przez starostę. Czy dzieci i młodzież miałyby ganiać do starosty z podaniami? Czy też może wymaganao by załączników do podania: zaświadczenie z opieki społecznej, z PUP, że jeden/obaj rodzice są bezrobotni? A może wystarczyłaby deklaracja, że rodzina nigdy nie będzie głosowała na nikogo innego niż na ryszawego gadańszczanina i jego klikę?

A tak poważnie, to proszę zauważyć, że najwyraźniej pan starosta Piotr Wołowicz nudzi się potwornie, bo chce się zajmować dyrdymałami. Przy okazji też chciał złamać Regulamin Organizacyjny starostwa, który sam tworzył (tak mówią, ale żeby starosta Piotr Wołowicz coś stworzył, to trzeba moim skromnym zdaniem cudu na miarę tego, który miał miejsce w Kanie Galilejskiej). A w tym regulaminie stoi jak byk komu podlega bezpośrednio „Arkadia”. I jakoś nie widać było propozycji uchwały Zarządu w sprawie zmiany brzmienia tegoż regulaminu. A więc kolejna fuszerka, której źródeł szukać należy w pospolitej ignorancji starosty i pozostałych członków Zarządu.

I tak jak Państwo widzą „rządzi” Zarząd. W tym przypadku chciał zarządzić tak, by udupić młodzież i dzieci. Na szczęście dostał po łapkach od Przewodniczącego Rady Powiatu, który zapobiegł stosowaniu fiskalizmu wobec młodzieży. Wiem jednak, że Zarząd nadal kombinuje jakby tu „polepszyć” warunki do uprawiania sportu na w „Arkadii”. Aż strach pomyśleć co znowu wydumają w zaciszu gabinetów, w ciepełku, z pensjami wpływającymi regularnie na konta. Czy będziemy świadkami uchwały mającej w treści zapisy odzwierciedlające wrażliwość na problem patologii wśród młodzieży czy też odnotujemy kolejną próbę ograbienia dzieci i młodzieży z kieszonkowego a tym, którzy nawet tego nie mają, zatrzaśnie się drzwi do „Arkadii” i pozostawi ich wychowanie ulicy.

piątek, 13 stycznia 2012

Koalicja deficytu

W ostatnim numerze „Panoramy Leszczyńskiej” ukazał się tekst Anny Machowskiej „Burza wokół jałowego biegu”. Artykuł poświęcony został tekstowi jaki przewodniczący Rady Powiatu – Zbigniew Józefiak opublikował na internetowej stronie Unii Górowian. W swoim tekście pan przewodniczący wytknął rządzącej koalicji, iż ta „rządzi” w powiecie na „jałowym biegu”.

Tekst przewodniczącego Zbigniewa Józefiaka stanowi ewenement w historii naszej lokalnej polityki. Nigdy bowiem nie zdarzyła się tak, by prominentny członek rządzącej koalicji publicznie skrytykował koalicję. Zawsze było tak, że jak ktoś już był w koalicji, to trwał z nią aż do końca (nawet smutnego) i nie krytykował własnych partaigenose, chociażby ci tkwili po uszy w głupocie, zadufaniu i nieróbstwie. Koalicja zawsze była rzeczą świętą a jej spoistość dobrem nadrzędnym, nawet wówczas, gdy jej działania stanowiły kamień obrazy dla ludzi inteligentnych i ewidentnie szkodziły interesom samorządu. Bardzo malowniczo i obrazowo określać ma zwyczaj tego typu stadne zachowanie radny Jan Kalinowski. Mawia on: „że koalicja ma siłę, by ogłosić, iż poniedziałek będzie w piątek, tylko nic z tego nie wynika”.


W artykule Anny Machowskiej czytamy wynurzenia koalicjantów. I tak głos zabiera wicestarosta Paweł Niedźwiedź stwierdza: „Trudno mi się zgodzić z większością zarzutów. Cóż, rządzenie to odpowiedzialność, która wymaga czasami podejmowania niepopularnych decyzji. Nie można zawsze wszystkich zadowolić”.

Jak ja to przeczytałem, to osłupiałem! Oniemiałem również, bo zwrot „podejmowania niepopularnych decyzji” mało mnie z nóg nie ściął. Fakty są takie, iż wielce czcigodny Zarząd żadnych decyzji nie podejmuje. Ani popularnych jak też niepopularnych. Szanowne gremium – co łatwo można zauważyć czytając tzw. „protokoły” z ich posiedzeń raczej za dużo nie dyskutuje. Wyraźnie widoczna jest tam miałkość intelektualna wszystkich członków Zarządu i brak jakiejkolwiek głębszej refleksji nad tragicznym stanem powiatu. Ale i na „Tytaniku” orkiestra grała do końca, co chyba ulgi ofiarom katastrofy nie przynosiło.

Jak Państwo poczytają sobie te pozbawione głębszej i płytszej myśli protokoły, to zauważa Państwo, że ważnym problemem dla członków Zarządu jest np. to: czy przewodniczący Rady Powiatu przeprowadził ze mną rozmowę. Chodzi o to, że członkom Zarządu nie podoba się moje trzeźwe i ożywcze spojrzenie na „mózg koalicji”, czyli radną Danutę Rzepielę z Wąsosza. Jej losami bardzo zamartwia się członek Zarządu (też z Wąsosza) Piotr First. Podobno radna bardzo cierpi z powodu stylu i sposobu pisanie przeze mnie o niej. Ja tam jak cierpię, to albo wódki się napiję albo idę do lekarza (to drugie rzadziej, bo po jaką cholerę mi wiedza na co umrę?). A radna Danuta Rzepiela wypłakuje się w ramionach członka Zarządu. A imć Onufry Zagłoba mówił, że tylko wiosną „wiór do wióra afekt czuje”.

Zresztą radna Danuta Rzepiela ma jakieś całkowicie abstrakcyjny sposób myślenia o możliwości wpływania na to co i jak piszę przez kogokolwiek. Z równym powodzeniem może o to zabiegać nawet u samego Pana Prezydenta czy zaklinać deszcz.

Powróćmy jednak do zasadniczego tematu. Wicestarosta mówi o „niepopularnych decyzjach”. Nawet ostatnio próbowano taką podjąć. Z powodu znacznych braków finansowych postanowiono sięgnąć po rezerwy znajdujące się kieszeniach … młodzieży szkolnej. Postanowiono podnieść opłaty za wynajem halo „Arkadia”. I to sporo. 

Podwyżka oczywiście związana jest z dobrobytem i niskim bezrobociem na naszym terenie (3128 osób bezrobotnych na koniec listopada 2011 roku). W tej sytuacji dziarski Zarząd podjął uchwałę o podwyżce. Aliści okazało się, że chęci to nieco za mało. Trzeba jeszcze znać prawo. A to łączy się takimi nużącymi członków Zarządu czynnościami jak czytanie. Uchwalono więc podwyżkę opłat, ale okazało się, że Zarząd nie ma absolutnie żadnych uprawnień do podwyższania opłat. Może uczynić to jedynie Rada Powiatu. Dla zachowania prawdy historycznej należy dodać, iż przewodniczący Rady Powiatu ostrzegał szanowne gremium, iż szykują sobie klopsik. Ale cóż! Poszli szkodnicy w szkodę! No i przewodniczący musiał wziąć bacik i zagnać trzódkę na przynależną im łąkę, by tam popasała i nie lazła czynić szkód na łąkach, z których trawa się im nie należy. Ale, jak Państwo widzą, dla wicestarosty Pawła Niedźwiedzia – byczo jest!

A teraz sytuacja z opłatami jest taka, że obowiązuje – chociaż nie powinna – uchwała Zarządu z 2007 roku, która w świetle przepisów o samorządzie powiatowym jest również nieważna. Sumując – opłaty za wynajem „Arkadii” są nielegalne. Jednym słowem młodzież jest traktowana po zbójecku, ale Zarząd jakoś w nawale trudnych i niepopularnych decyzji nie ma czasu, by rzecz całą naprawić. A powszechnie wiadomo, że nic tak nie leży na sercu Zarządowi jak dobro młodzieży. Szczególnie w okresie kampanii wyborczej. Później, jak Państwo widzą, można w trosce o te dobro sięgnąć do ich kieszeni. Ale co tam! Do wyborów jeszcze trzy lata, to może durne młodziaki zapomną!

W artykule głos zabiera też członek Zarządu Marek Hołtra. Gdy przestudiujecie Państwo protokoły z posiedzeń Zarządu łatwo zauważycie, iż ten członek Zarządu głos zabiera rzadko, ale nie przekłada się to na jakieś fascynujące pomysły. Kiedy tenże członek Zarządu był w poprzedniej kadencji w opozycji, to słyszało się go zawsze. Nieustanne pomysły na reformy, chwalenie się co to by on nie zrobił, jakich cudów nie dokonał. A obecnie? Cicho! Sza! A w czym tkwi tajemnica tej zmiany? A w zdaniu wypowiedzianym do „Panoramy Leszczyńskiej”: „Powiem jedynie, że jak na razie większość w radzie jest niezagrożona”.

I już jesteśmy w domku i witamy się z tłustą gąską w postaci diety wynoszącej 1250 zł miesięcznie nie podlegającej opodatkowaniu. Jakaż radość, że na razie dieta nie zagrożona! Jaka radość, że nic się nie robi a dieta co miesiąc wpływa na konto! Jakież uniesienie, że jeszcze chwilę pobędzie się członkiem Zarządu, by potem odpłynąć w niepamięć. I żadnej refleksji nad tym co wygadywało się na temat rządów Beaty Pony, które przecież dziś jawią się niczym „wiek srebrny” wobec „wieku tandety i bylejakości” fundowanej powiatowi przez ten Zarząd. Ja chociaż za wzór cnót nie uchodzę (i broń Boże nie zamierzam uchodzić!), to mam na tyle przyzwoitości, że publicznie mówię, że w zderzeniu z tym co funduje nam ten Zarząd, poprzedni był o kilka kategorii lepszy. I już widać, że radny Marek Hołtra jest idealistą dietowym.

I cóż tu jeszcze można napisać o „niepopularnych decyzjach” podejmowanych przez Zarząd powiatu, trudzie i znoju z jakim pracują dla naszej lepszej przyszłości. Można tylko zauważyć, iż szanowny wicestarosta jakoś nie pokusił się, by Czytelnikom „Panoramy Leszczyńskiej” podać przykłady owych „niepopularnych decyzji” podejmowanych przez Zarząd. A wiecie Państwo dlaczego? Bo żadnych decyzji nie ma! Armaty są puste!

Przewodniczący Rady Powiatu z całą pewnością popadnie w niełaskę z powodu swojego artykułu. Ale znając co nieco pana Przewodniczącego sądzę, że niełaskę koalicjantów ceni on niżej niż wierność swoim poglądom i wyborcom. Ja Państwu powiem, że koalicjanci już dawno odwołali Zbigniewa Józefiaka z pełnionej przez niego funkcji. Dlaczego tego nie zrobili? Mówiąc obrazowo rzecz wygląda tak: dup na koalicyjnych krzesłach sporo, ale występuje deficyt głów. Ot, i taki to urok tej deficytowej koalicji.

wtorek, 10 stycznia 2012

Sezon na dmuchanie

Jak nie ma kota, to myszy harcują! – mówi stare przysłowie. A już jak kot się na chwilę zdrzemnie, to myszą wydaje się, że one są kotami a kot myszą. Ale kicia się budzi, ziewa, oczka otwiera i widzi bezeceństwa przez myszy płoche i bardziej szare od szarości czynione. Kotek pazurki ostrzy na diamentowej szlifiereczce i przystępuje do dzieła, flaczki na wierzch myszą podłym wyciągając.

Tak oto i nasze myszy spółdzielcze spod znaku „Wspólnego Domu”, zasiadające w Radzie Nadzorczej postanowiły korzystając z rozgardiaszu towarzyszącego świętom Bożego Narodzenia prezent sobie zrobić. I wszystko byłoby pięknie i świątecznym nastroju, gdyby nie fakcik drobny, iż spółdzielcze myszy prezenty sobie robiły nachalnie i na koszt ponad 1000 spółdzielców.

Rzecz dotyczy diet, które rozochocone myszy spółdzielcze postanowiły przyznać sobie w grudniu dwukrotnie. Rada Nadzorcza „Wspólnego Domu” (9 członków) odbyła w grudniu 2011 roku dwa posiedzenia i dwukrotnie wzięła z tego tytułu diety. Tu muszę zaznaczyć, iż jedna myszka będąca członkiem Rady Nadzorczej diety nie wzięła. Barbara Zalesińska odmówiła pazernym myszą udziału w tym procederze słusznie uważając, iż złożonych spółdzielcom przyrzeczeń należy dotrzymywać a nie strugać wariata, bo już się jest u koryta i wszystko można.

Przed odsunięciem od władzy prezesa Jerzego Żywickiego (sławetny prezes z betonu z wykształceniem półwyższym) obecni członkowie Rady Nadzorczej obiecali spółdzielcom, iż będą pracowali w Radzie Nadzorczej społecznie, czyli nie będą pobierali diet, by spółdzielcom ulżyć. Wiadomo, że na diety „społeczników” idą pieniądze ze spółdzielni. Aliści w międzyczasie, po dorwaniu się do spółdzielczego koryta, „społecznikom” coś się w łepetynkach odmieniło. I wystawili swoje obietnice oraz swoich wyborców dupą do mroźnego wiatru.

W ramach „nowego spółdzielczego ładu” myślący po „nowemu” członkowie Rady Nadzorczej powrócili do potępianej wcześniej tradycji pobierania diet, czyli wyrywania kasy z portfeli spółdzielców.

Za jedno posiedzenie 8 spółdzielczych mysz bierze prawie 3 tys. zł. A w grudniu wyłapali diety podwójne, bo wiadomo, że to i karpia trzeba kupić, śledzia, coś z mięs. No i zapić też czymś suty posiłek należy. A wiadomo, że „społecznie” pracująca Rada Nadzorcza „Wspólnego Domu” jest skarbem największym, dobrem najwyzszym, cudem na patyku o niespotykanych rozmiarach. Wszak nie wypada, by taki zawołany „społecznik” siedział przy niepełnym stole. O, szary spółdzielca, to tam może sobie od ust odjąć, bo bez wartości większej jest. Ale członek Rady Nadzorczej to nie w kij dmuchał! On co najwyżej może wydmuchać spółdzielców za co ci mają być mu dozgonnie wdzięczni. Bo kto na przykład nie będzie dumny, że przewodniczący Rady Nadzorczej Andrzej Patronowski go nie wydmuchał?! Co prawda wyborcy wydmuchali Andrzej Patronowskiego z fotela radnego w gminie, ale on w odwecie dmucha swoich spółdzielców – wyborców. Sezon na dmuchanie trwa!

Ostatni zresztą nasze spółdzielcze myszy postanowiły wydmuchać nieco kasy z portfeli spółdzielców mających garaże. I tak od 1 lutego właściciele garaży będą mieli przyjemność płacenia nowej taksy. Dotąd płacili opłatę stałą w wysokości 6,35 zł za miesiąc. Obecnie wprowadzono nowatorskie rozwiązanie i zastąpiono opłatę stałą stawką eksploatacyjną – 0,65 zł z 1 metr kwadratowy miesięcznie. Garaż liczy sobie 18,5 m kw. a więc łatwo policzyć, iż obecnie będą płacili 11,70 zł. Oznacza to sto procent podwyżki. Jak więc Państwo widzą dmuchanie trwa! Sezon w pełni! No, w końcu ktoś musi za diety płacić. Zawsze to są dmuchani a nie dmuchający. Tym ostatnim się płaci.

Uzasadnieniem dla podwyżki jest zamiar przeznaczenia środków z niej pochodzących na podniesienie estetyki tychże garaży. Wieść spółdzielcza niesie, iż ściany będą zdobiony portretami drogich spółdzielczych przywódców. Ściany garaży usytuowane na zachód mają być ozdobione scenkami z życia przewodniczącego Rady Nadzorczej – Andrzeja Patronowskiego. I tak drogi wszystkim spółdzielcom przewodniczący ma być pokazany podczas kąpieli w okresie niemowlęcym, przy pierwszych „robótkach ręcznych” w okresie dojrzewania, w ostatniej ławce klasowej w charakterze prymusa na wspak, podczas brania, diety oczywiście.

Podobno ściany garaży od wschodu zarezerwowane są dla Grzegorza Oberga, który jest członkiem trzy osobowego Zarządu Spółdzielni. Tu skromnie pragnę nadmienić, że Grzegorz Oberg również zanotował na swoim koncie spółdzielczy sukces. Od września 2011 roku jego dieta wzrosła z 700 zł do 1000 zł. Wniosek o finansowe docenienie (czytaj: wydmuchanie spółdzielców) złożył Leszek Obiegły, w kręgach spółdzielczych zwany od tego czasu Pan Dający. Oczywiście, należy wyrazić żal, że nie wzrosła procentowo o tyle, co opłata eksploatacyjna, ale powtarzam: sezon dmuchania spółdzielców trwa!

Członek Zarządu Grzegorz Oberg ma być podobno uwieczniony w scenach rodzajowych typu: leczenie bioprądami, niespełnione obietnice wyborcze, wyhuśtanie byłego prezesa Marka Downara ze stołka, chałupniczej produkcji drewniaków oraz w pozycji myśliciela, cokolwiek by to znaczyło i chociażby było mocno na wyrost.

Tu przybliżę Państwu finansowanie władz spółdzielczych, które w pocie czoła tyrają dla dobra spółdzielców, nawet podczas dwóch przedświątecznych, osobno płatnych posiedzeń.

Przewodniczący Andrzej Patronowski miał coś ok. 400 zł miesięcznie, ale od stycznia będzie miał 450 zł, bo jest to stawka wynikająca z przepisu mówiącego, iż należy się mu 30% najniższej krajowej. Sekretarz Rady Nadzorczej ma 25% stawki od najniższego wynagrodzenia. Członkowie Rady Nadzorczej mają po 20% tej stawki. Prezes Dorota Szumczyk zarabia natomiast 4000 zł brutto.

W 2009 roku wykreślono zapis o pobieraniu diet przez członków Rady Nadzorczej. Ale nie minęły 3 miesiące a do dawnej praktyki powrócono. A trzeba Państwu wiedzieć, co mówi na ten temat prawo spółdzielcze.

Ustawa z dnia 15 grudnia 2000 r. o spółdzielniach mieszkaniowych.
Art. 8.1
Członkowie innych niż zarząd organów spółdzielni mieszkaniowej pełnią swoje funkcję społecznie, z tym że statut może przewidywać wynagrodzenie za udział w posiedzeniach, które jest wypłacane w terminie miesięcznym ryczałtu bez względu na ilość posiedzeń i nie może być większe niż minimalne wynagrodzenie za pracę, o którym mowa w ustawie z dnia 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za płacę.

Dodać też należy, iż w statucie Spółdzielni „Wspólny Dom” nie ma przepisu, który pozwalałby panom i władcom spółdzielni sięgać po grosz spółdzielców. Radczyni prawna pracująca dla spółdzielni wzdrygała się pod podpisaniem decyzji o pobraniu drugi raz diet w grudniu do tego stopnia, iż się pod tym nie podpisała. Ale gdzie tam pani prawnik do takich gigantów myśli prawnej i ich wykładni, jak Andrzej Patronowski i Grzegorz Oberg?! Aby pojąć geniusz ich myśli musiałaby pobierać nauki u nich! Ale na szczęście dla spółdzielców nie pobierała!

Dziwi mnie jednak fakt, że przewodniczący Andrzej Patronowski oraz członek Rady Nadzorczej – Zenon Jachimowicz zapomnieli, iż niegdyś byli radnymi. Ja tam sobie nie przypominam, by w radny gminny lub powiatowy otrzymywał dietę radnego dwa razy w ciągu miesiąca, za każde posiedzenie osobno. Widocznie nauka i zasady poszły w ciemny las a przed oczami pojawił się święty Mikołaj. Fałszywy święty Mikołaj z mordą naznaczona pazernością, bezczelnością i poczuciem bezkarności. No to ja takiego fałszywca i uzurpatora młoteczkiem potej durnej i pustej główce. A wielbiciele fałszywych świętych Mikołaj niechaj baczą, by nie zajął się nimi prawdziwy prokurator.