piątek, 28 listopada 2014

Prawda znana od lat




Informuję szanowną panią, że wyżej opublikowany list mija się TOTALNIE z prawdą. Zaczerpnięte w ulotce teksty pochodzą z mojego bloga i WSZYSTKIE OPARTE SĄ NA AUTENTYCZNYCH DOKUMENTACH. Na moim blogu funkcjonowały już one od 6 lat i jakoś Beata Pona nie wytoczyła mi procesu karnego z tego tytułu. Beata Pona traci nerwy, gdyż prawda o niej bardzo kole ją w oczy. 

Z poważaniem,
Robert Mazulewicz




Ulotka jest do zobaczenia kilka postów niżej. 

czwartek, 27 listopada 2014

Wyborczy młynek dla durniów

Trwa kampania taniej demagogii i opowiadania bzdur przez burmistrz Irenę Krzyszkiewicz, mieszkankę wsi Czernina Dolna. Poniżej zamieszczam skan pisma w sprawie przeszłej do historii linii kolejowej nr 372 na trasie Bojanowo - Góra Śląska. Sam charakter pisma jest bzdurny, treść pokrętna i niezrozumiała dla zwykłego Czytelnika.



W piśmie mowa jest o zawartym porozumieniu, ale opinii publicznej nie przedstawia się treści tego porozumienia. Dlaczego? Dlaczego karmi się nas plewami, jakąś wyborczą sieczką trzeciej kategorii, której treść ubliża inteligencji każdego z Wyborców.

Spójrzmy na takie zdanie: "Wobec powyższych faktów zostały podjęte kroki mające na celu utrzymanie tejże linii kolejowej." Pytanie brzmi: jakie kroki, kto je podjął, kiedy ruch na linii kolejowej 372 zostanie przywrócony, kiedy zobaczymy pierwsze pociągi sunące po mocno zaniedbanych szynach?

Sądzę, że współpraca na linii BM Kobylin a naszą panią burmistrz, mieszkanką wsi Czernina Dolna, rozwija się w sposób wysoce pomyślny dla BM Kobylin. Podobno jutro (wiadomość niesprawdzona) pani burmistrz ma uczestniczyć w uroczystości łuskania pierwszej kukurydzy koło cukrowni. Podobno sam prezes Bonduelle, znany producent konserwowanej kukurydzy w puszcze,  ma przybyć na tę uroczystość. Podobno i pani burmistrz i prezes Bonduelle zadeklarowali, że znajdą się w pierwszej wyprodukowanej puszcze kukurydzy.

Ponadto pragnę dodać, że kocham panią, pani Ireno. Do tego samego uczucia namawiam tego nowego radnego, z którym przerżnęła pani tak sromotnie proces.

Niewygodne fakty o Beacie P.

Mieszkanka gminy Niechlów napisała do mnie e-mail, w którym zwróciła się z przeprosinami w sprawie wykorzystania przez nią materiałów, które znajdowały się na blogu Mazulewicz Show. Rzecz oczywista, wyraziłem zgodę na ten czyn, gdyż kandydatka na wójta gminy Niechlów Beata Pona posługuje się oczywistymi kłamstwami i fałszem, prezentując wyborcom tej gminy swoją osobę.

Szanowni Państwo, wszystkie teksty, które mieszkanka gminy Niechlów zamieściła w swojej gazetce są prawdą, w pełni oddają zaistniałem niegdyś fakty, opowiadają w sposób rzeczowy i dokładny o działaniach Beaty Pony i stanowią niezbity dowód, iż kandydatka na wójta tej gminy w bezczelny sposób okłamuje Wyborców.

W tej sytuacji muszę stanąć po stronie Prawdy i Historii. Wszystko to, co umieściła w swej gazetce Wyborczyni z gminy Niechlów jest prawdą. Beata Pona, jako starosta górowski, wyleciała z zajmowanego stanowiska na skutek splotu opisywanych w gazetce okoliczności. Uczciwi radni, którym na sumieniu ciążyło dobro powiatu, nie mogli znieść faktu, iż osoba tego pokroju, tej moralności jest starostą. Odwołano ją.

Nie tak dawno wezwałem na swoim blogu Beatę Ponę, by upubliczniła swój wyrok w sprawie "afery reymontowskiej". Kandydatka Pona nie uczyniła tego po dziś dzień, a więc w ten sposób potwierdziła fakt popełnienia przez nią przestępstwa i skazania.

Czy Wyborcy nie mają prawa do poznania pełnej prawdy o Beacie Ponie? Czy Beata Pona nie ma obowiązku opowiedzieć im o sobie prawdę?




wtorek, 25 listopada 2014

Uszkodzona cnota

Dziś mieszkanka wsi Czerniny Dolnej Irena Krzyszkiewicz przegrała proces z radnym Adrianem Grochowiakiem, który sama wytoczyła. Poległa na skutek nadmiernej wrażliwości na temat swojej osoby. Z tej okazji przeprowadziłem z bohaterem zwycięskiego pojedynku, który skończył się miażdżącym nokautem dla mieszkanki wsi Czernina Dolna Ireny Krzyszkiewicz. Nasz młody radny. Nadzieja na lepsze i wpuszczenie świeżego powietrza na salę obrad Rady Miejskiej, krótki, inteligentnym ruchem mózgu posłał Irenę Krzyszkiewicz na deski.

R.M.: Szanowny Panie Adrianie, jak się panu dzisiaj podobała Legnica?
A.G.: Piękna, skąpana w słońcu, ozdobiona licznymi zabytkami, pełna gwaru i ruchu.
R.M.: Panie nowo wybrany radny, a jak Pan sądzi, jak dzisiaj podobała się Legnica pani burmistrz?
A.G.: Nie wiem, nie spotkałem pani burmistrz.
R.M.: No jak to!? Toż przecież ona zaprosiła Pana do Legnicy.
A.G.: Zaprosiła, ale sama nie przybyła.
R.M.: Mało kulturalna kobieta. A wygląda tak kulturalnie. Randkę mieliście mieć w Sądzie Okręgowym, w sali nr 135, a powodem rendez-vous było wydanie przez Pana gazetki o nakładzie 5.000 sztuk zatytułowanej „Słowo Górowskie”. W gazetce tej znajdował się artykuł pt. „Pyłowa rewolucja?”. Stwierdził Pan zgodnie z faktami, że ktoś robi z górowian jaja. Jaja – jak rozumiem – robi sobie z nas urzędująca pani burmistrz, która na spotkaniu z mieszkańcami naszego miasta, które odbyło się w Domu Kultury (bez kultury!) stwierdziła, iż będzie tam łuszczona kukurydza. Muszę Panu powiedzieć, że dziś rano poszedłem tam z całym workiem kukurydzy, by mi ją tam wyłuszczono, ale odpowiedzialny pracownik firmy BM Kobylin, z kobylim uśmiechem wyjaśnił mi, iż łuskany będzie tam węgiel oraz idioci. Gdy spytałem pracownika, który pragnie zachować anonimowość, jakich idiotów będą tam łuskali, ten z tajemniczą miną opowiedział mi: „idiotów na stołkach”.
A.G.: Pana żart są ogólnie znany. Ja znam się na żartach, ale Irena Krzyszkiewicz może się na żartach nie poznać. Nie mniej wszyscy pamiętamy spotkanie w Domu Kultury, gdzie burmistrzowa zapewniała, że ogólnie jest okej, a kukurydza nie pyli i nie śmierdzi.
R.M.: Powróćmy jednak do dzisiejszego rendez-vous w sądzie. O której otrzymał Pan informacje, iż jest Pan pozwany przez Sąd Okręgowy w charakterze oskarżonego?
A.G.: W pierwszy dzień po wydaniu gazetki, która przez mieszkańców chwytana była jak gorące bułeczki za komuny, otrzymałem informację, że zbulwersowana moją działalnością burmistrz Irena Krzyszkiewicz zamierza wytoczyć mi proces. Oczywiście, informacja ta, nie wywarła na  mnie wrażenia, bo prawda zawsze obroni się sama. W przekonaniu i zgodnie z sumieniem kolportowałem gazetkę nadal, gdyż jak mówi klasyk tylko prawda jest ciekawa. Sądziłem, że informacje o wytoczeniu mi procesu są próbą zwykłego zastraszenia. Na moje szczęście, a nieszczęście pani burmistrz, okazało się, iż w wyborczym szaleństwie Irena Krzyszkiewicz zdecydowała się na ten krok.
R.M.: A cóż ją tak w dupę kłuło?
A.G.: Zacytuję fragment postanowienia sądu: „Wnioskodawczyni (Agnieszka Jędryczka – w imieniu KWW Ireny Krzyszkiewicz – przyp. autor) stwierdziła, iż w jej przekonaniu świadomie wprowadzono w błąd, sugerując, iż to Burmistrz Irena Krzyszkiewicz spowoduję rozpoczęcie działalności uciążliwej dla mieszkańców sortowni węgla – co miałoby na celu zaszkodzenie kandydatce przed drugą turą wyborów na Burmistrza Góry”.  Sąd odrzucił te roszczenia strony wnioskującej i orzekł, że , i tu znowu cytat z orzeczenia: „Wniosek nie zasługuje na uwzględnienie” oraz „Wypowiedzi na temat osoby kandydującej nie uzyskują bowiem przymiotu materiału wyborczego tylko dlatego, iż trwa kampania wyborcza. Mając na uwadze przytoczone okoliczności, brak było podstaw do uwzględnienia wniosku”.
R.M.: Jaka piękna niespodzianka! Mieszkanka wsi Czernina Dolna podskoczyła do mieszczucha i dostała piękny prezent. Można rzec, że gdyby była z 30 lat młodsza to prosiłaby się o klapsa.
A.G.: Niech Pan uważa na słowa, bo Panu też założą proces, by zamknąć Panu usta.
R.M.: Ostatnio jestem na sądowej diecie i ja łaknę procesu. Procesy są dla mnie życiodajną arterią, przez którą przepływają krople mojego życia.
A.G.: Coś czuję, że Pan tego nie opublikuje.
R.M.: Moim marzeniem jest spotkać się na sali sądowej z palantami z Platformy, rzekomo Obywatelskiej. Bardzo łaknąłbym takiego spotkania. Platforma, rzekomo Obywatelska jest nieszczęściem dla nas. Jeżeli ktoś, taki jaki burmistrz Irena Krzyszkiewicz, próbuje zamknąć Tobie buzie, próbuje kneblować Ci usta przy pomocy sądów i administracji, która próbuje zastraszać sądami, pozwami, to ona nie ma żadnych kwalifikacji moralnych na bycie burmistrzem. Jest to żałosne, godne pogardy i w tym momencie ja, Robert Mazulewicz, gardzę burmistrz Ireną Krzyszkiewicz, gardzę i nigdy nie podam jej ręki ponieważ staje ona w szeregu postbolszewików, którzy przez 40 lat nie pozwolili mi czytać tego, co chciałem. Staje ona w szeregu tych wszystkich, którzy uważają jak się ma władzę to jest się niczym Matka Boska i Jezus Chrystus, czyli nieomylni i jedyni. Jest mi ogromnie wstyd, że burmistrz Irena Krzyszkiewicz wobec najmłodszego radnego posunęła się do takiego kroku. Przerżnęła sprawę w Sądzie Okręgowym w Legnicy. Musi się Pani pogodzić, Pani Ireno, że Adrian Grochowiak będzie radnym. Ja wiem, że to dla Pani bolesne, dla Pani zastępcy (którego kurwa nigdy miało nie być, a za którego wzięła pani wyższą pensję); ja wiem, że najlepiej byłoby dla Pani, aby w Radzie Miejskiej, było 21 posłusznych idiotów, bez Grochowiaka. Ja Pani powiem jedną rzecz: to Adrian Grochowiak pokaże Wam nowy styl rządzenia. To on nie da się kupić. To Adrian Grochowiak wniesie życie wśród te trupy. A Pani niech na pocieszenie zostanie Bronisław Barna.
A.G.: Skąd te oburzenie? Przecież to ja miałem sprawę.
R.M.: Bo  jak widzę, drogi Panie Radny, jak próbuje się administracyjnie zamykać ludziom buzie, jak próbuje się tłamsić wszelką krytykę, jak na ołtarze wynosi się występek udając, że to cnota to mnie jasny szlag trafia. Ja mam w dupie całą górowską Platformę, rzekomo Obywatelską, zaczynam mieć w dupie też PiS, który ustami swego radnego zachwala na funkcję wójta osobę z wyrokiem sądowym i ja na to wszystko rzygam. I nie jest wykluczone, że pewnego dnia, zniesmaczony tą ohydą, kupię sobie na targowisku siekierkę, by przeciąć żywota rozlicznym niecnotom zasiadającym tu i ówdzie.
A.G.: Pan chce mordować?
R.M.: Pan chyba jaja sobie robi. Przecież większość z nich nie jest warta papieru toaletowego i minuty mojego życia.
A.G.: Jestem prawie pewien, że pani burmistrz założy Panu sprawę za te słowa.
R.M.: Musi, bo inaczej przyzna się i potwierdzi, że wszystko co mówiłem jest prawdą. Nie ma innego wyjścia. Pojedziemy na rendez-vous do Legnicy. Droga mieszkanko Czerniny Dolnej, liczę, że postawisz mi kawę i coś do kawy. Lubię Metaxę.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Czas megalomana

Dziś radny powiatowy z PiS poparł oficjalnie kandydatkę na wójta gminy Niechlów - Beatę Ponę. Fakt ten wzbudził we mnie ogromne zdziwienie, zaskoczenie i niesmak. Bo jak to jest proszę Państwa, że radny PiS, Marek Zagrobelny udziela poparsia osobie, którą zwalczał w latach 2006 - 2010 szef jego partii - Kazimierz Bogucki.

Jak bardzo małpiego rozumu musiał dostać radny Marek Zagrobelny, że postanowił poprzeć osobę skompromitowaną na funkcji strosty górowskiego w latach 2006-2010. Rzec można, że radny Marek Zagrobelny wpisał się w ten brudny nurt PiSu, który reprezenotwali Hoffmann, Kamiński i Rogacki (afera delegacyjna).

Można zrozumieć ból i rozczarowanie Zagrobelnego, iż otrzymał tak słaby wynik wyborczy, ale należy mu uświadomić iż sam na ten marny wynik pracował.

Marek Zagrobelny uważa się za człowieka uczciwego i prawowitego. Wszak marka PiS zobowiązuje. Wygląda jednak na to, że z niskich pobódek popiera osobę, która na to nie zasługuje, mydlącą oczy wyborców, nie mówiącą o sobie prawdy, a więc moralnie dwuznaczną.

Mam nadzieję, iż deklaracja Marka Zagrobelnego jest jego nieprzemyślanym, osobistym wysokiem, a szef górowskiego PiSu na tą bezczelność odpowie równie stanowczo, jak stanowczo Marek poparł osobę z kryminalną przeszłością. Bo musi chyba być Drogi Panie Kazimierzu prawo i sprawiedliwość na tej ziemi?

Mąż niskiego stanu

Okruchy z przyszłości

Podobno, ze względu na szczęśliwą lokalizację wybiegu dla psów i suczek, który za 20 tysięcy złotych zbudowano na Os. Kazimierza Wielkiego, będzie trzeba zmieniać plan zagospodarowania przestrzennego. Na poniższej mapce widzą Państwo (zaznaczone kolorem) wybieg, który tak ambitnie, z fantazją i pogardą dla pieniędzy podatników wybudowano. Na tejże mapce widzą Państwo też wyraźnie, że znajduje się on na środku projektowanej gminnej drogi. Z tego co się dowiaduję psy wyją z radości, a kierowcy projektowanej drogi wprost szczają ze szczęścia. 

Nie zna granic fantazji i głupoty urzędniczy umysł w tutjeszym urzędzie. Chwała głupocie! 


Ponownie wypływa sprawa sortownii węgla - bądź zamiennie według tutejszego urzędu - łuszczenia kukurydzy, bobu, grochu, słonecznika, fasoli i ziarn gorczycy. Podobno współczesna technologia żywieniowa, że z węgla który przytarga tu BM Kobylin (podobno z Rosji), można wytwarzać dosłownie wszystko. Podobno w planie jest kruszenie brył węgla i nadawanie produktowi takiej konsystencji by przypominał wszystko co w Platformie, rzekomo Obywatelskiej, najlepsze: chuj, dupa i kamieni kupa. 

Górowianie nie mają co obawiać się pyłu węglowego, albowiem sprowadzony z Rosji węgiel ma w sobie tyle samo treści i zawartości, co program wyborczy Platfusów. "Pyłowej" rewolucji nie będzie, ale zdurniejemy wszyscy. 

Podobno pani burmistrz Irena Krzyszkiewicz, która poniosła tak sromotną porażkę w I turze wyborów samorządowych (utraciła sympatię około 18 % swoich dotychczasowych wyborców w stosunku do roku 2010) bardzo się tym faktem gryzie. Podobno widziano dwa nagdryzione kciuki pani burmistrz, czybek pantofla, klamkę wejścia do gabinetu oraz krwawe ślady na biurku, które z bólu jęczało podobno do rana. Wierzymy niemniej, iż pani burmistrz drugą rundę wygra, będzie rządziła długo i szczęśliwie, a pył węglowy będzie obmywała od czerwca w wybudowanym w końcu basenie. 

Senior wśród radnych i seniorka wśród burmistrzów, czyli Uniwersytet Trzeciego Wieku

Jako sympatyk pani burmistrz chciałbym zauważyć, iż stres wyborczy powoduje, że zaczyna upodobniać się do otoczenia. Dzisiaj rano pomyliłem panią burmistrz z lewem, który stoi pod urzędem. Prosiłbym panią burmistrz by zadbała o grzywkę i resztę uczesania oraz stosowania mniej pudru, który spadając w wilgotne poranki czyni pewne zamieszanie na parkingu, gdyż ludziom pasy się mieszają.

Wielki sukces Platfusów, rzekomo Obywatelskich, staje się powodem ich zgryzoty. Mają sześć miejsc w radzie powiatu ("Bananowy Uśmiech" zaklinał się, że będzie ich osiem, ale nie wyszło), a Wielce Czciogodna Pomyłka (Piotr Wołowicz) oczekuje posady. Wszak powszechnie wiadomo, że zrodzony on jest do pracy na samorządowym, gdzie robota lżejsza jest od snu, a rozkoszna jak poranne sikanie. Sytuacja w radzie powiatu wygląda tak, że głupsi (Platorma, rzekom Obywatelska) ma 6 mandatów, Partia Chlewa i Koryta (PSL) - 2, jeden (znany mi) pajac wykonuje jakieś dziwne szpagaty, 4 ludzi z PiSu Wielce Czcigodnej Pomyłki Wołowicza nie poprze, Wąsosz (1 głos) utopi, górowska SLD prędzej odwoła Millera niż poprze PO. Można się spodziewać, iż Platformę, rzekomo Obywatelską, poprze radna powiatowa Teresa Frączkiewicz, ale pod warunkiem, że dzień wcześniej będzie na ich stypie. Wynik jest taki, że wkrótce poznamy, kto kurwa kto samorządowiec, a kto szmata i człowiek. Rachunek jest prosty. Bladzie poprą PO, radni uczciw nie pozwolą by platformerscy nieudacznicy psuli powiat.  



Podobno widziano radnego Marka "Bananowego Uśmiecha" Biernackiego, który triumfował swoje wejście do rady powiatu. Co prawda uzyskał o połowę mniej głosów niż 4 lata temu, ale jego dziecinna twarzyczka, już nie jest tak dziecinna i raczej stała się obleśna. Dziewczyny już tak nie szczają za nim jak kiedyś, a coraz szerzej mówi się o jego impotencji (oczywiście intelektualnej). 



Z najgłębszym żalem i ubolewaniem muszę Państwa poinformować, iż Iskra nam zgasła. Mowa tu o wykoślawionym Piotrze, który nadawał się tak na radnego powiatowego, jak jego małżonka na pracownika starostwa. Ten sam poziom kompromitacji. 

Odszedł od nas, ku mojej radości, przewodniczący Edward Szendryk. Chodzą słuchy, iż w najbliższych dniach zamierza poddać się proceswoi hibernacji, gdyż jak twierdzi, dopiero za milion lat poznają się na jego talentach. Wymacać mają go Amerykanie. 

Zżarły mnie ambicje
Z łzami w oczach i niebywałym smutkiem żegnamy też Marka Hołtrę o wyglądzie drobnego przedsiębiorcy pogrzebowego w stanie upadłości. Ten były wybitny radny zasługuje na pamięć o nim, raz na 50 lat. 

Z rozsadzającym klatkę piersiową bólem przyjąłem do wiadomości fakt, iż marynarka i spodnie, które dotąd zasiadały w Radzie Powiatu, przy których widniał napis Dariusz Wołowicz, już nie będą obecne na sali obrad. Podobna pani sprzątająca salę obrad, stwierdziła, że był to czas ostatni, bo w garniturze było więcej moli niż materiału. 

Przeliczyłem się jeżeli chodzi o panią Danutę Piwowarską-Berus. Liczyłem na to, że droga pani dyrektor górowskiego Domu Kultury (bez kultury!) dostanie się do Rady Powiatu. Pozwoliłoby to na mniejsze zaangażowanie pani Piwowarskiej w walkę z kulturą, bo część czasu poświęcałaby na bezrozumnym uczestnictwem w obradach rady. Tak bardzo liczyłem, że wraz z panią dyrektror Piwowarską-Berus na sali obrad pojawi się pożerający bezlitośnie prąd aniołek, który obecnie stoi na parapecie w jej gabinecie. Dom Kultury mógłby zaoszczędzić, możnaby razem wynająć instruktora, ale zawiść ludzka jest przeogromna, a podłość niezmierzona. 



Podobno jeszcze w tym tygodniu Irena Krzyszkiewicz otworzy fabrykę wyrobów metalowych wybudowaną przez Grupę Pieprzyk. Podobno pani burmistrz osobiście zespawa pierwszą konstrukcję stalową, na którą składały się będą: taśmociąg do transportu węgla (czyt. kukrydzy), hala kręgielni, dach nad obiecanym krytym basenem oraz kaplicę pod. wezwaniem Trójcy Platormerskiej - Oszust, Kurwa i Kanciarz. 

Czyż już nie widać, że będzie się nam lepiej żyło?

wtorek, 18 listopada 2014

Wciąż nieoficjalne wyniki wyborów do Rady Powiatu



Z listy PiS:
Kazimierz Bogucki (Góra),
Mirosław Żłobiński (Góra),
Marek Zagrobelny (okręg wyborczy Jemielno - Niechlów),
Jan Przybylski (Wąsosz),

Z listy PO:
Krzysztof Mielczarek (okręg wyborczy Jemielno – Niechlów)
Paweł Niedźwiedź (Wąsosz),
Marek Biernacki (Góra),
Andrzej Wałęga (Góra),
Piotr Wołowicz (Góra),
Irena Krzyszkiewicz (Góra)
(zrezygnuje z mandatu radnej powiatowej, bo od początku nie miała najmniejszego zamiaru być radną; startowała do powiatu w ramach akcji: „Zanęta dla leszczy”, by uzbierać nieco głosów dla kandydatów z Platformy, rzekomo Obywatelskiej, takiej gównianej partii; mandat obejmie Ryszard Wawer).

Z listy PSL:
Jan Rewers (Góra),
Ryszard Pietrowiak (okręg wyborczy Jemielno – Niechlów),

Z listy SLD:
Grzegorz Trojanek (Góra),

Z listy Forum 2014 Wąsosz:
Zbigniew Stuczyk
(zrezygnuje z mandatu radnego powiatowego, gdyż jako burmistrz nie może pełnić tej funkcji, a na jego miejsce radną powiatową zostanie Marlena Grabarz).

Z listy Regionalnego Centrum Niezależnych:
Teresa Frączkiewicz (Góra).

sobota, 15 listopada 2014

Opis sytuacji


Szanowni Państwo; przedstawiam Państwu dokument, który wpłynął do UMiG związany z odszkodowaniem w sprawie przebudowy naszego basenu. Historia po krótce wygląda tak. Budowa była ubezpieczona, ale jak zapoznacie się Państwo to łatrwo wyciągniecie wniosek, iż mało skuteczny. Oto bowiem ubezpieczyciel UNIQA odmawia naszej gminie wypłaty odszkodowania w kwocie 179 807,07 zł. , o które wystąpiła do ubezpieczyciela gmina. Okazuje się jednak, że umowa z ubezpieczycielem, którą zawarła gmina, była delikatnie mówiąc nieco niedopracowana. Z odpowiedzi ubezpieczyciela wynika jasno, że umowa była nieco niedopracowana ze strony gminy, gdyż nie zawierała opcji mówiącej o naliczeniu kar umownych w przypadku odstąpienia gminy od umowy.

Szanowni Państwo; mamy do czynienia z niebywałym skandalem kompentecyjnym. Niechlujstwo, które adekwatnie do zaistniałej sytuacji można nazwać burdelem, odbije się nam wszystkim głęboką czkawką, ze szczególnym uwzględnieniem kieszeni podatników. Burdel związany z przebudową basenu jest klasycznym przykładem niekompetencji urzędników, ale pamiętajmy iż nad wszystkim czuwa niestrudzone, wiecznie otwarte oko Pani Burmistrz. Ona, niczym rzymska matrona czuwa nad tym, by ten burdel nie ujrzał światła dziennego. Ale niestety jest wredna Kanalia, która kretynizmowi, głupocie, byle jakości mówi stanowcze nie! I dlatego oglądają Państwo ten dokument, który jest wyrazem mojego osobistego poparcia dla Pani burmistrz. Czytajmy, uczmy się, kochajmy, bo życie to nie jest bajka. To po prostu pieniądze podatnika, a więc nie Pani burmistrz. Zabulimy za ten basen wszyscy.


piątek, 14 listopada 2014

Manifest wyborczy


W niedzielę większość z Państwa uda się do urn wyborczych. Każdy z Państwa mógł będzie postawić cztery krzyżyki, bo obdarzyć swoim zaufaniem wybranych kandydatów. Muszę jednak Państwu szczerze powiedzieć, że Państwa krzyżyczki, stawiane często bez znajomości ludzi, przyprawiały mnie o palpitacje serca.

Weźmy taką listę „Razem dla powiatu”. Na tej liście znajdziemy wielce czcigodne nazwisko Ireny Krzyszkiewicz. Po jaką cholerę Irena Krzyszkiewicz idzie do powiatu!? Odpowiedź jest prosta. I. Krzyszkiewicz do żadnego powiatu się nie wybiera. Ona ciągnie za sobą zgraję nierobów, beztalenci, kompletnych amatorów, dupków jednym słowem, którzy nie sprawdzili się samorządzie. Owe dupki żołędne to: Irena Krzyszkiewicz (nie dupek, lecz zanęta), Piotr Wołowicz (nieszczęście absolutne – JAK WY MI GO KURWA WYBIERZECIE TO JA BLOGA ZAMKNĘ),



Marek „Bananowy Uśmiech” Biernacki (groził mi procesem sądowym twierdząc, że nigdy nie mówił, że „wyborcy mogą nas w dupę pocałować”, pozwu nie powąchałem), Piotr Iskra (mąż żony Agnieszki zatrudnionej w górowski starostwie) oraz twórczyni kultury górowskiej, jeszcze przed powstaniem Góry, córka Popiela i Myszeidy – Danuta Piwowarka-Berus, od której to w Polsce rozpoczął się rozwój kultury. Ale przez „ó”.

Te typy na kartce wyborczej oznaczonej numerem 14 radzę omijać Państwu z daleka. Nie żeby zaraz pluć, ale delikatnie i z widocznym obrzydzeniem na twarzy listę ową pomijać. Bo co w praktyce będzie znaczyło oddanie głosu na listę nr 14?

Będzie to wyraz Państwa poparcia dla sprzedaży szpitala, nieudolności w zarządzaniu starostwem, zwiększeniu się ilości dziur w jezdniach, zamknięciu aptek w nocy, bo wtedy są niedochodowe, lipie w oświacie, tolerancji dla różnych przekrętów jak np. żwirownia w Sicinach, zasmrodzenia Włodkowa Dolnego oraz różnych platformerskich pierdół.

Proszę nie zapomnieć, że „Razem dla powiatu” to zakamuflowani członkowie Platformy Obywatelskiej, którzy niczym sycylijska mafia, zmienili szyld i udają że są tym, czym nie są. A jest to opcja całkowicie upartyjniona, której dowodzi znany powszechnie chuligan z lotniska frankfurckiego Jacek Protasiewicz. Jaki chuligan taka banda.

Popatrzmy na inny przykład. Mamy kolejne nieszczęście pchające się do powiatu. Taki nikomu nieznany, człowieczek z nieznanego wymiaru – Dariusz Wołowicz.

Co można powiedzieć o tym człowieku? Krótko mówiąc to kafelka w podłodze jest bardziej wyraźna. Pani burmistrz mogłaby Państwu co nieco powiedzieć o jego kafelkarskich zasługach w górowskim OKF. Przypomnę tylko, że w jego szafie wisi całkiem nowy, raz wykorzystany garnitur, kiedy to zapragnął samorządowy bałwanek zostań przewodniczącym rady. W tym garniturze życzyłbym sobie by był pochowany w wyborczej trumnie.

Ahh, nasz niezastąpiony Edward Szendryk. On jest jak kombajn wielofunkcyjny. Młóci, goli i pierdoli.


Oooo! Mignęło mi nazwisko Andrzeja Rogali. Nasz znakomity wiceburmistrz. Nazwisko to – gdy Państwo prześledzą strony internetowe urzędu i starostwa – spotyka się dość często. Powiedzieć można, że rodzina jest na samorządowym garnuszku. Do dzisiaj okoliczności mianowania Andrzeja Rogali na wiceburmistrza są niewyjaśnione, ale panuje powszechne przekonanie, że on jest niematerialnym dodatkiem do garderoby Ireny Krzyszkiewicz. Raz robi za kwiatek, drugi raz za kokardkę, trzeci raz za podwiązkę, a czwarty za „podcipnik”. Także jak Państwo widzą funkcja jest odpowiedzialna i mało wdzięczna.

„Generał Gaśnica”, mowa oczywiście o Arkadiuszu Szuperze, który też znalazł się na papuciowej liście Ireny Krzyszkiewicz. „Generał Gaśnica” (w chwili obecnej w radze brygadiera) podobno liczy, że zostanie Marszałkiem Wszystkich Gaśnic Krajowych i nadgaśniczym w  Belwederze. Podobno przygotował już projekt uchwały, na mocy której nazwa ulicy na której mieszka ulegnie zmianie na ulicę Aroniowej, sfermentowanej.
Podobno opracował nowy typ gaśnicy typu „Blond Irena”, która reagowała będzie już na każdy inny kolor włosów niż blond. Choćby był farbowany, bo wiadomo, że Irena od  dzieciństwa była ruda i piegowata, tak ja radny Biernacki, który jest z nią spokrewniony, który też był rudy, piegowaty i jeszcze bardziej wredny od Ireny (szczał bez ostrzeżenia na kolana).

Oczywiście taka lista wymaga odrobiny wazeliny. Geniusz naszej pani burmistrz dostrzegł tę potrzebę i otóż znajdujemy na liście znakomitość. Wszyscy, którzy czytają ten post proszeni są o klękniecie, bo mowa będzie o wielkim Bronisławie Barnie. Już sama myśl o tym, że któryś z cmentarzy nie nosi jego imienia doprowadza mnie do szału. Bronisław Barna zasługuje na coś więcej. Bronisław Barna zasługuje na nazwanie skrzyżowania, ba!, obwodnicy swoim szlachetnym nazwiskiem. Pomińmy ten drobiazg, że był milicjantem. Pomińmy też to, że kiedy wychodzi z mieszkania na ul. Słowackiego to jego brzuch sięga ulicy Konopnickiej. Bez Bronisława Barny lista pani burmistrz byłaby niekompletna. On bowiem jest tą wazeliną, która pozwala tej liście wcisnąć się w najgłębsze zakamarki wiadomo czego. Podobno powstała inicjatywa obywatelska na ul. Słowackiego, której celem jest zmiany nazwiska Barny na Czopek. Podobno pani burmistrz jest szczęśliwa i twierdzi, że to właściwe nazwisko dla tego typu typa.

Ahh, weźmy też taki okaz. Emerytowany policjant Stanisław Borawski, brat wciąż niedocenianego Ryszarda, który w swej ulotce wyborczej zapowiada nam przyrost naturalny z własnym udziałem – będzie budował żłobki. Słusznie drogi Ryszardzie. Jakoś trzeba zabić tę nudę. Ale jego brat Stanisław niestety do samorządu nie dorósł.  Kandydat wciąż się zastanawia, w której ręce trzyma się nóż, a w której widelec. O obiad Rysiu niepostawiony. Brata nie nakarmiłeś.


I tak pokrótce wyglądaj te przedwyborcze memy. I robi się śmiesznie i groźnie, bo istnieje obawa, że dużej grupie palantów uda się dostać do samorządu. Państwo, czyli Czytelnicy, najpewniej mają to gdzieś, ale to mi – Waszej Kanalii – przyjdzie się ścierać z idiotami. Z szacunku dla mnie, dlatego o czym Państwa informowałem, ja bardzo proszę – ciąć palantów. Ja swoje lata mam i mogę tego nie wytrzymać. A internet beze mnie będzie raczej pusty.

czwartek, 13 listopada 2014

Głupota na wybiegu

Podczas debaty kandydatów na burmistrzów w radiu „elka” poruszono tez sprawę bardzo ważnej inwestycji, jaką udało się ostatnimi czasy zrealizować w naszym mieście. Jest to inwestycja o niezwyklej doniosłości i stanowi ona realizację marzeń wielu pokoleń górowian. Mowa tu o wybiegu dla psów, który za niespełna 20 tys. zł (w zasadzie psi pieniądz!) wybudowano na Os. K. Wielkiego.

Liczne pokolenia górowian śniły i marzyły o tej inwestycji. Jednak kołdra finansowa była wciąż zbyt krótka. Dopiero teraz, w okresie niebywałego rozkwitu gospodarczego naszej gminy, ery powszechnej szczęśliwości i radości, przy pomocy geniuszu naszej ukochanej pani burmistrz – Ireny Krzyszkiewicz, udało się zrealizować te marzenie.

„Geniuszu! Ty nad poziomy wzlatasz,
Wybiegi psom fundujesz!”

Mamy obiekt „jak ta lala”. Psy z radości aż sikają, z całego miasta czworonogi ciągną, by mieć zaszczyt wybiegać się w wybiegu. Podobno z Wrocławia, Leszna, Poznania szykują się psie wycieczki w celu pobiegania po wybiegu. Można sądzić, iż wycieczki te przyczynia się do rozwoju psiej turystki na terenie gminy (przy istniejącej bazie turystycznej na turystów liczyć trudno, ale psia turystyczna łapa też nie do pogardzenia).

Moja artystyczna wizja
Ja jestem pod wrażeniem tej inwestycji i apeluję o kolejne. Można przecież jeszcze zbudować „koci wybieg”. Tu cena musi być wyższa, bo futrzaki mogą nawiać niezadaszoną górą. Można też wybudować „ptasi wybieg”. A co nie stać na to górowskich podatników? Wszak u nas dobrobyt niesłychany! Te marne 20 tys. to co to jest ja się zapytuję? Jakieś 25 zasiłków dla bezrobotnych! To pryszcz dla władz gminy, tym bardziej, że to pieniądze podatników. Ktoś powie, że za te pieniądze kilkoro dzieci z ubogich rodzin mogłoby wyjechać na wakacje. A po co mają jeździć, jak na basenie mogą je spędzić, albo w prężnie działającym Domu Kultury będąc naocznymi świadkami „powrotu kultury do Domu Kultury”.


Wybieg jest zamknięty.

Możemy być dumni. Zaiste – możemy być dumni z wybiegu. Zasłużyliśmy sobie na niego, bo taką władzę wybraliśmy. A może tej władzy zafundować „wybieg z samorządu”?

środa, 12 listopada 2014

Urzędowy analfabetyzm

Podczas radiowej dyskusji kandydatów na burmistrza Góry, która odbyła się w radiu „elka” Zbigniew Józefiak wskazał na błędy dotyczące procesu inwestycyjnego, które miały miejsce przy przebudowie basenu. Warto przypomnieć, iż basen – pomimo licznych zapewnień szefowej gminy – nie został zrealizowany w żadnym z dwóch zapowiadanych w mediach terminach.

Kandydat na burmistrza Zbigniew Józefiak, wywodzący się ze środowiska „Unii Górowian” napomknął podczas dyskusji o nieprawidłowościach towarzyszących tej inwestycji już przy jej projektowaniu. Poniżej mają Państwo 6 stronę z dokumentacji technicznej przebudowy basenu. Czerwoną linią zaznaczyłem początek interesujących nas założeń projektowych. Raz jeszcze przypomnę, iż dokumentacja ta dotyczy górowskiego basenu.



Poczytali sobie Państwo? No i proszę. Początek tego dokumentu odnosi się do naszego basenu. Znajdziemy tam nazwę ulicy (Mickiewicza), prawidłowe parametry budynku, ale jak mówi przysłowie: „Czym głębiej w las, tym ciemniej.”

Okazuje się więc, że parter budynku przy basenie ma mieć „salę kinowa dużą i małą”, oficynę a wejście do niego ma się znajdować od ulicy Ignacego Mościckiego. Są i inne ciekawostki: „fasady szklane”, „granit okresy i tynki stiukowe”. W dużej sali kinowej – jak czytamy w „Projekcie przebudowy …” – przewidywany jest „nowy profil posadzki”, „wprowadzenie balkonu”, „projektuje się specjalne wykładziny i wygłuszania ścian i sufitów z wełny drzewnej łączonej magnezytem.”

Tak! Taką niespodziankę szykowała nam nasza władza! Dwie sale kinowe! W swojej architektoniczne formie nawiązywać miały one do: „kliszy filmowej” i pełnić funkcję: „foyer Sali kinowo – koncertowej.” Jaki cud! Jaka perełka architektury nam się szykowała! Niestety, szlag trafił bombki.

Nie ma małej sali kinowej, dużej też nie, a o foyer zapomnij. Proces sądowy nas czeka. Proces murowany a basen nie wymurowany. Ot, proza życia. Jedynie zapisana w projekcie „winda” się przyda, bo w legnickim sądzie gospodarczym często nie działa. A tak władza jadąc na proces windę zabierze z sobą – projektowaną oczywiście – i już po schodach sądowych łazić nie będzie musiała.

Pożartowaliśmy sobie, pożartowali, ale raczej nam do śmiechu być nie powinno. Oto bowiem jest wymowny, nadto wymowny, dowód na pełne niechlujstwo odpowiedzialnych urzędników w naszej gminie.

Prawda wygląda tak: zapłacono za bubel, który jest kompilacją z jakiejś innej inwestycji. Ot, to coś zmieniono, to coś dodano, tam ujęto. Tak wygląda rzecz od strony projektanta. Nabywca projektu przebudowy, czyli gmina dała dupy na całego (nie będę okrutny i tak to delikatnie określę). Jasno widać, że nikt w gminie z projektem się nie zapoznał, nikt go od „deski do deski” nie przeczytał. Gdyby przeczytał, to takiej wpadki by nie było. To jeżeli taką staranność prezentuje się przy inwestycji za 3,5 mln zł, to ja bardzo dziękuję. Z takiego pociągu skazanego na wykolejenie, to ja wysiadam. Nawet w pełnym biegu.


Ale co ja tu utyskuję? Wszak ze wszystkich sprzymierzonych z obecną władzą środków masowego przekazu słyszymy, iż jest cudnie, pięknie i już niedługo gmina Góra zmieni swa nazwę na „El Dorado”.I będzie pięknie! A filmy o tym cudzie puszczane będą w dużej sali kinowej w budynku basenowym przy ulicy Ignacego Mościckiego w Górze rzecz jasna.

Lekcja pokory

I tak proszę Państwa po interwencji na blogu w sprawie nielegalnego zawieszenia plakatów wyborczych na czyjejś prywatnej własności, plakaty cudownie wyparowały. Jakżeż by się chciało, żeby ten cały komitet wyborczy wyparował.

Przed moją publikacją ...
... i po publikacji na blogu.
Proszę pamiętać, że komitet wyborczy, który firmuje Irena Krzyszkiewicz, szczególnie do powiatu, jest bardzo groźny. Składa się on bowiem z ludzi, którzy zataili swoje barwy partyjne, a należą do Platformy Obywatelskiej. Przypomnijmy ich nazwiska.

Niewątpliwy numer 1 to Irena Krzyszkiewicz. Jest to "granie wariata". Pani burmistrz nie wybiera się do żadnego starostwa. Ona chce być burmistrzem. Proszę zauważyć, że raczej starostą nie pragnie zostać, bo starostwo i powiat znajdują się w stanie najgłębszego kryzysu i upadku nienotowanego w jego dziejach.

Na pozycji numer 2 znajdujemy naszego nieocenianego a docenionego przeze mnie serdecznie obecnego, nieszczęsnego, najbardziej nieudolnego - w mojej ocenie - w historii powiatu starostę Piotra Wołowicza. Człowiek ten, przypomnijmy, zasłynął z inicjatywy sprzedaży naszego szpitala, zasłynął z tego, że na kilka miesięcy pozbawił Państwa wraz z kumplami z PO dostępu do nocnych dyżurów w aptekach. Nie przypilnował sprawy żwirowni w Sicinach, ....

Numer 3 to gwiazda samorządu. Mój ulubieniec, pupil wielu kobiet a także mój - Marek "Bananowy uśmiech" Biernacki. Uśmiech to on ma cudowny, tylko że za nim nie ma nic. Jest pustka. Ściana dokładnie wybetonowana. Yyyy! Zapomniałbym dodać! "Bananowy uśmiech"  z wykształcenia jest ... coś tam z elektryką ma.  No i być może gdzieś tam na doświadczeniach mógł go trącić jakiś prądzik niewielki i tak mu został ten uśmiech. I prądzik.



Pozycja nr 4 w naszym samorządowym rankingu. Okazały, zwalisty, no chłop jak dąb! Jeszcze obecny przewodniczący Komisji Rewizyjnej, członek Platformy rzekomo Obywatelskiej - Piotr Iskra. Proszę Państwa. Ja trochę w tym samorządowym interesie się kręcę, ale podobnego nieudacznika to ja nie widziałem. Powiem szczerze: w mojej ocenie horyzonty intelektualne bardzo ograniczone, można powiedzieć, że jest ich brak. Ale za to jaki to wierny syn partii. Uuu! Zachodzi tu pytanie dlaczego Ci dżentelmeni porzucili swe ukochane barwy partyjne? Zamiast z dumą wypinać swe piersi i smarować na swoich "billmordach" logo Platformy Obywatelskiej to cwaniaczki udają, że są z nami. To są ludzie partii. A jak partia im coś każe to my mieszkańcy mamy gówno do gadania. Bo partia kazała! I pamiętajcie Państwo. Zachodzi tu podwójna lojalność, czyli brak lojalności. W tej sytuacji oni muszą być lojalni wobec partii i wobec wyborców. Doświadczenie uczy, że zawsze są lojalni wobec partii.

Zaproszenie do rozmowy

Kandydat na burmistrza Góry zaprasza serdecznie wszystkich mieszkańców na spotkanie przedwyborcze. 

Spotkanie odbędzie się w siedzibie Spółdzielni Mieszkaniowej "Wspólny Dom" w Górze w najbliższy czwartek (13.11.2014 r.) o godz. 18.00.

Komitet Wyborczy Stowarzyszenia "Unia Górowian" serdecznie zaprasza. 





poniedziałek, 10 listopada 2014

Chamska samowola

Doszła do mnie skarga, iż powieszono się wbrew woli właściciela na kratach okiennych lokalu, który jest prywatną własnością. Kandydat - startujący w każdych wyborach od dnia, gdy skończył 18 lat - Kamil Rogala, syn wiceburmistrza Góry, który powiesił tam swoje plakaty nie dzwonił, nie pytał i nigdy nie uzyskał żadnej zgody w sprawie zawieszenia tego plakatu. Jest to dla mnie przykład buty i pogardy dla własności prywatnej przedstawiciela kandydującego z list Platformy rzekomo Obywatelskiej.
Zdecydowanie żądam natychmiastowego usunięcia tegoż plakatu.



A poniżej widzą Państwo zdjęcie tego kandydata, który będąc na etacie w Urzędzie Miasta i Gminy Góra pilnie wykonywał fotografie samochodom, które nie posiadały wykupionego biletu parkingowego. Tu samowola, tam nadgorliwość. Ot i takie są smutne przypadki.





piątek, 7 listopada 2014

Kandydat nieporozumienie!


Cerowana cnota

Trwa przedwyborcza gorączka. Wielu wyborców – co słyszałem na własne uszy – na widok wyborczych plakatów stwierdza z obrzydzeniem: „Świnie pchają się do koryta!”. Bez komentarza.

Kandydaci imają się różnych sposobów na przekonanie do siebie wyborców. Ostatnio odwiedziłem gminę Niechlów. Tam o fotel wójta stara się 3 kandydatów: Jan Głuszko (pełniący funkcję wójta od 20 lat), Marek Zagrobelny (członek PiS, ubiega się o fotel wójta po raz drugi) oraz znana i osobiście przeze mnie lubiana Beata Pona, która była starostą górowskim w latach 2008 – 2010).

Kandydat Marek Zagrobelny obecnie gania jak szalony po gminie i stara się odwiedzić każdy dom, by zyskać uznanie w oczach mieszkańców gminy Niechlów. Można rzec, że stał się domokrążcą wyborczym. Puka, stuka, przekonuje, że on jest najodpowiedniejszym kandydatem na stanowisko wójta, chociaż w Radzie Powiatu nie błyszczał. Będąc radnym powiatowym – co zauważyłem wielokrotnie – nie miał on serca do spraw związanych z budżetem. Jakoś ekonomia go nie rajcowała.

Podobno jego największymi wrogami są indory, które atakują w wielu obejściach. Ale jak wiadomo indory mają czerwone wola i to świadczy o ich komunistycznym nastawieniu, więc pisowcowi nie przepuszczą.

Podczas objazdu gminy Niechlów wdawałem się w liczne rozmowy z mieszkańcami. Kandydat Zagrobelny nie ma tam wysokich notowań. W Bełczu Wielkim, gdzie znajduje się pałac, z którego kandydat zrobił sobie główny punkt wyborczy, ze śmiechem kwitowano ten zamiar. Wyborcy nie są idiotami i wiedze, że gminy Niechlów nie stać na odkupienie tego pałacu i jego utrzymanie. Wyborcy – co mnie mile zdziwiło – dość dobrze orientują się w realiach budżetowych. Takie tandetne ochłapy wyborczej kiełbasy na nich nie działają.


Jadąc drogami w gminie Niechlów przez chwil kilka miałem wrażenie, że wszystkie przydrożne drzewa obsiadły wrony. Obsiadły jakoś jedna dziwnie, bo na pniu drzewa. Kazałem kierowcy zwolnić, by temu fenomenowi przyglądnąć się bliżej, bo wrony to jednak nie dzięcioły. I co ja zauważyłem?! Na wielu, wielu drzewach przydrożnych urodę drzew zakłócały rozliczne plakaty kandydatki na fotel wójta – Beaty Pony. Kandydatka porozwieszała swoje plakaty na drzewach nie bacząc na to, że tracą one na urodzie. Wszak drzewo z plakatem Beaty Pony raczej do rzeczy uroczych nie należy.

Dzisiaj w moje ręce wpadł list kandydatki Pony, który skierowany został do mieszkańców gminy Niechlów. Doskonała lektura dla sprawnych intelektualnie inaczej. Rzec można, że ten list do wyborców jest cerowaniem cnoty bardzo dawno utraconej.

Niezgrabnie i nazbyt familiarnie kandydatka zwraca się do wyborców: „Piszemy do Was”. Sam wstęp listu przypomina mi znany obraz rosyjskiego malarza Riepina zatytułowany „Kozacy zaporscy piszą do sułtana”. Później jest jeszcze weselej. Mamy „Małą Ojczyznę”, wzruszenie nad przyszłym losem gminy Niechlów, który: „nie jest nam obojętny”, jest też gadka – szmatka na temat funduszy unijnych, dzięki którym będą: „nowe chodniki, ścieżki rowerowe drogi dojazdowe do posesji, tańszy gaz w Waszych domach, lepszą wodę w kranach i itp.”. Jednym słowem klasyka wyborcza: kiełbasa przeterminowana.

Później następują utyskiwania jak to źle żyje się w gminie Niechlów oraz na „stabilność”, która rzekomo „hamuje rozwój naszej gminy”. No cóż. Może stabilność nuży, ale jej brak doskwiera. Wiadomo, że tylko anarchia buduje.

Kandydatka zapowiada „nową jakość sprawowania władzy”. To mnie rozbawiło niepomiernie. Z tą „nową jakością sprawowania władzy”, to ja miałem wątpliwą przyjemność już się zapoznać.

Gdy kandydatka Beata Pona była starostą górowskim, to pamiętam, że „nowa jakość sprawowania władzy” w jej wykonaniu polegała głównie wcinaniu bez opamiętaniu paluszków podczas sesji Rady Powiatu, unikaniu odpowiedzi na zadawane pytania. Było beznadziejnie, ale lepiej niż za rządów obecnego starosty z Platformy, rzekomo Obywatelskiej, Wielce Czcigodnej Pomyłki – Piotra Wołowicza. Ten jest arcybeznadziejny. I nie rokuje żadnych perspektyw.


Kandydatka Beata Pona zapewnia, że ma „wiele dobrych pomysłów”, których jednak nie ujawnia. Znając Beatę Ponę, pragnę stwierdzić, iż jej jedyny pomysł zawiera się w dwóch słowach: „będę wójtem”. I na tym jej pomysłowość się wyczerpuje. Ze szkodą dla mieszkańców gminy. Kandydatka narzeka na życie w gminie Niechlów, ale też nie wspomina nic o tym, jak próbowała je zmienić na lepsze. Wiem, że w ogóle nie interesowała się samorządem gminnym, bo jakoś na sesjach jej obecności nie zauważono. Nawet nie próbowała wpłynąć na otaczającą ją rzeczywistość, która teraz tak krytykuje. No tak. Funkcja wójta to jednak inne perspektywy. Szczególnie finansowe.

Deklaruje też kandydatka, że w przypadku zostania wójtem obniży sobie wynagrodzenie. Jaka szlachetność! Tylko nie deklaruje o ile, i tu jest pies pogrzebany.

Następnie komitet wyborczy kandydatki stwierdza, że: „wiemy jak pozyskiwać pieniądze z Unii Europejskiej”. To ja bym bardzo prosił o zestawienie, ile tych pieniędzy członkowie jej komitetu już pozyskali? Bo ja też wiem – teoretycznie – jak pozyskiwać, tylko finansowej zakładki mi brakuje, by spełnić kryteria i je otrzymać.

Członkowie komitetu wyborczego Beaty Pony stwierdzają w liście do mieszkańców gminy, iż: „jedynym pomysłem obecnego wójta na przedłużenie sobie władzy o kolejna kadencję są pomówienia i oszczerstwa rzucane w kierunku jego przeciwników w zbliżających się wyborach”. Oczywiście bez podawania konkretów tych rzekomych pomówień.

W liście czytamy: „nasza kandydatka na wójta niczego nigdy w życiu nie ukradła, nie zdefraudowała żadnych pieniędzy, Niue zaszkodziła i nie szkodzi nikomu, nie jest karana i ma na to dokumenty, które każdemu może przedstawić.”

Ja osobiście nie wiem, czy kandydatka ma wybielające je dokumenty. Ale doskonale pamiętam, jak wybuchła „afera Reymontowska”, która związana była z jej osobą. Pisałem o ty, na swoim blogu Mazulewicz Show I. Kto nie chce być robiony w konia niech sobie poszuka i poczyta. I jakoś nie miałem z tego tytułu problemów z wymiarem sprawiedliwości, czyli nie kłamałem. A Pona była tam potężnie umoczona.

Dodam tylko, iż podczas objazdu gminy Niechlów, spotkałem w pewnej miejscowości człowieka, który był przesłuchiwany w tej sprawie. Opowiadał jak na prośbę kandydatki (wówczas starosty), podpisał dokumenty poświadczające fakt odbycia się szkolenie w miejscowości, gdzie był sołtysem. Patronem owego szkolenia miała być właśnie Szkoła Reymontowska” w Witoszycach. Gość poszedł na rękę kandydatce i wkrótce później odwiedziła go policja a następnie zaproszony został do prokuratury. Właśnie w tej sprawie.

W tym miejscu zwracam się do komitetu wyborczego kandydatki, by nie opowiadał i nie zapewnia o jej niewinności, ale przedstawił publicznie dokumenty dotyczące postępowania karnego wobec kandydatki.

W liście znajdziemy też zdanie o sukcesie kandydatki Beaty Pony, która chwali się budową nowej strażnicy dla naszych strażaków. Nie wspomina się jednak o tym, że jeszcze do dzisiaj nie skończył się proces z wykonawcą w tej inwestycji. Nadzór ze strony inwestora, czyli starostwa, był tak marny, że przekroczono koszty budowy strażnicy o ponad milion złotych. Sprawę do Najwyższej Izby Kontroli złożył starosta Jan Kalinowski. Inspektorzy NIK w swoim raporcie wykazali karygodne zaniedbania i totalny brak nadzoru nad inwestycją. A tu mamy sukces!

List zawiera też apel: „nie bójcie się zmian na lepsze”. Tyle, że z deklaracji wyborczej kandydatki nie wiemy na czym maja polegać te „zmiany na lepsze”. Wszystko bowiem w programie Beaty Pony oparte jest na ogólnikach i wytartych niczym szmata do podłogi, sloganach.

I tak widzimy, jak kandydatce Beacie Ponie pamięć nie dopisuje. Zapomina opowiedzieć o sobie szczerze i z detalami. Nie wspomina, że była w „SamejBronce”, nie wspomina o finansowaniu nielegalnych gazet z budżetu powiatu w czasie, gdy była starostą, nie wspomina o zasiadaniu w Radzie Nadzorczej Polskiego Radia Wrocław z ramienia tejże „SamejBronki”, zapomniała o „aferze Reymontowskiej”, bidulka nie pamięta też o braku nadzoru nad budową straży pożarnej w Górze (podobno sukces!), zapomniała jak chciała z „SamejBronki” przenieść się do Platformy, rzekomo Obywatelskiej zakładając nielegalne koło w swojej rodzinnej miejscowości, co nie wypaliło. Jakaż wybiórczo – wyborcza pamięć kandydatki!


Są jednak tacy co pamiętają. I nie darują tego braku pamięci kandydatce.