poniedziałek, 30 września 2013

Okazje z "Mrówki"

POJEMNIKI NA ŚMIECI
BRYKIECIKI DO KOMINKA
 

Gatunek pośredni



Ostatnio znajomy poinformował mnie, iż jest blog o nazwie „Górowska polityka”. Ze zdziwieniem się też dowiedziałem, że podobno coś tam napisałem. Zaglądnąłem więc i ze zdziwienia moje wredne oczęta przybrały wielkość spodków.

Nie muszę Państwu wyjaśniać, że nigdy żadnego wpisu na tymże blogu nie zrobiłem. Tam po prostu nie ma z czym polemizować! Te teksty to bełkot straszliwy. Co ma wspólnego tytuł z zawartością? Totalnie nic.

Anonimowy a więc niezwykle bohaterski autor bloga nie ujawnia swojej tożsamości, gdyż obawia się konsekwencji jakie mogłyby go – potencjalnie! – spotkać. Rzecz jasna, czym bardziej bohaterski autor bloga pozostaje anonimowy, tym większe durnoty wypisuje.

Przykład. Wpis „Wolę Polskę!” Brniesz przez tekst nasycony tandetną partyjną frazeologią, przecierasz oczy ze zdumienia, że tyle wielkich słów wystukanych z zadęciem i na końcu dowiadujesz się, że bohaterski – bo anonimowy – autor „Woli PiS!" I już kurwa nie wiesz czy bohaterski – gdyż anonimowy – autor bloga woli PiS czy też Polskę!

W jednym z wypichconych postów bohaterski – anonimowy! – bloger zaatakował szefowa naszej gminy. Merytoryczny poziom ataku jest żenujący. I tak np. bohaterski – bo anonimowy! - , który nie wie czy woli Polskę czy PiS chrzani od rzeczy o przetargach. Ma do burmistrza pretensję, że przetargów nie wygrywają firmy miejscowe. Tak, tak! Tak głupio trzeszczy. Gdyby burmistrz poszła za ta radą i manipulowała przetargami to już dawno zniknęłaby z fotela, bo zajęła by się nią pewna mało przyjemna instytucja. Obowiązuje ustawa o zamówieniach publicznych i czy to się nam podoba czy też  nie cena jest głównym wyznacznikiem konkurencyjności oferty. Ale nasz bohaterski - gdyż anonimowy bloger woli uskuteczniać pseudopolityczny bełkot niż zająć się przepisami dotyczącymi przetargów.

Autor bloga nadaje się na działacza każdej partii. Prezentowany przez niego bełkot znamionuje w nim partyjniaka całą gębą. Do każdej partii przyjmą bełkocącego chętnie, bo taki już u nas urok tychże partii. Zresztą, używana przez bohaterskiego sympatyka PiS retoryka jest tak zwietrzała i mało lotna, że czytać się jej nie da. Te wszystkie chwyty są już zgrane do bólu.

Żeby było jasne, to muszę wyjaśnić, że ja osobiście mam wszystkie partie w dupie. Kaczyński, Tusk, Miller, Piechociński – żadnej różnicy. Nie odczuwam wewnętrznej potrzeby, by jakiś wódz czy partia, były dla mnie idolem czy autorytetem. Po to dobry Bóg obdarzył mnie rozumem, bym myślał samodzielnie a nie powtarzał głupoty za kimś głupszym ode mnie. Toż to jest kładzenie głowy pod fałszywą ewangelię!

I zdanie ostatnie. Autor bloga – oczywiście bohaterski autor – raczy sobie nie wmawiać, że dokonałem czy też w przyszłości dokonam, jakiegoś wpisu na jego pociesznym blogu. Nie mam takiego zamiaru, chyba że będziesz pan – wraz ze zbliżającymi się wyborami – tracił kontakt z rzeczywistością a poziom bełkotu wzrośnie ku uciesze gawiedzi. Wówczas gwarantuję lekką przepierkę. Polemizował z panem też nie będę, bo organicznie nie znoszę anonimowych bohaterów. Uważam ich za gatunek pośredni pomiędzy gadem a płazem.

piątek, 27 września 2013

Zaproszenie na bule


Klub Petanque Leszczynko zaprasza do wzięcia udziału w II Turnieju o Puchar Burmistrza Góry w petanque - dublety.  

Zawody odbędą się 6.10.2013 r. godz.10.00 w Górze na bieżni Stadionu Miejskiego - ul. Sportowa 1. 

Boiska o wymiarach 3m x 15 m. Turniej dubletów - open, dla wszystkich miłośników gry w petanque.

Obowiązuje szwajcarski system rozgrywek: - 7 rund po 40 minut. W przypadku remisu dodatkowy rzutu „świnką”. 
Nagrody.

 Puchary dla zwycięskiej drużyny oraz za I, II i III miejsca. Upominki dla 3 najlepszych drużyn. Ponadto, dyplomy dla 6 najlepszych drużyn a dla wszystkich uczestników pamiątkowe butony. 

Wpisowe do turnieju: - 25 zł od zawodnika dorosłego,
- dla młodzieży do 18 roku życia 20 złotych. 

Konsumpcja - obiad, ogórki, smalec, kawa i herbata bez ograniczeń. 

Zapisy drogą e - mailową na adres: romuald.ratajczak@op.pl do dnia 4.10.2013 r. włącznie, wraz z podaniem nazwy i składu drużyny. 

Zgłoszenie udziału można podać także na tel. 605140647. 

 Program Turnieju: 
- godz. 9:00 - 9:45 - zapisy, weryfikacja zgłoszeń, 
- godz. 9:55 - oficjalne otwarcie turnieju i losowanie I rundy eliminacji, 
- godz. 10:00 - 14:30 - rozegranie 5 rund systemem szwajcarskim, 
- godz. 14:30 - 15:00 - przerwa obiadowa, 
- godz. 15.00 - rozegranie dalszych II rund. Około godz. 16:30 uroczyste zakończenie turnieju. 

 Organizatorzy:
1. Urząd Miasta i Gminy w Górze, 
2. Klub Petanque Leszczyno. 

 Kierownik zawodów: Romuald Ratajczak. 
Sędzia zawodów: Wiesław Tabaka.

Niepełnosprawna Straż Miejska

Bardzo dziękuję Czytelnikowi mojego bloga za nadesłane zdjęcia. Widzimy na nich samochód naszej walecznej Straży Miejskiej. Autor zdjęć twierdzi, że stanowią one dowód na zarozumiałość strażników miejskich. Pozwolę sobie nie zgodzić się z taką interpretacją. Według mojej oceny, do której mamy prawo wszyscy, zdjęcia te odzwierciedlają prawdziwy stan ducha i intelektu gminnych strażników miejskich. Oni są po prostu niepełnosprawni - o czym świadczy zdjęcie - i w akcie strzelistej pokuty zaparkowali tam, gdzie zaparkowali, by lud gminy Góra przyjął to do aprobującej wiadomości. 

W tej sytuacji należy spoglądać na gminnych strażników miejskich z przymrużeniem oka. I to w każdej sytuacji. Tolerować, ale nie dawać oznak, że ich uwagi do nas trafiają. Nawet gdyby zachowywali się nadmiernie pobudliwie, nie należy na to reagować. Trzeba zachować stoicki spokój, oddalić się od nich, nie polemizować. Ot, wykazać tolerancję dla niepełnosprawnych. To taki piękny gest tolerancji na objawy inności. 




Okazja!





Achtung! Krzyżacy na horyzoncie

Trwa budowa ścieżki rowerowej przy drodze wojewódzkiej nr 324. Ścieżka ta, to rzecz wspaniała. Wykonawcą jest firma „Drogbud” z Gostynia z siedzibą w Grabonogu. Widać ruch i postęp prac przy budowie ścieżki rowerowej.




Mieszkaniec naszego miasta niedawno nabył po lewej stronie drogi (jadąc od Góry do Jastrzębia) działeczkę, która w tym momencie stała się jego prywatną własnością. Toteż z niepomiernym zdziwieniem odkrył dzisiaj, iż na jego prywatnej własności ktoś się zakwaterował.
A kwaterunek wygląda tak:


Właściciel działki nie miał zielonego pojęcia, że ktoś sobie przywłaszczył jego działkę i ją wykorzystuje. W tej sytuacji zabrał mnie na pokład swojego krążownika szos i udaliśmy się na jego działkę.

Pan Mateusz po przybyciu nawiązał kontakt werbalny z nieznanym nam panem, który pełni jakąś tam funkcję przy budowie ścieżki rowerowej. Właściciel grzecznie i uprzejmie poinformował anonimowego pana, iż działka jest jego własnością i zadał jedyne logiczne pytanie, jakie mogło mieć wówczas miejsce: co panowie robicie na mojej działce?

Nieznany z imienia i nazwiska pracownik „Drogbudu” nieco się zmieszał i stwierdził, że nie wiedzieli, że działka jest prywatna. Wbiło mnie to w osłupienie, gdyż w tym momencie wyszła na wierzch znana powszechnie poznańska chciwość i pazerność. Wykonawca nawet nie zadał sobie trudu, by sprawdzić komu szarogęsi się na działce! Nie zadał sobie trudu, by ustalić właściciela działki i załatwić sprawę w sposób formalny, a więc cywilizowany.

Anonimowy pan widząc, że właściciel wkurzony jest na gęsto zaczął się dopytywać czego szanowny właściciel działki oczekuje. A tak się stało, że właściciel działki na takie pytanie nie był przygotowany, bo w nerw wprowadziła go bezczelność gostyńskiej firmy „Drogbud” z siedzibą w Grabonogu.

W odpowiedzi na pytanie anonimowego pana pan Mateusz zapytał: „A co oferujecie?” I zaczęła się kołomyja. Anonimowy pan sięgnął po telefon i rzecz całą zaczął konsultować z kimś nieznanym. Po krótkich konsultacjach anonimowy pan z „Drogbudu” kazał nam czekać, bo – jak oświadczył, oczekuje na dyspozycje.

Minęło kilka minut i na działce pana Mateusza pojawił się drugi anonimowy pan. Pan ów zaczął zapewniać, że wszystko z działki zostanie usunięte. Nie rzekł tylko kiedy. Poirytowany pan Mateusz w swoim słusznym oburzeniu załatwił sprawę krótko i koncertowo. Rzekł chamom takie oto zdanie: „Tu jest mój numer telefonu. Oczekuje na decyzję do 12.00. Jeżeli nie będzie decyzji, to proszę opuścić działkę do 13.00. Gdybyście tego nie zrobili, to wezwę policję.”

Obaj anonimowi pracownicy gostyńskiej firmy „Drogbud” ogromnie się zmieszali. Zaczęli zapewniać, że opuszczą własność pana Mateusza. Nie podali jednak konkretnej daty wobec czego pan Mateusz raz jeszcze rzekł: „Do 12.00 was nie widzę”.

Około godziny 12.30 pan Mateusz raz jeszcze zwizytował swoją działkę. Zniknęły z niej przenośne toalety (wstawione do rowu!) i materiały budowlane. Samochody firmy „Drogbud” nadal jednak zaśmiecały krajobraz działki pana Mateusza.

A teraz uwaga właściciele działek przy drodze wojewódzkiej 324 na odcinku Góra – Jastrzębia. Anonimowi panowie zapowiedzieli, że przeniosą się dalej. Trzeba uważać, by krzyżaki nie „rozgościły” się na Waszych działkach. Chytre skurwysyny są jak cholera! U pana Mateusza mogli mieć bazę za 500 zł (słownie 500 zł) do końca budowy. Wartość inwestycji wynosi: 1.189.116 zł.

Obowiązujące hasło brzmi:


Albo zdoić wielkopolskich kmiotów, albo won!

wtorek, 17 września 2013

Ostał się jeden

Na internetowej stronie starostwa ukazała się taka oto „informacja”:

Rzecz jasna jest to jest to typowy złom informacyjny. Z tej „informacji” dowiadujemy się, że istnieje jakiś „zespół negocjacyjny”, którego składu nikt z Państwa nie zna, bo tradycyjnie Zarząd Powiatu nie raczył Państwa poinformować kto z imienia i nazwiska negocjuje sprzedaż naszego wspólnego majątku.

Nie znamy też powodów, dla których tylko jeden podmiot dostąpił zaszczytu dalszych negocjacji z anonimowym „zespołem negocjacyjnym”. Jednym słowem nie wiemy nic z wyjątkiem jeden rzeczy: kandydatem na kupno szpitala jest Polskie Centrum Zdrowia.

Pozwolę tu sobie przypomnieć, iż już niegdyś pisałem o tej firmie – Przybyli kupcy

W Internecie natomiast możecie sobie Państwo również poczytać o PCZ – Opinie

A pod tym adresem Afera mogą Państwo odsłuchać dwie audycje Polskiego Radia Wrocław na temat afery z fałszowaniem dokumentacji przez PCZ.

Miłej i pouczającej lektury.

środa, 11 września 2013

Tanio, bo z "Mrówki"

UWAGA!
WSZYSTKIE KRZEWY, ROŚLINY OZDOBNE Z "OGRODU MÓWKI" TAŃSZE O 30%!
PROMOCJA!
KUBKI
WĘGIEL
- ORZECH Z MYSŁOWIC
- ORZECH Z BYTOMIA
EKO - GROSZEK Z SOSNOWCA
POJEMNIKI NA ŚMIECI


poniedziałek, 9 września 2013

Początki dramatu

W sierpniu bezrobocia na terenie naszego powiatu się zwiększyło. W porównaniu do sierpnia 2012 r. bezrobocie na terenie powiatu jest wyższe o 205 osób. Jedynie w gminie Góra odnotowano spadek bezrobocia. 
Na 3210 bezrobotnych z terenu powiatu kobiety stanowią większość – 1784 (55,5%). Zasiłek dla bezrobotnych pobiera jedynie 16,7% bezrobotnych. W miejscowościach wiejskich mieszka 1948 bezrobotnych (65%). W statystyce PUP aż 1851 (73,4%) osób ma status osoby „długotrwale bezrobotnej”.

W sierpniu górowski PUP zarejestrował 306 bezrobotnych, z których 236 pracowało poprzednio a 70 dotąd nie pracowało. W tym samym czasie wyłączono z ewidencji PUP 277 bezrobotnych. W tej liczbie znajduje się m.in. 104 osoby, które podjęły pracę w różnych formach. Aż 114 osób nie potwierdziło gotowości do podjęcia pracy, czyli nie zjawiło się w określonym dniu w gościnnych progach „pośredniaka”. 11 bezrobotnych dobrowolnie zrezygnowało ze statusu osoby bezrobotnej.

Bezrobocie na terenie naszego powiatu byłoby jeszcze wyższe, gdyby nie prowadzone przez PUP aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu. W sierpniu 2013 r. PUP skierował do prac interwencyjnych 46 osób, robót publicznych – 34, na szkolenia – 16, staże – 261, prace społeczno – użyteczne 14.

Gmina Góra
Na dzień 31 sierpnia w gminie Góra było 1851 bezrobotnych. Dla porównania na koniec sierpnia 2012 r. było 1719 bezrobotnych, czyli o 132 bezrobotnych mniej. Aż 54% bezrobotnych w gminie Góra stanowią kobiety (1005). Prawo do zasiłku przysługuje 300 bezrobotnym (16,2%). Na 1851 bezrobotnych z terenu naszej gminy 799 mieszka w miejscowościach wiejskich (43%).

W sierpniu PUP zarejestrował 148 bezrobotnych z terenu gminy Góra. 107 z nich poprzednio pracowało a 41 nigdy nie pracowało. 122 bezrobotnych znalazło się rejestrach PUP po raz kolejny. W sierpniu PUP wyłączył z swoich rejestrów 156 bezrobotnych. Podjęło pracę 60 bezrobotnych, 3 osoby odmówiły podjęcia pracy bez uzasadnionej przyczyny a 67 osób nie pojawiło się w progach PUP pomimo otrzymania zaproszenia do złożenia wizyty. Dobrowolnie zrezygnowało z posiadania statusu osoby bezrobotnej 9 bezrobotnych.

Z terenu naszej gminy na koniec sierpnia 16 osób było zatrudnionych przy pracach interwencyjnych, 10 przy robotach publicznych, 8 korzystało ze szkoleń a staż odbywało 135 osób.

Gmina Wąsosz

W gminie Wąsosz na 571 bezrobotnych 321 to kobiety (56,2%). W porównaniu z sierpniem 2012 r. bezrobocie w gminie Wąsosz jest wyższe o 31 osób. Tylko 115 (20%) bezrobotnym przysługuje prawo do zasiłku wypłacanego przez PUP. Ponad 63% (361) bezrobotnych z terenu gminy Wąsosz mieszka na wsi. 290 (50,7%) bezrobotnych z tej gminy zakwalifikowanych jest go kategorii „długotrwale bezrobotni”.

W sierpniu PUP zarejestrował 73 bezrobotnych z terenu gminy Wąsosz. 62 z nich poprzednio pracowało a 11 dotąd nie pracowało. W tym samym okresie skreślono z ewidencji bezrobotnych 52 mieszkańców tej gminy. Powody: 18 bezrobotnych podjęło pracę, 1 szkoli się, 4 otrzymały skierowanie na odbycie stażu. Nie stawiło się, pomimo wezwania, do PUP 20 bezrobotnych a 1 osoba dobrowolnie zrezygnowała ze statusu bezrobotnego.

W ramach aktywizacji bezrobotnych na koniec sierpnia 2013 r. 13 osób z terenu gminy Wąsosz zatrudnionych było przy pracach interwencyjnych, 7 przy robotach publicznych, 2 się szkoliły, 5 wykonywało prace społeczno – użyteczne a 63 korzystały z dobrodziejstwa stażu.

Gmina Jemielno

W stosunku do sierpnia 2012 r. bezrobocie w gminie Jemielno jest wyższe o 34 osoby. Na 316 zarejestrowanych bezrobotnych 162 (51,3%) stanowią kobiety. Prawo do zasiłku posiada 61 bezrobotnych (19,3%). Osoby zaliczane do „długotrwale bezrobotnych” to 57,3% ogółu zarejestrowanych bezrobotnych (181).

W sierpniu z terenu gminy Jemielno zarejestrowano w górowskim PUP 40 osób. 34 z nowo zarejestrowanych poprzednio pracowało a 6 nie pracowało. W tym samym okresie wyrejestrowano z ewidencji 29 osób. Powody: 12 podjęło pracę, 10 nie potwierdziło gotowości do jej podjęcia a 1 osoba dobrowolnie zrezygnowała z figurowania w ewidencji PUP.
Na koniec sierpnia z terenu gminy Jemielno 56 osób korzystało z różnych form aktywizacji zawodowej bezrobotnych. Przy pracach publicznych zatrudnionych było 11 osób, szkolenia odbywały 2 osoby, staże 33, a prace społeczno – użyteczne 6.

Gmina Niechlów

W stosunku do sierpnia 2012 r. z terenu tej gminy zarejestrowanych jest w PUP o 8 bezrobotnych więcej. Na 472 bezrobotnych zamieszkujących tę gminę 260 stanowią kobiety (55,1%). Z dobrodziejstw „kuroniówki” korzysta tylko 13,13% bezrobotnych z gminy Niechlów. Aż 61,9% zarejestrowanych osób zaliczanych jest do kategorii „długotrwale bezrobotnych”.

W sierpniu 2012 r. PUP zarejestrował 45 bezrobotnych z terenu gminy. 33 bezrobotnych poprzednio pracowało;12 nie pracowało. W tym samym okresie wyłączono z ewidencji PUP 40 bezrobotnych, z których 14 podjęło pracę, 17 nie stawiło się do PUP, 1 dobrowolnie zrezygnował ze statusu osoby bezrobotnej.

Na koniec sierpnia z różnych form aktywizacji zawodowej korzystało 56 osób. Staże odbywało 30 osób, prace interwencyjne 13, roboty publiczne 6, szkolenia 4, prace społeczno – użyteczne 3. 



Nie na dymu bez ognia

Taki obrazek mają przyjemność oglądać od ok. pół roku pracownicy górowskiego tartaku. Pokaz zaczyna się od godz. 6.00 i trwa ok. godziny. Dymowi towarzyszy zapach palącej się gumy i cholera wie czego jeszcze. 

Oczywiście, pracownicy tartaku pretensji nie wnoszą. Jak widać stoją na takiej samej pozycji, jak nasza waleczna Straż Miejska.  


piątek, 6 września 2013

Łukasz zaprasza

Na prostej

Wywiad z Ryszardem Hołownią przeprowadzony 15 sierpnia podczas I Festynu Rodzinnego zorganizowanego przez właścicieli „Parkowej bis”.

Kiedy po raz pierwszy zobaczył pan świat?
- W dowodzie mam, że 23 sierpnia.
W XIX czy XX wieku?
- W 1953 roku w Górze.
Pana rodzice…
- Czesław i Stanisława przybyli do Góry w 1945 r. zza Bugu, tak jak większość górowian. Można powiedzieć, że jestem potomkiem pionierów, którzy polonizowali ziemię górowską. Mam też dwie młodsze siostry: Basię i Mireczkę.
Poszedł pan do szkoły…
- Piękne czasy! Wybrałem Liceum Ekonomiczne. Dyrektorem był wówczas Roman Mitoraj.
Fajnie było, bo w mojej klasie na 30 osób było – oprócz mnie – tylko 3 chłopaków. „Babiniec” – tak kiedyś naszą szkołę nazywano. Dyrektorem był wówczas Roman Mitoraj.
To mieliście niezłe „branie”.
- Wtedy jeszcze nie łowiłem ryb.
Acha, acha. A po „ekonomiku to co pan robił?
- Ojczyzna się o mnie upomniała i oddziała w kamasze. Był rok 1972 i znalazłem się w szkole oficerskiej w Jeleniej Górze.
Generałem pan jednak nie został?
- Siadło zdrowie i puścili mnie do cywila. Rozpocząłem w 1972 r. pracę zawodową w Nadleśnictwie. Dyrektorem był wówczas Stanisław Słowikowski. Skoro ukończyłem ekonomik, to zatrudniony zostałem w księgowości jako stażysta. Powiem szczerze, że praca ta dała mi sporo doświadczenia w późniejszym okresie życia. Pracowałem w Nadleśnictwie przez rok a w 1975 r. zostałem kierownikiem Punktu Skupu Zwierząt Rzeźnych w Kościanie, oddział w Górze. Było to duże wyróżnienie, bo miałem wówczas 22 lata. Musi pan wiedzieć, że świnie były wówczas pierwszej klasy. Mówię o polskich świniach, bo innych na oczy wtedy się nie widywało. Praca była fajna. Poznałem mnóstwo ludzi i problemów, które występowały wówczas na polskiej wsi.
Ile lat pan skupował polskie świnki?
- Coś koło 5. W 1979 r. zostałem w wieku 27 lat kierownikiem historycznego górowskiego browaru. Ironia losu polega na tym, że byłem jednocześnie ostatnim kierownikiem browaru. Ktoś gdzieś wysoko zadecydował, że browaru Góra nie potrzebuje i przyszła decyzja o jego likwidacji. Żal pracowników był ogromny, bo ludzie przyzwyczaili się do zakładu, swojej pracy, posiedli wysokie kwalifikacje a tu ciach! - i firmy nie ma. Okazało się, że susz warzywny jest dla polskiej gospodarki ważniejszy od piwa. Zakład przekształcono.
Kto został szefem nowej firmy?
- Ja. Był rok 1980 i rozpocząłem nowy rozdział swojego życia jako kierownik górowskiego zakładu przetwórstwa spożywczego „Las”. Browaru było żal, ale pracować trzeba było. Okazało się jednak, że susz był pożądanym towarem. Górowski susz eksportowany był do Brazylii, USA, Izraela. Suszyliśmy wszystko, ale najwięcej cebuli.
Pamiętam, pamiętam! Cebulą pachniało całe miasto i okoliczne wsie. Nie widziałem tylko do dzisiaj, że był to smród dewizowy.
- Mocno dewizowy. Pracowało przy suszeniu ok. 50 osób na 3 zmiany. A zwierzchnicy wciąż wydzwaniali i żądali więcej suszu.
I interes się kręcił.
- Kręcił do rewolucji i chwilę po niej. Już w 1989 r. zakład zamknięto. I zaczął się dramat mój i wielu ludzi. Z dnia na dzień stałem się bezrobotny. Trójka dzieci, ja na „bruku”, żona pracuje w budżetówce, jedna niska pensja, inflacja szaleje i bieda pukać zaczyna do drzwi. Trzeba coś robić. Zapada decyzja: idę na swoje. Pytanie tylko jaki interes rozkręcić? Dochodzę do wniosku, że najbezpieczniej będzie zaryzykować i zainwestować w spożywkę, tym bardziej, że jakieś doświadczenie już się w tej branży miało. W 1990 r. wydzierżawiam pomieszczenie w upadłej ciastkarni za „Syreną”. Kupuję jedną maszynę i zaczynamy przygodę z kapitalizmem. W miedzy czasie prace traci moja zona więc maszynę obsługuję ja, moja zona Agnieszka oraz dwie pracownice. Produkujemy słoiki warzywno - mięsne. Ciężko jest jak diabli, ale produkcja się sprzedaje i to nie najgorzej. W ciastkarni firma funkcjonuje do 1992 r. Gmina ogłasza przetarg na już nie funkcjonującą w owym czasie „Parkową”.
Przystępuje pan do przetargu i wygrywa…
- Nie tak szybko. Oglądam budynek i kalkuluję czy spełni on swoja rolę. Liczę koszty adaptacji restauracji na zakład przetwórstwa. Tak trzeba postępować w interesach, by7 się nie udławić zbyt dużą kością. Przeliczyłem, skalkulowałem i wiem, że pomimo ryzyka może się udać. Przebudowuję i dostosowuję „Parkową” do pełnienia funkcji zakładu produkcyjnego.
I to wówczas rodzi się Zakład Przetwórstwa Spożywczego „Harpol”.
- Tak. Rozpoczynaliśmy skromnie. Początkowo pracowało w „Harpolu” 12 osób, wliczając w to mnie i żonę. Cierpliwie, powoli rozwijaliśmy firmę. Zwiększało się zatrudnienie i oferowany asortyment. Produkowaliśmy flaczki, fasolkę, pulpety, gulasz, bigos. W naszej ofercie było 16 pozycji. W szczytowym okresie praca trwała na 2 zmiany a zatrudnionych było ok. 70 osób. Z duma i bez przesady mogę powiedzieć, że wyroby „Harpolu” były dostępne w całej Polsce. Żywiliśmy też rzesze pracowników PKP. To były bardzo dobre lata dla „Harpolu”.
Więc co się stało, że dzisiaj nie ma już waszych słoiczków warzywno – mięsnych na rynku?
- Był rok 2005, gdy w tej branży wystąpiły pierwsze symptomy stagnacji. Rosły ceny energii elektrycznej, surowca, koszt płac a cena słoiczka zawierającego danie ustabilizowała się na poziomie 2,30 zł w sprzedaży hurtowej. I za diabli nie chciała drgnąć w górę. Doszło do tego, że po skalkulowaniu kosztów wychodziliśmy praktycznie na zero. A żyć trzeba! I czekaliśmy tak dwa lata na oznaki ożywienia. Jeszcze we wrześniu 2007 r. w oczekiwaniu na to ożywienie kupiliśmy maszynę za 40 tys. zł. Nikt nie myślał o zamknięciu firmy. Maszynę kupiliśmy a cena słoiczka wyrobu jak zaczarowana – 2,30!
Produkcja na jałowym biegu?
- O właśnie! Coś takiego. Ruch w interesie niby jest, ale zysku nie widać. I perspektyw na niego też! „Wymyśl coś Rysiek” – mówiłem do siebie, bo ten interes wyczerpał swoje możliwości i staje się zamkniętą kartą w twoim życiu.
Po raz drugi na zakręcie życia?
- Tak i człowiek zastanawia się czy tym razem pokona zakręt czy dachuje w przydrożnym rowie. Ale trzeba było się wziąć w garść i się nie dać. Po wielu analizach, naradach i skrobaniu się w głowę postanawiamy w kręgu rodzinnym, że rozpoczniemy działalność gastronomiczną.
Historia zatoczyła pełne koło i odżyła „Parkowa”.
- Odżyła idea, bo jak to wypali nikt nie wiedział, ale coś trzeba było robić. Ja pamiętam nawet datę kiedy zdecydowaliśmy się na to przedsięwzięcie. Był 21 styczeń 2008 r. 7 marca staje produkcja. Cichną maszyny, milknie gwar rozmów pracowników a mi jest niewypowiedzianie smutno. Prawdę mówiąc - chce mi się płakać. Życie musi jednak toczyć się dalej. Rozpoczyna się kolejna adaptacja budynku. Tym razem z zakładu produkcyjnego na restaurację. Okazuje się, że przebudowa musi być totalna. Nie chcemy robić klasycznej restauracji, która będzie czynna 7 dni w tygodniu. Idziemy w stronę specjalizacji – wesela, stypy, zabawy sylwestrowe, imprezy rodzinne, zakładowe. Stawiamy na jakość i komfort i wysoki poziom obsługi klientów. A to wymaga ogromnych nakładów. Budujemy „Parkową” z dodatkiem „bis” nieomal od podstaw. Stare są tylko mury.
I efekt widać.
- Widać, widać, ale ile to zdrowia kosztowało, to tylko ja i żona wiemy. I po części rodzina.
Kto zaprojektował wystrój wnętrz?
- A taki zdolny człowiek. Bogdan Czyż się nazywa. Rzeczywiście wystrój jest taki jaki sobie z żona wymarzyliśmy, ale Boguś odwalił kawał dobrej roboty. I to w szybkim czasie, bo cały remont trwał od ok.; 10 marca a 16 sierpnia 2008 roku, czyli po 5 miesiącach odbyło się uroczyste otwarcie „Parkowej bis”.
Pamiętam, bo lokal wszystkich zachwycił. Te 5 lat, które minęło od rozpoczęcia działalności przez „Parkową bis” zalicza pan do udanych?
- Zawsze może być lepiej, ale zawsze też gorzej. Najważniejsze, że pomysł się sprawdził i sprawdza. Klienci są zadowolenie i ich nie brakuje. Pod względem finansowym interes nie jest imponujący, bo wciąż inwestujemy. Ostatnio zwiększyliśmy liczbę miejsc noclegowych, bo adaptowaliśmy część budynku na pokoje. Zresztą, ja lubię jak cos się dzieje. Nie znoszę bezruchu. Ten festyn, I Festyn Rodzinny jest właśnie po części efektem mojego podejścia do życia. Odnieśliśmy sukces i chciałem podzielić się tą radością z mieszkańcami Góry. Niech coś się dzieje!
A wymiar finansowy imprezy?
- Jak wyjdę na zero, to powiem, że zrobiłem świetny interes a jak dołożę, to płakał nie będę. Ryzyko zawodowe.
Skończył pan 60 lat. Czy czuje się pan człowiekiem spełnionym?
- Mam kochaną rodzinę, która mnie wspierała. Mam wspaniałą żonę, czworo uroczych wnucząt. Panie, co ja jeszcze mogę chcieć? Nie wnoszę pretensji do życia. Żadnych!
A nie nudzi się pan?
- Szczerze mówiąc czasami tak. W firmie wszystko jest poukładane, biegnie swoim torem. Pomaga mi żona, syn i synowa. Nawału roboty to ja na głowie nie mam. Z fantazji przejadę się nieraz bryczką, połowię rybki.
W latach 2002 – 2006 był pan radnym Rady Miejskiej. Nie wiem czy pan wie, ale wieść gminna niesie, iż walnie przyczynił się pan do pozbawienia burmistrza Wrotkowskiego jego funkcji. Ile w tym prawdy?
- Prawdy w tym tyle, że rolą Komisji Rewizyjnej jest dochodzenie do prawdy. Nie po to zgodziłem się do bycia w tym gremium, by prawdę zatajać. Jest również prawdą, że burmistrza Wrotkowskiego zgubił …Wrotkowski. Mówię tu o pewnej cesze charakteru, czyli arogancji. To nie ja przerwałem kadencję burmistrza Wrotkowskiego a sąd. Ja tylko byłem współautorem odkrycia prawdy obiektywnej, której istnienie potwierdził sąd.
Ma pan stabilną sytuację zawodową i rodzinną. Czy nie myślał pan o powrocie do samorządu? Nie kusi pana myśl ponownego bycia radnym?
- Kusić to pan mnie teraz usiłuje. Wie pan, można wejść do samorządu i w nim nie być. Brać dietę i na tym poprzestać. Pan wie najlepiej jak to w przypadku wielu radnych wygląda. Ale można wejść do samorządu i usiłować coś zmienić. Do tego jednak trzeba grupy ludzi, którzy zaangażują się poważnie w prace samorządu, poświęcą na to czas i nerwy. Taka decyzja nie jest łatwa. Bycie radnym dla samego bycia absolutnie mnie nie interesuje.
Ma pan doświadczenie gospodarcze, a samorządowców, którzy je mają u nas jak na lekarstwo.
- Kuszenie to widzę pana specjalność. A potem będzie mnie pan chlastał, że nic nie robię?
Swoje ofiary wybieram samodzielnie!
- Wiem, wiem! Z panem czy się pije czy nie pije - żadna różnica. Jest wina i natychmiastowa kara. Ale poważnie to ja panu powiem, że kto wie co będzie za rok?
Ja będę!
- To wiem! Ale nie rozmawiajmy o polityce.
A właśnie. Jakie ma pan zdanie na temat polityki?
- Wyrobione!
Czyli?
- Ha, ha, ha!
Dziękuję za szczerość i całą rozmowę.
Państwo Agnieszka i Ryszard Hołowniowie w otoczeniu wnucząt.


Pomóżmy młodym

Stowarzyszenie "Młodzi - Młody" pilonie poszukuje rowerów. Specjalnych rowerów, rzecz można śmiało, że historycznych. Takich, które wyprodukowane zostały za czasów PRL - u. Poszukiwanie tego rodzaju rowerów pamiętających Gomułkę, Gierka i Jaruzelskiego, związane jest z realizacją projektu "Rowerem w PRL". Rower nie musi być sprawny technicznie. Młodzi ludzie wyremontują taki rower a następnie udostępnia je mieszkańcom naszej gminy. 

W wielu komórkach, na strychach, stodołach, piwnicach można odnaleźć różne rupiecie, które tak naprawdę nie są już nikomu potrzebne. Być może Państwo albo Państwa znajomi mają rower, który nie jest im potrzebny. Stowarzyszenie "Młodzi - Młodym" prosi w takim przypadku o kontakt. Zadzwonić można pod nr 607 - 503 - 573. Można również odwiedzić siedzibę stowarzyszenia, która mieści się przy ul. Podwale, w pałacyku po Powiatowym Urzędzie Pracy (wtorki, środy i czwartki od 12.00 do 20.00, poniedziałki i piątki od 8.00 - 15.00).

środa, 4 września 2013

Hity z "Mrówki"

FARBA JEDYNKA
BIAŁA
11 L
1 L GRATIS!
POMPA DO BRUDNEJ WODY
PRZECINARKA DO PŁYTEK
WKRĘTARKO - WIERTARKA 18V
Dwa akumulatory
ZESTAW WC PIANO

Dyrektorski blamaż

W internecie rozgorzała dyskusja na temat wydarzenia, które miało miejsce 30 sierpnia podczas "V Przeglądu DJ's" odbywającego się na stadionie w Górze. Głównym bohaterem opisanej i szeroko komentowanej na Facebooku afery jest Michał Deluga, lat 22. "Bohaterką" (ponownie!) jest dyrektorka tzw. "Domu Kultury" - Danuta Berus.

Poczytajcie sobie Państwo teksty i wyróbcie własne zdanie na ten temat. Wg mnie sytuacja jest absurdalna i ma klimat jak z Mrożka. Tak to jest, gdy stawia się na stanowisko kobietę, która w rankingu przydatności do pełnienia tej funkcji, wyprzedza jedynie niemowlęta. Pomyłka, po prostu pomyłka, ale dobrze przez Państwa opłacana. Tylko komu i czemu ta pomyłka służy? Lokalnej społeczności na pewno nie.