czwartek, 7 czerwca 2018

Podobno...

Na pewno skażona bakterią coli część wodociągu jest krystalicznie czysta, jak sumienia tych radnych, którzy na swoim koncie nie mają zatrudnionych członków rodzin w jednostkach podległych gminie, a więc radzie miejskiej. Wiadomość to radosna, bo bakterie coli udało się zwalczyć, ale nepotyzm niestety nie całkiem.

Podobno radny Marek "Bananowy Uśmiech" Biernacki wylatuje, ale nie z Rady Powiatu, lecz do Rzymu. Podobno ma tam prezentować najnowszy krój koszulki zaprojektowany przez Hugo Bossa, która to koszulka ma rozsławiać oblicze naszej ukochanej pani burmistrz i po raz pierwszy zostanie zaprezentowana właśnie w świętym mieście. W Watykanie radny Biernacki będzie przyjęty na prywatnej audiencji przez papieża Piusa I, który z tej okazji wstanie z grobu. Co za dzień!!!

Podobno do Sejmiku Województwa Dolnośląskie zamierza kandydować Piotr Zapłon-Iskra, który w chwili obecnej robi oszałamiającą karierę jako urzędnik blisko związany z Brukselą, a co za tym idzie z finansami unijnymi. Podobno to on właśnie obciął w Brukseli fundusze dla Polski, gdyż jego Ligota jest już w zupełności rozwinięta. W zupełności rozszerza się w kierunku Czerniny.

Podobno arcydyrektor powiatowych kryzysów Tadeusz J. osobiście walczył z bakteriami coli zabijając je lewym letni laczkiem w filiżance z kawą, którą nieopacznie zaparzył bez gotowania.

Podobno w najbliższym czasie do Góry ma przyjechać cyrk, w którym główną rolę będzie grał wojewoda dolnośląski. Głównym punktem przedstawienia będzie - podobno - robienie górownianom wody z mózgu w sprawie obwodnicy, która w wykonaniu PO jest "be", a w wykonaniu PiS-u ma być "cacy". Pisowski wojewoda wziął przykład z krzywogębego premiera, u którego występuje brak łączy na linii myśl - język, czego przykładem jest planowany most w Bełczu Wielkim, o którym już głośno nawet w Afryce.

Podobno Beata "Bukietowa" Pona szykuje się do startu na drugą kadencję. Konkurowała będzie z inspektorem nadzoru tutejszego nadleśnictwa, panem K.G., oraz z którymś z prokuratorów rejonowych z Głogowa. Ciekawe kto będzie szybszy.

Podobno Mirosław Ż. jest murowanym kandydatem trzeźwiej intelektualnie części PiS oraz wielu niepartyjnych górowskich wyborców na stanowisko włodarza naszej gminy. Podobno cudów od kandydata się nie oczekują, ale tylko skończenia z panującym kur...

Podobno radny gminny Zygmunt I., znany lekarz i niezrównany trener mięśni Kegla w powiecie górowskim i leszczyńskim oraz stanie Teksas i Nowy Meksyk, ale również w nadbałtyckich kurortach i jeleniogórskich sanatoriach, nosi się z zamiarem startu do Rady Powiatu. Jego geniusz pozwala nam sądzić, że mieszkanki powiatu pod jego kierownictwem będą niedoścignionymi mistrzyniami w operowaniu mięśniami Kegla. To będą noce. Teoria zacnego doktora mówi, że ... "kobiety, które nie krzyczą nocą - warczą w dzień".

Podobno wiceburmistrz Andrzej Rogala odetchnął z ulgą, że nie ma więcej dzieci, bo w gminie nie ma już więcej etatów do obsadzenia. Swoimi. Najlepiej od Rogali. No ba ... bo w końcu samorząd rogalami stoi.

Podobno ZEC będzie czyścił w okresie letnim swoje kominy. Podobno w charakterze wyciora kominowego został tam zatrudniony nigdy nic nie znaczący Z.B., trzydniowy dyrektor szpitala i nic nie znaczący ex-wiceburmistrz gminy Góra. Podobno kominy pokładają się ze śmiechu.

Podobno burmistrz Irena Krzyszkiewicz przebywała ostatnio nad Morzem Bałtyckim. Podobno trafiła na sztormową pogodę, ale gdy wyszła na plażę to wszelkie bałwany (w tym wodne) pokłoniły się jej głęboko, a tego dnia temperatura wynosiła 32 stopnie w cieniu, a w Górze tylko 26. Jak można zabrać 6 st. C. w walizce?

Podobno wicestarosta Paweł Niedźwiedź znowu przytył. Podobno ubiega się u burmistrza Wąsosza o zgodę, by zostać sołtysem w wybranej przez Zbigniewa Stuczyka wsi. Podobno burmistrz Stuczyk znalazł taką wieś, ale kontrasygnaty odmawia sekretarz Marcin Koziński, który twierdzi, że czas niedźwiedzi w powiecie dobiegł końca.

Podobno Piotr W., lekarz ostatniego kontaktu górowskiego szpitala zamierza startować w wyborach na radnego gminy Góra w okręgu nr 15 z listy naszej ukochanej Ireny Krzyszkiewicz. Podobno o jego zamiarach pani burmistrz dowiedziała się niedawno i stwierdziła, że szpital to on mógł sobie położyć, ale jej listy nie położy.

Podobno wicedyrektor LO w Górze, rady Rady Miejskiej w Górze, przewodniczący komisji oświaty i kultury w gminie, magister wychowania fizycznego, instruktor pływania, murowany kandydat na nauczyciela płatnych lekcji na "Delfinku", wybitny działacz sportowy znany tylko jedynie poza granicami naszego powiatu, autor wielu publikacji naukowych w języku suahili, aramejskim, hebrajskim, celtyckim, hetyckim i niepełnej polszczyźnie, Mariusz Dziewic skarży się, że nie chce startować w wyborach na radnego, ze względu na to, że ma nadmiar obowiązków zawodowych. Wynikają one z ogromnej liczby uczniów kierowanego przez niego LO, gdzie podobno dyrektorka jest tylko listkiem figowym (wstydu?) dla jego geniuszu. Podobno wielbiciele Mariusza Dziewica nie dają mu spać, gdyż pukają mu w nocy po oknach, suficie, po piwnicy, po komórkach i toi toi-u, by kandydował w najbliższych wyborach. Byle gdzie, ale by kandydował, ponieważ niczym Ferdek Kiepski jest gotów objąć wszystkie stanowiska. Nawet może zostać położną w zlikwidowanym górowskim szpitalu.

Podobno radny gminny Jacek Szebra stosunkowo niedawno dowiedział się, że jego małżonka zatrudniła się w Urzędzie Miasta i Gminy w Górze i jest referentem do spraw oświaty oraz że okupuje biurko w pokoju nr 5. Podobno radny ów na wieść o tym, iż jego żona pracuje w jednostce, którą on ma kontrolować, najpierw wytrzeszczył oczy, potem popadł w bezdech i zakrzyknął rozpaczliwie: "żono kompromitujesz mnie, jestem skończony". I tu musimy się zgodzić z radnym Szczerbą, którego sanujemy i głęboko poważamy ze względu na jego liczne wystąpienia podczas sesji, których nigdy nie wygłosił, aczkolwiek miał taki szczery zamiar. Podziwiamy pryncypialność radnego pana Jacka, bo przecież uczciwy radny nigdy nie dopuściłby do takiej sytuacji. Tylko łajza, łachudra i szafarz dóbr wszelakich mógłby pójść w tym kierunku. Pan Jacek nie.

Podobno radny, dostojny Ryszard Borawski nosi się z zamiarem przejścia na samorządową emeryturę. Podobno radny Ryszard chciałby zostać radnym niezależnym, ale nie wie jak. Poradzić możemy tyle: należy stworzyć niezależny własny komitet wyborczy, bo osiągnięcia w obecnej kadencji są imponujące tak więc będzie się czym pochwalić i konkurencja będzie leżeć na ryju i kwiczeć. Nie wyobrażamy sobie samorządu bez pana Ryszarda, chociaż Ryszarda bez samorządu i owszem.

Podobno pewien woźny w szkole podstawowej w Górze powiedział do dzieci: "jak będziecie biegały, krzyczały i rozrabiały to przyjdzie moja ciocia, burmistrz Irena, i do domu dziecka was wyśle". Ciekawe czy pan Gniecki to rodzina pani burmistrz czy już rodzina wiceburmistrza Rogali? Bo dzieci może coś przeinaczyły?

WIELBICIELE PRAKTYCZNEGO RODZINNEGO SAMORZĄDU

Podobno radny Henryk Drozdowski pracuje obecnie w Środowiskowym Domu Pomocy Społecznej, czyli jednostce podległej gminie, którą ma kontrolować jako radny niezależny (od przyzwoitości). Podobno w ogóle nie chciał tam pracować i naoczni świadkowie twierdzą, że do pracy został zaciągnięty tam przy pomocy ośmiu wołów i bacika, którym po piętach smagała go wiadoma osoba. Bat ów słynie ze słodkości i zadawaniu razów, przy których nawet orgazm jest niczym. Zazdrościmy radnemu, który wiedząc, że będąc radnym nie wypada mu pracować w jednostce podległej radzie to poświęcił się dla dobra tej jednostki, gdyż wiadomo, że radny Drozdowski jest filarem mądrości, intelektu, uczciwości, wzorem samorządowca, który brzydzi się dogłębnie nepotyzmem. A podobno (te ludzie to wredne są) jego dwie córki zatrudnione w jednostkach gminnych okazały ojcu pychę i na złość nasieniu zatrudniły się w jednostkach podległych radzie gminy. Więc cóż miał zrobić troskliwy ojciec? Też zatrudnił się w takiej jednostce, by córki mieć na oku. Wzorowy ojciec.

I na koniec podobno smutna wieść. Adam Chmiel, wybitny radny, mózg nieistniejącej opozycji wobec burmistrza Wschowy, przyszły generał, wyróżniający się absolwent Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, gdzie rywalizował podobno z Ireną Krzyszkiewicz o tytuł najlepszego studenta (ona 5, on -5) konstruuje własny blok wyborczy. Celem bloku jest: wybudowanie koszar w Górze, obowiązkowa musztra paradna podczas Gminnego Dnia Grochówki, który to dzień przypada na dzień urodziny radnego, "małpi gaj" dla emerytów w celu przywrócenia im prawidłowego krążenia krwi, wybudowanie fosy napełnionej wodą z bakteriami coli, budowa strzelnicy z zatrudnieniem niewidomych instruktorów do strzelania z AK-47, budowa portu morskiego dla okrętów wojennych, przedłużenie biegu Wisły do Góry i stworzenie Miejscowego Ośrodka Badań Kosmicznych NASA na Kajęcinie im. Adama Chmiela. Wszystko to zapewni nam dynamiczny rozwój, tak że Morawiecki będzie jeździł do Chmiela na korepetycje. Jest jeden problem. Morawiecki podobno radnemu Chmielowi niskim kalafiorem polatuje. Tak jak autorowi tego posta.

Żyjący wciąż kronikarz miasta Góry odnotował inwazję pewnej charakterystycznej szarańczy, która osiadła w w pewnych urzędach pomocnych rolnikom i zajmujących się emeryturami rolniczymi. Osobniki owe mają pisowskie DNA, ale kronikarz aby żyć to musi iść spać. Odpocząć. I o tym opowie Państwu w następnym odcinku "Podobno".

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Zgniłe jaja na wodzie

Zrobił się zamieszanie wokół obecności bakterii coli w wodzie, która służy do celów bytowych mieszkańcom Góry oraz 13 wymienionych w komunikacie Państwowego Inspektora Sanitarnego w Górze miejscowości wiejskich. Wiadomo powszechnie, że bakteria ta zaczyna zagrażać życiu człowieka, zwłaszcza kiedy przedostanie się do wodociągów, skażając wodę pitną. Na szczęście gadzina ta ma małą wytrzymałość. Jej byt dobiega końca w temperaturze 60 stopni i jest bezbronna wobec większości środków dezynfekujących. Ale naszemu układowi pokarmowemu może dać nieźle popalić.

No i starczy tych mikro naukowych wywodów. Czas przejść do meritum sprawy. Wyborcy się bowiem odrobinę znarowili, bo doszli do smutnego dla siebie wniosku, że ktoś ich struga jak marchewkę, czyli usiłuje wała z nich robić. A nerw mieli! O czym moje delikatne i subtelne uszy się dzisiaj przekonały. Przyjąłem porcję tego narowu wyborców do małżowin bez zająknienia. I powiem Państwu, że rzeczywiście, ktoś próbuje robić durniów z mieszkańców naszej gminy.

Przypatrzmy się komunikatowi który ukazał się na stronie naszego UMIG dzisiaj, krótko przed południem. Widzimy komunikat, urzędowe pieczęcie i kierowniczy artystyczny zawijasek – wywijasek osoby odpowiedzialne w tutejszym sanepidzie za m.in. stan i jakość naszej kranówki podawanej nam do konsumpcji.


A teraz przypatrzmy się komunikatowi ze strony Starostwa Powiatowego. Komunikat prawie jota w jotę taki sam. A jednak… Widnieje na nim datę: 29.05.2018 r. Czyli komunikat o jakości wody, złej jakości wody, tak dupiastej, że bez przegotowania nie nadającej się do picia, dotarł do starostwa i do gminy 29 maja (a dzisiaj mamy 4 czerwca) i w naszej gminie nikt nie pofatygował się, by ostrzec mieszkańców – wyborców, że oni i ich najbliżsi narażeni są na niebezpieczeństwo. Głupota czy działanie z premedytacją?
A czemu z komunikatu zamieszczonego na stronie gminy wyparowała data? Bakteria coli zeżarła? Po co robić mieszkańcom gminy ludziom myślącym, wodę z mózgu? To w naszej gminie są tacy idioci, którzy sądzą, że ludzie się nie dowiedzą? Za świniopasów ma się wyborców? Debilów? Tępaków? Ten numer musiał tęgi debil wymyślić. Tytuł "Gminnego Debila Dziesięciolecia" murowany! Co to kurwa jest!? Grzecznie pytam?





Ale powróćmy do reakcji wyborców. Mój narząd słuchu wyłapać musiał mnóstwo przykrych uwag. Najlżejsze z nich: w dupie nas mają, olewają nas, jak zachorujemy to który szpital nas przyjmie, pan też w ich trąbkę dmucha, kupili pana, skandal, ja sobie to zapamiętam. Padały też takie uwagi – z wodą niezwiązane – a wie pan, że nieślubna dziewczyna starszego syna wiceburmistrza pracuje w starej przychodni? I robotę dostała bez konkursu?! Co to panie, kurwa jest?! A wie pan, że dziewczynę młodszego syna przed porodem zatrudnili w ZEC?!Chuj z taką władzą, co dba o swoją rodzinkę a nasze zdrowie ma w dupie!

I podobne wątki, ale z wodą nie związane, przychodziło mi wysłuchiwać. A było tych żali sporo.


Wygląda więc na to, że mieszkańcy – wyborcy poczuli się nieco urażeni tą całą historią. Wodny morał z tej historii płynie taki, że ogólne oburzenie nie może spłynąć po naszej władzy jak woda po kaczce, bo może być tak, że coś przepadnie jak kamień w wodę.