środa, 19 sierpnia 2015

Nędza i rozpacz

Starsze rocznik, tzw. „dinozaury” pamiętają górowski „Ogródek Jordanowski”. Mieścił się on vis a vis budynku wodociągów, który położony jest na obrzeżach górowskiego lasu. Niegdyś było to ulubione miejsce spacerów liczne rzeszy górowian, którzy ze swoimi pociechami maszerowali do „Jordana”, by tam ich potomstwo mogło nieco poszaleć. Będąc wrednym brzdącem (od poczęcia byłem wybitnie wredny, co podkreślam z dumą) też tam bywałem. Wejście do ogrodu wiodło poprzez metalową pseudo – bramę, od strony drogi wiodącej do budynku wodociągów.

Pamiętam (bo obok wredności pamięć mam też od poczęcia doskonałą), że tryskała tam niegdyś fontanna, była karuzela, huśtawki, zjeżdżalnia. Z biegiem czasu doszły jeszcze jakieś przybory gimnastyczne zrobione z rur, na których można było fikać dowolne fikołki. Jakoś „Jordan” funkcjonował, aż doszło do jego likwidacji na skutek ogólnopolskiej fali przeglądu tego typu placów zabaw pod kątem ich bezpieczeństwa. Ogólnonarodowa głupota nas też nie ominęła i „Jordana” zlikwidowano.

Plac zabaw zastąpiono czymś na kształt kącika o charakterze edukacyjnym, gdzie żądni wiedzy mogli dowiedzieć się co nieco o wieku drzew. Jednym słowem można rzec, że Nadleśnictwo Góra Śl. Zrobiło tam kącik dendrologiczny. Pomysł był dobry i zasługiwał – i zasługuje – na pełne uznanie.

Ustawiono tez tam ławy, wykonane z pni drzew i takież same siedziska. Pozostawiono też dawne ławki, których szkielet wykonany był z betonu. Beton i las – sprzeczność estetyczna. 

Jakiś czas nowe urządzenie tego miejsca trzymało się kupy. Ale nieubłagany ząb czasu i niszczycielska moc wandali swoje zrobiły. Od jesieni ubiegłego roku miejsce to zaczęło straszyć swoim wyglądem. Zaczęło też przynosić wstyd mieszkańcom miasta, Nadleśnictwu Góra Śl. oraz włodarzom miasta, którzy najwyraźniej w tej sprawie nie interweniowali u właściciela tej działki (Nadleśnictwa Góra Śl.), bo najwyraźniej nie mieli bladego pojęcia o tym, jak miejsce to wygląda. A wygląda ono tak. 
I tak ten obraz nędzy, rozpaczy i zapomnienia wygląda na dzisiaj. Szkoda. wielka szkoda, bo wielu ludzi tamtędy chodzi i bardzo się dziwi, że nędza i ruina znajduje się tuż przy ścieżce "Dziczek", którą władze naszej gminy i Nadleśnictwo Góra Śl. tak bardzo się chlubią. 

Obawiam się, że widok przedstawiony na zdjęciach chlubą nie napawa. Tak gminy, jak i Pana nadleśniczego Tomasza Multańskiego. 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Dyrektor Tomasz

Mówi się, że „nowa miotła dobrze wymiata”. Od pewnego czasu dyrektoruje Powiatowemu Ośrodkowi Sportu i Rekreacji (potocznie Arkadii”) dyrektor Tomasz Krysiak. Przypomnę Państwu, że w konkursie na to stanowisko chłopina „zabłysnął” plagiatem, który podał wysokiej komisji konkursowej, jako własny program działania tej placówki. Kant kandydata – dość prostacki i nieudolny – wyszedł na jaw, co jednak nie przeszkodziło Wielce Czcigodnej Pomyłce Powiatu Górowskiego – staroście Wołowiczowi – na powołanie Tomasza Krysiaka na dyrektorskie stanowisko.

Powiedzmy sobie szczerze i otwarcie, że dyrektorowania w wykonaniu tegoż pana dupy nie rozrywa. „Arkadia” pod kierunkiem dyrektora Tomasza usycha i marnieje. Nie ma on żadnych pomysłów na tchnięcie w niej sportowego życia. Ot, odbywają się tam jakieś turnieje, imprezy, ale wszystko to skarlałe jest jakieś i tchnące małością, niedoróbką, tandetą, bylejakością. Niby coś się dzieje, ale tak naprawdę nie ma to sznytu, poloru, powabu i nie jest atrakcyjne. Z „Arkadii” zieje przede wszystkim przeraźliwą nudą. Wyczuć można tam atmosferę stęchlizny i braku pomysłów.

Za to pan dyrektor Tomasz cuduje we wprowadzaniu zmian. Zmian pozornych oczywiście. I tak np. mamy w parku przy „Arkadii” zjawisko „wędrujących ławek”. Co jakiś czas część ławek zmienia miejsce swojego pobytu. Jaki jest tego cel? Trudno powiedzieć. Wydaje się, że to czysta pozoracja mająca na celu zasygnalizowanie, że coś się dzieje, że jest jakiś ruch, bo coś się zmienia. Oczywiście, są to zmiany pozorne, bo w jaki sposób zjawisko „wędrujących ławek” ma wpływ na ofertę sportową „Arkadii”?

W ramach tych zmian („nowa miotła dobrze wymiata”) doczekał się realizacji arcydurny pomysł dyrektora Tomasza Krysiaka, polegający na likwidacji grilla znajdującego się w altanie. A grill ten był solidy i cieszył się bardzo dużym wzięciem. Z powodów tylko sobie znanych dyrektor Tomasz Krysiak nakazał likwidację tegoż grilla.

 Altana z grillem
Altana po "reformie" dyrektora Tomasza

Jednak ten niezwykle pomysłowy pan polecił wybudowanie nowego grilla. Posadowiono go na asfalcie. W ten sposób pomysłowy dyrektor Tomasz zadbał o to, by miłośnicy grillowania mogli kiełbasy i mięso grillować w atmosferze nasyconej węglowodorami pierścieniowymi aromatycznymi. Każdy miłośnik grilla zaoszczędzi w ten sposób na przyprawach. Dyrektor Tomasz natomiast za ten epokowy pomysł powinien zostać honorowym prezesem Stowarzyszenie Miłośników Grilla Rakotwórczego.


Sądzę, że pan dyrektor Tomasz powinien zorganizować grilla dla Zarządu Powiatu. I tak np. wicestarosta Niedźwiedź uwielbia tłusty boczek z grilla. Z dodatkiem siareczki, która znajduje się w asfalcie taki boczuś będzie paluszki lizać! A jaki zdrowy! Kilka takich grillowań i wicestarosta straci na wadze. Z biegiem czasu zacznie chudnąć (co ogólnie jest zdrowe), stawać się przeźroczysty niczym pergamin. A taki np. starosta uwielbia udka z zielononóżek. Zgrillowane na asfaltowym podłożu zawierającym metale ciężkie z całą pewnością będą mu smakowały. Może nawet odrosną mu włosy. Nie daje jednak gwarancji, że na głowie. Ogólnie rzecz ujmując grill pomysłu dyrektora Tomasza jest o.k., tak jak on sam. Dyrektor grillopodobny.

Bardzo mi się też podoba pomysł dyrektora Tomasza z monitoringiem. Tabliczki z napisem „obiekt monitorowany” spotyka się na każdym kroku. Na park z wysokości spoziera kamera. Tyle, że nie przekazuje nigdzie obrazu, bo to atrapa. Bezsens czy głupota? I jedno, i drugie.
Kamera, czyli pic dyrektora Tomasza

Ostatnio popołudniami „Arkadia” jest nieczynna. Niestety, żadnej informacji na ten temat nie znajdą zainteresowani ani na zamkniętych na głucho drzwiach „Arkadii”, ani też na internetowej stronie POSiR – u. To najwyraźniej informacja z kategorii „tajne/specjalnego znaczenia”. Dla nikogo natomiast tajne nie jest, że dyrektor Tomasz ma nienormowany czas pracy. Jest on na tyle nienormowany, że dyrektor Tomasz przybywa do pracy ok. godz. 9 rano (po odbyciu spaceru z pieskiem) i bywa tam do 13 a w porywach do 14. Słuszna jest postawa dyrektora Tomasza. Lepiej, żeby go tam nie było, bo mógłby wymyślić coś znacznie głupszego niż grill na podłożu asfaltowym. Czym dalej dyrektor Tomasz od „Arkadii” tym lepiej dla „Arkadii”! Jakiż paradoks!

Na tejże internetowej stronie POSiR – u w zakładce „Sekcje sportowe” – zamieszczony jest wykaz tychże sekcji. A jest ich aż …3 (słownie: trzy). Utrzymanie „Arkadii” kosztuje podatników ponad pół milion złotych rocznie. Ilość sekcji sportowych jest odwrotnie proporcjonalna do ilości kasy.
Na wjazdowej bramie do „Arkadii” wiszą plakaty zapraszające dzieci do zajęć w „Klubie dla dzieci”. Owe zajęcia odbywają się od poniedziałku do piątku w parku „Arkadii”. 


Szkoda tylko, że uczestniczące w nich dzieci nie mogą skorzystać z toalet, bo w tych godzinach hala jest zamknięta. Bardzo rozsądnie dyrektorze Tomaszu. Po cholerę mają korzystać z toalet w budynku, jak w ogrodzie maja krzaków do cholery. Zaoszczędzi się na wodzie, papierze toaletowym, energii elektrycznej.

Ogólnie rzecz biorąc dyrektor Tomasz swój urok ma. Ja a przykład bardzo lubię dyrektora Tomasza, gdyż jest on fenomenem jeżeli idzie o trenerkę. Specjalizuje się w piłce nożnej, ale ta dziedzina sportu nie za bardzo lubi trenera Tomasza. Można powiedzieć, że trenera Tomasz ja kocha sercem całym i kawałkiem płuca a ona na do niego stosunek oziębły, co najmniej. Czego się w piłce nożnej trener Tomasz nie dotknie, to zaraz to pada. Kogoż on nie trenował! I wszędzie z finałem polegającym na zwolnieniu trenera Tomasza, po dość krótkim czasie. Nikt nie dostrzegł finezji, głębi myśli trenerskie, nowatorstwa, przebłysków geniuszu trenera Tomasza.
Dyrektor Tomasz
niespełniony piłkarz, niespełniony trener, niepotrzebny dyrektor

A przecież człowiek, który buduje grilla na asfalcie zasługuje na najwyższy szacunek i uznanie. Czy ja się proszę Państwa mylę?

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Szaniec nr 5 utrzymany!

Wydaje się, że listy z kandydatami do sejmu i senatu z okręgu wrocławskiego (nr 3) uległy stabilizacji. Po przekopaniu ich wierzchniej warstwy przez szefową Platformy, rzekomo Obywatelskiej, zaszły pewne kosmetyczne zmiany.

Na interesującej nas liście nr 3, z której startuje Irena Krzyszkiewicz również doszło do zmian. „Jedynkę” stracił baron dolnosląskiej Platformy, rzekomo Obywatelskiej, Jacek Protasiewicz. Ów partyjny baron, znany szerzej jako „chuligan z frankfurckiego lotniska” został przesunięty na pozycję nr 2, bo za bardzo w oczy się rzucał co wrażliwszym wyborcom, którzy nie bardzo lubią chuliganów, nawet jakby nie wiadomo jak byli utytułowani.

Miejsce amatora „małpek” zajęła obecna senator prof. Alicja Chybicka, znana i szanowana prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, kierownik Katedry I kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu.
Z pozycji nr 3 zniknął Stanisław Huskowski, którego przekopano do okręgu legnickiego (nr 1), gdzie będzie robił za „jedynkę”. Ten wykop pozwolił naszej Irenie Krzyszkiewicz zachować 5 pozycję na liście w okręgu nr 3.

Ciekawe jest to, że Irena Krzyszkiewicz otrzymując 5 pozycję na liście kandydatów wyprzedziła wiele osób, które w polityce i u „platfusów” są znacznie dłużej.

Na pozycji nr 6 (czyli tuż po Irenie Krzyszkiewicz) odnaleźć można nazwisko Sławomira Piechoty, który od 2005 r. nieprzerwanie posłuje z ramienia Platformy, rzekomo Obywatelskiej.

Kolejnym posłem, który ma niższą od Ireny Krzyszkiewicz pozycję jest poseł Marek Łapiński, który jest posłem od 2011 r. Na pozycji nr 8 odnajdujemy posłankę Ewę Wolak. Posłanka ta nie kryła swojego rozczarowania i żalu z powodu umieszczenia jej na 8 pozycji, zapowiadała złożenie odwołania od tej decyzji do szefowej partii, ale nic to nie dało. Zresztą, jest ona znana z pewnego „eksperymentu”, który miał miejsce na terenie naszego powiatu.

Gdzieś w okolicach 2009 r., nagle okazało się, że ówczesna starościna Beata Pona (wcześniej „Samoobrona”) jest członkiem Platformy, rzekomo Obywatelskiej. Platfusów miejscowego chowu popłoch ogarnął! Okazało się, że przy pomocy posłanki Ewy Wolak założono koło PO w Szaszorowcach, które liczy sobie coś koło 20 członków. Doniosły akt założycielski dokonał się za plecami górowskiej PO, która osłupiała na tę wieść. Jakoś udało im się ukatrupić tę inicjatywę, bo w ukatrupianiu to oni są majstry nad majstrami (vide: szpital)!

O cztery oczka niżej niż Irena Krzyszkiewicz znajduje się również poseł od 2011 r. Maciej Zieliński. Na pozycji 12 odnajdujemy kolejnego posła – Romana Kaczora (od 2007 r). Prawa ręka Grzegorza Schetyny – Jarosław Charłampowicz, zwany w sferach partyjnych „Cynglem”, poseł od 2011 r., ma pozycję 11.

Reasumując rzec trzeba, że Irena Krzyszkiewicz wyprzedziła na liście pięciu posłów obecnej kadencji. Faktem tez jest, że wysoka pozycja Ireny Krzyszkiewicz na liście kandydatów do sejmu jest pokłosiem walki frakcyjnej, która toczy się w dolnośląskiej Platformie, rzekomo Obywatelskiej. W wyniku tej walki trup (polityczny) ścieli się gęsto. Tną ludzi Schetyny ludzie Protasiewicza jak mogą.  Nikt nie woła i nikt nie daje pardonu. Przypomnę tylko, że górowska Platforma, rzekomo Obywatelska, poparła chuligana z frankfurckiego lotniska, co na pewno nie było bez wpływu na pozycję Ireny Krzyszkiewicz.

Z kręgów dobrze i bardzo dobrze poinformowanych niesie się wieść, że kandydatka jest „podekscytowana” nowym wyzwaniem, które przed nią stawia partia i życie. Jest wigor, chęć do pracy i walki, bo jest o co walczyć. Proszę tylko zauważyć, jakież piękne byłoby to zwieńczenie kariery dla Ireny Krzyszkiewicz. Posłanka! To brzmi. To brzmi dumnie!

Każdy kto zna nieco bliżej szefową naszej gminy wie, że jest ona osobą ambitną. Tak więc nie odpuści sobie życiowej szansy, która przed nią się pojawiła. Drugi raz cud się nie powtórzy. Można się więc spodziewać, że kampania Ireny Krzyszkiewicz będzie pięknym popisem jej pijarowskich umiejętności, czarowania uśmiechem, składnymi mowami wygłaszanymi z głowy w niezłej polszczyźnie i pomysłami z jakimi chce iść do sejmu.


Bardzo podoba mi się strona na Facebooku: „Poseł Irena Krzyszkiewicz”. To jest ta pewność siebie, ta wiara, że się uda, że „damy radę!” Szkoda tylko, że nie ma tam czegoś do kandydatki, bo samo hasło to mało. Zbyt mało. Może się stać jedynie pobożnym życzeniem. A byłoby szkoda, gdyby tak się stało. 

czwartek, 6 sierpnia 2015

Przebudują i rozbudują

5 sierpnia na stronie Dolnośląskiej Służby Dróg i kolei we Wrocławiu ukazało się ogłoszenie na wykonanie Programu Funkcjonalno - Użytkowego dla zadania polegającego na rozbudowie i przebudowie drogi wojewódzkiej nr 323 pomiędzy miejscowościami Luboszyce – Ciechanów. Ta inwestycja ma na celu poprawę stanu i parametrów technicznych dróg wiodących do mostu w Ciechanowie i jest też integralną częścią ciągnącej się – niestety! – budowy obwodnicy naszego miasta.

Wykonanie Programu Funkcjonalno – Użytkowego jest krokiem, który ma na celu zaprojektowanie a następnie wykonanie robót budowlanych na drodze łączącej te dwie miejscowości. Inwestor (DSDiK) zawarł w ogłoszeniu o przetargu swoje oczekiwania wobec projektantów, które ci będą musieli spełnić.

DSDiK będzie wymagała, by zaprojektowana rozbudowa i przebudowa drogi łączącej Luboszyce z Ciechanowem spełniła określone parametry.

I tak przebudowana i rozbudowana droga ma mieć dwa pasy ruchu o szerokości po 3,5 m każdy. Szerokość poboczy gruntowych ma wynosić 1,25 m. W terenie niezabudowanym dopuszczalną prędkość poruszania się pojazdów określono na 70 km/h, a w zabudowanym na 50 km/h. Nośność drogi określono na 115 kN/oś (ok. 11.724 kg). Inwestor życzy sobie, by droga miała 4 kategorię ruchu (KR4). Oznacza to, że musi ona znieść dobowe natężenie osi na swoją powierzchnię w przedziale od 336 do 1000. Trwałość zmęczeniową drogi określono na 20 lat, czyli w tym czasie ma po niej przejechać od 2,5 mln do 7,3 mln osi. I to po każdym z pasów.

Przystępujący do przetargu na wykonanie PFU ma wpłacić 1000 zł wadium. Kryteriami, które będą decydowały o zwycięstwie w przetargu jest w 96% cena a w 4% organizacja spotkań z mieszkańcami i władzami gminy. Termin składania ofert upływa 17 sierpnia (godz. 10.00). Formuła przetargu: „zaprojektuj – wybuduj”. Termin zakończenia prac – 15 miesięcy od dnia podpisania umowy.

Wg życzenia inwestora przebudowana i rozbudowana droga ma mieć następujący przebieg.


Odcinek drogi wojewódzkiej rozpoczyna się w okolicy 32 + 060 km drogi wojewódzkiej nr 323 i początkowo biegnie po nowym śladzie stanowiąc obejście miejscowości Luboszyce po stronie wschodniej, krzyżując się po drodze z drogą powiatową 1907 D, po czym na odcinku Luboszyce – Irządze (z korektą niebezpiecznych łuków) – Ciechanów biegnie starym śladem aby na końcu opracowania włączyć się w miejscowości Ciechanów po nowym śladzie w skrzyżowanie na dojeździe do rzeki Odra, w okolicy km 36 + 888 drogi wojewódzkiej nr 323. Długość odcinka objętego opracowaniem to ok. 4 km. Zamawiający nie przewiduje budowy oświetlenia na przebudowywanym odcinku drogi, za wyjątkiem tych odcinków, dla których oświetlenie jest wymagane Rozporządzeniem Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej nr 43 poz. 430 z dnia 2.03.1990. Należy wówczas uzyskać warunki zasilania oświetlenia.

sobota, 1 sierpnia 2015

Kandydatka na piątce a może na piątkę

W piątek zarząd regionu Platformy Obywatelskiej we Wrocławiu ustalił listy kandydatów do parlamentu. Muszą być jeszcze zatwierdzone przez radę krajową. Na liście kandydatów do sejmu z okręgu wrocławskiego, obejmującego powiat górowski, jest IRENA KRZYSZKIEWICZ. Zajmuje ona dobre piąte miejsce.

O kandydatach Platformy Obywatelskiej można przeczytać na stronie internetowej "Gazety Wrocławskiej" - http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/4811851,znamy-kandydatow-po-do-parlamentu-z-dolnego-slaska-zobacz-nazwiska-listy-wyborcze-zdjecia,id,t.html