piątek, 25 marca 2016

Poroniony żart

Jest przysłowiowe „5 minut” do świąt Wielkiej Nocy, ale jaj mamy już dzisiaj. Bezpłatne jaja zafundowała nam nasza najdroższa pani burmistrz, murowana kandydatka na carową naszej gminy – Irena I Czernińska. Są to darmowe, wielkanocne, gminne jaja.

Mowa tu o ulotce, którą nasz Ukochany Majestat skierował do rodziców mających radość z posiadania dzieci. Ulotka dotyczy rządowego programu „500+".

Na internetowej stronie gminy można przeczytać informację, iż 22 marca odbyło się spotkanie z dyrektorami szkól i przedszkoli, podczas którego dyrektorzy – jak czytamy – wyrazili nieodparte pragnienie, by taka ulotka powstała i była kolportowana wśród rodziców. Przypomnę raz jeszcze, że spotkanie z dyrektorami placówek oświatowych miało miejsce 22 marca a już nazajutrz ulotka była gotowa. Tak wychodzi się naprzeciw oczekiwaniom!

Na internetowej stronie naszej gminy czytamy, że w kolportowanej i przeznaczonej dla osób uprawnionych do pobierania tego świadczenia, znaleźć się miały: „(…) podstawowe informacje o programie, najczęściej zadawane pytania dotyczące wypłaty świadczenia w ramach programu oraz odpowiedzi na te pytania, a także przykłady możliwych sytuacji rodzinnych wraz z rozstrzygnięciem, komu i w jakiej wysokości świadczenie zostanie wypłacone.”

+

Gdzie mają Państwo na ulotce informacje, o których mowa na oficjalnej stronie dworu naszego Majestatu? Nie ma. Jest za to zdjęcie Majestatu. I już nie wiem, czy ta ulotka przypadkowo nie jest niewczesnym, poronionym żartem prima aprilisowym.

Bezsprzecznie nic nowego zawartość ulotki nie wnosi do wiedzy rodziców na temat świadczenia. A szkoda, że właściwie nie wykorzystano okazji. Wszak to nie burmistrz Irena Krzyszkiewicz będzie odpowiedzialna za wypłacanie środków z tego programu, ale Ośrodek Pomocy Społecznej pod wodzą kierowniczki – Edyty Lisieckiej oraz jej pracowników. A nasza pani burmistrz wykorzystała ulotkę do reklamowania własnej podobizny za pieniądze podatników.

Proszę zauważyć, że w ulotce nie podano nawet adresu OPS – u, numerów kontaktowych pracowników, którzy znają tajniki tego programu, adresu do strony, z której można pobrać druki, przeczytać instrukcję dotycząca sposobu ich wypełnienia, informacje na temat niezbędnych dokumentów niezbędnych przy składaniu wniosku.

Mój znajomy nawet uwierzył w to, że wszystkie te informacje są w ulotce. Stwierdził, że na pewno zdjęcia Majestatu uzbrojone jest w chip, który odpowiada na zadawane głośno pytania i wyjaśnia wszelki wątpliwości. Ulotka - wg niego - ma być wyrazem otwarcia się Majestatu na nowoczesność a nawet ponowoczesność. Gadał do obrazka on, dziatwa jego, żona, teściowa, szwagier i szwagierka i nic! Zniechęcony brakiem odzewu spuścił manto synowi chodzącemu do 3 klasy gimnazjum, pod zarzutem, że uszkodził on gadającą "słit" fotkę ukochanego po gardło Majeststu.


Jednym słowem mamy do czynienia nie z informacją skierowaną do potencjalnych świadczeniobiorców, ale z chamskim i głupie reklamowaniem własnej osoby. Można rzec, że konia kuli a ropuszka łapkę wdzięcznie podstawiła. No to ropuszkę podkułem. A co mi tam! Dobrych uczynków nigdy zbyt wiele! Kochajmy nasz Majestat, bo czyniąc podobne brewerie może odejść w polityczny niebyt

Żywcem pogrzebani



Tragedia wydarzyła się dwa dni temu (22 marca). Wprost niebywała. Prawie antyczna. Platformę, rzekomo Obywatelską, rozwiązano na Dolnym Śląsku. Schetyna spuścił Protasiewicza (zwanego też „chuliganem z frankfurckiego lotniska”) z funkcji barona regionalnego i mianował na jego miejsce europarlamentarzystę Bogdana Zdrojewskiego. Pamiętać należy, że górowska Platforma, rzekomo Obywatelska, popierała „Chuligana z frankfurckiego lotniska”.

B. Zdrojewski mianowany został komisarzem Platformy, rzekomo Obywatelskiej, na Dolny Śląsk. Rozwiązaniu uległy wszystkie partyjne struktury, tym też i kadłubowa Platforma, rzekomo Obywatelska na terenie naszej gminy Tak się bowiem jakoś złożyło, że w innych gminach wchodzących w skład naszego powiatu chętnych do tej obciachowej partii nie było.

Tak że w głębokim smutku pogrążył Schetyna również górowski, lilipuci oddziałek platfusowi dziatwy. Można rzec – bez przerysowania - że „szef szefów” Platformy, rzekomo Obywatelskiej żywcem pogrzebał swoich podkomendnych, którzy na tak dawno zgłosowali na „Chuligana z frankfurckiego lotniska”, próbując w ten sposób wykończyć Don Schetynę. W odwecie Don Grzegorz walnął potężnie z najgrubszej dostępnej mu rury kanalizacyjnej.

Muszą Państwo widzieć, że w lilipuciej do lokalnej struktury Platformy, rzekomo Obywatelskiej, należy np. najbardziej nieudolna w historii powiatu Wielce Czcigodna Pomyłka czyli Piotr Wołowicz, nasz ukochany Majestat (w tym oczywistym z oczywistych przypadków imienia i nazwiska przypominać Szanownym Czytankom nie trzeba, oryginalny w każdym milimetrze i calu, mój idol, źrenica moich oczu , radny „Bananowy Uśmiech” (sława Jego sięga rogatek naszego miasta, i nie tylko). Odnajdziemy też na skrawku papieru, na którym spisano nielicznych chętnych do bycia „platfusem”, nazwisko krótkie niczym błysk - Iskra. W tym byłym radnym tylko nazwisko wzbudza ciekawość. Zbędną zresztą niczym śnieg w lipcu. Członkiem tego lilipuciego tworu jest również wiceburmistrz naszej gminy, którego sensu tkwienia na tym stanowisku nie widzi ta wielu górowian. Ale oni chyba mają poważną wadę wzroku.

Wciąż pamiętać musimy – i to wszyscy, których dobry Bóg obdarował rozumem – że to ta lilipucia na naszym terenie formacja, jej ludzie, sprezentowali szpital dla gangu z Wrocławia.

Widziano dzisiaj członka tej lilipuciej gromadki „Bananowego Uśmiecha”. Podobno szedł smutny, przybity co wyrażało się ciałem zgiętym pod kątem 90 stopni ku ziemi, płakał głucho szlochając i potykając się co krok o gluty wypływające z jego własnego nosa. W takiej to boleści i czarnej rozpaczy był mój najdroższy na wieki wieków serdeczny przyjaciel.

I korzystając z danej sobie samej przy pisaniu powyższego posta okazji, pragnę gniewnie i stanowczo zaprzeczyć, jakoby mój najserdeczniejszy przyjaciel „Bananowy Uśmiech” szlochał i miał ciało zgięte w pól z powodu poszukiwań 5 groszy, które tego feralnego dla niego dnia zgubił. Mój wielce uczony i ogólnie poważany przyjaciel zachowuje się tak dopiero wówczas, gdy zgubi 10 groszy.

Wracając jednak do głównego tematu rozważań, należy stwierdzić, że najgorsze jeszcze przed członkami Platformy, rzekomo Obywatelskiej. Ich „capo de tutti capi” zapowiedział, że członków Platformy, rzekomo Obywatelskiej czeka weryfikacja! To już jest po prostu wendeta ze strony Don Schetyny. To jest niewyobrażalny prostacki odwet.

A co będzie, ja się uprzejmie pytam, jak podczas weryfikacji członków górowskiej Platformy, rzekomo Obywatelskiej, będą badali IQ albo każą rozwiązywać test na inteligencję? Odpowiedź jest prosta. Może w gminie nie być lilipuciej partii.


wtorek, 22 marca 2016

Zdegradowana gmina

18 marca odbyły się pierwsze warsztaty dotyczące „Gminnego Programu Rewitalizacji Gminy na lata 2016 – 2020”. Program ten = ma być realizowany w oparciu o metodę partycypacji społecznej, czyli przy udziale mieszkańców naszej gminy. Pierwsze spotkanie nie należało do udanych pod względem frekwencji. Przybył nasz gminny Majestat wraz z członkami dworu, garść wasalnych księżniczek i książątek, którzy lenna swe otrzymali z kapryśnych rąk Majestatu. Frekwencji na pewno nie podniosła godzina spotkania: 830.Tak więc od strony lokalnej społeczności inauguracja wypadła pod zdechłym psem. Majestat wie co robi. Po co gmin, pospólstwo ma jej się szwendać po dobrach?

W sali nr 1 istniejącego – niezupełnie wiadomo po co – starostwa powiatowego, zasiadło również trzech zamówionych przez gminę fachowców do opracowania naukowych podstaw nowej w formie i zakresie rewitalizacji naszego miasta. I AK dowidzieliśmy się, że:
„Określenie wizji obszaru rewitalizowanego, celów strategicznych i wreszcie formułowanie kluczowych zadań, realizowane będzie w oparciu o partnerstwo lokalne przy zaangażowaniu przedstawicieli życia społecznego, gospodarczego oraz politycznego gminy Góra”. To założenie legło w gruzach już podczas pierwszego spotkania. Majestat udawał jednak, że w sali nr 1 dogorywającego starostwa powiatowego, tak nieudolnie kierowanego przez partyjnego towarzysza Ireny I Czernińskiej (jeszcze niepomazanej) bezbarwnego członka odsuniętej od żłoba Platformy, rzekomo Obywatelskiej, co jednak w niczym nie zmąciło radosnego nastroju naszego Najdroższego Majestatu ze wsi Czernina Dolna.

Fachowcy stwierdzili też, że celem nowej rewitalizacji będzie wyprowadzenie ze stanu kryzysowego obszarów zdegradowanych w gminie, poprzez działania całościowe, które mają za zadanie likwidację negatywnych zjawisk


Uprzedzając, trzeba powiedzieć wyraźnie, że fachowcy orzekli iż, : ,, gmina jest zupełnie zdegradowana”. Osłupiałe.! Dziewięć lat rządów Majestatu szlag trafił w ciągu kilku sekund. Jaki dorobek jaki pijar, kilkakrotnie przewyższający rzeczywiste osiągnięcia. Żal mi zrobiło się szczerze naszej Ireny I Czernińskiej (jeszcze bez korony). Łzy me gorące, szczere, polały się na podłogę padając z hałasem jak wycinane przez gminę drzewa, co następuję przy okazji każdej nieomal inwestycji.

Spojrzałem w kierunku Tej, która wielbię dniami i nocami, we śnie, na jawię i w różnych sytuacjach intymnych też. Jej kształtne piersi falowały gwałtownie, miotane falą sprzecznych uczuć. Najdroższe oczęta mrugały, uszy zrobiły się większe niż naturalnie, a z zadartego wiecznie noska buchały kłęby pary. Myślałem, że Majestat przyłoży referentom, którzy wywlekli na światło dzienne suche fakty, poparte twardą statystyką, która okazała się zabójczą bronią rujnującą w pył i kurz pijar. Przypomnę tylko, że ów pijar polegał na wmawianiu publice, iż Irena I Czernińska jest w każdym calu doskonała, nieomal boska, cudowna, przemądra i wyprzedza swoją epoką co najmniej o trzy stulecia, gdyż za jej myślami nikt nie nadąża, nawet sam Pan Bóg.

Fachowcy od rewitalizacji okazali się czarnymi niewdzięcznikami, którzy bez uprzednich konsultacji z Majestatem rozpuścili wieści o zdegenerowanym stanie gminy.
Dokonali tego w obecności Majestatu, w sposób bezczelny i prowokacyjny działając na szkodę tej znakomitej gospodyni, której ciasto samo w rękach rośnie. Jestem szczerze i dogłębnie oburzony.


W przypadku naszej gminy badano poziom koncentracji negatywnych zjawisk społecznych. Do takich zaliczono: bezrobocie, ubóstwo, niski poziom edukacji, niewystarczający poziom uczestnictwa w życiu lokalnym i kulturalnym.

Dodatkowo jeżeli na obszarze danej gminy występuje co najmniej jedno negatywnych zjawisk:
- gospodarczych (w szczególności niskiego stopnia przedsiębiorczości, słabej kondycji lokalnych przedsiębiorstw),
- środowiskowych (przekroczenie standardów jakości środowiska, obecność odpadów stwarzających zagrożenie dla życia, zdrowia ludzi lub stanu środowiska),
- przestrzenno – funkcjonalną (niewystarczające wyposażenie w infrastrukturę techniczną i społeczną, braku dostępu do podstawowych usług lub ich niskiej jakości, niska jakość terenów publicznych)
- technicznych (degradacja stanu technicznego obiektów budowlanych, w tym o przeznaczeniu mieszkaniowym),

Zastrzeżono, że obszar rewitalizacji nie może być większy niż 20% powierzchni gminy a na nim nie może mieszkać więcej niż 30% mieszkańców gminy. Cel rewitalizacji – wyprowadzenie obszarów zdegradowanych z kryzysu.

Fachowcy przedstawili na slajdach interesujące dane. Suche dane, z którymi trudno jest polemizować, bo z faktami polemizuje tylko idiota.

I tak w naszej kochanej gminie mamy do czynienia z depopulacją. Nie jest to zjawisko nowe, bo od 2004 r. mamy stałą tendencję spadku liczby mieszkańców naszej gminy. W 2004 r. nasza gmina liczyła 20.919 mieszkańców, by na koniec 2014 r. zamieszkiwało ją 20.554. To są właśnie te „perspektywy”, które widzi, Ta, Która Wszystko Widzi za wyjątkiem realnych problemów naszej gminy.

Ciekawe są też dane dotyczące kolejnego wskaźnika. Idzie o urodzenia. W 2014 r. odnotowano 10,9 żywych urodzeń na 1000 mieszkańców naszej gminy. W tymże samym roku wskaźnik zgonów na 1000 mieszkańców wyniósł 8,96. Przybyło nam więc więcej mieszkańców niż ich zmarło. I wszystko byłyby pięknie, gdyby nie fakt, że saldo migracji na 1000 osób wyniosło aż – 7,0. Oznacza to, że mieszkańcy naszej gminy widząc przed sobą opiewane przez kandydatkę na monarchinię tzw. „perspektywy”. Wieją z „perspektywicznej” gminy do miast i gmin, gdzie oczy ich nie będą mogły napawać się Majestatem, słyszeć boskich dźwięków wydawanych przez Słońce Góry, co kąpać się w jej łaskawym spojrzeniu. Nie wiedzą co tracą nieszczęśni!

Pomimo, iż w roku 2014 mogliśmy pochwalić się dodatnim przyrostem naturalnym, to migracja ten dobry na przyszłość wynik całkowicie zniszczyła. Na pocieszenie dodam, że w 2011 r. pozom migracji był jeszcze większy i wskaźnik wyniósł wówczas -7,4. Był to 4 rok rządów Ireny I Czernińskiej a więc czas dynamicznego rozwoju naszej gminy, czas mów i uroczystego przecinania wstęg. A migracja rosła.

Przytoczone w trakcie spotkania dane jasno dowodzą, że społeczeństwo naszej gminy gwałtownie się starzeje. W roku 2004 w gminie Góra zamieszkiwało 1686 osób, które miały 70. i więcej lat. Dziesięć lat później (2014 r) było ich już 1838.

Gwałtownie skoczyła też liczba osób w przedziale wiekowym 65 do 69 lat. W roku 2004 odnotowano w tej grupie wiekowej 673 osoby, a w roku 2014 takich osób było już 1059.

Odnotować należy, że w 2004 r. w przedziale wiekowym 0 – 19 lat mieszkało w naszej gminie 5827 osób, W roku 2014 w tym przedziale wiekowym było 4465 osób, czyli o 1362 mniej. To jest prawdziwa miara dramatu jaki przeżywa nasza gmina.

Fachowcy wielokrotnie podczas swoich wystąpień podkreślali, że kluczowym wnioskiem w sferze społecznej jest niekorzystna struktura wiekowa mieszkańców naszej gminy. W naszej gminie kurczy się liczba osób w wieku produkcyjnym (2014 r. – 63,2%) oraz liczba osób w wieku przedprodukcyjnym (w roku 2004 – 20,8% as w roku 2014 – 18,9%) na rzecz osób w wieku poprodukcyjnym. Odsetek ludności w naszej gminie, która osiągnęła wiek poprodukcyjny wzrósł z 14,7%w roku 2004 do 17,9% w roku 2014.

Przeraził, przynajmniej powinien, wskaźnik dotyczący sfery ubóstwa w naszej gminie. W 2010 roku z pomocy społecznej korzystało 1232 gospodarstwa domowe. W roku 2013 gospodarstw korzystających z pomocy społecznej było 1329. W roku 2014 liczba gospodarstw domowych korzystających z pomocy społecznej wyniosła 1236. Odsetek osób zmuszonych do korzystania z pomocy społecznej wyniósł w roku 2014 – 14,4%. Dla naszego powiatu był on jeszcze wyższy i wynosił w roku 2014 – 14,5%. W województwie dolnośląskim współczynnik ten wynosił w 2014 r. – 5,8% a w Polsce – 7,7%. Takie są niestety niepijarowskie suche fakty statystyczne.

Przerażające są też dane dotyczące bezrobocia. Co prawda w okresie pomiędzy grudniem roku 2010 (1904 bezrobotnych) a grudniem 2014 r. (1408 bezrobotnych) doszło do znaczącego spadku bezrobocia na terenie naszej gminy, to jednak przybywało w naszej gminie bezrobotnych, którzy nie mieli prawa do zasiłku. Na koniec 2014 r. odsetek bezrobotnych bez prawa do zasiłku wyniósł w naszej gminie 83,4%.

Niska na terenie naszej gminy jest przedsiębiorczość. Na 10 tys. mieszkańców naszej gminy przypadało w 2010 roku 851 zarejestrowanych podmiotów gospodarczych a w roku 2014 – 863. Jest to jednak mniej niż w roku 2013, gdy na 10 tys. mieszkańców naszej gminy przypadały 872 podmioty gospodarcze.

Zresztą, przedsiębiorczość nie jest silną cechą mieszkańców naszej gminy. Na 100 osób w wieku produkcyjnym tylko 9,0 osób prowadzi taką działalność. Statystyczna średnia dla naszego kraju wynosi 12,2, województwa dolnośląskiego 12,7.

Specjaliści przyglądnęli się też terenom zielonym. Na koniec 2014 r. udział terenów zielonych w naszej gminie w stosunku do ogółu powierzchni gminy wyniósł 0,1%. W naszej gminie największy udział w terenach zielonych mają cmentarze (14,7 ha), zieleń osiedlowa (12,6 ha), parki (7,3 ha), zieleńce (2 ha). Fakt. Mało tej zieleni na głowę mieszkańca gminy. Jeden mój znajomy stwierdził, że za to mamy rekordową ilość zielonych radnych. I toksycznych – dodał. Spytałem go o źródło takich informacji i usłyszałem, że pewne i sprawdzone wieści na ten temat ma nieznany mi bliżej Poliszynel. Z ubolewaniem stwierdziłem, że nie znam.

C.d.n. 

środa, 16 marca 2016

Majestat zaprasza

UMiG w Górze rozesłał zaproszenia na pewne spotkanie. Dotyczyć ma ono : „Opracowania Gminnego Programu Rewitalizacji na lata 2015 – 2020”. W zaproszeniu, które osobiście podpisała w akcie niezwykłej łaskawości nasza uwielbiana powszechnie kandydatka na carową naszej gminy, wyrażona  i wyłożona jest dobitnie taka oto myśl: „Pragniemy, (znaczy Majestat pragnie – przyp. moje) aby w procesie tym wzięli udział reprezentanci wszystkich aktywnych na terenie gminy środowisk”. Spotkanie odbyć się ma 18 marca  2016 r., o godz. 830 w sali nr 1 (parter budynku starostwa powiatowego).

Osobiście zgodnie z prawdą ja za takowego zaproszenia nie otrzymałem, gdyż Majestat w swojej nieskończonej łaskawości na pstrej chabecie kłusującej, uznał, iż aktyny nie jestem. Pies Majestatowi buźkę lizał. Nie to nie. I tak przyjdę, bo taka ma wola.

Interesujące jest to, że informacji o spotkaniu Niue znajdziecie Państwo na tablicy informacyjnej w rynku, ani też na tablicy ogłoszeń UMiG w tymże miejscu.

Najwyraźniej ukochana przez wszystkich kandydatka na carycę gminy Góra – Irena I Czernińska, wyszła z założenia, iż nie cały gmin zasługuje na to, by poznać założenia programu rewitalizacji. Gmin nie ma tu nic do gadania, gmin będzie mieszkał tak, jak zadecyduje Majestat oraz ci, których tenże Majestat uznał za godnych zaproszenia.


Tu uwaga: w wyborach do samorządu, które odbędą się w 2018 może wziąć udział pominięty w zaproszeniu gmin. Dobrze byłoby, by dzisiaj lekceważony gmin zagłosował wówczas na Majestat.

wtorek, 15 marca 2016

Cuda na patyku

Wprost zafascynowało mnie lutowe wydanie „Przeglądu Górowskiego”. Rzuciłem się na nie niczym spragniony wody samotny wędrowiec po Saharze lub głodomór po spożyciu kilograma śledzi prosto z morza. Apetyt mój był spotęgowany, gdyż już na pierwszej stronie zauważyłem zdjęcie naszej jeszcze nie ukoronowanej carycy Ireny I Czernińskiej. A takie fotki nieodmiennie i od lat wzruszają mnie po czubek głowy, albo jak mówi się pospolicie: „do gardła”.

Osobiście uważam, że prekursorką „słit foci” jest nasza głowa jeszcze nie ukoronowana. Nikt tak jak jej carowa nie potrafi ustawić się do „słit” fotki, wyczuć momentu, skonstruować szybki uśmiech nr 1, 5 lub 7 lubo innej, wyżej numeracji. Numer uśmiechu zależy od okoliczności i żaden z uśmiechów nie jest przypadkowy. Nasz przyszła carowa nic nie czyni przypadkowo.

Przejdźmy jednak do „Przeglądu Górowskiego”, który nazywany jest przez niektórych „tubą propagandową burmistrzyni”. Ja znam motywy ich negatywnego nastawienia do rzekomej „tuby propagandowej burmistrzyni”.

Przypuszczam, że w okresie palenia w piecach mają oni trudność z dotarciem do „Przeglądu Górowskiego”, który wbrew założeniom ideologicznym, by siać wieści tylko dobre, a jak takich nie ma to mało istotne (albo też stwarzające pozory informacji), służy wbrew woli mocodawców, jako ciesząca się nieposzlakowaną renomą ekskluzywna podpałka do pieców. Jej ekskluzywność polega na wychodzeniu w nakładzie 1000 egzemplarzy miesięcznie. Wobec ogromnej liczby pieców na terenie naszej gminy oraz dostawy tego deficytowego towaru raz na miesiąc (zimą palić trzeba co dzień). W tej sytuacji, w okresie zimowym, zawarte w tym szanownym miesięczniku artykuły i informacje o niepohamowanym niczym burzliwym rozwoju naszej gminy nie docierają do ogromnej rzeszy potencjalnych czytelników, którzy nie widząc rozwoju, chcieliby o nim chociaż poczytać.

A tu cały trud Redakcji idzie w komin. Złote myśli kandydatki na carową furt i już lecą kominem. Urocze „słit” fotki też kominem. A co będzie, jak taka „słit” fotka przedstawiająca nasza przyszłą blond głowę koronowaną, niespopielona do cna, kominem wyleci i jakaś dziatwa  dojrzy oblicze miłościwie nam panującej, gorzejące na niebie. Co dziatwa może pomyśleć?

Czarownica!!! I wieść się rozejdzie, że Najjaśniejsza Pani w powietrzu bez miotły lata! Ciemnoty u nas niestety jeszcze jest zbyt dużo i do Miłościwej Pani może przylgnąć przydomek „wiedźma”. I po co taki szkaradny przydomek?

Powróćmy jednak do gazety, podobno samorządowej. Na drugiej stronie tegoż cuda moją uwagę przyciąga artykuł zatytułowany „Uwaga – utrudnienia w ruchu drogowym.” Ucieszyłem się, że w końcu dostrzeżone zostały przez Cudny Majestat problem fatalnego stanu dróg gminnych. Nie będę Państwu tegoż godnego politowania stanu opisywał, bo to i tak nic nie da. Byłoby to wołanie na puszczę, by ta mleka dała. Ale wciąż pamiętajmy, że w naszej gminie, rządzonej najlepiej jak tylko możliwe, w sposób o jakich najtęższe umysły od zarządzania pojęcia nie miały, wszystko jest naj. Nawet zdezelowane drogi są naj!

Rozczarowałem się niestety zawartością artykułu, gdyż opisywał on utrudnienia spowodowane remontami chodników. Remonty owe przeprowadza Wojewódzki Zarząd Dróg i Kolei we Wrocławiu a „Przegląd Górowski” jedynie podczepia się pod tę wojewódzką inwestycję, by splendoru nadać miejscowemu dworowi i Irenie I Czernińskiej.

Dziwne jednak, że lokalna gazeta kierowana do pieców i mieszkańców, nie raczy nas informować o złym stanie gminnych dróg i chodników. Jeżeli chodzi o chodniki to muszę powiedzie, że ich fatalny stan dostrzegłem dopiero wówczas, gdy przestałem być szybszy od wiatru a dwa razy szybszy od Strusia Pędziwiatra. Toż to pomyłka totalna! Stan chodników woła o pomstę do nieba. Nierówne, dziurawe, dziwacznie sprofilowane, krzywe – to tylko niektóre z ich wad, których jest cała plejada. Oczywiście, nasza Jaśnie Pani swoimi bucikami górowskich bruków na codzie nie szlifuje. Jej to nie wadzi. Problem oczywiście dostrzega.

Uwagę szczęśliwca, który dopadł „Przegląd Górowski” przed jego unicestwieniem w palenisku zachłannego pieca, przyciąga artykuł zatytułowany „Góra miasto z perspektywą”. Ozdobiony zdjęciem kandydatki do tronu, na której zagościł uśmiech nr 11, czyli „domniemanie szczerości” niesie z sobą zapowiedź owych wymarzonych przez tak wielu górowian „perspektyw”.

Łapczywie rzuciłem się na artykuł łaknąc poznać owe „perspektywy”, których nie widzi tak wielu mieszkańców naszej gminy, ale które istnieją, co dobitnie poświadcza nasza Złota Pani Burmistrz . Chyba nie me powodu nie wierzyć Słońcu Góry i Gminy.

Początek artykułu jest nawet niezły. Mową tam o „transparentności”. W tym miejscu trzeba przyznać, że nasza Ά i Ω  wiele uczyniła w znojnym dziele uskuteczniani owej „transparentności”. Moi liczni znajomi i Czytelnicy wiedzą np. kto dostanie posadę na dworze zanim tzw. „konkurs” zostanie rozstrzygnięty. Proszę jaka transparentność.

W miarę czytania artykułu mina mi nieco rzedła. Okazało się bowiem, że artykuł ów zawiera pisaną dość toporną polszczyzną i składnią nieskomplikowaną i nużącą wyliczankę inwestycji, tych które już zrobiono jak i tych, które mają powstać.

Ja osobiście cieszę się z każdej inwestycji na terenie naszej gminy i cieszę się, że Najjaśniejsza i jej dwór inwestują w gminę. O! Nawet tabelkę zamieszczono, w której wyszczególniono nakłady na inwestycje. Lata 2014 – 2016 przymierzono do roku 2007. Dlaczego akurat tego? Nie wiem, ale je bym wyszedł od daty założenia naszego miasta. Jakie słupki obrazujące wzrost inwestycji byłyby za lata 2014 – 2016! Nawet Szymon Słupnik na takim słupie inwestycyjnego boomu nie siedział.

Z punktu widzenia tej, której wszyscy zawdzięczamy wszystko, perspektywy są ogromne. Czy wiedzą Państwo ile to wstęg będzie trzeba przeciąć?! Ile mów wygłosić?! Ile okazji do niesienia kaganka oświaty i wiary w niczym nieskrępowany postęp naszej gminy, co podważają ludzie małej wiary. Ileż okazji, by uścisnąć dłonie gminu, zbliżyć się do wyborców i porazić go swym majestatem, na którego opisanie nie ma odpowiednich słów w znanych mi słownikach naszego języka.

Tak więc są perspektywy, przynajmniej dla Ireny I Czernińskiej. A lud ma perspektywy, by bywać na tych uroczystych okazjach, paść swoje niegodne oczy widokiem Niebiańskiej Burmistrzyni, napawać się dźwiękiem jej anielskich trel, którymi wygłasza swoje przepełnione leguminą mowy, których słuchanie ma również charakter terapeutyczny, gdyż wysłuchanie kilku takich mów pozwala na spokojne słuchanie nawet Antka Macierewicza.

Jest też w „Przeglądzie Górowskim” felieton ks. magistra. Bernarda Twardowskiego. Czytałem i żałuję tego, bom czyniąc to zgrzeszyłem. Bóg nie obdarzył księdza Bernarda pisarskim talentem. Niech ksiądz Bernard chrzci, oddaje ostatnią przysługę, żeni (może nawet rozwodzić!), ale na Boga niech nie pisze! Bo takim pisaniem grzeszy ciężko i od wiary maluczkich odwieść może łacno. Szatan mu chyba dyktuje te drętwe teksty.

I nic już dodać, ani też odjąć, nie trzeba. Kilkoma rzutami moich od dawna nieprzekrwionych oczu, spojrzałem na szpalty „Przeglądu Górowskiego”. I jakiż żal mnie ogarnął! Jakże bez polotu i talentu opisywana jest nasza ukochana i najdroższa

I tylko ja, niczym Don Kichot, opiewam uroki i rozliczne zalet naszej drogiej Dulcynei z Czerniny Dolnej. Tylko ja wielbię naszą Panią słowem, opisuję jej rozliczne zasługi, kreślę talentem mym miły i przyjazny jej wizerunek. Tylko ja kocham ją platoniczni jak stuletnie wojskowe suchary. Patrzę na nią niczym Homer. Słucham jej niczym Bethoven u schyłku życia swoich symfonii.


poniedziałek, 14 marca 2016

Oblana próba wody

Nic nie stoi w miejscu, ani woda, ani czas, ani ludzie” – wyczytałem na internetowej stronie Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych we Wrocławiu. Słowa to głęboko słuszne a ich prawdziwość wymownie i jednoznacznie ukazują zdjęcie dostarczone mi przez Czytelnika, pan T., któremu za ten głęboko patriotyczny czyn serdecznie dziękuję.

I faktycznie w Ryczeniu, przy tamie, nic nie stoi w miejscu. Jeszcze do niedawna można było podziwiać dwa pięknie oszalowane brzegi, by dzisiaj podziwiać niezwykłą rozbiórkową moc naszej rzeki. A może to była budowlana niemoc budowlańców? Któż to wie?

Być może spece od melioracji, a mniej od budownictwa wodnego, czego dowodem niniejsze zdjęcia, zwalą winę na ustawicznie spiskujące dniem i nocą bobry, których niecne knowania doprowadziły do katastrofy.


Tylko czy ktoś się da jeszcze nabrać na taki kit? Czy tu nie wychodzi ulubione kryterium wszelkiej władzy przy przetargu? Osławione -100% cena. A gówna bata nie ukręcisz, bo rzeka prawdę ci powie.




czwartek, 10 marca 2016

Majaki ex-alkoholika

Przyznaję się, że wypiłem dzisiaj sześć setek. Taka ilość pepsi jest zabójcza dla organizmu, ale stanowi ersatz alkoholu, a co za tym idzie niesie z sobą natchnienie.

Z resztą natchnienie przyszło do mnie tej nocy w postaci snu. Miałem bowiem sen, że jestem strażnikiem więzienny. Tzw. klawiszem. A sen był piękny z tego powodu, że jego treść była następująca. Waliłem kluczem o żelazną ramę pryczy i krzyczałem „Wołowicz! Niedźwiedź! Biernacki! WSTAWAAAAAAAĆĆC!”. A oni zdziwieni: „Za jakie grzechy?”. No to ja im na to „Za szpital! Za szpital!”.

Piękny sen i mam nadzieję, że wkrótce się ziści.

Spożywając pepsi w szerszym towarzystwie usłyszałem dzisiaj, że jeden z gminnych radnych ma złote nasienie. Zaciekawiony nadstawiłem ucho i dowiedziałem się, iż posiadaczem podobno skąpanych w blasku złota drogocennych plemników jest radny Henryk Drozdowski. Henryk z Czerniny, zamieszkały o półtora rzutu beretem od całorocznej rezydencji przyszłej carycy Ireny I Czernińskiej.

Ów że Henryk z Czerniny (radny i sołtys w jednej osobie) posiada bowiem – perorował mówca – ponadprzeciętnie inteligentne córki, które wygrały konkursy na stanowiska w gminie. Genialnemu ojcu gratulujemy inteligentnych córek, komisjom konkursowym właściwego wyboru, a przyszłej carycy pozyskania kolejnych sprzymierzeńców. Dodać należy, że tymi nieprzeciętnie zdolnymi potomkami radnego Henryka z Czerniny zaszczycone zostały stanowiska kierownika „Świat Malucha” i referat gospodarki komunalnej w Urzędzie Miasta i Gminy w Górze.

Z innego towarzystwa usłyszałem z kolei głosy, że przewodniczący Rady Miejskiej – Jerzy „Chochoł” Kubicki podobno stara się o zaciągnięcie kredytu, by wpłacić do budżetu gminy tytułem zwrotu wszystkie pieniądze, które pobrał za „jazdy lokalne”. Przypomnę, że przewodniczący w swojej łaskawości pozwalał sobie wypłacać ok. 300 zł miesięcznie z tytułu ryczałtu za używanie prywatnego samochodu w celach służbowych. Okazało się jednak, że pobieranie tego ryczałtu nie znajdowało żadnego oparcia w prawie i na skutek mojej interwencji korytko warte ok. 300 zł zostało odsunięte od wiadomej części ciała przewodniczącego.

Podobno mój najserdeczniejszy i oddany kolega, który trzyma moją fotografię na nocnym stoliku, radny powiatowy Marek „Bananowy Uśmiech” Biernacki jest bardzo szczęśliwy z okazji zbliżającej się wiosny i w związku z tym z perspektywą zazielenienia się łąk. Podobno radny, wielki zwolennik ekologiczne życia, zamierza się na tych łąkach pasać. Życzę smacznego. Ciekawe co udoi dojarka?

Dowiedziałem się również, że radny gminny Bronisław Barna zwany w kręgach przyjaciół „Bronisław bardzo Be”, łamacz damskich serc, Casanova z ulicy Słowackiego, człowiek o zabójczej aparycji, chadzający w wytwornej odzieży zamierza sprzedać swój pojazd, którym dokonał wielu podbojów miłosnych. Wiadomo, że auto nie było bite (przynajmniej w Polsce), pierwszy właściciel (przynajmniej w Polsce), oryginalny przebieg (przynajmniej w Polsce). Auto mało jeżdżone, pan Bronisław wsiadał za kierownicę, aby posłuchać tylko muzyki. Teraz rady Barna rzekomo marzy o zakupie karocy, by wozić nią przyszłą carycę Irenę I Czernińską.

Siedzący przy stoliku w „Magnolii” emerytowani pracownicy górowskie cukrowni ze łzami w oczach wspominali kierownika placu buraczanego Ryszarda Borawskiego, który obecnie pełni funkcję – niestety – radnego. Emeryci przypominali sobie liczne zasługi kierownika placu buraczanego, który na przykład potrafił z buraków, bez ich wcześniejszego przerobu, wycisnąć cukier w kostkach, a z kija od nieodłącznej miotły wydoić mleczka do kawy.

Zebrani wyrazili też zdziwienie, że nie widują też na ulicach miasta przemiłego i serdecznego doktora Zygmunta Icieka. Rozmówcy obawiali się, że wraz z zamknięciem szpitala doktor Zygmunt Iciek został bezrobotnym. Wspominali pochwały, jakimi darzyły i darzą do dnia dzisiejszego ich małżonki. Co niektórzy z dumą twierdzą, że ich synowi są łudząco podobni do doktora Zygmusia (jak pieszczotliwie o nim mówili) i nie wnoszą o to pretensji, bo nie chcieliby by podobne były do przewodniczącego rady miejskiej.


Towarzystwo też dość radykalnie wypowiadało się o powtórnym przyjęciu w poczet gminnej rodzinki urzędniczej Radosława Stolarczyka, który jak wiem po dziurki w nosie miał psiej służby w Straży Miejskiej. Nawet jeśli była to suto opłacana funkcja komendanta. Sączący drinki rozważali przydatność byłego komendanta na nowym stanowisku pracy pracownika odpowiedzialnego za utrzymanie dróg gminnych. Zastanawiano się czy nowo-stary dworzanin przyszłej carycy Ireny I Czernińskiej ma odpowiedni zasób wiedzy na temat dróg gminnych. Po krótkiej dyskusji wszyscy orzekli, że i owszem, bo – tu cytat: „bo wracając niejednokrotnie z imprezy musiał nadłożyć drogi ze względu na ich zły stan nawierzchni”. Dla mnie to wystarczająca rekomendacja. 

środa, 9 marca 2016

W poszukiwaniu prawdy

Pismo tej treści wystosowałam dzisiaj do przewodniczącego komisji rewizyjnej Rady Powiatu. Ludziska głośno mówią i strasznie k... na zamknięty szpital. Opinia publiczna twierdzi, że sprzedaż szpitala i jego zamknięcie są niejasne. Tak więc rzecz cała trzeba wyjaśnić. Ostrzegam jednak, by rewelacji po komisji rewizyjnej nie oczekiwać

Drogowskaz wstydu

Otrzymałem maila od Czytelnika o takiej oto  treści:






Do maila dołączono też zdjęcie.

Szanowny Panie,
cieszę się niezmiernie  z faktu, iż nie do mnie kieruje Pan pytanie o zaprzestaniu mówienia i chwalenia się bez podstaw, że oto Góra, miasto powiatowe, "Góra miasto z perspektywą" - jak meldowała to nielicznym Czytelnikom nadworna gazeta zwana na wyrost "Przeglądem Górowskim", nie ma szpitala. Jest to rzeczywiście powód do zadumy i wstydu dla górowian, ze dopuścili do oddania za bezcen szpitala w obce ręce.

Pamiętać jednak należy, kto doprowadził do sprzedaży szpitala za marne grosze. A doprowadził do tego platformerski starosta i jego kumple z tej sitwy, przy milczącej aprobacie burmistrz Ireny Krzyszkiewicz oraz bezwolnych radnych miejskich kadencji 2010 - 2014.

Autorowi maila serdeczni dziękuję.

wtorek, 8 marca 2016

Skończmy z pozorami

Cwaniactwo nie jedno ma imię. W polityce cwaniactwo jest podobno bardzo cenione i mistrzowi cwaniactwa zachodzą bardzo daleko. Na naszym zadupiu, prowincji w końcu, trudno na co dzień o przykłady cwaniactwa.

Toteż z największą przyjemnością przeczytałem tekst na stronie internetowej „elki” dotyczący podwyżek cen za wodę i ścieki. To znaczy podwyżka nie jest zbyt przyjemną rzeczą dla kogoś komu się nie przelewa. Osobnik taki wykazuje w obliczu wydzierania mu z chudego portfela pewną nerwowość przechodzącą w poirytowane, które często zamieniana się we wściekłość. I w efekcie tego leją się później żale w Internecie.

Dla niewielu osobników podwyżka wisi. Najczęściej są to osobnicy dobrze sytuowani, którym podwyżka dziury w pugilaresie nie wyrwie. I tak np, nasza ukochana szefowa gminy, Słońca Góry, aby upływ czasu nie przysporzył jej zmarszczek a biodra nie nabrały nazbyt rubensowskich kształtów, takiej podwyżki nawet nie zauważy. Ma wypasioną pensję.

Ta dobra pod każdym względem kobieta, słynąca z samarytanizmu kobieta, skromna, walczyła z podwyżkami wody i ścieków czego liczni komentatorzy złorzeczący niewątpliwej następczyni św. Teresy z Kalkuty, nie wzięli pod uwagę komentując jej wypowiedzi dotyczące podwyżek w sposób wysoce niezasadny.

To nie szczęście nasze powszechne, czyli burmistrz Irena Krzyszkiewicz, chciała podwyżek. Domagał się ich prezes „Tekomu”, którego nazwisko nie pada w wypowiedzi naszej władczyni samorządowej. Proszę zważyć, że negocjacje w sprawie czterech podwyżek trwały aż dwa dni! Tak długo nie trwały nawet negocjacje w sprawie tak kluczowej, jak kolejne podwyżki dla naszego powszechnego szczęścia. Przy uchwalaniu kolejnych podwyżek odbywało się to błyskawicznie i bez zbędnych ceregieli ze strony radnych, jak też samej pani burmistrz, która z powodu jakoś nie cierpiała na wyrzuty sumienia i brała podwyżki bez zbędnych ceregieli.

A tu proszę aż dwa dni walczyła z prezesem „Tekomu” o skalę podwyżek. Dodać należy, że prezes ów podlega naszemu Słońcu Góry, gdyż to jej blaski znamienity i porażający, powołuje i odwołuje prezesa. „Tekom” jest bowiem spółką gminną. Tak więc widzą Państwo, jaką ciężką walkę stoczyła nasza nadzwyczajnie uzdolniona burmistrz. I to z własnym pracownikiem. Którego imienia i nazwiska w wypowiedziach dla „elki” nasza prawdomówna szefowa gminy nie wypowiada. Idą śladami tej, bez której nie wiem, jak nam żyć przyjdzie, ja również wzdragam się podać dane personalne tego czarnego niewdzięcznika.

Proszę zauważyć też jaka to była bitwa!

Czarny niewdzięcznik chciał, by metr sześcienny wody kosztował aż 3,94 zł! Jest to skandal niebywały! Czernińska amazonka dzielnie odparła nikczemną propozycję Czarnego Niewdzięcznika i wytargował (od podległego jej pracownika) stawką 3,85 zł za metr sześcienny. Jak opisać wzruszenie, które przeżywałem, gdy czytałem wyznania naszej niewzruszonej bojowniczki o jak najniższe opłaty za wodę. Szlochałem rzewnie, łzy me niczym ziarna niezwykle dojrzałego grochu padały nieustannie na takie oto zdanie wypowiedziane przez naszą anielskość: „Do tego interesu spółka musi niestety dokładać.”

Mój Boże! Pomimo podwyżek nadal spółka będzie musiała dokładać. Ale ile dokłada spółka cudowna pani burmistrz już nam nie powiedziała. Jakoś tak oszczędnie gospodarowała cyframi. A czasami bywa taka szczegółowa! W uzasadnieniu do uchwały też nie ma cyfry, która cokolwiek by na temat wysokości mówiła.

Trzy kolejne propozycje podwyżek nasza dzielna obrończyni naszych pustawych portfeli, gdyż nie każdy jest na samorządowej wypasionej pensji, również ograniczyła i Czarny Niewdzięcznik musiał obejść się niespełnionym apetytem i niezaspokojonym w bieżącym roku głodem.

Czytając opinie na portalu „elki” jest mi mocno żal, że tak wielu nas nie dostrzega ogromnej dobroci miłościwie nam panującej pani burmistrz, której dni niech upływają w oszałamiającym rytmie latynoskiej samby, której czynne uprawianie zapobiega zmarszczkom i rubensowskim kształtom.

W artykule możemy też przeczytać, że : „Radni przegłosowali uchwałę dotyczącą tych zmian, choć ich stanowisko było formalnością.” Powiedziałbym więcej: nie tylko przegłosowanie uchwały było formalnością, bo znaczna część radnych jest nimi tylko formalnie. Tak sobie radnych wychowała nasza pani burmistrz, która przed objęciem po raz pierwszy funkcji burmistrza, była emerytowaną nauczycielką. Potrafi sobie pani nauczycielka dziatki wychować. Chociaż trochę mnie to dziwi, bo niektórzy radni, plotą trzy po trzy albo milczą jakby nie  łapali o co chodzi. Ręce podnoszą karnie wszyscy. I to za wszystkim.

Można śmiało rzec, że w naszej gminie o wszystkim decyduje pani burmistrz oraz Rada Miejska, która zawsze jest za tym, za czym jest nasza ukochana pani burmistrz. Nigdy nie jest odwrotnie. Musimy zapamiętać, że pani burmistrz jest gwarantem naszej wszelkiej pomyślności w życiu zawodowym, osobistym, naukowym, pożyciu małżeńskim i poza małżeńskim, pomyślności w zbiorach i udoju, wydajności z hektara, gwarantem kolejnych podwyżek, podobno też posiada właściwości lecznicze. Podobno rozmowa z nią likwiduje najbardziej uporczywe i długotrwałe zaparcia.

W tej sytuacji zastanawiam czy nie skończyć z fikcją demokracji w naszej gminie, która to demokracja ma charakter fasadowy. Zatrudnić cwanych prawników, by ci znaleźli taką lukę w prawie, która pozwoliłaby w naszej gminie zaprowadzić monarchię. W roli dożywotniej np. carycy obsadziłoby się nasza najukochańszą i godną korony burmistrz Irenę Krzyszkiewicz. Przecież tej kobiecie to się najzwyczajniej należy. Nieodzowną dla każdej monarchii instytucję już mamy: dwór bezkrytycznych pochlebców.