W
materiałach na sesję Rady Miejskiej przeczytałem na stronie 44 „Informacji z
wykonania budżetu gminy Góra za rok 2014”, taki oto passus:
„zwrot
kosztów podróży służbowej w formie miesięcznego limitu 300 km na jazdy lokalne
Przewodniczącego Rady Miejskiej w Górze – 2951,88 zł.”
Owe
2951,88 zł „zwrotu koszów podróży służbowych” podzieliłem przez elegancką
cyferkę 0,8358 (czyli obowiązującą w 2014 r. stawkę za 1 km, pojazdu o pojemności poj.
900 cm, za używanie samochodu prywatnego do celów służbowych) i wyszło mi, że
nasz praworządny ze wszech miar przewodniczący odbył „jazdy lokalne” o łącznej
długości 3531,8 km. Nie przekroczył więc „limitu”, który w ciągu roku wynosił
3600 km.
Oczywiście
nie wiemy, gdzie i w jakim celu podróżował przewodniczący Rady Miejskiej,
którego jak stwierdza ustawa o samorządzie (art. 19 p. 2), naczelnym zadaniem
jest: (…) „wyłącznie organizowanie prac rady oraz prowadzenie obrad rady.”
Gdyby przewodniczącemu zechciało się robić coś, co wykraczałoby poza kluczow słowo „wyłącznie”, to byłaby to z jego strony czysta uzurpacja nie mająca nawet śladowego
oparcia w ustawie o samorządzie gminnym.
Pragnę
też drogich Czytelników uspokoić, bo w przypadku naszego samorządu to niezbędne
i konieczne, że przewodniczący Rady również nie posiada ustawowych podstaw do reprezentowania
naszej gminy na zewnątrz. Więcej! Nawet radni nie mogą go do tego upoważnić
uchwałą, bo będzie ona niezgodna z prawem (Kto ciekaw, niech czyta!).
Tak
że sumując tę cześć rozważań powiem szczerze, że nie wiem gdzie i w jakim celu obywał
„jazdy lokalne” przewodniczący Jerzy Kubicki. Zresztą, jest Komisja Rewizyjna
Rady i niech ona zbada cele „jazd lokalnych” przewodniczącego Jerzego
Kubickiego. Diety biorą, to niech sobie trochę popracują. A ja sobie ich przy
tych pracach poobserwuję i raport zdam Państwu.
Wróćmy
do meritum sprawy. Informacja ta początkowo nie wzbudziła mojego większego
zainteresowania. Ale dzisiejszego poranka wyczułem, że z tym „limitem” na „jazdy
lokalne” jest coś nie w porządku. Gdzieś, zakamarkach pamięci przypomniało mi
się, że coś o tym czytałem. Rzecz całą postanowiłem sprawdzić a przy okazji
zweryfikować czy starość umysłu mnie nie dotyka a z nimi zwidy i omamy
hipnagogiczne.
Zapuściłem
się w sieć i … bingo! Znalazłem to, czego szukałem. Okazuje się, że przyznany przewodniczącemu
Jerzemu Kubickiemu „limit”, czyli ryczałt na wykorzystanie 300 km miesięcznie
na „jazdy lokalne” jest całkowicie i bezczelnie niezgodny z prawem. Na dowód
prawdziwości moich słów przytoczę fragment z wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego
z 26 czerwca 2014 r. (OSK 406/14).
Czytamy
w nim:
„Zagadnienia
związane z finansowaniem działań Przewodniczącego Rady Gminy i Rady Gminy
należą do właściwości organów gminy, która - z woli ustawodawcy - rozstrzyga o
nich w sposób samodzielny, a granicą tej samodzielności jest sprzeczność z
prawem, a zatem rozstrzygnięcie, co do istoty, inne niż tego wymaga
obowiązujący przepis. Jednak, jak podkreślił Sąd, z zasady samodzielności
organów nie wynika dowolność ustaleń co do przyznawania diet oraz kosztów
podróży.”
I
dalej:
„Przechodząc do regulacji zawartej w § 3 uchwały ustalającej Przewodniczącemu Rady Gminy miesięczny limit kilometrów na korzystanie z własnego samochodu dla celów służbowych, Sąd stwierdził, że oprócz sprzeczności z art. 25 ust. 4 u.s.g., zapis ten narusza także art. 25 ust. 10 u.s.g. oraz przepisy wykonawcze do niego zawarte w rozporządzeniu Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2001 r. w sprawie sposobu ustalania należności tytułu zwrotu kosztów podróży służbowych radnych gminy (Dz.U. Nr 66, poz. 800 z późn. zm.). Sposób ustalenia zasad zwrotu kosztów podróży służbowych radnych gminy określają przepisy ww. rozporządzenia i nie przewidziano w nich możliwości zwrotu kosztów podróży służbowych radnym gmin w drodze ryczałtu, a zatem w tym zakresie uchwały rady gmin nie mogą wprowadzić odmiennych rozwiązań. Nie uzasadnia też wprowadzania takich rozwiązań pełnienie przez jednego z radnych funkcji przewodniczącego rady, gdyż brak jest nie tylko w u.s.g., ale i w systemie prawa polskiego, przepisów wskazujących na zasadność takiego zróżnicowania.”
I
w ten sposób, w kwestii limitu na „jazdy lokalne” sprawę mamy wyjaśnioną.
A
oto inne orzeczenie w tej samej sprawie, ale z Wrocławia, w którym czytamy:
„Kolegium
Regionalnej Izby Obrachunkowej stwierdziło, że badana uchwała w części, o
której mowa powyżej, narusza art. 21 ust. 4 ustawy z dnia 5 czerwca 1998 r. o samorządzie
powiatowym, który stanowi, iż radnemu (w tym również należy rozumieć radnego
pełniącego funkcję przewodniczącego rady) przysługuje zwrot kosztów podróży
służbowych na zasadach ustalonych przez radę. Ustalone przez Radę Powiatu w L.
uprawnienie Przewodniczącego Rady Powiatu do miesięcznego limitu na jazdy
lokalne nie jest tożsame z pojęciem zwrotu kosztów podróży. Stosując wykładnię
gramatyczną, należy stwierdzić, że "zwrot" w języku polskim oznacza,
że wydatki związane z podróżą służbową powinny być uprzednio dokonane, a
następnie może nastąpić ich refundacja, a więc obowiązuje ich następczość, a
nie uprzedniość.
Powyższe
postanowienia wskazują, że ustalenie "ryczałtu" nie może być uznane
za równoważne ze sformułowaniem "zwrot kosztów",
Ryczałt
jest to w istocie jedynie pewna pula środków pieniężnych, w ramach której
gospodaruje samodzielnie podmiot, któremu została przyznana. Natomiast przy
zwrocie kosztów podróży organ decyduje, czy takiego zwrotu (po wydatkowaniu
środków) dokonać, w jakim zakresie i czy odbycie podróży było uzasadnione w
świetle powierzonych radnemu obowiązków.”
Tak
więc limit 300 km miesięcznie dla przewodniczącego był i jest nielegalny. Quod errat
demonstrandum. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz