Powszechnie wiadomo, że nasza ukochana pani burmistrz ma parcie na media. Reklamuje sukcesy kierowanego przez siebie urzędu szeroko, głośno i często. I nie ma w tym nic dziwnego, bo czasy takie, że bez propagowania osiągnięć – a ma ich trochę na koncie – trudno wygrać wybory. Czasami jednak szefowa gminy mówi o trzy zdania za dużo i robi się kłopot.
Na portalu „elki” pojawiła się wypowiedź burmistrz („Pięknieje park w Górze”) na temat łobuzów, którzy zdewastowali ławki. Nie o tym jednak chciałem napisać. Pani burmistrz opowiada: „Musimy zainstalować kamery, mimo, że inwestycja nie została jeszcze ukończona. Kilka dni temu chuligani zniszczyli nam nowe ławki."
Podobno ławki były „nowe”, chociaż wg mnie – o ile mi całkiem na wzrok nie padło – nowe były deski na starych fundamentach. Deski te zresztą, zostały dość niechlujnie wygładzone, ale jest to szczegół, którym pani burmistrz głowy zawracać absolutnie nie należy, bo nie jest ona od tego, by martwić się, że komuś drzazga w szynkę tylną wlezie. Zresztą, jak wlezie, to szpital jest niedaleko. A ponadto, jak będą drzazgi właziły, to mniej ludzi będzie na ławkach siedziało i dłużej będą „nowe”.
" Te kamery będzie można podłączyć do monitoringu, który działa u nas w urzędzie. Zatrudnimy stażystów, którzy pracują również w nocy i obsługują również kamery.”
Ten fragment wypowiedzi naszej ukochanej pani burmistrz lekko mnie zdziwił. O ile wiem stażyści nie mogą pracować w soboty, niedziele, święta (§ 6 ust. 1 pkt 3 i pkt 6, § 7 rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 20 sierpnia 2009 r. w sprawie szczegółowych warunków odbywania stażu przez bezrobotnych (Dz. U. z 2009 r., nr 142, poz. 1160). Rozporządzenie pozwala pracować stażystom w nocy, jeżeli wyrazi na to zgodę starosta. Zgoda starosty może nastąpić wówczas, gdy: „charakter pracy w danym zawodzie wymaga takiego rozkładu czasu pracy.”
Oczywiście ze zgodą starosty we tym przypadku problemu nie będzie, bo w paltfusowej „rodzinie” rączka rączkę myje. Ja się tylko pytam o sens instalacji kamer i zatrudniania stażystów. Wszak obraz nagrywa się na dysk i zawsze można odtworzyć przebieg zdarzeń. Chyba, że zakłada się, iż jakość kamer, a co za tym idzie wyrazistość nagranego obrazu (przetarg - 100% cena!) będzie tak podła, iż nic nie będzie widać, a stażysta będzie po prostu dzwonił na policję, gdy zauważy niebezpieczne ruchy.
Tyle, że absurd polega na tym, że stażysta ma się czegoś nauczyć a nie siedzieć przed ekranem monitora i zastępować policjantów. Jeżeli więc stażysta (ści) mają pełnić rolę policjantów, to po co nam policja, monitoring?! A może najlepszym rozwiązaniem będzie podłączenie kamer do mieszkań strażników miejskich? W myśl hasła: „Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś”. Wszak cała gmina narzeka na pracę strażników miejskich, że jedyną rzeczą jaką potrafią, jest zabawa z fotoradarem. A to lud niezmiernie wkurwia. I to wkurwienie przełoży się na głosy w wyborach, bo co za dużo, to i świnia nie zje.
Rozpuściwszy ponad miarę język królowa nasza, burmistrz Irena Krzyszkiewicz, andronami niestosownymi publikę raczy karmić. Wróćmy bowiem do stażystów. We wspomnianym wcześniej rozporządzeniu mowa jest o tym, że stażysta: „sporządza sprawozdanie z przebiegu stażu zawierające informacje o wykonywanych zadaniach oraz uzyskanych kwalifikacjach lub umiejętnościach zawodowych.” No i co taki biedny stażysta napisze w sprawozdaniu? „Nocna obserwacja monitora?”, „Zstępowanie policji?”, „Śledzenie chuliganki?”, „Stróż nocny monitorujący?” Toż takiej kategorii zawodów nie ma w żadnej klasyfikacji zawodów! Stażysta na stażu ma się czegoś konkretnego nauczyć, bo inaczej staż i wyłożone na stażystę pieniądze mijają się z celem. A jednocześnie ukochana nasza pani burmistrz daje tym samym do zrozumienia Czytelnikom (a ci durni nie są, bo w przeważającej większości bezpartyjni), że na górowską policję nie ma co liczyć! W mojej ocenie tłuków robi z naszej prewencji i nieudaczników.
Morał z tej historii jest taki, że nie zawsze należy próbować błyszczeć w mediach, jeżeli nie ma się niczego konkretnego do powiedzenia. Ja rozumiem, że zbliża się przedwyborcza „głupawka”, ale to nie oznacza, że nasza ukochana pani burmistrz ma się spalać na starcie. Zakończmy inwestycję, poczekajmy na ocenę górowian i wówczas się chwalmy. Chyba, że ma się to dziać na takiej samej zasadzie, jak ocena „Dni Góry”. Dziadowskich „Dni Góry”, bo „dziadostwo” artystyczne było namacalne aż do bólu. Takie „Dni Góry”, to raczej „Dniami Obciachu” należy nazwać. Z drugiej strony nikt nie jest genialny i nie musi wszystkiego czuć. Nasza ukochana pani burmistrz (by Allach dał jej wieczne panowanie!) nigdy nie czuła kultury i sportu. Ale zawsze czuła nieodparte parcie na media. W tym na moje. A ja nigdy królewnie naszej nie odmawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz