Podnosiła uroczystość miała miejsce w naszym mieście
przy ulicy Kościuszki. Pod koniec tygodnia otwarto tam samoobsługową myjnię samochodową.
Właścicielami tej łaźni dla samochodów są dwaj wybitni górowscy biznesmeni
(którzy z wrodzonej sobie skromności cechującej umysły wybitne) nie chcą
ujawniać swoich nazwisk. Wolą swoje artystyczne przydomki, które w pełni oddają
ich nieposzlakowane niczym charaktery.
Tak więc panowie „Paździoch” oraz „Bananowy Uśmiech”
wysłupali nieco grosza, by zainwestować w ten pralniczy biznes. I nie chodzi tu
tylko o prozaiczną (a im obcą i głęboko wstrętną) chęć pomnażania majątku (co w
naszym kraju zawsze budziło niezdrowe emocje), ale o fakt tak prozaiczny, iż
posiadane przez nich drobne wypychały im niemożebnie kieszenie, co powodowało,
że osobniki zgryźliwe i pragnące dogryźć im do żywego, twierdziły (całkowicie
bezpodstawnie!), że mają nadwagę.
A wiadomym jest wszem, że obaj czołowi biznesmeni
naszej małej ojczyzny, mają sylwetki sportowe, ponętne i mogą robić na wybiegu
dla modeli, reklamując na przykład staniki (no, może się nieco w tym miejscu odrobinę
zagalopowałem).
Tak więc, by ciągle nie zaszywać kieszeni, które
bezlitośnie obciążały im monety, nasi godni najwyższego podziwu ludzie wielu
interesów postawili to, co postawili. Trzeba przyznać obiektywnie (a to boli!),
że przy okazji nieźle zagospodarowali kawał placu, który miastu do tej pory
chluby raczej nie przynosił. Pozbywając się drobnych podnieśli estetykę miasta.
I to trzeba docenić, cholera jasna. I ja to doceniam, bo jak nie ja, to kto?
(pytanie retoryczne).
Niestety, z powodu nawału obowiązków, nie mogłem
przybyć na uroczyste otwarcie samochodowej łaźni. Wiem, co straciłem i łzami
się do tej pory zanoszę (a jest 23,42). Wieść gminna niesie, że tego w dniu
otwarcia tego przybytku wszelkie pojazdy były myte za darmo. To, że za darmo,
to nic! Ale – podobno – z natrysków lała się nie pospolita woda, ale szampan
Dom Perignon. Podwozia natomiast omywane były kokosową brendy Mendis Coconut. Wyprany samochód był
również woskowany. Autentycznym pszczelim woskiem, które na lakier nanosiły
obudzone z tej okazji pszczoły. By zapewnić im maksymalny komfort pracy w
firmie „Hugo Boss” uszyto im ciepłe wdzianka na tę niesprzyjającą porę roku.
I powtarzam raz jeszcze, że żal, ogromny żal ( jest
23, 51), mnie ogarnia, iż nie mogłem skorzystać z zaproszenia, które wystosowali
do mojej ze wszech miar skromnej osoby biznesmeni: „Bananowy Uśmiech” i „Paździoszek”.
Pragną jednak wyrazić swą wdzięczność za pamięć, kreślę te kilka skromnych
zdań, by samochodowa pralnia, która już na starcie zapisała tak wspaniale, na
trwale znalazła się w krajobrazie naszego
miasta i pamięci jego mieszkańców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz