poniedziałek, 12 grudnia 2011

No, to idą święta!

W sobotnie popołudnie przed przykościelnym placu w Starej Górze rozpoczął się niezwykły o tej porze ruch i gwar. To do akcji wkroczyli mieszkańcy wsi – i nie tylko – by po raz szósty z kolei zbudować, i to od podstaw, szopkę bożonarodzeniową. Stara Góra kultywuje tę piękną tradycję, co powoduje, że w Wigilię trudno znaleźć jest miejsce, by zaparkować samochód. Mieszkańcy Góry i okolicznych miejscowości tego cudownego wieczoru licznie odwiedzają Starą Górę właśnie z powodu „żywej szopy”, która szczególnie cieszy dzieci. Zanim jednak będzie można nacieszyć swoje oczy widokiem „żywej szopy” a zmysły niezwykłą atmosferą trzeba przedmiot podziwu stworzyć.

Jak co roku „żywa szopa” powstaje od podstaw. Tajemnicą sołtysa Waldemara Bartkowiaka pozostanie źródło, w którym zaopatruje się materiały budowlane. Pytany o hurtownię sołtys Bartkowiak zaczerpnął wody ze szklanki i trzymał ją w ustach tak długo aż się nie oddaliłem.

Co roku sołtysowi Starej Góry towarzyszy nieomal ta sama ekipa budowniczych. W tym roku szopkę oprócz sołtys stawiali: Tadeusz Żmiejewski, Robert Kurzawa, Bartek Grochowiak, Edward Baranowski. By być sprawiedliwym trzeba też wspomnieć o pomocy Maćka Żmiejewskiego (syna Tadusza) i jego kolegi Wojtka Kosiuby przy wznoszeniu szopki. Być może to oni w przyszłości będą budowali kolejne szopki bożonarodzeniowe, gdy starszym zabraknie sił i ochoty.

Na placu budowy widać było, że ekipa jest zgrana. Każdy wiedział, co robić i jak to zrobić. Nie było chaosu, ale systematyczna o dobrze zorganizowana praca. Minuty i kwadranse mijały a konstrukcja nabierała wyrazistości i kształtów. Było co prawda pomiędzy budowniczymi drobne różnice zdań, ale dotyczyły one zmian w szczegółach konstrukcyjnych zmierzających do tego, by obiekt był bardziej estetyczny i wzbudzający większy podziw. Robota szła raźno i można było odnieść wrażenie, iż budowniczowie mogliby żywą szopę” postawić z zamkniętymi oczami. Zapewnione było bezpieczeństwo budowniczych i ratownik medyczny Edward Baranowski ze smutkiem stwierdził na koniec, iż nie ma żadnego palca ze wskazaniem do opatrunku ani też rozciętej głowy, którą skleiłby swojej własnej roboty miksturą o nazwie: „Edward – Glu”. Spory wygrywał ten z budowniczych, który miał w ręku cięższy argument. I tak młotek przebijała siekiera, siekierę zaś łopata, ale argumentem nie do przebicia zawsze dysponował ten, kto miał piłę spalinową.

Gdzieś około 20,00 konstrukcja stała i pyszniła się w bladej poświacie księżyca. Dzieło zostało nieomal ukończone. Sołtys Waldemar Bartkowiak obszedł budowlę i z aprobatą kiwnął głową. To był znak, iż nadszedł czas na spożycie zasłużonego posiłku. Były więc kiełbaski pieczone na ognisku, coca – cola, był też ta, no, jak tam jej?! No …?! A zresztą, to już było.

W tym roku w Wigilię ponownie setki osób odwiedzą Starą Górę, by chociaż przez chwilę być tak blisko tradycji. Rada Sołecka serdecznie zaprasza wszystkich. Jak zwykle będzie mleko z miodem, herbata z rumem, pierniki. Zdradzę Państwu, ale tylko, że będzie nieco inaczej niż było w altach ubiegłych. Zdradziłbym więcej, ale sołtys zabrał do domu piłę spalinową. 

Tadeusz Żmiejewski
Robert Kurzawa
Sołtys Waldemar Bartkowiak i Robert Kurzawa
Robert Kurzawa, Waldemar Bartkowiak, Stanisław Banaszkiewicz
Maciek Żmiejewski

 Wojtek Kosiuba
 
Bartek Grochowiak
Sołtys zapędzajcy gwoździa
Nikt nie robi nic oprócz dobrego wrażenia
Jak się podeprze, to raczej nie runie
Przekąsimy ?!
Nie wychodzić przed władzę!
Nocny strażnik Starej Góry

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz