czwartek, 11 października 2018

Perełka w koronie



I tak nasze miasto wzbogaciło się o piękną perełkę architektury. Jeszcze do nie dawna budynek po internacie wzbudzał niesmak, gdyż przypominał wrzód na zdrowej wątrobie. Położony blisko targowiska miejskiego niewątpliwie chluby miastu nie przynosił. Dobre, że nieodpłatnie przejęła go od starostwa gmina, bo beznadziejni starostowie jakoś nie mieli pomysłu na jego zagospodarowanie. Najpierw chciano go sprzedać, bo to najłatwiejsze i myślenia nie wymaga.

Obecnie możemy być z tego obiektu dumni. Prezentuje się wspaniale. Osobiście już dawno tamtędy nie chodziłem, bo w zeszłym roku oberwałem kawałkiem tynku, który uparł się, by spaść koniecznie na mnie. I nie wiem za co mi się oberwało, ale dlaczego nie szanownemu radnemu Zygmuntowi Iciekowi, który dumnie kroczył przede mną? Nie chodzą nieszczęścia – niestety! – parami!

Gdy tak stałem i podziwiałem odrestaurowany zabytek podziwiając efekt remontu elewacji, przystanął przy mnie jakoś nieznany mi gość. Zwrócił mi uwagę, że od strony ul. Kościuszki wszystko pięknie i znakomicie wykonane. Gość zwrócił mi uwagę, że gdy spojrzy się na elewację wschodnią. widać, że majstrowie nie opanowali w sposób dostateczny natrysku tynku. Wyjaśnił, iż ta niedoróbka polega na tym, że na tej nowej elewacji widać cień każdego przęsła rusztowań. Wizualnie psuje to nieco obraz wyremontowanego budynku. W sumie również cieszył się, że budynek został wyremontowany, ale – jak stwierdził „widać gluty”. 
Pamiętajmy jednak, że ostatnie słowo w tej kwestii należy do inspektora nadzoru budowlanego, a po nim do inwestora, który to zadecyduje, czy przyjmie elewację z widocznymi glutami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz