Zazwyczaj mieszkańcy osiedli cieszą się z dróg wiodących
do miejsc ich zamieszkania. W przypadku części mieszkańców osiedla Kazimierza Wielkiego
radość ta jest dość umiarkowana. Część mieszkańców tego osiedla musi bowiem
płacić za energię elektryczną, która zużywana jest na oświetlanie ulicy. To
budzi niechęć osób dotkniętych tym „zaszczytem”. Jako winnego tego stanu rzeczy mieszkańcy wskazują naszą gminę.
Twierdzą – zgodnie z prawdą – że w uchwale Rady
Miejskiej z 16 czerwca 2005 r., nasza gmina zobowiązała się do przejęcia drogi,
ale do dnia dzisiejszego nie nastąpiła konsumpcja tego zobowiązania, i to
pomimo upływu 12 lat.
Faktem jest, że przyjęty wówczas przez Radę Miejską Plan
Zagospodarowania Przestrzennego, w § 92 wskazywał powyższą drogę, jako drogę
publiczną (symbol w Planie Zagospodarowania Przestrzennego – a20KDd).
Trzeba też wiedzieć, że droga ta jest własnością
Spółdzielni Mieszkaniowej „Wspólny Dom”. SM jest wieczystym użytkownikiem
gruntu, przez który biegnie droga. Właścicielem gruntu jest natomiast nasza
gmina. Z tego tytułu – wieczystego użytkowania – SM płci gminie podatek,
którego wysokość okryta jest tajemnicą, zgodnie z prawem zresztą.
W okresie, gdy można było sprzedawać lokale
spółdzielcze na własność ich lokatorom, nastąpiła rzecz następująca. SM „Wspólny
Dom” sprzedawała je swoim spółdzielcom wraz z udziałem w gruncie. I to nie
tylko w gruncie, który znajdował się pod budynkiem się zbywane przez SM
mieszkanie, ale również z gruntem pod ową drogą. I w ten sposób droga ta ma
grubo ponad…150 współwłaścicieli. To nie żart, to okrutna prawda i
rzeczywistość. Dodajmy dla pełni obrazu, że w kilku sprawach toczą się również
postępowania spadkowe przed sądami. A doświadczenie uczy, że takie sprawy trwać
potrafią latami.
Można się domyślić, ze ta metoda sprzedaży przyjęta została
przez SM z wyrachowaniem polegającym na tym, iż SM pozbywała się części gruntów
na rzecz nabywców mieszkań i w tej sytuacji nie musiała już za ten grunt płacić,
gdyż obowiązek ten spoczął na nabywcach mieszkań. Czy ktoś wówczas myślał o
kosztach utrzymania oświetlenia ulicznego? Czy nabywcy mieszkań wiedzieli o ich
czeka?
Toteż widzą Państwo, że sprawa zagmatwana jest w
sposób totalny. Popełniono błąd polegający na sprzedaży mieszkań wraz z udziałami
pod drogą. Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby SM sprzedawała mieszkania bez udziałów
w gruncie, ale notarialnie ustanawiając służebność drogi na rzecz właścicieli
sprzedanych mieszkań. Wszystko wskazuje na to, że sprzedaży dokonaną szeroko
praktykowaną w naszym kraju metodą na „łapu=-capu”. Ponadto na całej linii
zawiodła tutaj wówczas komunikacja na linii gmina (właściciel terenu) a SM.
By spełnić zapis § 92 PZP sprzed lat 12 z okładem, należałoby
wykonać tytaniczną pracę: ponad setka aktów notarialnych, ustalenie ceny za
wykupiony – potencjalnie – przez gminę grunt znajdujący się pod drogą. A pewnie
znajdą się i tacy „mądrzy inaczej”, którzy potraktują ten skrawek gruntu niczym
działkę z ropą naftową. Życie takie! A wszystko to będzie generowało koszty,
które ponieść będzie musiała gmina. I dodajmy do tego czas liczony we tysiącach
roboczogodzin. I tak „łapu- capu” okaże się węzłem gordyjskim. Czy znajdzie się
ktoś na miarę Aleksandra?
C.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz