Wczorajszą,
absolutoryjną sesja Rady Powiatu, obserwowałem tylko do momentu, gdy opozycyjny
radny Grzegorz Aleksander Trojanek, zapytał o list obdarowanego naszym
szpitalem PCZ u. List ów zamieściłem ku uciesze własnej i Państwa, bo wybitnie
oddaje on miarę bezczelności, tupetu i chucpy, którą uprawia szefostwo tej
firmy.
Z
wyraźną wyczuwalną drwiną w głosie radny Grzegorz Aleksander Trojanek
stwierdził, że list jest „kwiecisty” że jej autorka „pochyla się nisko nad
naszą sytuacją”, i na koniec swojej mocno ironizującej wypowiedzi radny rzekł:
„Okaże się, że wszyscy chcą dobrze, ale my nie”. Radny zachęcił również
przewodniczącego Rady Powiatu, by odczytano na głos treść owego listu, bo jak
stwierdził: „Nie wszyscy go znają”.
Przewodniczący
Jan Rewers z gracją i wdziękiem oraz wciąż niezbadanymi nawet przez niego
pokładami inteligencji, z wrodzoną dla członków PSL szczerością, stwierdził, że
nie ma takiej potrzeby, bo list wszyscy znają. W tym momencie moje ciało
opanowało najwyższe wzruszenie a oczami wyobraźni swojej w miejscu zajmowanym
przez tego wybitnego działacza ujrzałem dość obfity balocik sianka. Sen – mara
ulotnił się spod moich urokliwych oczu (niestety!), a drogi mojemu sercu i
mojej kochance klawiaturze, ponownie ukazał się drogi i ukochany pan Jan, który
coś tam mówił. Z tym mówieniem przez naszego drogiego pana Jana mam ten
problem, że w większości nie bardzo wiem o czym on gaworzy. Wtajemniczeni
twierdzą, że mowa pana Jana jest zrozumiała tylko i wyłącznie dla działaczy tej
partii na szczeblu gminnym i powiatowym. Chodzi podobno o to, by osoby
postronne nie mogły zrozumieć działaczy PSL. I muszę Państwu wyznać, że ten
kamuflaż wychodzi im doskonale!
Tuż po
naszym drogim panu Janie głos zabrała Wielce Czcigodna Pomyła Powiatu Piotr
„Cielęcina” Wołowicz. Uuu! To również mówca urodzony! Każdorazowe zabranie
przez niego głosu wywołuje u mnie natychmiastową reakcję, która wyraża się w
przemożnym pragnieniu wzięcia nogi za pas. Wczoraj jedna, ku chwale naszej
małej ojczyzny i by było o czym pisać, wytrwałem na powierzonym mi przez moje
własne sumienie posterunku. Ale tylko dobry Bóg wie, ile mnie to kosztowało!
Wielce
Czcigodna Pomyłka Powiatu Górowskiego składając słowa w zdania pełne
wyrafinowanego wdzięku (elokwencja tylko dla koneserów filmów klasy „C”)
raczyła poinformować, że autorka listu B. Gałązkowska wydała pracownikom
szpitalnej resztówki surowy zakaz kontaktowania się z władzami powiatu.
Przez
myśl mi przyleciało, że zakaz ów wydała z obawy o zdrowie psychiczne resztek
przetrzebionej - za zgodą także Wielce Czcigodnej Pomyłki Powiatu – załogi
naszego szpitala. Zuch baba! – pomyślałem.
W
kolejnych zdaniach przerywanych „ymmmm”, „nnnn”,”eee” „aaa”, itp. dźwiękami nie
umieszczonymi w „Słowniku poprawnej polszczyzny” (zapewne przez nieuctwo
autorów tego dzieła), Wielce Czcigodna Pomyłka Powiatu Górowskiego
poinformowała zebranych, że wg uzyskanych przez niego informacji, spółka Polski
Holding Medyczny we Wrocławiu (aktualny właściciel budynku po szpitalu, bo
nazywanie szpitalem Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego jest urąganiem ludzkiej
inteligencji), nie występował też do NFZ we Wrocławiu o jakikolwiek kontrakt na
funkcjonowanie jakiegokolwiek oddziału szpitalnego.
Ta
informacja nieco mną wstrząsnęła. Liczyłem bowiem w skrytości ducha, że otworzą
może chociaż nieduży oddział psychiatryczny. No chociaż z jedną salką! Taką
niedużą! Na cztery łóżka! I leżelibyśmy sobie: ja, radny Marek „Bananowy
Uśmiech” Biernacki. Niespełniony kandydat na burmistrza Wąsosza – Paweł „Misiu”
Niedźwiedź, Wielce Czcigodna Pomyłka Powiatu. Tak poleżelibyśmy z sobą góra
tydzień a po nim ta Trójca Nieprzenajświętsza na kolanach i z łzami w oczach
prosiłaby o przeniesienie do Tworek. Już w tym moja byłaby głowa!
Wielce
Czcigodna Pomyłka Powiatu użalał się – pisząc w skrócie – że władze
obdarowanego szpitalem wrocławskiego przekręta mają ich teraz w dupie. Rzec
można, że panowie spijają obecnie „nektar”, którego sami nawarzyli. Zachłysnęli
się prywaciarzem i teraz się dziwią, że im gówno sztorcem w dupie staje! A trzeba
było gówna do miasta nie ściągać! A mądrzy
ludzi ostrzegali!
I w tym
momencie sesji o głos poprosiła pani burmistrz Irena Krzyszkiewicz. Z wrodzoną
jej nieśmiałością, oczętami opuszczonymi nieco wstydliwie, w czystej
nienagannej polszczyźnie, oznajmiła, że ona również dostała list i w związku z
nim zorganizowała spotkanie z syndykiem masy upadłościowej po PCZ oraz władzami
obdarowanej szpitalem spółki.
Kierowany
litością skierowałem kącik swojego oka w stronę tzw. „władz” naszego powiatu.
Ujrzałem widok straszliwy i przerażający. Jakby tu Państwu oddać ich widok? O!
Już wiem! Wyglądali jak mandarynki na śmietniku pod „Biedronką”, które nie
zeszły pomimo piątej przeceny. Jak mi żal … mandarynek!
I tak
kobieca stanowczość, zdecydowanie i wola działania odsłoniły zwykłą nieudolność
tzw. „władz” powiatu. I tak ponownie okazało się, że to nie zawsze chłop musi
mieć … . Faktem jest, że tzw. „władza” powiatowa mocno się wkurzyła. Cios był
nieoczekiwany, dotkliwie bolesny i przypominał smagnięcie od dawien dawna
nieużywaną dyscypliną. Jak to dobrze jest mieć na podorędziu zapomniane od
dawna narzędzie pedagogiczne. Tyle, że w tym przypadku sprawa jest
beznadziejna.
Spotkanie,
o którym mówiła pani burmistrz miało się odbyć w najbliższy czwartek. Radny
powiatowy Mirosław Żłobiński poprosił jednak o przełożenie spotkania na środę.
Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu Pierwsza Dama wyraziła zgodę. Aż pozieleniałem z
zazdrości! Dopiero w kuluarach dowiedziałem się, że – podobno radny Mirosław
Żłobiński – tego dnia zawiera związek małżeński! Zakochał się! A ja myślałem,
że kocha tylko siebie i archiwa państwowe. Acha! Podobno niewątpliwie
szczęśliwa wybranka jest archiwistką w jednym z archiwów. W posagu ma – podobno
– wnieść uwierzytelnione kopie ok. 5 ton materiałów archiwalnych. Kobieta jego
marzeń!
Wracajmy
do sesji. Głos zabrał radny Kazimierz Bogucki, który podziękował pani burmistrz
za „cenną inicjatywę”, pochwalił za: „podjęcie inicjatywy” a tzw. „władza”
powiatowa siedziała zbaraniała. Radny Kazimierz Bogucki zwrócił się też do
Wielce Czcigodnej Pomyłki Powiatu z apelem: „by złodziei nazywać po imieniu”
oraz że nie można mówić o sprzedaży szpitala, ale o jego podarowaniu.
Radny
Grzegorz Aleksander Trojanek przypomniał sobie, że „wicestarosta miał coś na
dzisiaj przygotować”. Kręcący się od dłuższego czasu Paweł „Misiu” Niedzwiedź
zaczerwienił się niczym podpalona stodoła nocą na czarnym horyzoncie, wyrzucił
niczym buchaj przed rzezią w rzeźni powietrze z płuc obojga, i rzucił w stronę
opozycji: „Więc robimy coś razem?!” Zamarłem!
„Faryzeusz!”
– zaskowyczałem w głębi ducha. Do współpracy zapraszają opozycję wtedy, gdy ch…
w twarz dostają. Ten list był właśnie tym pisanym przez „c” i „h” narządem! A
przymilali się do obdarowanych szpitalem, że rzygać się chciało. Zero dbałości
o interes pracowników szpitala, bo nie wolno krępować właściciela w jego
decyzjach. Ale właścicielowi wolno krzywdzić ludzi?! No, kurwa popaprańcy! A
jak list, którego forma i treść dają im kopa centralnie w dupę nadchodzi, to
skowyczą: „Więc robimy coś razem?!” A kurwa, „Misiu”, jak podpisywaliście tę
umowę o rzekomej sprzedaży szpitala, to czy przed jej podpisaniem szanowny
„Misiu” pytał opozycji: „To co podpisujemy umowę w tym kształcie?” A ch… pytał!
A teraz jak gównem przeklętych pomysłodawców podarowania szpitala ich
przyjaciele z PCZ obrzucili, to opozycja niech ratuje. A poszli won!
Głos
zabrał radny Jan Przybylski, który głośno powiedział, to o czym wszyscy mówią
po kątach: „Kasa was tylko interesuje!” Nic dodać – nic ująć. Radny trafił w
dziesiątkę.
Wielce
Czcigodna Pomyłka Powiatu Górowskiego, z wrodzoną sobie „elokwencją” , zaczęła
swą „mowę”. Trudno było jednak zrozumieć wypowiadane przez niego słowa. Ja
zrozumiałem, że „szanuje” radnego Boguckiego, ale ma żal do niego, że mówi o
„darowaniu szpitala” zamiast o jego „sprzedaży”. Widziałem, że radny Kazimierz
Bogucki wzruszył się nieco szczerym wyznaniem Wielce Czcigodnej Pomyłki, która
też („Pomyłka”) wyrażała swój żal, że społeczeństwo mówi Kaziowi co go boli a
jemu nie.
Widać
było, że Wielce Czcigodną Pomyłkę Powiatu dręczy myśl, że szlag jasny trafia
jego partię, w której członkostwo wiązał z profitami. Z partią, której nie
liczył intelekt, ale wierność nawet największej głupocie. Ale Platforma,
rzekomo Obywatelska, władzę utraciła i teraz ciężko jest żyć tym wszystkim,
którzy dotąd lekko żyli.
Te żale
Wielce Czcigodnej Pomyłki Powiatu Górowskiego wpłynęły nieco łagodząco na
radnego Kazimierza Boguckiego, który podsumowują „erudycyjny” bełkot
najgorszego starosty w historii powiatu, zapytał z wyraźnym smutkiem w głosie:
„To dlaczego nie ma szpitala?” „Erudycja” starosty temu pytaniu nawet nie
usiłowała sprostać. Wątły akumulatorek intelektu najwyraźniej odmówił
posłuszeństwa.
Bezlitosny
radny Jan Przybylski głośno i dobitnie rzekł: „Te 3.750 tys. za szpital nigdy
nie wpłynie. Poręczcie te kwoty panowie własnym majątkiem”. Nie muszę dodawać,
że ze strony oby świętych Mikołajów odzewu nie było. Przecież oni chcieli
dobrze, ale wyszło pizdowato. Jak zwykle.
Delikatnie
o głos poprosiła radna Teresa Frąckiewicz, która zwróciła się do żałosnych
resztek PSL, reprezentowanych przez naszego najdroższego pana Jana Rewersa
(biedak, bezrobocie mu w oczy zagląda) oraz wiceprzewodniczącego rady z tejże
partii, którego nazwiska nie znam, bo jeszcze głosu z siebie podczas obrad nie
dał. Diety to absolutnie nie przeszkadza mu pobierać. Wiem tylko, że jest z
Krainy Kwitnącego Łęta, więc zgodnie z naszą tradycją za „Pyrę” będzie robił na
blogu. Radna chciała poznać „konkret”. Inaczej mówiąc radną interesowało kiedy
radni spotkają się w celu ustalenia treści listu. Wyraz „konkret” był na tyle
abstrakcyjny i jednocześnie obcy dla naszego kochanego pana Jana Rewersa, do
którego tak wielu czuje awersję, ze radna Teresa trzykrotnie musiała tłumaczyć
wybitnemu działaczowi PSL o co jej idzie.
Widząc,
że radna Teresa nie znajdzie wspólnej płaszczyzny porozumienia z ukochanym
wodzem Rady Powiatu, interweniował radny Michał Krochta. Zgłosił on wniosek o
wspólne opracowanie stanowiska w sprawie listu. Złożony wniosek przegłosowano.
Ja opuściłem sesję, bo już dość miałem widoku tzw. „władzy” powiatowej i
czułem, że lada chwila puszczę pawia.
Jak Państwo wiedzą paw raz wypuszczony na wolność nigdy nie wraca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz