Wchodzimy w sezon wyborczy. Opinia publiczna nie zna nazwisk wszystkich kandydatów pragnących zasiąść na fotelach włodarzy gmin. Większość się „czai” z obawy o falstart. Przyczyna przyjęcia pozycji „czającej” jest bardzo prosta. Potencjalni kandydaci wychodzą z założenia, że im później ogłoszą swój start w wyborach na stanowisko wójta czy burmistrza, tym mniej mieszkańcy będą mieli czasu na zweryfikowanie ich wyborczych obietnic.
Dlatego bardzo podoba mi się odwaga, jaką wykazała Beata Pona, która w trzeciorzędnej gazetce („Życie Powiatu”) ogłosiła, iż będzie ubiegała się o fotel wójta gminy Niechlów. To chwalebne i odważne z jej strony.
W swoim „ogłoszeniu płatnym” kandydatka – Beta Pona – opowiada nielicznym Czytelnikom tej trzeciorzędnej na naszym rynku prasowym gazetki, o sobie i swoich osiągnięciach zawodowych.
I to bardzo ładnie z jej strony, że przypomina potencjalnym wyborcom o sobie. Odnoszę jednak wrażenie, że opowieść ta miejscami jest niepełna, narracja porwana i znaczona licznymi przypadkami amnezji. A przecież Beata Pona mając lat 49 na amnezję raczej cierpieć nie powinna.
I tak. Beata Pona zapomniała do swojego życiorysu wpisać fakt przynależności do „SamejBronki”. Jest to fakt o tyle istotny, że przynależność do tej przezabawnej organizacji (obecnie następcą „SamejBronki" na naszym terenie jest jej gorsza mutacja funkcjonująca pod nazwą Platforma, rzekomo Obywatelska), w sposób wyraźny rzutowała na karierę Beaty Pony.
Beata Pona przypomina, że była korespondentką „Gazety Wrocławskiej”. To jest fakt, którego nie można negować. Jeżeli chodzi o jej aktywność na tym polu, to raczej dorobek jest marny i piersi z tego tytułu kandydatka na wójta wypinać nie powinna.
Następnie czytamy: „Przez kadencję przewodniczyłam Radzie Nadzorczej Polskiego Radia Rozgłośni Regionalnej we Wrocławiu.” I to też jest fakt tyle, że Beata Pona została szefową Rady Nadzorczej PR we Wrocławiu z tytułu podziału dostępu do „koryta” w momencie, gdy zawiązała się koalicja PiS – i „SamejBronki”. „SmaBronka” dostała radio a członkini tej partii stanowisko szefowej Rady Nadzorczej. Przypominam, że w spółkach Skarbu Państwa kryterium fachowości nie występuje. Ale o tym Beta Pona ma prawo nie pamiętać, bo przynależność do „SamejBronki” raczej chwały nie przynosi. A na dodatek za „ogłoszenie płatne” płaci ze swojej kieszeni, więc nie opłaca się jej za własne pieniądze do tego przyznawać. Kto przy zdrowych zmysłach płaciłby za obciach?!
Kandydatka przypomina też, że: „Byłam współzałożycielką i przez trzy lata przewodniczącą Stowarzyszenia Gminna Szkoła Reymontowska." Tego faktu też nie ośmielę się negować. Brakuje mi jednak opowieści kandydatki na temat finału jej przewodniczenia Stowarzyszeniu. A finał ten polegał na spotkaniu z przedstawicielami bardzo mało przyjaznych dla obywatela organów. Szkoda, wielka szkoda, że kandydatka nie jest szczera z wyborcami w tym temacie. Sama się w ewidentny sposób wystawia na strzał dla wytrawnych myśliwych.
Kolejny fragment: „Największe wyzwania podjęłam jako starosta Powiatu Górowskiego. Najtrudniejszym było przekształcenie szpitala.” To również jest fakt niezaprzeczalny. Szkoda tylko, że Beata Pona zapomina, że nie sama przekształcała szpital. Powiedzmy sobie szczerze, że motorem napędowym i mózgiem tej skomplikowanej operacji był ówczesny przewodniczący Rady Powiatu – Władysław Stanisławski. Zapomniała też Beata Pona o ówczesnym wicestaroście – Tadeuszu Bireckim, skarbniku – Wiesławie Pospiechu. To, zrobiła nam się z pani Beatki taka przedwyborcza „Zosia Samosia”. Nieładnie zapominać o wysiłku innych! Bardzo nieładnie! Sama pani Pona by tego nie wymyśliła.
Kolejny przykład prawdy cząstkowej: „W zakresie bezpieczeństwa publicznego została wybudowana nowa siedziba Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Górze.” To jest również fakt niezaprzeczalny, ale sprawa budowy strażnicy wciąż nie może doczekać się finału sądowego. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że powiat będzie musiał wykonawcy strażnicy zapłacić tę skromną „bańkę”. I to minimum „bańkę”. To taki „posag” Beaty Pony zostawiony dla powiatu na odchodnym.
Kandydatka zapomniała też dodać, że pełniąc funkcje starosty za jej wiedza i zgodą z pieniędzy publicznych finansowano dwie gazety. Jedna to nieistniejąca już tuba propagandowa „SamejBronki” – „Biuletyn Regionalny”, a druga to właśnie ta mało istotne „Życie Powiatu”, w którym obecnie zapowiada pragnienie bycia wójtem Beata Pona. W efekcie okazało się, że oba czasopisma nie były zarejestrowane w sądzie, a wydawane tytuły były nielegalne. Dofinansowanie się skończyło. A małe nie było. „Życie Powiatu” dostawało ok. 1300 zł miesięcznie a gówniana tuba propagandowa ok. 2500 zł miesięcznie. Żal, że Beata Pona nie wspomina o swojej trosce w wydawaniu pieniędzy publicznych. Bo to byłoby bardzo ciekawe. Zapomniała też Beata Pona dodać, że Rada Powiatu odwołała ją z zajmowanego stanowiska starosty.
Do osiągnięć Beaty Pony należy dodać fakt, iż jak już szlag trafiał „SamąBronkę”, to ona sama usiłowała zmienić szalupę i dalej płynąć w nurcie wydarzeń, ale pod banderą Platformy, rzekomo Obywatelskiej. Pamiętam jaki był popłoch u „platfusów”, gdy okazało się, że Pona założyła koło tej „partii”! ale szum się zrobił!
Teraz muszę sięgnąć do teczuszki. O mam! Teczuszka z napisem „Bananowy Uśmiech”. Gruba cholera! Co my tu mamy? Ulotka wyborcza kandydata na radnego: „Bóg, Honor, Ojczyzna” (ha!, ha!, ha!). Nie to! A tu? O! Jest artykuł: „Nie podrodze im” z „Panoramy Leszczyńskiej” (nr 39, str. 10, 30 września 2010). Produkuje się radny Marek „Bananowy Uśmiech” Biernacki: „I na tym jej kariera w PO się zakończyła. Nigdy nie została członkiem” – uspokaja Czytelników „Bananowy Uśmiech”. Lis -przechera z tego „Bananowego Uśmiechu”! Najpierw przez 4 lata wspierał Ponę, a później głosował za jej odwołaniem. W tym samym artykule Beata Pona stwierdza: „Zainicjowałam powstanie koła PO w Szaszorowicach, bo idee tej partii są mi bliskie.” Żartownisia z tej Pony! Platforma, rzekomo Obywatelska i idee! Zdechły koń podobno odżył, jak to usłyszał!
Z drugiej strony trzeba i należy przyznać, że patrząc z perspektywy czasu to szkoda, że „platfusy” nie przygarnęły Pony. Mieliby chociaż bardziej konkretnego kandydata na starostę. Ten co jest teraz (nazwisko nieistotne) – w mojej ocenie – słabiak jest na wszystkich płaszczyznach. Beata Pona byłaby lepsza od niego. Ale oni, "platfusy", lubią płaszczyzny. Czym bardziej płasko w mózgu, tym lepszy członek „platfusowej” gromadki. Nawiasem mówiąc, ja osobiście wolałbym raz na kwartał w roku leczyć się na syfilisa niż przez dobę być „plafusowym” członkiem.
Niegdyś wiele uwagi poświęcałem Beacie Ponie. Później gdzieś znikła, przepadła i zapadła po niej cisza. A tu nagle przypomniała nam o sobie. Szkoda tylko, że tak wybiórczo. Beata Pona zapewnia w swoim „płatnym ogłoszeniu”, że: „W jednym z następnych numerów zaprezentuję swój program wyborczy.”
Wprost nie mogę się doczekać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz