Powyższy
skan zaczerpnięty jest ze strony Grochowiak net
Przyznam
się Państwu, że czytałem powyższy tekst trzy razy! I za każdym odczytem tego
maila wydostawał się ze mnie śmiech, początkowo cichy, ale z tendencją
narastającą. Po trzecim czytaniu rechotałem niczym ropucha szara i zalewałem
się łzami ze śmiechu.
Oto
radny Rady Miejskiej – Adrian Grochowiak – jak czytamy na jego blogu,
postanowił wyjaśnić sprawę nierzetelnej informacji z przebiegu sesji Rady
Miejskiej z 8 maja br., która miała całkiem normalny przebieg. To znaczy,
przebieg obrad był anormalny z punktu widzenia władzy i jej dobrego
samopoczucia, które śmiał w sposób „bezczelny” i wbrew oczekiwaniom władzy,
zakłócić radny Adrian Grochowiak, wstrzymując się od głosu nad udzieleniem
absolutorium miłościwie rządzącej nam czernińskiej Mona Lizie.
Oczywiście
w przypadku naszego samorządu obowiązują wzorce z epoki słusznie minionej,
kiedy to normą była jedność a odstępstwem (i często przestępstwem) brak zgody
na jedność i kara za posiadanie własnego zdania. Model ten, jakimś dziwnym
trafem, w naszym gminnym samorządzie przetrwał wszelkie zmiany i modernizacje.
Trwa, trzyma się dzielnie, chociaż nie zawsze się sprawdza.
Nie
sprawdza się z powodu nieodpowiedzialnych osobników, którzy jakoś pozbawieni są
genu owczego pędu. Osobniki te, wredne nadzwyczajnie, pozbawione krztyny
przyzwoitości i szacunku do władzy, myślący samodzielnie a nie w stadnym
pędzie, wyłamują się z przyjętych sesyjnych "dzikich obyczajów". Pytają, maja wątpliwości,
negują, wątpią. Zasługują więc na proces samorządowej resocjalizacji. Proces ów
w wykonaniu przewodniczącego Rady Miejskiej – Jerzego Kubickiego, bezbarwnego i
pozbawionego - w mojej ocenie – jakichkolwiek predyspozycji intelektualnych do
pełnienia tej funkcji, jest wielce żałosny, a na sesji 8 maja był wręcz obrzydliwy.
Zgoła
nic mnie nie obchodzą sądy przewodniczącego Rady Miejskiej o mnie, bo mam je
tam, gdzie światełko dzienne nie dociera. Funkcja, którą niestety sprawuje,
wrażenia na mnie nie robi, a jego tok myślenia i odbieranie głosu podczas sesji
i komisji, tym, którzy nie myślą i nie mówią według obowiązującej linii, są po
prostu żałosne. Żałosne, jak jego polszczyzna i ubogi zasób słownictwa.
Trzeba jednak przyznać, że wbrew temu co sądziłem, umie obsługiwać telefon komórkowy. Przekonałem się o tym, gdy moją osobą zawracał d... naszej policji, by ta po mnie przyjechała, bo - podobno - przeszkadzałem mu prowadzić sesję. A ja po prostu nie zauważyłem, że odebrał on mi głos podczas mojej wypowiedzi. Z drugiej strony, to proszę mi powiedzieć, jak ja mam zauważać kogoś tak nieciekawego?
Trzeba jednak przyznać, że wbrew temu co sądziłem, umie obsługiwać telefon komórkowy. Przekonałem się o tym, gdy moją osobą zawracał d... naszej policji, by ta po mnie przyjechała, bo - podobno - przeszkadzałem mu prowadzić sesję. A ja po prostu nie zauważyłem, że odebrał on mi głos podczas mojej wypowiedzi. Z drugiej strony, to proszę mi powiedzieć, jak ja mam zauważać kogoś tak nieciekawego?
Powróćmy
jednak do maila, który otrzymał radny Adrian Grochowiak.
Ten
mail jest żywym dowodem na skostnienie umysłów. Osobiście nie wierzę, by jego
autorem był sekretarz urzędu. To jest – w mojej ocenie – twór umysłu sprzed
ćwierćwiecza, albo autor tego maila był w stanie tzw. „nieważkości akcyzowej”.
O ile wiem, to nasz drogi sekretarz po „akcyzie” nie pracuje. O ile w ogóle „akcyzuje!”
I na dodatek jest za inteligentny.
Nie
moim zadaniem jest tropienie autora maila. Ważne jest to, że autor maila,
odsłania sposób myślenia władzy na temat roli środków masowego przekazu, które
są w dyspozycji władz naszej gminy. Ale najważniejsze jest to, że czyni to bez
jakiegokolwiek zażenowanie.
Proszę
zważyć na użyty w mailu zwrot:
„Materiał
zamieszczony na stronie internetowej gminy na temat ostatniej sesji Rady
Miejskiej ma charakter informacyjny i oddaje przebieg sesji.”
Pierwsze
zdanie i już kłamstwo! Każdy kto był na sesji wie, że sporo pominięto. O tym
pisałem zarówno ja, jak i radny Adrian Grochowiak. I pytanie: jak materiał
zamieszczony na stronie gminy może mieć „charakter informacyjny” i nie
informować?! Ja wiem, że teraz lipy kwitną, ale lipa propagandowa nie powinna
mieć miejsca w informacji. Chyba, że mamy lipę propagandową. A! To przepraszam,
że tego nie dostrzegłem.
Z
tekstu maila dowiadujemy się też, że od zawsze tak informowano lokalną
społeczność o przebiegu sesji (czyli rzetelnie nie informowano). W mailu widać
też wyraźne zdumienie, że radny w ogóle o to pyta i przyznanie się, że
intelektualnie radnego Adriana Grochowiaka: „(…) uwagi są trudne do zrozumienia”.
W
końcówce maila robi się jeszcze bardziej ciekawie. Czytamy bowiem tam takie
zdanie:
„Zwrócić
też pragnę uwagę, że zarówno strona internetowa gminy, jak i Przegląd Górowski,
mają charakter informacyjny, nie służą wywoływaniu złych emocji i szukania
sesnasji”.
„Mój
Boże!” – zakrzyknąłem pełen kwiecistego zachwytu. To jest pewne, że zarówno
strona internetowa gminy, jak też poroniony płód dwojga imion, czyli „Przegląd
Górowski” owych tajemniczych „sesnasji” nie szukają! Nie szukają z bardzo
prostego powodu. Oto on: są na garnuszku magistrackim! To magistrat płaci, a
więc wymaga. A magistrat orzekł: „Rewizjonistom z Bonn i sesnasją mówimy
stanowcze nie!”
Fajne
jest też stwierdzenie o wywoływaniu złych emocji. Wygląda z tego, że lektura
strony internetowej gminy oraz poronionego płodu „informacyjnego”, czyli „Przeglądu
Górowskiego”, przyczynia się do narodzin tylko emocji pozytywnych.
Podobno
na wieść o podwyżkach cen wody, ścieków komunalnych, śmieci, o których
poinformowano w obu tych nośnikach informacji, mieszkańcy gminy Góra szaleli z
radości. Podobno odnotowano fakty kąpieli w nieskończonym jeszcze basenie,
skoki na główkę do fontanny w parku „Solidarności”, wybaczenie sobie win,
wycofanie pozwów rozwodowych, spłaty zaległych przez wiele lat alimentów, przyznania
się do winy wobec funkcjonariuszy policji przez tych, którzy dokonali
przestępstwa, ale dotąd nie zostali ujęci lub wykryci, itp. Podobno radość była
powszechna, nikt nie złorzeczył, ale był wdzięczny włodarzom gminy, że np. ceny
śmieci wzrosły tylko o 100%, a przecież mogły o 300%. Podobno niektórzy o to
mają żal do szefowej gminy. Takie to pozytywne emocje niosą z sobą informatory,
którymi włada szefowa gminy. Podobno po przeczytaniu zawartych w nich „informacji”
niewidomi odzyskują wzrok a głusi słuch.
Kapitalne
i fundamentalne znaczenie ma oto takie zdanie z maila:
„Rolą
bowiem mediów gminnych jest pozytywna promocja samorządu, i temu będziemy
wierni.”
A
ja naiwny sądziłem, że media są od bezstronnego spoglądania na rzeczywistość i
opisywaniu jej z różnych punktów widzenia! Okazuje się jednak, że nade wszystko
ceniona jest w naszym magistracie: „pozytywna promocja samorządu”. A co na to
ustawa prawo prasowe?
„Zadaniem
dziennikarzy jest służba społeczeństwu i państwu”. Taki zapis znajdziemy w ustawie
„Prawo prasowe”. I nie ma tam słowa o „pozytywnej promocji samorządu”, jak
próbuje się Państwu wcisnąć ten bezwartościowy kit. Dziennikarze mają
obowiązek w swojej pracy kierować się prawdą i zasadą obiektywizmu. Nie wolno
manipulować faktami i wprowadzać w błąd opinii publicznej. Zarówno strona
internetowa gminy, jak i „PG” podlegają ustawie „Prawo prasowe”, ale okazuje
się, że tylko teoretycznie.
Reasumując
stwierdzić należy, że w naszym magistracie stworzono nowe, aczkolwiek niepisane
„Prawo prasowe”. Jego naczelnym zapisem jest chwalenie i promocja samorządu
gminnego oraz pomijanie faktów niewygodnych.
Są
jeszcze ciemniaki wierzące w to, że jak się w samorządowych informatorach o
czymś niewygodnym dla władzy nie napisze, to tego nie ma. Złuda, bzdura i
głupota, czyli pospolite frajerstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz