czwartek, 7 lutego 2013

Pan "Czerwony Kubraczek"

Wczorajszy post zatytułowany „Trójca święta inaczej” spotkał się z mało przychylnym przyjęciem ze strony jednego z drugoplanowych bohaterów, którzy zostali tam zanalizowani. Swojego niezadowolenia nie krył pan w „czerwonym kubraczku”, który dzisiaj raczył mnie odwiedzić. Pan Ryszard Górski, bo on to wyraził swoje niezadowolenie (pozostali drugorzędni bohaterowie taktownie i rozsądnie milczą), usiłował się dzisiaj ze mną przywitać. Oczywiście nie mogę się witać z człowiekiem, który najpierw obrabia mi wiadomą część ciała (słownie!) a następnie usiłuje udawać, że jest przyjacielem. Byłoby to nieładnie wobec takiego pana i własnego sumienia.

W tej sytuacji powiedziałem panu „Czerwonemu Kubraczkowi” co myślę o jego dwulicowym zachowaniu, opowiedziałem co mówił na mój temat, odmówiłem podania ręki i stwierdziłem, że to dopiero początek. „No to spotkamy się w sądzie!” – odrzekł mi pan „Czerwony Kubraczek” i opuścił mnie, bez żalu z mojej strony. Muszę też dodać, iż szedł w „zaparte”, że tak mówił, ale godzina odwiedzin nie była czasem, w którym wyświetla się bajki dla naiwnych dzieci, więc do serca tych zapewnień sobie nie wziąłem.

Z miasta tymczasem zaczęły dochodzić mnie wieści, iż pan „Czerwony Kubraczek” z szaleństwem w oczach i pianą na ustach szuka sprawcy przecieku. Oczywiście, gdyby fakt głaskania mnie pod piórka nie miał miejsca, pan „Czerwony Kubraczek” nie mógłby mieć do nikogo pretensji. Ale najwidoczniej miał powód by mieć, tyle że kierował ją w całkowicie niewłaściwym kierunku. „Nadawanie” na mnie miało bowiem miejsce w miejscu publicznym i pan „Czerwony Kubraczek” nadawał na falach, które wyłapywały postronne odbiorniki radiowe typu „Ucho”. I stało się tak, że jeden z takich radioodbiorników, który odebrał tę informację nadawaną publicznie i w dość wysokiej tonacji przekazał mi ją. Ze swojej strony pozostało mi tylko czekać na okazję do rewanżu. I tak się stało wczoraj.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że osoba pana „Czerwonego Kubraczka” jest zbyt mikra, mało znacząca a wzbudzająca coraz większy uśmiech politowania (vide – wywiad na blogu Adriana Grochowiaka), by absorbować tym jegomościem Państwa uwagę. Trzeba jednak pamiętać o tym, że pan „Czerwony Kubraczek” nieźle potrafi zaleźć ludziom za skórę. Ma np. chore ambicje rządzenia wszystkim i wszystkimi w budynku, gdzie mieszka. Potrafi postawić złom na parkingu, który na wyrost nazywa rowerem, byle tylko nikt nie zaparkował tam samochodu, chociaż parking UMiG zrobił za pieniądze wszystkich podatników a nie tylko pana „Czerwonego Kubraczka”. Potrafi też pan „Czerwony Kubraczek” obmierzyć prywatny sklep miara krawiecką w trzech miejscach sklejaną plastrem na odciski (podobno zdjął je wcześniej z własnych palców). Potrafi też publicznie pan „Czerwony Kubraczek opieprzyć matkę dziecka za to, że dziecko było podczas kolonii krnąbrne i w ogóle nie słuchało tego, co pan „Czerwony Kubraczek” ma mu do powiedzenia. Drobiazgiem przy tym jest fakt, iż matka dziecka w karcie wpisała, iż jej córka cierpi na znaczne uszkodzenie słuchu. W takiej sytuacji pan „Czerwony Kubraczek” potrafi się zachować! Oj, potrafi! Sam byłem świadkiem, gdy usłyszał o wadzie słuchu. Rzekł do matki: „Nie wiedziałem, nie czytałem” i oddalił się po „angielsku”.

Pan „Czerwony Kubraczek” ma pewną przywarę. Od jakiegoś czasu uważa, że wszyscy się na niego zawzięli i go prześladują. Otacza go morze wrogów, którzy tylko patrzą jak mu zaszkodzić. Rzecz jasna, że jest to tylko imaginacja pana „Czerwonego Kubraczka”, albowiem to on psuje ludziom krew.

Ale ponieważ pan „Czerwony Kubraczek” ma takie nierealne przekonanie, to trzeba je zmienić w jak najbardziej realne. Więc od dzisiaj może sobie założyć „Poczet wrogów”. Wiem, że będzie on składał się z jednej fotografii. Mojej!


P.S. 
Opisane zalety pana "Czerwonego Kubraczka" są jednak bardzo zalecane dla członków Platformy, rzekomo Obywatelskiej. Sądzę, że pan "Czerwony Kubraczek", jako czołowy działacz tej "partii" pasuje do niej jak ulał. Gratuluję nowego członka górowska Platformo, rzekomo Obywatelska! Tak trzymać!

"Vileda" w "Mrówce"

MOP PŁASKI Z MIKROFIBRY
FIRMY "VILEDA"
Cena: 45,29 zł.
MOP ZE SPRYSKIWACZEM
FIRMY "VILEDA"
Cena: 99,99 zł.
SUSZARKA BALKONOWA 
FIRMY "VILEDA"
Cena: 149,99 zł.
SUSZARKA BALKONOWA 
FIRMY "VILEDA"
Cena: 79,90 zł.
 KOMPLET FIRMY "VILEDA"
MOP + WIADRO
Cena: 194,90 zł.


środa, 6 lutego 2013

Trójca święta inaczej

Poniżej mają Państwo rzadką okazję ujrzenia wierchuszki Platformy, rzekomo Obywatelskiej, z terenu naszego powiatu. Zdjęcie wykonano podczas obchodów kolejnej rocznicy postawienia przez Armię Czerwoną swojej żelaznej stopy w naszym mieście. Rocznice te obchodzone są u nas od lat pod wzniosłym hasłem „Powrotu do Macierzy” lub „Wyzwolenie Góry”. Nawiasem mówiąc kompletnie tego pojąc nie mogę, bo w tym drugim przypadku musi nasunąć się pytanie – od kogo wyzwalano w Górze Niemców? Natomiast pierwsze hasło pochodzi z czasów zawołanego mówcy Gomułki i najwyraźniej kontynuatorzy tego hasła już po ukończeniu szkół w okresie gomułkowskim żadnej książki historycznej do rąk nie wzięli. No cóż, wykształcenie nie piwo – pełne być nie musi.

Nie mniej jednak warto obchodzić takie rocznice choćby z powodu okazji, by zobaczyć w kupie „przywódców” partyjnych z terenu naszego powiatu.

Co najbardziej rzuca się w oczy na tym zdjęciu? Oprócz smętnych postaci „wodzów” Platformy, rzekomo Obywatelskiej, warte zauważenia są kwiaty. Bukiet jest okazały, opakowane jak należy w zwój celofanu, widać że świeże, przynajmniej jeżeli chodzi o celofan. Jak się Państwo wsłuchają w szelest celofanu przykładając ucho do zdjęcia, usłyszą Państwo westchnienia, pomrukiwania i inne różne dźwięki wydawany przez ów dowód pamięci niesiony przez wodza struktur powiatowych Platformy, rzekomo Obywatelskiej.

Ale zaraz, zaraz! Chwileczkę! Wsłuchajmy się raz jeszcze w zdjęcie. Oczywiście, pomyliłem się! To nie celofan, nie kwiaty wydają te dźwięki! Pierwotna diagnoza okazuje się błędną! To spore płaty flegmy odrywają się od gardła i nosa szefa struktur powiatowych Platformy, rzekomo Obywatelskiej. A jak się dobrze wsłuchać, to dodatkowo słychać jakieś burczenie, przypominające pracę silnika samochodu marki „Zaporożec”. Takie objawy wywołuje tylko „jelitówka”. Ale może się mylę, bo z boku mi podpowiadają, że również grypa świńską zwana. A starzy ludzie mówią, że jaki człowiek – taka choroba. Ale, kto by tam starych ludzi słuchał!

Widać jednak, że drugoplanowy bohater ze zdjęciowego kadru – ten niosąc bukiet – na zdrowego nie wygląda. Zniknął gdzieś bananowy uśmiech „wodza”, oczy jakieś takie smutne, przygaszone, spoglądające w przyszłość bez nadziei i wiary. Cała postać jednego z drugorzędnych bohaterów tego zdjęcia wyraża w sobie niemoc. Mimika twarzy zdaje się mówić: „Nie wiem nic – i z tym jest mi dobrze.”

Przyglądnijmy się kolejnemu pierwszoplanowemu bohaterowi tego zdjęcia. Jest nim niebieska reklamówką, którą tak mężnie dźwiga w skurczonej dłoni kolejny drugoplanowy bohater zdjęcia (trzeci od lewej). Na pierwszy rzut oka widać tu jednak pewien dysonans estetyczny. Bo oto, gdy przyglądniemy się całej kompozycji dominuje w niej kolor, który widzimy podczas styp. A tu nagle, "ni z gruszki - ni z pietruszki” mamy barwę jaskrawoczerwoną. To jest zagadkowe, ale chwilowo nieistotne.

Być może jest w dominacji tej stypowej barwy jakieś prorocze spojrzenie w przyszłość, jakże nieodległą. Wszak już za dwa lata wybory do samorządu i na własny pogrzeb członkowie Platformy, rzekomo Obywatelskiej, nabyli owe urocze odzienia. Ale nie idźmy z taką tezą zbyt głęboko w czas przyszły. Przypatrzmy się i rozszyfrujmy symbolikę tej pełnej tajemnic niebieskiej reklamówki.

Widać, że jegomość, która tak kurczowo trzyma ją w dłoni, całość swojej uwagi poświęca na to, by jej nie utracić. Proszę też wrócić uwagę, iż nie jest to nowa reklamówka, ale weteranka, które niejedno już niosła i przez niejedno przeszła. Proszę też zauważyć (przykładając ucho do ekranu komputera), iż nic tam nie wydaje tych pięknych dźwięków znanych dla wszystkich niepraktykujących abstynentów.

Co usłyszymy przykładając ucho do niebieskiej reklamówki? Szelest papierów. Tak! W tej reklamówce mieści się cały intelektualny dorobek górowskiej Platformy, rzekomo Obywatelskiej. Są tam setki deklaracji członkowskich, protokoły z wyborów, tysiące podań z prośbą o wciągnięcie na członka (w ramach parytetu - 35% kobiet i 65% mężczyzn), programy wyborcze, itp. Rzeczy objęte klauzulą najwyższej poufności. I stąd to kurczowe trzymanie niebieskiej reklamówki przez jegomościa ubranego w czerwony kubraczek.

Ale mogą Państwo spytać – kim jest ów jegomość? Toż to prezes nowego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci i Młodzieży! Ów jegomość w czerwonym kubraczku jest też sekretarzem struktur powiatowych Platformy, rzekomo Obywatelskiej. Jest też najbliższym przyjacielem szefa struktur powiatowych Platformy, rzekomo Obywatelskiej – radnego Marka „Bananowy Uśmiech” Biernackiego. A z drugiej strony jest tez jego bezpośrednim przełożonym w tymże towarzystwie. Poprzednie Towarzystwo Przyjaciół Dzieci nie wybrało jegomościa Ryszarda Górskiego na prezesa, ale nowe – które założył sam – dokonało tego zgodnego prawem boskim wyboru. Urodzony prezes!

Proszę jednak zauważyć, iż drugi z drugoplanowych bohaterów zdjęcia nie ma na sobie ubioru rodem ze stypy. On przybrał się w barwy narodowe, ale z przewagą wrzeszczącej czerwieni. Symbolika tego wdzianka jest czytelna. Prezes założonego przez siebie towarzystwa daje barwą kubraczka znak, że może przejść do innej partii i na żadną stypę ku czci Platformy, rzekomo Obywatelskiej, się nie wybiera. Owszem, pójść może, ale na katafalku leżał nie będzie. A na stypę wstąpi, jak menu będzie o.k.

W ten sposób omówiliśmy dwóch pierwszoplanowych bohaterów zdjęcia, dwóch drugoplanowych. Przejdźmy zatem do punktu centralnego fotografii. W punkcie centralnym widzimy postawnego mężczyznę odzianego w funeralnym stylu. Osobnik ów niczego nie dźwiga i nie wyróżnia się niczym od pozostałych drugoplanowych postaci uwiecznionych dla potomności na zdjęciu. Już sama wielkość tego pana powoduje, iż pomimo jego drugoplanowości na fotografii, przykuwa wzrok widza.

W tym przypadku można wysnuć teorię, iż mamy tu do czynienia z anatomicznym sposobem traktowania kadru obrazu, gdzie najważniejsze i największe jest pośrodku, a znacznie mniejsze, chciał nie mniej ważne, po bokach. Tak jak w życiu. Ale przypominam, iż jest to tylko artystyczna interpretacja zdjęcia, bo są jeszcze w anatomii, np. ludzkiej, inne okazy.

Ważne jednak jest to, iż przedstawiony na zdjęciu drugoplanowy bohater w centralnym punkcie wyraźnie dominuje nad równie drugorzędnymi członkami partii. Wynikać to może z tego, iż postura szefa struktur gminnych Platformy, rzekomo Obywatelskiej, daje mu przewagę nad partyjnymi kolegami.
Weźmy np. miejsce na kanapie. Kanap do zasiadanie jest mało. Członków również. Każdy jednak chciałby mieć nieco miejsca, by zdrzemnąć się podczas obrad, bo są takie momenty, że członkowie tej partii nie rozumieją o czym mówi ich powiatowy szef „Bananowy Uśmiech”. On również nie rozumie, ale trzeba zabić tę nudę, więc mówi. I jak taki szef struktur w gminie Góra wyciągnie się wzdłuż i nieco wszerz, to kanapa cała zajęta. Podobno też strasznie chrapie i gada przez sen, że dzięki staroście w wyborach do samorządu w 2014 roku ich partia poniesie klęskę. No więc, jak tak się rozłoży, to nikt szans nie ma na drzemkę podczas owocnych obrad.

Proszę tez zauważyć, iż szef struktur gminnych Platformy, rzekomo Obywatelskiej, ma wyniosłą minę, która może wskazywać, iż dystansuje się od swoich anatomicznych – domysł interpretacyjny – przydatków, jakby mu czymś zalatywały. Jakby było mu z nimi nie po drodze. Mina szefa struktur gminnych przypomina mi osobiście wyraz twarzy kolegi, który zamówił jajecznicę z dwóch jaj a dostał „zbuki”. Proszę jednak wciąż pamiętać tym, że nie muszą Państwo zgadzać się z moją oceną i interpretacją tego zdjęcia, gdyż są „gusty i guściki”.

Całość fotografii emanuje wyraźnym smutkiem. Więcej. Wyczuć można w zdjęciu nastrój dekadencji i rozkładu. Twarze drugoplanowych bohaterów są nijakie, wyprane z emocji, uczuć. Typowy plastik. Maski udawanej zadumy przykrywają bezmyślność. I tak ich zapamięta historia naszej „małej Ojczyzny”. 

poniedziałek, 4 lutego 2013

Odrzucone


Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Górze zajmuje się m.in. organizowaniem opieki nad dziećmi, które - z różnych względów - są pozbawione opieki rodziców. Dla dzieci pozbawionych jest to ogromny dramat  i tragedia, która rozgrywa się gdzieś w ciszy i najczęściej z dla od ludzkich oczu. Takie sytuacje, gdy dziecko pozbawione jest opieki rodziców są niestety na ternie naszego powiatu zbyt częste. Rok 2012 był pod tym względem „czarnym rokiem”.

W 2011 roku PCPR w Górze umieściło 18 dzieci w rodzinach zastępczych. Dzieci te mieszkały na terenie naszego powiatu. W roku 2012 takich dzieci było już 39! Pochodziły one z dwóch gmin: Góry i Niechlowa. Mamy więc do czynienia z dramatycznym wzrostem ilości dzieci, których rodzice nie wypełnili swojego podstawowego obowiązku, jakim jest opieka nad dzieckiem i jego wychowanie. W takiej sytuacji PCPR wkracza – a raczej wkraczał - do akcji.

Wiodąca rola PCPR skończyła się chwilą wejścia w życie nowej ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, która zaczęła obowiązywać od 1 stycznia 2012 r. Przyjęcie wszystkich zapisów nowej ustawy, która wprowadza szereg zmian w dotychczasowym ustawodawstwie ma potrwać do 2015 roku, by nie narazić samorządów na nagły wzrost wydatków przeznaczonych na rodziny zastępcze i pieczę zastępczą nad dziećmi.

Wejście w życie nowej ustawy spowodowało jednak to, iż to już nie PCPR wnioskuje do sądu rodzinnego o pozbawienie praw rodzicielskich biologicznych rodziców dziecka, ale sądowi kuratorzy. Z mass – mediów wiecie Państwo o wielu wyczynach kuratorów sądowych, którzy w przypływie nadmiernej służbistości i żelaznego trzymania się przepisów pozbawiali dzieci swoich biologicznych rodziców. Być może tu należy upatrywać 147% wzrost dzieci, które na mocy postanowienia sądu pozbawione zostały swoich biologicznych rodzin.

Trzeba też powiedzieć sobie, że pracownicy PCPR o wiele lepiej znają miejscowe realia niż sądowi kuratorzy. Taki oto przykład. Gdy po rządami starej ustawy, to pracownicy PCPR decydowali o tym, że niezbędne dla dobra dziecka jest skierowanie wniosku do sądu rodzinnego o skierowanie dziecka do pieczy zastępczej, to szukali wówczas rozwiązania problemu w ramach rodziny. Odszukiwali babcię, dziadka, ciotkę lub dorosłe rodzeństwo dziecka i starali się przekonać je, by dla dobra dziecka nim się zaopiekowali. Co prawda 100% powodzenia dla takiego rozwiązania nie było, ale często było ta, iż krewni przekonywali się do takiego rozwiązania i dziecko umieszczanie było wśród swoich bliskich, co na pewno dobrze mu służyło.

W przeszłości bywało i tak, że kurator zabierał dzieci a … szefowa PCPR – u je „odbijała”. Dawała po prostu rodzicom takiego dziecka szansę. Trzeba Państwu wiedzieć, że dość łatwo jest zabrać niefunkcjonalnym rodzicom dziecko, ale znacznie trudniej wyrwać je z objęć biurokratycznej machiny sprawiedliwości.

Bywało jednak i ta, że odnajdowano krewnych dziecka, ale krewni nie przejawiali ochoty, by nimi się zająć. Mamy też kategorię „eurosierot”. Zazwyczaj jest tak, że jedno z rodziców udaje się do pracy za granicą a drugie… znika.

Pod władzą nowej ustawy, to się zmieniło, bo – jak udało się ustalić – kuratorzy sądowi raczej idą w stronę łatwizny i takiego trudu sobie nie zadają.

Od 2012 roku nasz PCPR nie prowadzi już pracy z rodziną biologiczną dziecka, gdy dzikiej się w niej coś złego, sprzecznego z dobrem dziecka. W myśl zapisów nowej ustawy zajmują się tym Ośrodki Pomocy Społecznej w gminach. Nasz Ośrodek Pomocy społecznej w Górze jest bardzo wysoko oceniany przez szefową PCPR w Górze – Bożenę Mertę: „Bardzo dobrze pracują z rodzinami biologicznymi. Są prężni a współpraca pomiędzy nami jest bez najmniejszego zarzutu.”

PCPR zajmuje się praca z rodzinami zastępczymi. Na terenie naszego powiatu PCPR ma pod swoją opieką i nadzorem 3 zawodowe rodziny zastępcze. W rodzinie zastępczej w Świniarach umieszczonych jest (dane na koniec stycznia 2013 r. – 9 dzieci. W Ułance – 6 dzieci a Pogotowiu Rodzinnym w Starej Górze – 4. W zawodowych rodzinach zastępczych opiekunowie dzieci pobierają wynagrodzenia. Opieka sprawowana przez nich nad dziećmi traktowana jest, jako praca zawodowa. Tylko w zastępczych rodzinach zawodowych opiekunowie dzieci otrzymują za swoja pracę wynagrodzenie.

Mamy również na terenie naszego powiatu 12 rodzin zastępczych niezawodowych oraz 24 rodziny spokrewnione. W obu tych typach placówek przebywało na koniec grudnia 2012 r. – 24 dzieci.

Nowa ustawa zmieniła pojęcie bliskich krewnych. W starej ustawi zakładano, że bliskimi krewnymi są ciotki, wujkowie. Obecnie do kategorii „bliscy krewni” zaliczani są tylko krewni w linii prostej (dziadek, babcia, brat, siostra). Wejście w życie nowej ustawy spowodowało też zmiany w środkach finansowych wypłacanych przez powiat dzieciom przebywającym w pieczy zastępczej. Nastąpił wzrost stawek przysługujących na 1 dziecko w rodzinach spokrewnionych. Dotąd w tych rodzinach stawka wynosiła 660 zł., na dziecko a obecnie wynosi 980 zł. Zyskali więc wujkowie i ciotki, ale stracili oni przy okazji status rodzin spokrewnionej.

C.d.n.

piątek, 1 lutego 2013

Umowa odtajniona



Radny Jan Kalinowski otrzymał w końcu odpowiedź na swoje pytanie dotyczące umowy zawartej pomiędzy powiatem a firmą Inwest Consulting S.A w Poznaniu, która ma świadczyć usługi doradcze: „w związku z prywatyzacją spółki Powiatowe Centrum Opieki Zdrowotnej sp. z o. o w Górze”, czyli naszego szpitala.

Idą „z duchem czasu” (patrz portal „elki”), radny Jan Kalinowski w ramach „nowej polityki informacyjnej” (patrz portal „elki”), postanowił zapoznać Państwa z treścią tej umowy, wykorzystując do tego mnie, skromną Kanalię Powiatową.

Umowa z poznańską firmą Inwest Consulting zawarta została 10 grudnia 2012 roku. Treści umowy nie znali radni, bo wówczas jeszcze obowiązywała stara polityka informacyjna, która polegała na dezinformacji i milczeniu. Podobno teraz, gdy ogłoszona została „nowa polityka informacyjna” ma to się zmienić i nawet tzw. „protokoły” z posiedzeń Zarządu mają ociekać treścią, polemikami, wymianą zdań i pomysłów. Mają  przypominać krwisty befsztyk, na widok którego ślinka sama do ust cieknie. A „nowa polityka informacyjna” ma być realizowana przez dotychczasowy Zarząd. Cud nad cudy! Ci sami dotąd nie informowali a teraz będą informowali! Jaka metamorfoza! Nawrócili się czy pochorowali?

Wróćmy jednak ad rem, czyli do umowy z firmą Inwest Consulting. Umowa zawiera 11 artykułów. Przedmiotem umowy jest:

Art. 2:
„a) Opracowanie w formie dokumentu:
1). wyceny spółki oraz jej wszelkich składników majątkowych,
2). memorandum informacyjnego dla potencjalnych nabywców udziałów w/w Spółki.
b) świadczenie usług doradczych, konsultacyjnych oraz pomocy w negocjacjach na rzecz powiatu, w ramach komisji przetargowej utworzonej przez powiat, w związku z przeprowadzaną prywatyzacją Spółki.”

Za te usługi Inwest Consulting otrzyma wynagrodzenie w wysokości (art. 6 umowy) w wysokości „43.000 zł netto + podatek VAT w stawce obowiązującej na dzień wystawienia faktury przez Inwest.

A art. 6 ustęp 2 umowy czytamy, iż:

„Wynagrodzenie określone w ust. 1 płatne będzie na podstawie faktury VAT z 14 dniowym terminem płatności wystawionej przez Inwest, w następujących terminach:

a) faktura na kwotę 18.000 zł wystawiona zostanie po wykonaniu przez Inwest zakresu prac określonych w art. 1 ust. 2 pkt a podpunkt 1”. Inaczej mówiąc, gdy Inwest dokona „wyceny spółki oraz jej wszelkich składników majątkowych” wówczas otrzyma za to 18.000 zł plus VAT.

I dalej:

b) faktura na kwotę 15.000 zł wystawiona zostanie po wykonaniu przez Inwest zakresu prac określonych w art. 1 ust. 2 pkt a podpunkt 2”, czyli gdy Inwest opracuje „memorandum informacyjnego dla potencjalnych nabywców udziałów w/w Spółki.

W punkcie c umowy czytamy:

faktura na kwotę 10.000 zł wystawiona zostanie po wykonaniu przez Inwest zakresu prac określonych w art. 1 ust. 2 pkt b”, czyli wówczas, gdy: „świadczenie usług doradczych, konsultacyjnych oraz pomocy w negocjacjach na rzecz powiatu, w ramach komisji przetargowej utworzonej przez powiat, w związku z przeprowadzaną prywatyzacją Spółki.

I to – z grubsza – są najważniejsze punkty umowy pomiędzy powiatem a Inwest Consulting. Łącznie kosztowało będzie to powiat 52.890 zł. (policzone z VAT – 23%).

Ciekawe jednak po jaką cholerę w ubiegłym roku Zarząd Powiatu zamówił i zapłacił biegłemu za oszacowanie wartości szpitala. Biegłemu wyszło wówczas, że szpitalna spółka warta jest ok. 10,5 mln zł. Rodzi się pytanie: czy tamten biegły był za mało biegły? I czemu służyć miała tamta wycena, jeżeli po pół roku zamawia się i płaci za nową? Czy powiat ma tyle pieniędzy, by nimi szastać?

Inne pytanie. Dlaczego nie ogłoszono przetargu na świadczenie usług doradczych czy7 choćby nie zastosowano formuły zapytania o cenę? Ja wiem, że w tym przypadku nie jest to wymagane prawem, ale chociażby dla przejrzystości, gdyż płaci się tu pieniędzmi publicznymi. Skąd wytrzaśnięto tę firmę? Kto ją polecił?

Sądzę, że w ramach „nowej polityki informacyjnej” Zarząd Powiatu wyjaśni to opinii publicznej, bo Państwu się to po prostu należy, jak koniu obrok.