wtorek, 19 września 2017

Hojność Leśnej Ekscelencji

Złośliwi powiadają, że firma znana pod nazwą Lasy Państwowe stanowi istne „Państwo w państwie”. Wiadomo, ze firma ma ponad 90. letnią tradycję i mnóstwo kasy oraz znajduje się poza społeczną kontrolą. Ludzie różne rzeczy prawią, z których wiele o ciarki przyprawia.

Górowskie Nadleśnictwo, przycupnięte na uboczu, niemal z dala od oczu ludzkich, raczej z aktywności na rzecz naszej lokalnej społeczności nie słynie. Można rzec, że w ciszy i półmroku ludzie lasu robią swoje. Byłoby dobrze, gdyby tak było. Osobiście kocham las, ostry, moralny sprzeciw budzą we mnie myśliwi. Lubię też sobie poczytać o lesie, by znajdując się w nim wiedzieć co widzę i dlaczego to widzę. Ot, taka zwykła ciekawość świata.

Toteż z zainteresowaniem czytam różne rzeczy o lesie. W jednej z lokalnych gazet zaintrygował mnie cykl artykułów, które poprzedzał nagłówek „Nadleśnictwo Góra Śląska”. Miesięcznik ów, dość mierny w mojej ocenie jeżeli chodzi o warsztat i poziom serwowanych tam informacji, drukował informacje dotyczące lasów. Artykuły te nie odnosiły się w szczegółach do lasów Nadleśnictwa Góra Śląska, lecz zawierały uogólnienia. Dość powiedzieć, że gdyby zamieszczał je np. miesięcznik „Głos Parmezanu”, to nic również by się nie działo.

Znając jednak właściciela owego miesięcznika, którego tytułu reklamował tu nie będę, gdyż byłoby to wyróżnienie, na które sobie on nie zasłużył, miałem pewność zupełną, że stworzenie artykułów o lesie przerasta go w tym i nawet kilku żywotach po reinkarnacji, pod warunkiem, że takowa istnieje. Toteż odwiecznym zwyczajem, starym jak Puszcza Białowieska i Himalaje razem wzięte, wrzuciłem frazy z „leśnych” artykułów w ukochane Google. Na wynik długo czekać nie musiałem. Okazało się, że wszystkie artykuły pochodzą ze strony internetowej Lasów Państwowych.

Problem jednak polegał na tym, iż arcyredaktor P.W. nie pod każdym z nich swoich nielicznych Czytelników tego dość nieporadnego pisma poinformował. A to już mi się nie spodobało. W celu wyjaśnienia sytuacji zwróciłem się do mgr inż. Tomasza Multańskiego z prośbą o wyjaśnienie mi tej zagadki. No bo jak to? Zamieścić coś w błahym piśmie i nie objaśnić kto jest autorem? Toż to granda!

Jako, że za krótki jestem, by w tak błahej sprawie odpowiadał mi sam Nadleśniczy, magister i inżynier na dodatek, odpowiedź wysmażył mi zastępca Leśnej Ekscelencji.

Rzecz jasna nic się nie stało. W mniemaniu Podekscelencji. Podekscelencja Leśnej Ekscelencji skupił się na autorskim prawie majątkowym kompletnie zbywając wyniosłym milczeniem prawo autorskie, którego przedmiotem jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór). Prawo autorskie działa automatycznie – ochrona praw autorskich rozpoczyna się z chwilą ustalenia utworu, bez konieczności spełnienia jakichkolwiek formalności przez jego twórcę.

Fakt, jacyś pracownicy Lasów Państwowych w trudzie i znoju piszą na portal Lasów Państwowych artykuły, biorą za to kasę i to jest w porządku. Nie w porządku jest natomiast dowolne wykorzystywania ich utworów bez podania autorstwa. Ot, taka zwykła przyzwoitość o podłożu prawnym.

Niezwykle ważne jest to, że więź twórcy z utworem jest nieograniczona w czasie i nie podlega zrzeczeniu się i zbyciu. Przyjmuje się, że więź ta wynika z prawa naturalnego, a to oznacza, że jest więzią wieczystą, która nie zgaśnie nawet po śmierci twórcy. Od chwili ustalenia utworu, autor (niezależnie nawet od swej woli) na zawsze już pozostanie twórcą stworzonego przez siebie dzieła. Innymi słowy, więź ta jest w swej istocie nierozerwalna.

Ale Leśny Nadekscelencja wie lepiej i wołanie o przyzwoitość przypomina „wołanie na puszczę” (chyba, że minister Szyszko – Drwal już ją ciachnął).

Jest jeszcze i drugie dno. P.W. z miłości do lasów i borów nie opiewał uroków lasów polskich. Wiedziałem, że wiara w altruizm tego pana byłaby równie naiwna, jak wiara w wielkość tzw. starosty i jego zastępcy (Panie! Miej nas w opiece!).

Nadleśnictwo przesłało mi skany faktur. W okresie od stycznia do maja 2017 r. arcyredaktor P.W. otrzymał z tytułu wydrukowania w swoim niszowym pisemku łącznie 1968 zł. (każda z pięciu faktur wystawiana Nadleśnictwu opiewała zawsze na kwotę 393,60 zł z VAT).

Jeżeli weźmie się pod uwagę wkład pracy, pracy fizycznej pana P.W., bo kopiuj-wklej raczej jest czynnością polegającą na klikaniu a nie ma nic wspólnego z pisaniem, któremu musi towarzyszyć myślenie, to Leśny Ekscelencja hojny jest nad wyraz. W mojej ocenie 50 zł w zupełności za kopiuj-wklej z VAT w zupełności wystarczy. Za 10 do 15 min roboty! A pracownicy leśni też tak zarabiają?

A może by tak Leśna Ekscelencja zamiast przepłacać w sposób bezwstydny za kopiuj-wklej doprowadził historię Nadleśnictwa, którego pieniędzmi tak hojnie szasta do poprawek w historii Nadleśnictwa Góra Śląska. I tak Leśna Ekscelencjo to w Wińsku a nie w Załęczu do 1954 r. było Nadleśnictwo. W Załęczu utworzono je w roku 1954, gdy żadna leśna szyszka nie wiedziała, że będzie w Pana władaniu. I ja to Panu prostuję za darmo. Z miłości do lasów a nie mamony.


I przypomnę jeszcze Leśnej Ekscelencji, że Lasy Państwowe to własność Skarbu Państwa. I nie szastaj Pan forsą publiczną, bo różni ludzie różnie mogą to odebrać. Acha! Błyska się na horyzoncie. Zmiana, pewnie klimatyczna, się szykuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz