poniedziałek, 18 września 2017

Wodogłowie

Wszyscy i zawsze obawiają się kontroli. Wiadomo, że każda kontrola może się do czegoś przyczepić niczym „rzep do psiego ogona”. W naszym niezwykle zbiurokratyzowanym kraju kontroli jest od cholery. W zasadzie wszyscy chcieliby kontrolować, byle by ich nie kontrolowano.

W czerwcu 2016 r., ekipa z Powiatowej Straży Pożarnej w Górze wybrała się w celu przeprowadzenia kontroli w Domu Pomocy Społecznej we Wronińcu. Celem kontroli było zbadanie stanu przeciwpożarowego budynku, w którym przebywają ludzie, o których Bóg w swoim roztargnieniu zapomniał, by w efekcie końcowym sobie o nich przypomnieć. Doczesne obowiązki zapewnienia opieki tym dotkniętym przez liczne schorzenia ludzi spoczęły na barkach dyrektora tej placówki – Piotra Grochowiak, który od ponad dekady stoi na czele tej placówki.

Z dala od świateł reflektorów, pijarowskich chwytów, parcie na „szkiełko” i potrzebę doczesnej sławy i chwały, w trudzie i znoju Piotr Grochowiak stworzył wzorcową placówkę. Dodajmy do tego, że był członkiem Rady Pomocy Społecznej przy Ministrze Pracy i Polityki Społecznej. Ponadto należy podkreślić, że dekada jego rządów we Wronińcu, to czas rozwoju DPS – u, uzyskania szeregu certyfikatów niezbędnych do funkcjonowania tej placówki, której oddał najlepsze lata swojego zawodowego życia.

Dla dyrektora Piotra Grochowiaka wizyta strażaków niczym nowym czy zaskakującym nie była. Kontroli w swojej karierze zawodowej miał bez liku. A i strażacy ze swoją kontrolą żadne novum nie stanowili. Trzeba pamiętać o tym, że DPS we Wronińcu powstał w 1992. Od czasu jego powstania kontrole strażaków odbyły się 7 czy 8 razy. Wynik tych kontroli był pozytywny.

Toteż wielkie było zdziwienie dyrektora DPS, gdy po czerwcowej kontroli w roku 2016 przeczytał protokół. Strażacy zanegowali bowiem to, czego podczas wcześniejszych kontroli nie negowali w najmniejszym nawet stopniu. Tego było dla dyrektora aż nadto! Bo co za dużo, to wiadomo nawet kto nie zeżre! Od decyzji górowskich strażaków dyrektor OPS – u odwołał się do Komendanta Wojewódzkiego. Procedura taka. A jak wiadomo: kruk krukowi nie wykole, to Komendant Wojewódzki podtrzymał decyzję górowskich strażaków. A ponieważ każda akcja wywołuje reakcję, toteż dyrektor Piotr Grochowiak zaskarżył decyzję dolnośląskiego komendanta Straży Pożarnej do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w myśl zasady: „Niósł wilk razy kilka, ponieśli i wilka”.

W protokole górowskich strażaków znalazły się m.in. następujące zastrzeżenia: zbyt mała szerokość korytarzy w razie ewakuacji ludzi (0,6,0,7, 1,6, 3,4 7,5 i 9,0 centymetrów!), rzekomy brak magazynu olejowego, brak urządzeń zapobiegających zadymieniu (których braku poprzednio jakoś dziwnie nie zauważano!), wydumany przez strażaków brak hydrantów tzw. z wężem półsztywnym (co oni z tym wężami półsztywnymi mają?! Z biegiem lat nawet najbardziej sztywny wąż robi się półsztywny!) oraz inne biurokratyczne pierdu – pierdu. Wszystkie te opisane w protokole uchybienia kontrola górowskich strażaków zakwalifikowała, jako „stwarzające zagrożenia dla życia ludzi” i nakazała dokonanie przebudowy wyznaczając termin do stycznia 2018 r.

Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu 6 czerwca 2017 r. wydał wyrok w tej sprawie. WSA nie zostawił suchej nitki na wrogach „czerwonego kura”. Sąd chylił obie decyzje strażaków a swoim uzasadnieniem podziałał n a nich niczym hydrant wewnętrzny z wężem półsztywnym zapewniający wydajność wodną minimum 1 m sześcienny na sekundę. Uzasadnienie wyroku to nie wiadro zimnej wody na nadto rozpalone głowy kontrolerów strażaków. To istny potop!

I tak WSA stwierdził, że rzekome uznanie budynku za zagrażający życiu ludzi jest w świetle obowiązujących przepisów jest wyssane z palca i niezgodne z wieloma przepisami. Ponadto WSA orzekł, że: „Obowiązkiem organu administracji jest wydanie decyzji wykonalnej (…) nieważna jest decyzja która była niewykonalna w dniu jej wydania i jej niewykonalność ma charakter trwały.”
Istotą rzeczy jest tu fakt, iż budynek, w którym mieści się DPS wybudowany został w latach 80. Wykonanie przez dyrektora szeregu żądanych przez kontrolujących strażaków prac było niemożliwe. Chyba, że zamknięto by DPS i gruntownie go przebudowano. A DPS jest jednostką podległą powiatowi. Powiatowi strażacy zresztą też.

Ktoś zada sobie pytanie: o co w tym wszystkim chodzi? Pewności mieć nie będziemy. Są tacy, którzy snują teorię, iż po „sprywatyzowaniu” szpitala (wszystkich, którzy się do tego przyczynili tradycyjnie pozdrawiam najgrubszym słowem!), komuś przyszła ochota na „sprywatyzowanie” świetnie prosperującego DPS – u. Wiadomo bowiem, że powiat jest goły i bosy i kasy na przebudowę nie ma. Trzeba by się było odwołać ponownie do jakiejś „Gazeli biznesu”, która okazałaby się „Gazelą przekrętu”. Ale przecież można by było powiedzieć: chcieliśmy dobrze. Dobrze, ale komu?!

W mojej skromnej opinii, jak nie bardzo wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o przerost ambicji nad intelektem. Pięknego kopa wymierzył WSA naszym strażakom! Nie wstyd wam tak Panowie swoich prześladować!? Chorym ludziom życie „umilać”? Wszak Panowie też tam mogą trafić. Zdrowie przemija niczym smutne lato roku 2017. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz