czwartek, 4 kwietnia 2019

Miód, joker i mazaki


Trwa „miodowy” miesiąc nowego starosty górowskiego. Po fali zaskoczenia i dość ogólnego szoku wynikami wyborów dla wielu obserwatorów górowskiej mini sceny politycznej, nastał czas refleksji i spokojnego obserwowania co ta nieoczekiwana zmiana przyniesie dla powiatu i jego mieszkańców.

 W przypadku wyboru Kazimierza Boguckiego na starostę możemy rzeczywiście mówić o zmianie a nie zmianie miejsc na stołkach w starostwie. Planowana zmiana polegała bowiem na stworzeniu wrażenia w oczach opinii publicznej, iż coś się zmienia, gdy w istocie swojej nie zmieniało się nic Do stolika wyborczego ówczesna koalicja zasiadła w przekonaniu, że ma w ręku wszystkie asy. Okazało się, że zapomnieli o tajemniczym jokerze. A ten bił tego dnia wszystko. I tak pycha, która zawsze kroczy przed upadkiem doznał gorzkiej ale zasłużonej kary. A miało być tak słodko! W starostwie przygotowano tort dla „pewniaka” starosty a ten już rano przed wyborami zbierał najszczersze życzenia z powodu swojego wyniesienia. A tu taka niespodzianka!

 Faktem jest, że po ogłoszeniu wyników wyborów na starostę w sali obrad zapadła najpierw głucha cisza, oczy wielu osób wytrzeszczyły się w niedowierzaniu. Ja sam sądziłem, że przewodnicząca komisji obliczającej głosy podała wynik odwrotny (przecież głosowania miało być czczą formalnością a i tort czekał). Okazało się jednak, że gratulacyjny tort nie będzie spożywany w oparach triumfu wyborczego lecz służył osłodzeniu goryczy okrutnej porażki, której nikt z niespełnionych triumfatorów nie przewidywał.

 Później wybuchły awantury w internetowych komentarzach powyborczych. Głupota niektórych anonimowych a więc niezwykle „bohaterskich” komentatorów przekraczała wszelki granice, które dzielą rozsądek od zaślepienia. Były więc wezwania kierowane do szefowej naszej gminy o przywrócenie „porządku”, doprowadzenie do kolejnych zmian w starostwie, by wrócili ci, którzy mieli być a nie zostali tym, kim zostać mieli. Śmiechu było kupa. Żółć znalazła swoje ujście.

Gdy sprawy nieco przycichły była sesja nadzwyczajna. Jej towarzyszyły spory o jej nagłość, zasadność, szybki termin. Tu rzeczywiście można mieć pretensje do byłej przewodniczącej o brak konsultacji w sprawie terminu jej zwołania. Pamiętać należy jednak o tym, że to termin zwołania sesji nadzwyczajnej jest zależny tylko i jedynie od przewodniczącego rady. Nawet wnioskodawcy takiej sesji nie mają prawa wskazywać terminu jej odbycia. Według prawa sesja taka ma się odbyć w ciągu 7 dni od złożenia takiego wniosku. Z drugiej strony mocno niezręczne było zaskoczenia nią starosty, który miał już ułożony harmonogram na ten dzień. Walka polityczna ma jednak i takie psie uroki, że dobre obyczaje nie są tam mile widziane.

Sesja się odbyła. Wybrano przewodniczącego rady i jego zastępcę. Ci ciekawe, rządzący powiatem gremialnie zagłosowali za wysuniętym przez opozycję kandydatem na przewodniczącego rady, co było nie do pomyślenia gdy oni rządzili. Wówczas naczelną ideą rządzących było hasło: „nic dla opozycji!” Owszem, deklarowano współpracę z opozycją pod warunkiem, że opozycja będzie robiła za kota Klakiera. Można rzec, że u ówczesnych rządzących (dzisiejszej opozycji) przyzwoitość szła w parze z inteligencją.

Na tej nadzwyczajnej sesji narodziła się historyczna „mazakowa opozycja”. Radny Robert Szymanowicz, który był członkiem komisji obliczającej głosy wrzucane do urny, zauważył, że 8 kartek posiada skreślenia jednym i tym samym mazakiem koloru niebieskiego. Dla każdego kto nie jest dzieckiem lun nie zidiociał, stało się jasne, że w ten sposób opozycja sprawdza lojalność w swoich szeregach. Proszę, jak sobie ufają, jak się szanują, jak sobie wierzą! A że przy okazji ośmieszyli się do granic absurdu? Dziecinada, żałosna dziecinada. I ci, którzy to zrobili mają apetyt na władzę w powiecie a tak naprawdę nadają się do piaskownicy. Przypomnę też, że mazakami lubią bawić się małe dzieci. Żenada!

Tak więc „mazakowa opozycja” od nieskonsumowanego tortu „zwycięstwa” dostała swoje wymarzone funkcje w powiecie przy poparciu rządzącej koalicji. Można rzec, że rządzący powiatem z gracją i elegancją wyciągnęli do nich rękę i zachęcili do współpracy pokazując, że rzeczywiście a nie deklaratywnie dzielą się władzą z „mazakową opozycją”. Czy tę rękę wyciągnięto publicznie do współpracy „mazaki” uścisną? Czas pokaże.

Nawet nie silę się na ocenę 2. tygodni pracy starosty, bo byłby to bezsens zupełny. Zauważyłem jednak, że na internetowej stronie starostwa pojawił się skrót do strony starostwa na „fejsie”. W ten sposób nowa władza otworzyła się na swoich zwolenników i wrogów w sieciowej przestrzeni. Pod zamieszczonymi tam wpisami można zamieszczać komentarze. Dla bohaterskich anonimowych krytyków władzy to nie będzie pole do popisu, bo tam trzeba mieć imię i nazwisko, by komentować. Ważne jednak jest to, że władza otwarła się na krytykę, co za poprzedniej władzy było nie do pomyślenia. Mam jednak nadzieję, że „banowania” tam nie będzie, takoż cenzury, sterowanych wypowiedzi, lizusostwa. Władza, która będzie to robiła zasłuży na medialne baty. Ale duży plus za to jest.

Po przeglądnięciu zawartości tej strony zauważyłem jednak coś co mnie zaniepokoiło. Jest tam informacja o udziale starosty w I rocznicy narodzi górowskiego żłobka. Są i zdjęcia. Zdjęcia z tej uroczystości odnajdziemy również na stronie naszej gminy. Znajduje się tam bardzo interesujące zdjęcie burmistrzyni i starosty. Bardzo ciepłe i ujmujące za serce zdjęcie. Natomiast na „fejsowej” stronie starostwa na żadnym ze zdjęć nie zobaczymy burmistrzyni. A wypadałoby – prawem rewanżu i zwykłej przyzwoitości – by było. Mam nadzieję, że nie jest to pospolita i głupia złośliwość, ale niedopatrzenie. Różnijmy się pięknie.

Emocje opadły, starostwo pracuje, czystki personalnej do podłogi nie ma, Pozostaje oczekiwać na wyniki pracy starosty i zarządu, bo: „po owocach ich poznacie”. Dla mnie osobiście nie jest ważne czy kot jest czarny czy biały. Ma łowić myszy. Wśród „mazaków” oczęta moje nie widzą nie tylko kota ale i kandydata na kota. Mam nadzieję, że nowy starosta i wicestarosta będą nie tylko na etatach starostów, ale staną się starostami.

Wracając do wspomnianego wcześniej tajemniczego jokera. Muszę zgodnie z prawdą powiedzieć, że mam swojego kandydata do tego tytułu. Oczywiście trudno sprawdzić prawdziwość mojej hipotezy, bo chwilowo jest ona niesprawdzalna. Sądzę, że za zmianą stoi burmistrz Irena Krzyszkiewicz. Jest to jedyna znana mi osoba, którą stać było na taką finezję i inteligencję w rozgrywce jaką widzieliśmy. Perfekcja, majstersztyk, białe rękawiczki. Paluszki lizać! I za to jeszcze bardziej kocham Panią, Pani Ireno!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz