środa, 20 marca 2019

Szansa


Sensacyjnie zakończyły się wczorajsze wybory w powiecie. Pożegnaliśmy – ja bez odrobiny żalu – dotychczasowego tzw. „starostę” oraz zarząd, który istniał nie istniejąc., bo jego jakichkolwiek działań (np., w sprawie fatalnego stanu dróg) nikt nie odczuł. Płakać nie ma nad czym. Takie są bowiem koleje losu ludzi działających w polityce. Prędzej czy później kończą na politycznym marginesie. Polityka to nie szkółka niedzielna ani pensja dla panienek z dobrego domu. Raz na wozie, raz pod wozem.

Przed wczorajszymi wyborami wydawało się, że wszystko jest „poukładane”. Wyniki wyborów pokazały, że „układanka” to jedno a realia to realia to inna bajka. I to często mało przyjemna dla jej bohaterów. Jak słusznie ktoś zauważył na portalu „elki”: „A już Andrzej witał się z gąską”. Parafrazując: myślał Andrzej o niedzieli a we wtorek łeb ucięli.

Najkomiczniejszy moment wyborów stanowił wynik głosowania na radną Mariolę Szurynowską. Kandydatka na wicestarostę najpierw została odwołana przez własnych koalicjantów z funkcji wiceprzewodniczącej Rady Powiatu, by mogła kandydować na wicka. Odwołanie przebiegło sprawnie. Jednak nieoczekiwany przebieg głosowań spowodował, że stanowisko wicestarosty objął wieloletni zastępca burmistrza Wąsosza – Grzegorz Kordiak.

W tej sytuacji tracąca władzę koalicja postanowiły ratować co tylko jeszcze uratować można. Wystawiono więc ponownie kandydaturę Marioli Szurynowskiej na funkcję wiceprzewodniczącego Rady Powiatu. Przejmująca z zaskoczenie władzę nowa koalicja nie wyraziła najmniejszego zainteresowania zajęciem tej pozbawionej jakiegoś znaczenia funkcji. Wydawało się, że wybór kandydatki jest tylko czczą formalnością. Po obliczeniu głosów okazało się, że kandydatka koalicji otrzymała 10 głosów wstrzymujących się, 1 głos był nieważny oraz 4 głosy za. I tak – jak łatwo obliczyć – tracący władzę koalicjanci wystawili na publiczne pośmiewisko swoją kandydatkę Mariolę Szurynowską, która po ogłoszeniu wyniku wyglądała jak szczypiorek trafiony przez pioruna. Przejmujący władzę wstrzymali się od głosu. Tak to się szanują i poważają w tracącej władzę koalicji. I aż mi żal pani Marioli. Chociaż nie jestem jej admiratorem, ale takiego chamstwa i prostactwa nie toleruję. Żenada!

Zaskoczenie wynikiem wyborów zaskoczeniem, ale życie toczy się dalej. Przeglądałem wpisy na „elce”. Treść różna. Dominuje jednak nadzieja, że może nowi coś zmienią. Jest faktem, że nowy starosta Kazimierz Bogucki ma wejścia u wojewody a ponadto jest wysoko usytuowany we władzach PiS Zresztą burmistrz Irena Krzyszkiewicz też kilkakrotnie publicznie – podczas sesji - dziękowała Kazimierzowi Boguckiemu za pomoc okazywaną przy załatwianiu różnych spraw gminy. Razem jeździli do województwa. I jakoś się nie pozabijali! I te wejścia i dojścia mogą być szansą dla naszego biednego powiatu. Ja osobiście kładę wiadomy narząd na to kto z jakiej sitwy partyjnej jest, byle mieszkańcy coś realnego z tego mieli. A powiat ma wiele potrzeb a żadnych pieniędzy. Najbiedniejsza mysz kościelna jest bogatsza od powiatu. A PiS zapowiadał, że w [pierwszej kolejności będzie dawał kasę tam gdzie oni rządza. Możemy się na to zżymać, może nam się to nie podobać. Takie są fakty i praktyka. I na to, że nowy starosta zdobędzie środki liczą trzeźwo myślący mieszkańcy powiatu.

Proszę zauważyć, że zastępcą starosty został doświadczony samorządowiec Grzegorz Kordiak. To nie jest głowa od parady. Jak wymagający jego były szef Zbigniew Stuczyk (pozdrawiam i życzę rychłego powrotu do zdrowia), trzymał go na stanowisku swojego zastępcy, to proszę mi wierzyć, że to naprawdę coś znaczy. Od nowego starosty nie wymagajmy znajomości procedur biurokratycznych. Po to ma właśnie swojego zastępcę. Członkowie Zarządu powiatu to nie są ludzie w „ciemie bici”. Żadne tam oszołomy, nawiedzeni, indoktrynowani. Mirosław Żłobiński – zwany przez wielu „chodzącą encyklopedią” jest człowiekiem rozsądnym, chociaż często dość „upierdliwym”, bo każdy temat drąży niczym świdrak okrętowiec. Jan Czerwiński, wieloletni leśnik, to stoicki spokój i opanowanie plus doświadczenie. Był radnym gminnym w Niechlowie więc coś wie o samorządzie.

Moje oczy czytały też wpisy na „elce” o rzekomym dążeniu tajemniczych sił do szybkiego odwołania nowych władz powiatu. Przy tym miesza się w tę dziką i pozbawioną sensu i logiki historię burmistrz Irenę Krzyszkiewicz. W ten sposób się jej ubliża. Podczas przerw w sesji miałem okazję krótko rozmawiać z panią burmistrz. Proszę mi wierzyć, że raczej zdenerwowana nie była. Burmistrz to wytrawny polityk i kobieta rozsądna. Potrafi policzyć – i to bardzo szybko – zyski i straty. Z rozmowy wynikało, że widzi zyski i przerażona takim obrotem sprawy nie jest. W czymś skłamałem pani burmistrz?

Starosta Kazimierz Bogucki też jest człowiekiem koncyliacyjny. Zdaje sobie sprawę, że bez współpracy z największą gminą powiatu za wiele nie zwojuje. Konflikt żadnej ze stron nie powinien być na rękę, bo w jego efekcie wszyscy mieszkańcy powiatu dostaną – mówiąc wprost „po dupie”. I w przypadku takiego konfliktu, zbędnego, ambicjonalnego, niszczącego, to my mieszkańcy będziemy mieli prawo się wkurzyć na obie strony. Nie tędy wiedzie droga do sukcesu.

Wypada się tylko cieszyć, że w naszym powiecie, tak boleśnie ostatnimi laty doświadczonemu, mogą zostać zasypane partyjne okopy, z których skonfliktowane strony ostrzeliwują się nawzajem. Tam w sejmie niech oni sobie robią draki, skaczą sobie do oczu, pieprzą głupoty. A my tutaj żyjemy razem, jeździmy po tych samych fatalnych drogach, chodzimy po tych samych nierzadko krzywych chodnikach, więc patrzmy na siebie. Nie przenoście nam Warszawy do Góry!

Nikt nie oczekuje od nikogo rzucania się w ramiona z okrzykiem „kochajmy się!” Ale mamy prawo oczekiwać, że wzajemne animozje wynikłe z przesłanek ideologicznych, uproszczonych uprzedzeń, żalu, że nie zostało się tym kim się pragnęło zostać (przypominam: to tylko polityka), pragnienie odwetu, rewanżu nie wezmą góry nad interesem nas wszystkich. Jeżeli tak ma się stać, to niech was wszystkich szlag trafi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz