W dość dużym skrócie opisałem Państwu przebieg
ostatniej sesji Rady Miejskiej. Jednak co nieco dodać należy. Faktem jest, że
to o czym za moment będą Państwo czytać esencją sesji nie jest, ale warto
wiedzieć „co w trawie piszczy”.
Trzeba jednak powiedzieć – z żalem – że opisywana
sesja było jakaś smutkiem przesiąknięta. Fakt, było quorum, obrady się toczyły, ktoś tam dyskutował,
głosowano, ale … Ale nie było zacnego wielce wiceprzewodniczącego Rady
Miejskiej Zygmunta Icieka, który tego dnia swój namiot rozbił gdzie indziej. A
bardzo rzadko zdarza się, by dostojny radny i wiceprzewodniczący na sesji nie
biwakował. Brak było go za stołem prezydialnym. Wszystkim brakowało jego promiennych
uśmiechów, zatroskanego lica, przenikliwego wzroku i szczęk dyskretnie
przeżuwających gumę balonową „Kaczor Donald”. No, sesja bez oblicza zacnego
wiceprzewodniczącego to nie to!
Muszą Państwo wiedzieć, że transmisje za obrad
sesji, których dotąd praktycznie nie było, entuzjazmu u znacznej części radnych
nie wzbudzają. Powód jest prozaiczny. Otóż większość z nich jest bierna podczas
sesji. I tę nagą, brutalną prawdę te transmisje ukazują. Włóżmy między bajki
opowieści o wytężonej pracy w komisjach, które – niestety – transmitowane nie
są. Prawda jest taka, że jak ktoś nie ma wiedzy o mechanizmach działania
samorządu, gdy do niego kandyduje, to pożytku z niego w samorządzie nie będzie.
Od samego faktu wyboru na radnego rozumu i wiedzy nikomu nie przybywa.
Dobitny tego przykład dał radny Jacek Szczerba.
Nowicjuszem nie jest a zachował się ;podczas sesji w sposób dziecinny. Jak żółtodziób!
W punkcie „wolne głosy i wnioski” pragnął – zapewne w obliczu transmisji –
zabłysnąć. Zapragną dyskutować na temat projektu uchwały o budżecie obywatelskim.
Wcześniej, jak Państwu zrelacjonowałem w poniższym poście, ten projekt uchwały
został odesłany na wniosek radnego Bartłomieja Czyża, do prac w komisjach. A
radny Szczerba, który również był za tym wnioskiem, nagle zapragnął o nim dyskutować!
Punkt „wolne głosy i wnioski” służy do przedkładania innych spraw. I ten wieloletni radny, po wielu latach obecności w
samorządzie, o tym Dotą nie wiedział. Przypomniała mu o tym burmistrz, która lekko
się zirytowała ignorancją radnego Jacka Szczerby. Dodam jedynie, że podczas
sesji radny Jacek Szczerba nie miał nic do powiedzenia. A jak już usta otworzył
to nic mądrego i pożytecznego z tego nie wynikło. Chciał błysnąć a się
zachłysnął i zgasł. Morał: przygotowywać się do sesji z pasją, oddaniem i
uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć!
Przykład niepospolitego populizmu dał radny Adam
Chmiel. Pisałem o tym, że radny ten postulował pozostawienie podatku od nieruchomości
na dotychczasowym poziomie. Apel przepiękny! Tyle tylko, że kompletnie
nierealny. Radny Adam Chmiel w ubiegłej kadencji głosował za utworzeniem
żłobka, klubu dziecięcego, utworzeniem w internacie nowych instytucji, budową „delfinka”.
Wiedział, bo burmistrz Irena Krzyszkiewicz tego nie ukrywała, że nie są to
przedsięwzięcia, które się same sfinansują. Wiedział – tak mi się wydaje, bo
niepełnosprawnego intelektualnie nie wygląda – że do tego wszystkiego będzie
trzeba dopłacić z kasy gminnej, bo raczej nikt nam nie da środków na utrzymanie
tego interesu. A dochody własne gminy stanowią podatki.
Radny Adam Chmiel nawet nie zadał sobie trudu
przedstawienia propozycji, jak nie podwyższając o 2,3% podatku od nieruchomości,
znaleźć środki na pokrycie wydatków na utrzymanie instytucji, za których powstaniem
wcześniej głosował. Ale pod publikę – tę tępawą – zagrał znakomicie. Obrońca
ludu przed fiskalizmem gminy! A że sam głosował za powstaniem nowych wydatków,
to już pan radny nie pamięta. I nie wiem czy to niewiedza, zła wola czy
pragnienie błyśnięcia? Jak się mówi „a” i głosuje by coś nierentownego
powstało, to trzeba cywilnej odwagi, by powiedzieć „b”, by to żyło. Co to za
rodzice, którzy powołują na świat dziecko a potem je porzucają?
Zauważyłem również, że ze składu poprzedniej Rady
Miejskiej, na sesję przychodzi tylko Jerzy Kubicki. Widocznie jego
zainteresowanie sprawami samorządowymi nie wyczerpało się wraz z dietą. A gdzie
reszta „oddanych” samorządowi byłych radnych? Rozdziobały ich kruki i wrony?
Transmisja
obrad z sesji jest dla wyborców błogosławieństwem. Mają bowiem Państwo okazję
sprawdzić swoich wybrańców w akcji lub – co częstsze – w błogim letargu. I
nawet taki niezrównany mistrz kamuflażu, jak radny powiatowy Marek „Bananowy
Uśmiech” Biernacki, nie uchroni się przed surowym osądem wyborców. Zobaczą oni,
jak elokwentny poza sesją „Banan” milczy podczas obrad sesji na obraz kamienia.
Nie ma nic do powiedzenia, zaproponowania, zero pomysłów ale rączka zawsze karnie
podniesiona „za”. I wszyscy zobaczą, że radny „Banan” nie prezentuje się jak
oaza na pustyni, ale jako uschnięta palma, która ani cienia ani radości z sobą
nie niesie. Pozorant jest to bowiem doskonały! On jedyny potrafi przedstawić
swoje ugory intelektualne i swą miałkość, jako żyzne pola przynoszące plon 6 razy
do roku. Parafrazując tekst znanego zespołu:
„On wzrusza ramieniem, jak gdyby nic,
Banan a za Bananem niesamowity pic!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz