Proces ostatnio miałem. Karny. Coś na początku kwietnia. Przed sądem w Głogowie.
Pozwał mnie nauczyciel wiejski mgr Kamil Kutny, osoba szerzej Państwu nieznana.
Z tego powodu nie powinni Państwo czynić sobie wyrzutów, gdyż zaiste nie ma o
co. Przypomnę tylko, by być w zgodzie z matką Historią, że owa mało znana osoba
raczyła startować w wyborach uzupełniających do Rady Miejskiej, ale nie zyskała
akceptacji wyborców. Wydaje mi się, iż źródeł jego sromotnej klęski wyborczej
należy upatrywać w owej anonimowości oraz pewnej intelektualne nieporadności. I
na tym skończmy fragment posta poświęconego przegranemu w wyborach magistrowi.
Otóż magister ów zażądał dla mnie kary w postaci nawiązki na
PCK w kwocie 10.000 zł., co wprawiło mnie w śmiech porównywalny do tego, jaki
wzbudza we mnie polityk mówiący o uczciwości. Zarżałem zatem niczym „Łysek z
pokładu Idy”, czym zmęczyłem się jak „Nasza szkapa”.
O co magistrowi chodziło? – spytają Państwo. Przegrany w
wyborach na radnego magister oskarżył mnie o czyny tak niecne, jakie popełnić
mogła tylko niecna w każdym calu Kanalia, jaką niewątpliwie byłem, jestem i
będę o czym solennie Państwa zapewniam.
W pozwie mój sromotnie przegrany w wyborach rywal
stwierdził, że został przeze mnie „poniżony” pisząc na swoim blogu, iż pełni on
„zaszczytną funkcję nauczyciela wiejskiego. Dodatkowo przegrany kandydat miał
mi za złe stwierdzenie o „złym doświadczeniu z podstawówki” oraz za zwrot
„wstręt do woźnych.” Ponadto w pozwie przeczytać można było, że zarzuciłem mu
rzekomo plagiat, którym miała być jego praca magisterska. Te swoje żale, bóle i
nadmiar żółci wątrobianej dostojny oskarżyciel prywatny, czyli szerzej nieznany
magister, podsumował zdaniem stwierdzającym, iż „poniżyłem go w oczach opinii
publicznej.”
W toku przewodu sądowego szerzej nieznany magister i
oskarżyciel prywatny nie potrafił w sposób przekonywujący udowodnić Kanalii
jego niecnych zamiarów, które miały się rzekomo kryć za tymi jak najbardziej
niewinnymi sformułowaniami, pełnymi przecież niewymownej słodyczy, wdzięku,
lekkości i pełnych poezji wprost nieziemskiej. To była czysta liryka po prostu.
I tak wstrętna i przebrzydła ze wszech miar Kanalia
przytoczyła bohaterkę z „Siłaczki” Stefana Żeromskiego, gdzie bohaterką jest
właśnie „wiejska nauczycielka”. Kanalia wspomniała również o „Konopielce” oraz
przed oblicze wysokiego sądu przedłożyła artykuł prasowy zatytułowany:
:Nauczyciel wiejski sypiał z uczennicą”. Te niepodważalne dowody świadczyć
maiły o tym, że zwrot: „nauczyciel wiejski” jest zwrotem obiegowym,
funkcjonującym w literaturze oraz prasie.
W kwestii „złego doświadczenie z podstawówki” oraz „wstrętu
do woźnych” tenże niecny Kanalia przypomniał oskarżycielowi prywatnemu, czyli
niespełnionemu radnemu, że zna go od gimnazjum. I to dość dobrze! Wspominając
lata spędzone w murach szkoły oskarżyciel prywatny i przegrany kandydat na
radnego z bólem i żalem wyznał niegdyś Kanalii, doskonałej w swej
kanaliowatości, że oberwał ścierką III klasy czystości od woźnej. I tu Kanalia
wspomniał o owym incydencie, co sąd wysoki i sprawiedliwy wziął w pełni pod
uwagę.
Oskarżyciel prywatny z tytułem magistra nie potrafił również
przekonać wysokiego sądu, iż został przeze mnie poniżony w oczach opinii
publicznej, dla której przecież jest nieomal zupełnie anonimowy i pozbawiony
większego znaczenia w życiu publicznym, na czym życie publiczne, wcale to a
wcale, szwanku żadnego nie ponosi.
W kwestii rzekomego popełnienia plagiatu przez pana magistra
i niedoszłego radnego w jednej personie, Kanalia odczytał fragment z wpisu na
swoim blogu, którym to sam Kanalia, osobiście naciskając klawisze klawiatury,
prosił, by nie przypisywać magistrowi plagiatu z Mistrza Żłobińskiego, ale
wykazywał na dużą zbieżność treści. Styl pracy magisterskiej oskarżyciela
prywatnego Kanalii się nie podobał i porównał stylistykę pracy do „wdzięku
cepa”. Wysoki sąd wziął pod uwagę argumentację Kanalii pod uwagę i stwierdził,
że konstrukcja pracy magisterskiej składa się w przeważającej części z cytatów.
Tak jak na polu wyborczym, tak i w tym przypadku magister poległ w starciu z
teraz już cnotliwą Kanalią (zdrowie nie te!).
Kanalia w swoim słowie końcowym nie przyznał się do
zarzucanych mu czynów i poprosił o uniewinnienie. Oskarżyciel posiłkowy i
przegrany kandydat na radnego Domagał się dla Kanalii wzmiankowanej wcześniej
kary.
Sąd wydał wyrok po tygodniu i całkowicie uniewinnił cnotliwą
obecnie z musu Kanalię. I tak skończyła się sprawa, która w mojej ocenie jest
przykładem sądowego pieniactwa. I w te sposób niosący „kaganek oświaty”
magister poparzył się na „kaganku sprawiedliwości”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz