Ostatnio znajomy poinformował mnie, iż jest blog o nazwie „Górowska
polityka”. Ze zdziwieniem się też dowiedziałem, że podobno coś tam napisałem. Zaglądnąłem
więc i ze zdziwienia moje wredne oczęta przybrały wielkość spodków.
Nie muszę Państwu wyjaśniać, że nigdy żadnego wpisu na tymże
blogu nie zrobiłem. Tam po prostu nie ma z czym polemizować! Te teksty to
bełkot straszliwy. Co ma wspólnego tytuł z zawartością? Totalnie nic.
Anonimowy a więc niezwykle bohaterski autor bloga nie
ujawnia swojej tożsamości, gdyż obawia się konsekwencji jakie mogłyby go – potencjalnie!
– spotkać. Rzecz jasna, czym bardziej bohaterski autor bloga pozostaje
anonimowy, tym większe durnoty wypisuje.
Przykład. Wpis „Wolę Polskę!” Brniesz przez tekst nasycony
tandetną partyjną frazeologią, przecierasz oczy ze zdumienia, że tyle wielkich
słów wystukanych z zadęciem i na końcu dowiadujesz się, że bohaterski – bo anonimowy
– autor „Woli PiS!" I już kurwa nie wiesz czy bohaterski – gdyż anonimowy –
autor bloga woli PiS czy też Polskę!
W jednym z wypichconych postów bohaterski – anonimowy! – bloger
zaatakował szefowa naszej gminy. Merytoryczny poziom ataku jest żenujący. I tak
np. bohaterski – bo anonimowy! - , który nie wie czy woli Polskę czy PiS chrzani
od rzeczy o przetargach. Ma do burmistrza pretensję, że przetargów nie
wygrywają firmy miejscowe. Tak, tak! Tak głupio trzeszczy. Gdyby burmistrz poszła
za ta radą i manipulowała przetargami to już dawno zniknęłaby z fotela, bo
zajęła by się nią pewna mało przyjemna instytucja. Obowiązuje ustawa o
zamówieniach publicznych i czy to się nam podoba czy też nie cena jest głównym wyznacznikiem
konkurencyjności oferty. Ale nasz bohaterski - gdyż anonimowy bloger woli
uskuteczniać pseudopolityczny bełkot niż zająć się przepisami dotyczącymi
przetargów.
Autor bloga nadaje się na działacza każdej partii. Prezentowany
przez niego bełkot znamionuje w nim partyjniaka całą gębą. Do każdej partii przyjmą
bełkocącego chętnie, bo taki już u nas urok tychże partii. Zresztą, używana
przez bohaterskiego sympatyka PiS retoryka jest tak zwietrzała i mało lotna, że
czytać się jej nie da. Te wszystkie chwyty są już zgrane do bólu.
Żeby było jasne, to muszę wyjaśnić, że ja osobiście mam wszystkie
partie w dupie. Kaczyński, Tusk, Miller, Piechociński – żadnej różnicy. Nie odczuwam
wewnętrznej potrzeby, by jakiś wódz czy partia, były dla mnie idolem czy autorytetem.
Po to dobry Bóg obdarzył mnie rozumem, bym myślał samodzielnie a nie powtarzał głupoty
za kimś głupszym ode mnie. Toż to jest kładzenie głowy pod fałszywą ewangelię!
I zdanie ostatnie. Autor bloga – oczywiście bohaterski autor
– raczy sobie nie wmawiać, że dokonałem czy też w przyszłości dokonam, jakiegoś
wpisu na jego pociesznym blogu. Nie mam takiego zamiaru, chyba że będziesz pan –
wraz ze zbliżającymi się wyborami – tracił kontakt z rzeczywistością a poziom
bełkotu wzrośnie ku uciesze gawiedzi. Wówczas gwarantuję lekką przepierkę. Polemizował
z panem też nie będę, bo organicznie nie znoszę anonimowych bohaterów. Uważam ich
za gatunek pośredni pomiędzy gadem a płazem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz