sobota, 4 maja 2019

"Mazakowe" bicie piany II


Awantura rozpoczęła się od pytania radnej Urszuli Szmydyńskiej, która spytała: „Kto administruje facebookiem?” Radnej odpowiedzi udzielił wicestarosta Grzegorz Kordiak wskazując naczelnika wydziału oświaty i promocji Sławomira Bączewskiego. Radna z „mazakowej” opozycji stwierdziła, iż wymieniona - we wpisie informującym o przebiegu komisji budżetu - radna Mariola Szurynowska (członkini „mazakowej” opozycji) nie jest członkinią tej komisji. No, błąd był, fakt. Ale oburzenie z tego powodu było nieproporcjonalne, w myśl dominującej pośród dominującej tego dnia zasady „mazakowej” opozycji: dokopać władzy za wszelką cenę. Nawet, gdy ceną tą jest własna śmieszność, któregoś z „mazaków”. 

Rozpoczął się serial „mazakowego” biadolenia. I tak przewodniczący Rady Powiatu odczytał zamieszczony tekst, który w istocie swojej był suchą, pozbawioną jakichkolwiek emocji informacją. Dodam, że do szpiku kości informacją. „Mazaki” dopytywały się kto weryfikuje zamieszczane tam informacje. Starosta stwierdził, że obecny Zarząd chce inaczej prowadzić politykę informacyjną i dotrzeć z przekazem o tym co się dzieje w starostwie do jak najszerszych kręgów społeczeństwa. Przeprosił radną Mariolę Szurynowską (od „mazaków”) za nieścisłość. Przewodniczący rady (też od „mazaków”) dopytywał się czy starosta „zatwierdza” teksty przeznaczone do informacji. To rozbawiło mnie serdecznie, bo jak starosta będzie zajmował się takimi „pierdami”, to my daleko nie zajedziemy. Są ludzie za to odpowiedzialni i basta. Starosta odpowiedział, że zna treść publikacji.

I w tym momencie przewodniczący Rady Powiatu czyta treść informacji o przebiegu komisji budżetu i finansów i pyta o rzetelność. Ja słucham i nie wiem o co chodzi. A „mazaki” oburzone, obruszone, poruszone. Więc czytam treść notatki i nadal nie chwytam o co ta draka, która spraw powiatu – a więc naszych wspólnych – o żałosny promil nawet nie posuwa do przodu. Ale „mazakowa” draka nakręca się i rozwija. W końcu dociera do mnie, że „mazaki” obraziły się – tak po „dziecinnemu” – za to, że wymieniono ich nazwiska w kontekście tego, że podczas głosowania w trakcie komisji, wymienieni zostali jako wrogowie przyznania środków na zakup busa dla niepełnosprawnych dzieci, przeciwnicy poprawy fatalnej sytuacji na resztce nawierzchni dróg powiatowych oraz przeznaczeniu środków na oświatę. Ja może bym i uwierzył „mazakom”, że tekst jest „nierzetelny”, ale problem polega na tym, że ja byłem na tej komisji! I tak, jak to opisano na fejsie rzeczywiście było! Byli przeciw! I nawet nie wysilili się na najmniejsze uzasadnienie swojego „nie!” I tego faktu nawet najgrubszy mazak nie zamaże!

Biadolenie i ta dziecinada uskuteczniona przez „mazakową” opozycję wynikła z tego, że do publicznej wiadomości podano te fakty, które chluby im nie przynoszą. To wywołało ich dziecinną reakcję.

Starosta Kazimierz Bogucki nie krył swojego poirytowania przebiegiem obrad. „Powiat ma wyjść z marazmu. Ja nie przyszedłem tu, by obsadzać członków własnej rodziny na stanowiskach.” W tym momencie zamarłem i zacząłem się rozglądać po sali, by oczętami swoimi ujrzeć szubrawca, który robi za „samorządowca rodzinnego”. Swą detektywistyczną czynność musiałem jednak przerwa, gdyż „eksplodował” koalicyjny radny Grzegorz Aleksander Trojanek.

Radny ten poprosił przewodniczącego Rady o głos. Przewodniczący udzielił mu głosu, ale na swoje nieszczęście nie zachował przy tym nawet odrobiny kultury. Powiedział "radny Trojanek”. I to go zgubiło. Riposta radnego Grzegorza Aleksandra Trojanka była błyskawiczna. Radny stwierdził, że nie życzy sobie, by przewodniczący (od „mazaków”) wywoływał go po nazwisku i dobitnie wyrecytował pożądaną przez siebie formułę: „pan radny Grzegorz Aleksander Trojanek. Proszę się wobec mnie zachowywać. Czuję się obrażany i traktowany jak śmieć.”

Radny Mirosław Żłobiński (koalicyjny) z dużym rozbawieniem nawiązał do sytuacji z poprzedniej kadencji. Przypomniał, że brak było jakiejkolwiek informacji o przebiegu sesji a ówczesny starosta na zarzut ten odpowiadał, że przebieg sesji znajduje się w protokole z sesji. Informacyjny ciężkiego kalibru dowcip ówczesnego starosty polegał na tym, że protokół z obrad sesji ukazywał się dopiero po jego przyjęciu na kolejnej sesji, czyli po ok. 2 miesiącach. Można rzec, że ówczesna informacja była tak świeża, jak czerstwy chleb. „Obecnie jest więcej informacji i wyborcy to doceniają” – stwierdził radny. Przypomniał także, że w poprzedniej kadencji nie naciskano także na remonty dróg wojewódzkich, których stan techniczny także pozostawia wiele do życzenia.

Swoje boje o chodniki w Kruszyńcu i Ligocie przypomniał radny Grzegorz Aleksander Trojanek. „Co roku, przez poprzednie 8 lat składałem pisma w tej sprawie. Zawsze otrzymywałem odpowiedź, że to nie nasza droga, ale DSDiK. I na tym się kończyło”.

C.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz