Strony

środa, 28 lutego 2018

Alleluja i do przodu!

O godz. 8.00 odbyła się sesja Rady Miejskiej. Głównym powodem jej zwołania była konieczność podjęcia uchwały dotyczącej zmiany terminu zaprzestania działalności przez Klub Malucha, który funkcjonuje przy przedszkolu przy ul. Żeromskiego.

Pierwotnie przewidywano zakończenie jego funkcjonowania z dniem 28 lutym, ale w związku z przedłużającym się remontem placówki na Piastów, radni przyjęli na wniosek burmistrz Ireny Krzyszkiewicz uchwałę, iż termin przesunięty zostanie na 15.03.2018 r. Burmistrz poinformowała radnych, że 2 marca ma nastąpić odbiór budynku przy ul. Piastów. Kilka dni jednak będzie trwało urządzania nowej placówki (żłobka i Klubu Malucha) dla potrzeb maluchów. Dowiedzieliśmy się również, iż wyłoniono firmę, która będzie dostarczała do nowej placówki posiłki. Będzie to firma z Leszna, a koszt całodziennego posiłku będzie wynosił 6,20 zł. W ten sposób koszt pobytu dziecka w placówce (1 zł za godzinę pobytu + 6,20 zł za posiłek) będzie wynosił za 8 godzinny pobyt dziecka 14,20 zł., co miesięcznie daje kwotę 314 zł. Państwu pozostawiam ocenę, czy to dużo, czy też mało oraz wybór pomiędzy Lesznem, Głuszycami a górowską placówką.

Dokonano też zmian w budżecie gminy. Zmiany spowodowane zostały koniecznością przesunięcia w budżecie środków w związku z zwiększeniem kwoty przeznaczonej na remont budynku po byłym internacie. Zwiększenie kwoty przeznaczonej na ten cel wynikło z powstałych protokołów wykonania koniecznych prac w stosunku do przygotowanej dokumentacji technicznej. Takich protokołów prac koniecznych sporządzono 4. W trakcie przeprowadzanych prac budowlanych okazało się, że istnieje konieczność wymiany drewnianych stropów na poddaszu budynku. Belki są tam w złym stanie, nastąpiła ich biologiczna degradacja. Ponadto poddasze należy przystosować do obecnie obowiązujących przepisów przeciw pożarowych. Zmiany dotyczą też wymiany betonowych posadzek, których stan techniczny jest fatalny i trzeba wykonać wylewki. Trzeba też na ściany nałożyć gładź szpachlową, gdyż ściany te wykazują znaczne odchyłki od pionu, sięgające od 4 do 8 cm. Przebudowywana będzie również konstrukcja więźby dachowej. Przeprowadzone prace ujawniły znaczące jej zniszczenie. Dodatkowa kwota przeznaczona na ten cel wynosi 142 tys. zł., co radni zaakceptowali.

Rada przyjęła również uchwałę, która doprecyzowuje zasady udzielania dotacji na wymianę źródeł ciepła, co przyczynić się ma do ograniczenia smogu w naszym mieście. Doprecyzowana uchwała dotyczy wyszczególnienia prac i urządzeń, które będą zaliczane do kosztów kwalifikowanych, czyli tych wydatków, które mogą zainteresowani poczynić w ramach przyznanej im dotacji celowej. Termin składania wniosków: koniec marca. Przy okazji burmistrz poinformowała, że w ramach informowania społeczności lokalnej o poziomie zanieczyszczenia w naszym mieście, prezes Zakładu Energetyki Cieplnej, został zobligowany do zakupu miernika jakości powietrza, jego instalacji i informowania naszej społeczności o stanie powietrza. Będą pojawiały się regularne komunikaty dotyczące jakości powietrza wraz z ostrzeżeniami dotyczącymi pobytowi na zewnątrz.

Szefowa gminy poinformowała radnych, iż na pl. B. Chrobrego, ul. Piłsudskiego nastąpi wymiana mediów znajdujących się w ziemi. Wymiana nitki wodociągowej i kanalizacyjnej spocznie na brakach „Tekomu”, który ma na ten cel środki własne i do gminy ręki po pieniądze wyciągał nie będzie. „Tekom” ma wykonać te prace w kwietniu i maju br. Po zakończenie wymiany leciwych mediów, nastąpi położenie nawierzchni granitowej. Burmistrz zaznaczyła przy tym, że: „Nie będzie ograniczeń w rynku, bo to nie Rawicz czy Leszno”. Strefą wypoczynku będzie ul. Piłsudskiego, której nadany będzie nowy wygląd. Znajdą się tam nowe ławki i inne estetyczne elementy. Dotąd używane ławki znajdą się m.in. na drodze wiodącej do cmentarza parafialnego. Gmina urządzi lewą stronę drogi do cmentarza, która stanowi naszą własność (idąc w kierunku cmentarza), a prawą stronę Nadleśnictwo Góra Śl., które jest właścicielem tej strony. Co prawda kilka lat temu były tam ławki, ale „zniknęły” (w przyrodzie nic nie ginie, tylko zmienia właściciela), pomimo zabezpieczeń. Gazony z ul. Piłsudskiego znajdą się na rynku w Czerninie.

PGNiG zaplanowało wymianę sieci gazowej na kilku górowskich ulicach. W związku z tym, m.in. na ul. Żeromskiego, odbędzie się wymiana nawierzchni. Powstanie tam lustrzane odbicie ul. Bojowników. Koszt zmiany nawierzchni bierze na siebie PGNiG. Nową nawierzchnię uzyska też ul. Dąbrowskiego i Mała.

Ostatnią świetlicą na terenie naszej gminy, w której nie przeprowadzono remontu, jest budynek w Grabownie. Rada przyjęła uchwałę o przeznaczeniu na remont tej świetlicy kwoty 100 tys. zł. Miała być wykonana elewacja świetlicy w Wierzowicach Wielkich. Położona jest on przy drodze należącej do powiatu, ale jej stan techniczny jest tak żałosny i łez godny, że z wykonaniem elewacji gmina wstrzyma się do czasu wyremontowania tej drogi, by strumienie wody spod kół pojazdów nie chlustały na świeżo odnowioną elewację. W Ślubowie przełożony zostanie dach świetlicy a w Witoszycach powstanie boisko.

Po zakończeniu sesji odbyło się połączone posiedzenie komisji porządku publicznego i oświaty, na którym radni zdali relacje z lustracji prawidłowości przewozu dzieci do górowskich szkół prowadzonych przez gminę. Radni pozytywnie ocenili sposób realizacji przewozów szkolnych, postawę osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo dzieci, nauczycieli dozorujących wsiadanie w wysiadanie dzieci z autobusów, czystość pojazdów, punktualność. Radny Jerzy Kubicki stwierdził, że górowska policja podczas przeprowadzanych kontroli autobusów dowożących dzieci do szkół, od dłuższego czasu, nie zatrzymała żadnego dowodu rejestracyjnego a więc stan techniczny autobusów nie budzi zastrzeżeń. Wiceburmistrz Andrzej Rogala przytoczył liczby świadczące o znaczącej roli autobusów przewożących dzieci dla mieszkańców naszej gminy. W ubiegły roku autobusy te przewiozły 232.100 osób.

Radny Zygmunt Iciek składając sprawozdanie z przeprowadzonej przez siebie lustracji zrobił to w sposób żołnierski: tak krótki i minimalnie zwięzły, że nikt z obecnych na sali nie zdążył ich odnotować w zwojach mózgowych. Byliśmy dla wyczynu radnego, pełnego skromności, pełni uznania. To trzeba charyzmę: nikt nie wie, o co chodzi, a wszyscy podziwiają. Ciekawe, czy porody też tak szybko odbiera?
Radny Wacław Grzebieluch zwrócił uwagę na fetor panujący w szkole podstawowej przy ul. Szkolnej. Apelował o podjęcie działań, które doprowadzą do jego likwidacji. Okazało się, że podczas prac związanych z podłączeniem „delfinka” do kanalizacji miejskiej, coś spowodowało wydobywanie się przykrych zapachów z rur kanalizacyjnych. Trwa ustalanie miejsca, z którego ów niekomfortowy dla uczniów i nauczycieli „zapaszek” się ulatnia.

Pozwoliłem sobie zadać wiceburmistrzowi pytanie dotyczące przyczyn braku oświetlenia przy ul. Dąbrówki. Przestały tam działać lampy solarowe. Wiceburmistrz wyjaśnił, że akumulatory tych lamp mają pewną liczbę naładowań i wyładowań, która wynosi od 2700 do 2900. I te cykle się wyczerpały. Obecnie poszukuje się dostawcy nowych akumulatorów, których cykl (a więc i żywotność) byłyby dłuższe. „Technologie się zmieniają i są coraz bardziej nowoczesne” – stwierdził Andrzej Rogala. 

Zwróciłem uwagę na stan uliczki wiodącej z ulicy Kościuszki do Domu Kultury (przy starej przychodni), którą porusza się młodzież – i nie tylko – zdążająca do szkół przy ul. Szkolnej. Dziury przykryto tam płytami paździerzowymi, które co nieco wystają ponad powierzchnię mocno zdezelowanego chodnika. Ponadto całość tego bardzo uczęszczanego „szlaku szkolnego” jest mocno nieciekawa. Szczególnie wieczorami trzeba tam maszerować bardzo ostrożnie. I ja, i radny Tadeusz Biernacki jeszcze latem ub.r. zwracaliśmy uwagę na ten niebezpieczny odcinek. Może teraz coś się zmieni.

wtorek, 27 lutego 2018

Tradycyjna niemoc

Podczas kilku posiedzeń komisji Rady Miejskiej oraz sesji, mówiono o bałaganie panującym na placu przy niegdysiejszej siedzibie straży pożarnej. Ponarzekano na bajzel tam panujący, zapewniano, że zwróci się uwagę staroście, więc sytuacja ulegnie zmianie.






Gadu – gadu, będziesz w raju. Nie zmieniło się nic. Wieczny bajzel trwa, jak trwał (starosta też, i to totalnie niepotrzebnie!). Ludzie przechodzą, dziwują się, że władza – w tym wypadku powiatowa – toleruje fakt, iż na terenie jej podległym (posesja stanowi własność Skarbu Państwa, ale jest w zarządzie starostwa), w strefie ścisłej ochrony konserwatorskiej, 100 m od centrum miasta, dopuszcza się do tego typu patologii.

Ale nasza władza powiatowa ma to do siebie, że w Górze nie mieszka i najwyraźniej – jak pokazała to tak nieudacznie pozbywając się na naszą krzywdę szpitala – to taki drobiazg im wisi i powiewa, i to bardzo niskim kalafiorem. O! Pobieranie pensji to im nie powiewa.


Jeden z nich (niewydarzony kandydat na burmistrza Wąsosza) musi przejeżdżać koło bajzlu przynajmniej raz dziennie. Ale najwyraźniej albo ma to w dupie, albo wzrok mu się popsuł. Chociaż posiadane przez niego nazwisko niejako pretenduje go do olewajstwa. Niczym miś coala zawisł na etacie i wisi. A co my z tego mamy? Z wyjątkiem strat?!

W świecie obłudy

Mają ludzie sumienie, chociaż często rzadko używane. Ale jak się poruszy, na moment ocknie, to pożyteczne jest takie wydarzenie. Kogoś właśnie dopadł tan moment i w efekcie mogą Państwo przeczytać dwa pisma w pewniej sprawie.




Na stronie Powiatowego Ośrodka Sportu i Kultury w Górze, która to nazwa niewiele mówi większości z Państwa, bo nazwa „Arkadia” na stale przylgnęła do tego miejsca, można było przeczytać taki oto tekst:


Można więc spytać, na ile uczucia wyrażone w pożegnaniu („nasz Kolega, współpracownik”), płynęły z głębi serca, a na ile niepisanej zasady „bo tak wypada”. Nawiasem mówiąc, jakiś „kolega” nakazał ściągnięcie drzwi z biurze Stanisława Żyjewskiego, gdy ten już nie był szefem „Arkadii”. Powodem było podobno to, że petenci chodzili załatwiać sprawy do byłego szefa, pomijając nowego, o którego zdolnościach mieli mniemanie na poziomie „jaskółki, która lot swój zniża, gdy deszcz się zbliża.”

Jest faktem, że Stanisław Żyjewski miał swoje plusy, ale też minusy. Jak każdy z nas. Mi osobiście też usiłował zaleźć za skórę, ale tylko usiłował. Miał swoich fanów, jak i gorących przeciwników. Nie mniej miał dla górowskiego sportu ogromne zasługi, których nikt nie podważy i w ten sposób zapisał się w naszej wspólnej historii. Nic bowiem w ludzkim życie nie jest jednowymiarowe.

Wiem, że śp. Stanisław Żyjewski bardzo przeżył odsunięcie go od kierowania „Arkadią.” On kierował nią od początku, zabiegał o fundusze na jej wybudowanie (ówczesny układ polityczny, którego był elementem dawał mu te możliwości i on je wykorzystał), miał poparcie w tych zamiarach ówczesnego starosty Sławomira Ruteckiego i wicestarosty Krzysztofa Mielcarka, którzy również mają swój poczesny wkład w budowę tej pięknej hali sportowej.

I tak, jak napisałem, moment zaprzestania kierowania „Arkadią” był dla niego osobiście niezwykle ciężki. Nie mógł też przypuszczać, że nowy dyrektor – Tomasz Krysiak, którego znał przecież ze swojej działalności sportowej, okaże się człowiekiem dla niego - delikatnie mówiąc - nieprzychylnym.

Oczywiście, Stanisława Żyjewskiego musiał też przygnębiać fakt, iż dyrektorem placówki został człowiek, który popełnił plagiat - w krystalicznej postaci – i przedstawił program działania placówki, jako swój. Stąd też uzupełniłem nazwisko dyrektora o miły i zgodny z prawdą człon: „Plagiat”. I nic przy tym nie zełgałem!

Rzecz jasna każdy kto miał do czynienia z dyrektorem „Plagiatem” wiedział, że jego przydatność do pełnienia tej funkcji była taka, jak starostów. Dyrektor „Plagiat” jest bowiem – w mojej ocenia – człowiekiem wielkich ambicji, ale – w mojej ocenie – mizernych możliwości. Jako trener nigdy i nigdzie się nie sprawdził. Trenował naszą „Pogoń” tak, że mało jej do „A” klasy nie „awansował”. Jako piłkarz tejże „Pogoni” był szybkim zawodnikiem, ale jak mówiono, za tą szybkością jego rozum nie nadążał.

Upływ czasu potwierdził moje i Stanisława Żyjewskiego proroctwa na temat powolnej agonii, jaka będzie miała miejsce podczas pobierania przez dyrektora „Plagiata” pensji. Wystarczy spojrzeć w zakładkę „aktualności” na stronie POSiR, by po jej przestudiowaniu dojść do jednego wniosku: nieróbstwo totalne! Umarła halowa siatkówka, piłka nożna. „Arkadia” nie tętni już życiem. Stała się nijaką, bezbarwną halą sportową, o której działalności niewielu górowian może coś konkretnego powiedzieć, nie wspominając o mieszkańcach powiatu. Nastał czas szarzyzny. 
Zakładka aktualności: dwa razy pobieranie krwi,
raz współorganizowanie biegu. Dorobek dyrektora "Plagiata" za ostatnie 7 miesięcy.

Ale dyrektor „Plagiat” jest i tkwi nic nie robiąc, ale pensję pobiera. W roku 2016 za swoją ciężką, mozolną i trudną pracę na tym niezwykle odpowiedzialnym i wymagającym przeogromnych wyrzeczeń i niebotycznego intelektu stanowisku, zarobił 66,945 zł. A! I osiemdziesiąt dwa grosze jeszcze. A w zakładce „aktualności” (prezentowanej powyżej), sami możecie Państwo docenić ogrom pracy, inicjatywy, pomysłowości, intelektu, wiedzy, włożonych w aktywną działalność POSiR kierowanego przez dyrektora „Plagiata.”

Co do wiedzy i kompetencji dyrektora „Plagiata”, to powiedzieć trzeba, że wszyscy się na tych zaletach dyrektora poznali, tylko wrocławska Regionalna Izba Obrachunkowa miała odmienne zdanie. Przy okazji zeszłorocznej kontroli wyszło, że „POSiR” od początku swojego istnienia nie płacił podatku od nieruchomości. Od początku, tzn. od chwili, gdy jego dyrektorem został dyrektor „Plagiat”, bo wówczas ten ustawowy obowiązek się narodził.
Zanim jednak Państwo wypowiedzą słowa nagany wobec dyrektora „Plagiata”, to trzeba wiedzieć, że jednostka, którą z takim zaangażowanie kieruje, ma w nazwie „rekreacja”, a to do czegoś zobowiązuje. Przynajmniej dyrektora Tomasza „Plagiata” Krysiaka. 

niedziela, 25 lutego 2018

Nasza rzeczywistość

„Elka” w artykule: „Garaże przy ul. Dąbrówki”, informuje na prośbę Czytelniczki, o złym stanie dróg, które wiodą do mieszczących się tam garaży. Dołączone do artykułu zdjęcie stanowią żywy i wymowny dowód, że skargi na ten temat są w pełni uzasadnione.

Co innego jednak mi utkwiło podczas czytania komentarzy do artykułu. Pozwolę sobie – a kto mi zabroni? – przytoczyć komentarz internauty:

21. Dodane przez mieszkaniec, w dniu - 24-02-2018 18:03
i znowu ..wszystko gmina...przecież właściciele garaży wiedzą, kto śmieci...ale po co, lepiej cudzymi rączkami zrobić porządek”.

Komentarz jak najbardziej słuszny, pod którym podpisuję się całą klawiaturą i dziesięcioma palcami, które na niej pracowicie przebierają z udziałem rozumu. Ten komentarz świadczy dobrze o jego autorze i zrozumieniu, że w naszym wspólnie dobrze pojętym interesie nie leży pozycja strusia.

Jest też komentarz odmienny:

23. Dodane przez do 21, w dniu - 24-02-2018 19:15
Właściciele to nie donosiciele!!!! A jak tak bardzo chcesz to przyjdź, stań na straży i donoś gdzie trzeba.”

Ta postawa świadczy o tym, że liczy się na gminę, która ma warować na straży porządku wokół garaży. Jest to pozycja obojętności i liczenia na innych. Widzę zło, ale niech inni nim się zajmą. No tak, to my wspólnoty samorządowej nie zbudujemy! Jeżeli sami nie będziemy pilnowali porządku, to powołajmy, to czego tak wielu sobie nie życzyło by było, straż miejską. I płaćmy za to, zgódźmy się na podwyżkę podatków, bo jej funkcjonowanie zawsze było deficytowe. Nawet, gdy miała na stanie „suszarki”. Można też zaapelować do szefowej gminy o zwiększony nadzór służb komunalnych nad tym terenem. Służby nie są z gumy, a zresztą stara zasada mówi, że to złoczyńca pilnuje dozorcę a nie odwrotnie. Tak, że w tym przypadku bajzel będzie dotąd, dokąd właściciele garaży będą na działalność sprawców/sprawcy, mieli bielmo na oku. Bielmo to za mało powiedziane. Prawdziwiej będzie rzec: mieli to w dupie. I tylko narzekać i jęczeć potrafili.

Oj! Toż to mój okręg wyborczy! To teraz muszę się przylizać, jak „rasowy” radny. Gonić nierobów z gminy! To skandal, by waszych obejść przy garażach nie pilnowali! Za co oni biorą pieniądze?! Siedzą sobie gryzipiórki, nieroby, kawy i herbaty hektolitrami wypijają, a nawet porządku przy garażach moich kochanych wyborców nie są w stanie przypilnować! Ja im wygarnę na sesji!

I już wazelina do wyborców popłynęła. Zapunktowałem! Nie? Ja nie jestem lizakiem, który każdemu ma smakować.

I tu muszę uderzyć się we własne piersi. Jakiś czas temu informowano mnie, iż ktoś wyrzuca tam śmieci. Padło nawet nazwisko, chyba na „K”. I uleciał mi ten fakt z pamięci. Czyli, „wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi.”

W artykule odnajdziemy też zapowiedź utwardzenia placu przy garażach. W części jest to zgodne z prawdą. W budżecie na rok 2018, w wykazie inwestycji po nr 23, zapisano pozycję: „Utwardzenie i odwodnienie placu pry garażach ul. Dąbrówki w m. Góra.” Widnieje tam kwota: 100.000 zł., czas realizacji tej pożądanej dla moich wyborców (znowu odrobinka wazelinki), inwestycji: „2018 – 2019.” Proszę jednak nie rozumieć wypowiedzi naszej burmistrzyni, jako elementu przedwyborczej propagandy, bo jeżeli mówi ona publicznie o 1,8 mln zł., to oznacza, że wkrótce w budżecie gminy dojdzie do zmian w tym kierunku. Moje materiały sesyjne pochodzą z 22 lutego br., i na razie, przy tej inwestycji widniej kwota 100.000 zł.

A tak przy okazji. Ciekawe jest też podejście do wyborów moich górowian. Jest taki artykuł na „Elce”, gdzie odnajdziemy kilkadziesiąt komentarzy dotyczących tego tematu. Po ich przeczytaniu nasuwa się jeden wniosek: moi drodzy górowanie uważają, że rządzi się nie tak, jak tego oczekują. Mają prawo sądzić, jak sądzą. Problem polega na tym, iż sami udziału we władzy wziąć nie chcą.

Narzekają, że ludzie pani burmistrz zdobędą mandaty radnych, proponują, by je podzielić (tylko wg jakiego klucza i na jakiej podstawie prawnej?) pomiędzy obecną burmistrz a jej kontrkandydatkę. No, pomysły dzikie. Jedna rzecz rzuca się w oczy: niechęć górowian do brania odpowiedzialności. A jeżeli drodzy Państwo uważają, że jest źle, to przecież narzekaniami i komentarzami tego nie zmienicie. Kto i co przeszkadza Państwu stanąć w wyborcze szranki, utworzyć komitet wyborczy, wystawić kandydatów, którzy okażą się lepsi od obecnych, nie dadzą się kupić za pracę, za jakieś geszefciki?

Nikt Państwu tego nie zabrania. Jeżeli sądzicie, że w gminie jest jakiś układ, panuje kumoterstwo, nepotyzm, to nie bądźcie bierni a zmieńcie ten stan rzeczy. A zmienić możecie tylko przez własne zaangażowanie i a aktywny udział w wyborach. Aktywny maksymalnie, czyli włącznie z zakładaniem własnych komitetów wyborczych. Komentarzami, nawet najbardziej prawdziwymi, rzeczywistości kochani nie zmienicie. Pamiętajcie też o tym, że partie polityczne, to nic dobrego dla samorządu. W praktyce jest tak: partia każe – radny wykonuje, dyscyplina partyjna – nie ma radny własnego sumienia, bo jego sumieniem jest kierownictwo partyjne, potem są interesy i interesiki członków partii, itd. A Państwa potrzeby i aspiracje są hen daleko! Za trzecim horyzontem!

A wiecie Państwo kiedy były pierwsze wolne wybory?
- Bóg wziął Adama, pokazał mu Ewą i rzekł: „Wybierz sobie żonę.”

sobota, 24 lutego 2018

Troska na "5"

Do końca kwietnia br. mają zakończyć się prace przy budowie kanalizacji sanitarnej w Borszynie Wielkim i Małym. W ten sposób nastąpi poprawa warunków życia mieszkańców tego sołectwa. Trwają intensywne prace przy położeniu kanalizacji. Odbywają się one w niezwykle trudnych dla wykonawcy – „Hydrohand” z Czekanowa, powiat Ostrów Wlkp.- warunkach. Na niektórych odcinakach kładzionej kanalizacji jest bardzo wysoki poziom wód gruntowych, co spowalnia prace.

Długość kanalizacji będzie wynosiła 6,278 m. W wyniku jej położenia zaplanowano podłączenie 253 odbiorców, którzy wg szacunków odprowadzą ok. 11 tys. m sześciennych ścieków w skali roku, które będą do odprowadzane, przez włączenie się do sieci w Giżynie, do oczyszczali ścieków w Gołaszynie (gmina Bojanowo). W celu podłączenia odbiorców do sieci kanalizacyjnej wykonane zostaną 63przyłącza kanalizacyjne. Wartość inwestycji – 2.986.739 zł. Gmina uzyska na ten cel dofinansowanie w kwocie 1.618.739 zł z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020.

Troskę mieszkańców wywołuje stan nawierzchni, pod którą kładziona jest kanalizacja. Kilkanaście lat temu położono we wsi sieć wodociągową. Doszło wówczas w. zgodnej opinii mieszkańców do naruszenia struktury dróg przebiegających przez wieś. Z biegiem lat ich jakość uległa znacznemu pogorszeniu. Toteż mieszkańcy obawiają się, iż po położeniu kanalizacji nazwa droga będzie tylko symbolem.

W warunkach przetargu gmina uregulowała tę sprawę. I tak w p. 20 zastrzeżono: „Odtworzenie nawierzchni jezdni: - asfaltowej F= 82,8 m kw., podbudowy F= 82,8 m kw., brukowej F= 1783,21 m kw.” Nastąpi również: „Odtworzenie nawierzchni trawiastej F= 40,0 m kw.”

Tak więc to do wykonawcy należy załatwienie tego problemu. Pracownicy Wydziału Realizacji Inwestycji w naszej gminie zapewniali mieszkańców, że sprawy dopilnują. Obecna sytuacja pogodowa nie sprzyja jednak podejmowaniu tego typu prac, ale – jak zapewniają – dopilnują, by nawierzchnie dróg w miejscowości nie dawały mieszkańcom powodów do narzekań. Dobrze, że mieszkańcy mają baczenie na to, co u nich „za płotem” się dzieje. W końcu to oni tam żyją i żyć będą. Trosce mieszkańców się nie dziwmy, ale ją chwalmy, jako wyraz zaangażowania i troski. W końcu to ich mała ojczyzna.


Poniżej zdjęcia ilustrujące obecny stan dróg, które w nikim nie powinny wzbudzić poczucia, że w Borszynie Wielkim Mieszkają panikarze.









piątek, 23 lutego 2018

"Triumfalny" powrót "Bukietowej"!

Po niemal 8 latach powróciła na mojego bloga ta, której rozliczne zalety (brak), wady i przywary Państwu opisywałem. Nie szczędziłem przy tym uczuć wyższych, swojego pisarskiego talentu. Jakiż jestem szczęśliwy, że będę o niezapomnianej „Bukietowej” mógł pisać dalej, by sławić jej liczne i wybitne osiągnięci, jako wójta gminy Niechlów. Niech gminę tę dobry Bóg ma w opiece, bo „Bukietowa” właśnie wkroczyła na scenę. I to z jakim przytupem! Do tego trzeba mieć tupet!

Pierwsza rodzina wprowadzi się w kwietniu”, tak o przyjęciu repatriantów ze Wschodu, informowała radio „Elka” 15.01.2018 r. swoich słuchaczy i czytelników portalu. Artykuł w „Elce” powstał na skutek wątpliwości, jakie wyraziła słuchaczka tego radia w rozmowie z redakcją. Wójt gminy Niechlów – znany mi niestety osobiście – zapewniał wówczas, że: „Obecnie trwają prace związane z usuwaniem ostatnich usterek. Chcemy zapewnić naszym rodakom jak najwyższy standard”.

Cel bez wątpienia był szlachetny, gdyż rzeczą piękną i słuszną i szlachetną jest sprowadzenie naszych rodaków na ojczyzny łono. Planowano przyjęcie 15 rodzin, które miano ulokować w nieruchomościach należących do gminy. Do wyremontowania budynków, w których mieli zamieszkać repatrianci wybrano 1 budynek w Lipowcu oraz 2 w Sicinach. Na ten cel gmina otrzymała 2.463.258 zł z mln zł dotacji od wojewody.

Gmina Niechlów ogłosiła 6 września 2017 r. przetarg: „Adaptacji obiektu na budynek mieszkalny wielorodzinny z mieszkaniami dla repatriantów Siciny 78, dz. nr 897/7." W ramach tego zadanie wykonawca miał wykonać m.in.: „przebudowę budynku mieszkalnego na budynek mieszkalny wielorodzinny z mieszkaniami (3 mieszkania na parterze i 2 mieszkania na I piętrze) z poddaszem nieużytkowym – mieszkania o pow. użytkowych ok. 45 m kw.” Określono również datę zakończenia przebudowy na 4.12.2017 r. Do przetargu stanęła 1 firma: „Budownictwo ogólne i zabytki” inżyniera Zbigniewa Mikoluka z Góry. Wartość: 738.665 zł. Zamówienie udzielone zostało 24.10.2017 r., tak więc wykonawca miał 1,5 miesiąca na jego realizację. Do 29.12.2017 r. wykonawca miał uzyskać pozwolenie na użytkowanie.

Również 6.09.2017 r. gmina Niechlów ogłosiła przetarg na: „Adaptację obiektu na budynek mieszkalny wielorodzinny z mieszkaniami dla repatriantów Siciny 74, dz. nr 897/3.” Określono cel przebudowy, która miała doprowadzić do: „przebudowy budynku mieszkalnego na budynek mieszkalny wielorodzinny z mieszkaniami (2 mieszkania na I piętrze i 2 mieszkania na poddaszu) – mieszkania o pow. użytkowych ok. 45 m kw.” Przetarg rozstrzygnięto. Przebudowę powierzono wspomnianej powyżej firmie inż. Zbigniewa Mikoluka. Dzieło wykonać miał za 590.932 zł w terminie do 4 grudnia 2017 r., ale zastrzeżono również, że 29.12. wykonawca uzyska pozwolenie na użytkowanie, które wydaje inż.. insp. Edward Adaszyński ze Starostwa Powiatowego w Górze.

Trzeci przetarg dotyczący: „Adaptacji obiektu na budynek mieszkalny wielorodzinny z mieszkaniami dla repatriantów Lipowiec 17, dz. nr 115/2", ogłoszony został równie 6.09.2017 r. Głównym jego założeniem była: „przebudowa budynku mieszkalno - gospodarczego (magazyn zbożowy), na budynek mieszkalny wielorodzinny z mieszkaniami (1 mieszkanie na parterze, 2 mieszkania na I piętrze, 2 mieszkania na II piętrze i 1 mieszkanie na poddaszu) – mieszkania o pow. użytkowych ok. 45 m kw.” W wyniku przetargu 2.11.2017 roku zamówienia udzielono Firmie Budowlanej Andrzej Bosy z Leszna. Wartość zamówienia: 883.639.80 zł. Termin realizacji: 4.12.2017 r., ale do 29.12.2017 r., wykonawca miał uzyskać pozwolenia na użytkowanie.

I wydawało się, że wszystko będzie miało swój happy end. Beata Pona zapewniała: „jesteśmy przygotowani na to, aby ich przyjąć do naszej społeczności.”

W postach pod artykułem dotyczącym remontów można było dostrzec krytyczne opinie na ten temat. Niektórzy komentatorzy artykułu wskazywali, że wiele rodzin wielodzietnych żyje w bardzo złych warunkach mieszkaniowych i o nich władze gminy się nie martwią. Ale były też wpisy, które – z pewnym niedopowiedzeniami – wskazywały, że z przeprowadzanymi remontami coś jest nie tak.

Dotacja celowa z budżetu państwa w wysokości 2.463.258 zł została przyznana gminie Niechlów na pokrycie kosztów związanych z zapewnieniem piętnastu lokali mieszkalnych dla repatriantów i ich rodzin. Kwotę 246.328 zł (z tej puli) miano przeznaczyć na zakup standardowego wyposażenia(pralki, lodówki, kuchnie gazowe i elektryczne, meble, wyposażenie łazienek itp.) Termin wykorzystania dotacji mijał z końcem roku (31.12.2017).

Po uzyskaniu informacji, że adaptacja mieszkań w Sicinach i Lipowcu dobiega końca, Rada Gminy postanowiła 4 stycznia 2018 r., że powoła komisję wspólną, której celem będzie wyjazd, by naocznie zobaczyć efekty przebudowy.

Przeprowadzona wizja lokalna wykazała niezbicie - niestety – że remonty poszczególnych budynków daleko odbiegał od wizji roztaczanej przez panią wójt. I tak np. elewacja budynków w Sicinach została ukończona, ale remont wnętrz dopiero się rozpoczynał. Stwierdzono również, że nie były podłączone media (woda i prąd), a prace budowlane były zaawansowane na etapie stawiania stelaży i budowy ścianek działowych.

Stwierdzono też brak pozwolenia na budowę w Lipowcu. Ostatecznie pozwolenie uzyskane zostało 12 stycznia 2018 r., a uprawomocniło się 26 stycznia 2018 r.

Nie stwierdzono także zamieszczenia na stronie internetowej gminy w biuletynie BIP informacji o zamówieniu publicznym, którego celem byłoby zamówienie wyposażenia mieszkań. Zgodnie z prawem gmina powinna ogłosić przetarg. Uspokajam jednak Państwa, że wyposażenie jest. Tylko nie wiadomo, kto je dostarczył i w jakiej cenie? Cud?

Inny „drobiazg” (aż się sobie dziwię, że o nim wspominam), to fakt, iż przy posesji w Sicinach, gdzie przebudowywano budynek dla repatriantów, przy okazji zlikwidowano rozległy, dziki śmietnik. Rzecz sama w sobie jest godna uwagi, ale zastrzeżenia może budzić metoda. Śmieci przysypano tam warstwą ziemi, a na tak „ekologicznym” terenie mają powstać ogródki dla repatriantów. I tu nasuwa mi się pewne przypomnienie. Dotyczy ono „Stowarzyszenia Szkoła Reymontowska”. Sławne to stowarzyszenie na salach sądowych było! A ilu sołtysów spowiadało się z tej okazji z nie swoich grzechów? No, może nie całkiem nie swoich, ale spowiedź była.

W styczniu radni zażądali dostępu do akt adaptacji budynku w Lipowcu. Okazało się, że pomimo, iż inwestycja jest niezakończona, wykonawca (firma z Leszna) otrzymała w 2 transzach należność za wykonanie inwestycji. 22 grudnia wpłacono na konto wykonawcy kwotę 441.819,90 zł. Natomiast 29 grudnia 2017 r wypłacono drugą część wynagrodzenia Razem: 883.6389,80 zł. Wypisz - wymaluj należność za całość niedokończonej inwestycji.

Radni dotarli również do protokołu końcowego odbioru robót Lipowiec 17,w którym komisja odbiorowa postanowiła w pkt.1. uznać roboty budowlano - montażowe za wykonane z wadami. I to mnie dziwi: jak można coś uznać za wykonane, skoro ma to wady? Ciekawe czy szanowna „Bufetowa” i idioci z komisji, którzy sporządzali ten protokół kupili by samochód z wadami?!

W załączniku nr.1 do protokołu odbioru robót z dnia 29 grudnia 2017 r. stwierdzona następujące wady: brak docelowego zagospodarowania terenu, brak części ścian działowych, brak wykończenia podłóg, brak okładzin ścian wewnętrznych, brak armatury sanitarnej, brak jednego biegu schodów wewnętrznych, brak drzwi wewnętrznych, brak części instalacji kanalizacyjnej, wodociągowej ,centralnego ogrzewania(parter budynku), brak części instalacji elektrycznej (parter budynku).

Radnym się to nie spodobało. Postanowili więc zwołać posiedzenie Komisji Rewizyjnej w celu przeprowadzenia kontroli dokumentów. Odbyć się ono miało 15 lutego. Wójt Beata „Bukietowa” Pona przesłała radnym pismo, iż do kontroli nie może dojść z przyczyn prawnych „obowiązujących w całej Polsce”, przy czym nie raczyła podać podstawy prawnej swojego pisma, które w tej sytuacji jest mniej cenne niż listek papieru toaletowego.

A z drugie strony można się zastanawiać: co ma do ukrycia Beata „Bukietowa” Pona, że tak zazdrośnie strzeż do nich dostępu? I to komu? Radnym, których wyborcy obdarzyli zaufaniem, i którzy są po to, by w ich imieniu patrzeć władzy na łapki. Jak się tak nie dzieje, to radni są… i gitara.

Mam przecieki, że Urząd Wojewódzki podpisał z gminą aneksy, co do terminu odbioru zadania i przesunął go 28.02. br. Nie wiem jeszcze kiedy to się stało. Na razie nie wiem. Ale przynajmniej za Lipowiec już zapłacono. A skoro należało rozliczyć dotację do końca 2017 r., to prawdopodobnie zapłacono również za Siciny. Pamiętam, jak w Górze też tak zrobiono. I smutnie dla tego, co to zrobił rzecz cała się skończyła.

Grupa radnych, którzy bez wątpienia zasługują na szacunek swoich wyborców za to co w tej sprawie robią, działa. Powiadomiła o faktach Urząd Wojewódzki oraz inne instytucje. Postępowanie trwa. A ja będę Państwa o przebiegu sprawy informował. Bo ja – jak Państwo wiecie – na swój sposób uwielbiam „Bukietową”.

czwartek, 22 lutego 2018

Okruchy ze statystycznego menu

Garść danych statystycznych za rok 2016, które opublikował GUS da Państwu obraz sytuacji, w jakiej się znajdujemy i być może położy kres wielu nieścisłym informacjom. Nowszych danych nie ma, bo GUS dane za rok 2017 poda (tradycyjnie) w grudniu 2018 r.

W roku 2016 na terenie naszego powiatu zawarto 165 bezgranicznie (już przeszło?) szczęśliwych małżeństw. Najwięcej zakochanych i zaczadzonych wstąpiło w związek w gminie Góra – 84, w tym mieszkańcy naszego miasta zawarli 52 związki małżeńskie, po których zapewne sobie dużo obiecują (ale tak początkowo jest zawsze). W gminie Wąsosz zawarto 39 małżeństw, w tym 11 ślubów zawarli mieszkańcy Wąsosza. Gmina Niechlów postarała się o 28 związków małżeńskich a zakochani z gminy Jemielno – 14.

Jak Państwo wiedzą, jak spotka się mężczyzna z kobietą, to „coś” może z tego wyniknąć (ale nie zawsze!). I tak mieliśmy w 2016 r. w powiecie 320 żywych urodzeń. W Górze „coś” spowodowało narodziny 82 dzieci, w całej gminie Góra - 86. „Coś” też zadziałało również w gminie Wąsosz. Tam w mieście narodziło się 21 dzieciaków a w gminie 47. W Niechlowie na skutek zbiegu wielu szczęśliwych/nieszczęśliwych (właściwe podkreślić) zdarzeń i zderzeń nasz doczesny świat ujrzało 51 maleństw. W gminie Jemielno świat ujrzało – ku niewysłowionemu szczęściu rodziców, jak mniemam – 14 nowych istot ludzkich.

Bywa też tak, że niektórzy – najczęściej wbrew swojej woli, ale niedostatecznie silnej – opuszczają nas. W 2016 r. statystyka odnotowała w całym powicie 384 odejścia. Ze względu na liczebność naszej gminy, emigrujących w zaświaty było z naszego terenu najwięcej – 195. Większość – 114 definitywnych emigrantów - było mieszkańcami naszego miasta. W gminie Wąsosz ten ruch ludności też nie umknął uwadze statystyków, którzy odnotowali 98 już byłych mieszkańców tej gminy, w tym 31 mieszczan. Pagórkowate tereny gminy Jemielno opuściło 47 mieszkańców a w gminie Niechlów można było przeczytać 44 klepsydry.

Współczynnik bezpowrotnych odejść dla naszego powiatu wynosił w roku 2016: 10,7/1000 ludności. Najwyższy był w gminie Jemielno, gdzie wynosił 15,0/1000 ludności. Drugą gminą pod tym względem była gmina Wąsosz: 13,4/1000 ludności (w mieście wyniósł 11,2/1000 ludności. Trzecią pozycję w ilości uczestników niebiańskiej turystyki zajmuje nasza gmina ze współczynnikiem 9.6/1000 ludności. Dla miejscowości wiejskich współczynnik ten wynosi 9,4/1000 ludności. Wyraźną niechęć do jakichkolwiek emigracji, pożegnań, uprawiania turystyki do miejsc kompletnie nieznanych wykazują mieszkańcy gminy Niechlów, która ma współczynnik bezpowrotnych odejść w wysokości 8,8/1000 ludności.

W 2016 r. powiat odnotował ujemny przyrost naturalny, który wyniósł -1,8 /1000 mieszkańców. Wyludniały się gminy: Góra: , nasze miasto (-1,3/1000 mieszkańców), miasto Góra: -2,6/1000 mieszkańców, gmina Wąsosz: -4,1/1000 mieszkańców, miasto Wąsosz: -3,6/1000 mieszkańców, gmina Jemielno: -4,5/1000 mieszkańców. Tylko w gminie Niechlów był dodatni przyrost naturalny, który wyniósł w 2016 r. 1,4/1000 ludności. Być może należy wiązać ten fakt z dużą ilością gniazd bocianich znajdujących na terenie tej gminy.
C.d.n.

Powiat liderem Dolnego Śląska

Źródło: DWUP we Wrocławiu

Na koniec stycznia 2018 r. bezrobocie na terenie naszego powiatu dotykało 1893 osób (1069 kobiet). W grudniu 2017 r. PUP odnotował 1816 bezrobotnych (1052 kobiety). Prawo do zasiłku miało 304 bezrobotnych. W styczniu br. zarejestrowano w PUP 253 bezrobotnych, których 215 wcześniej pracowało a 38 jeszcze nie pracowało. Aż 90 zarejestrowanych w miesiącu styczniu bezrobotnych nie posiada żadnych kwalifikacji zawodowych a 61 doświadczenia zawodowego. Większość bezrobotnych stanowią mieszkańcy miejscowości wiejskich – 1221 (668 kobiet).

PUP w swoich statystykach wyszczególnia osoby będące: „w szczególnej sytuacji na rynku pracy”, których mamy 1652 (965 kobiet). Zalicza się do nich:
- bezrobotny do 30. roku życia: 531 (341 kobiet),
- bezrobotny długotrwale (osoba, która w okresie ostatnich dwóch lat pozostawała w rejestrze powiatowego urzędu pracy przez minimum 12 miesięcy): 1044 (656 kobiet),
- bezrobotny powyżej 50. roku życia: 435 (180 kobiet),
- bezrobotny korzystający ze świadczeń pomocy społecznej: 275 (157 kobiet),
- bezrobotny posiadający co najmniej jedno dziecko do 6. roku życia lub co najmniej jedno dziecko niepełnosprawne do 18. roku życia: 413 (338 kobiet),
- bezrobotny niepełnosprawny: 115 (38 kobiet).

Osobie będącej w szczególnej sytuacji na rynku pracy przysługuje, zgodnie z Ustawą o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (art. 49), pierwszeństwo w skierowaniu do udziału w programach specjalnych.

W styczniu pracę podjęło 104 bezrobotnych, w tym 51 kobiet. Aż 95 osób podjęło pracę niesubsydiowaną (zatrudnienie podejmowane w ramach robót publicznych bądź prac interwencyjnych). Z rejestru PUP w styczniu wykreślono 37 osób (16 kobiet), które nie potwierdziły gotowości do podjęcia pracy.

W ramach aktywnych form przeciwdziałania bezrobociu przy pracach interwencyjnych zatrudnionych było 60 osób (32 kobiety); przy pracach publicznych 13 osób (10 kobiet); staż odbywało 114 osób (88 kobiet).

W styczniu PUP dysponował 112 ofertami pracy: 57 ofert dotyczyło pracy subsydiowanej, 14 miejsc pracy pochodziło z sektora publicznego a 50 miejsc pracy miało charakter sezonowy.

Na koniec stycznia 2018 r. z terenu gminy Góra zarejestrowanych było 1034 osób (581 kobiet). Na koniec grudnia 2017 r. liczba bezrobotnych wynosiła 1003 osoby (572 kobiety). Prawo do zasiłku miało 160 osób (91 kobiet). Z miejscowości wiejskich pochodziło 494 bezrobotnych (279 kobiet). W tym okresie PUP zarejestrował 140 bezrobotnych z naszej gminy (52 kobiety), z których 121 pracowało wcześniej, 19 niepracujących oraz 3 zwolnione z przyczyn leżących po stronie zakładu pracy.

W gminie Wąsosz było w styczniu 391 bezrobotnych (222 kobiety); prawo do zasiłku miało 74 bezrobotnych (37 kobiet). Miesiąc wcześniej gmina Wąsosz miała 363 bezrobotnych (220 kobiet). W styczniu z terenu gminy Wąsosz zarejestrowano w PUP 59 bezrobotnych (27 kobiet). Spośród liczby zarejestrowanych bezrobotnych 47 (22 kobiety) pracowały wcześniej. Z miejscowości wiejskich pochodziło 259 bezrobotnych a z miasta Wąsosz – 132.

Na koniec stycznia PUP odnotował 270 (155 kobiet) bezrobotnych z terenu gminy Niechlów, z których 48 (23 kobiety) posiadało prawo do zasiłku. W grudniu 2017 r. było ich 263 (155 kobiet). W miesiącu sprawozdawczym z terenu tej gminy zarejestrowano 31 bezrobotnych (11 kobiet). Wśród nowo zarejestrowanych bezrobotnych 27 wcześniej pracowało a 4 w kartotekach PUP znalazło się po raz pierwszy.


W gminie Jemielno w końcu stycznia br. było zarejestrowanych 190 bezrobotnych (112 kobiet); prawo do zasiłku przysługiwało 22 bezrobotnym (11 kobietom). W ostatnim miesiącu ub. roku z terenu tej gminy pochodziło 187 bezrobotnych (105 kobiet). W styczniu zarejestrowano 24 (13 kobiet) bezrobotnych z tej gminy, z których 21 pracowało wcześniej a 3 trafiło do PUP po raz pierwszy.

Zapomniany reportaż V

„Widok to w ogóle zdumiewający: trzej chłopcy noszą autentyczne beatelsowskie fryzury; najbardziej długowłosy jest Wasilewski; a dwaj następni też mili długi włos, ale już dali się postrzyc. Kujawiacek, obereczek, proszę państwa, w wykonaniu długowłosych. Signum temporis. A pani Marysia, instruktorka, lamentuje: Jak on tańczą ci chłopcy! Niedźwiedzie, niezgrabiasze… Z dziewczynkami łatwiej – lżejsze, poręczniejsze, czują rytm.

- Kochasiu, nie tą nogą, uważaj!

Ze szkolną młodzieżą inaczej. Zdyscyplinowani, chętni, wychowawca wpadnie na próbę, popatrzy. Zrugać można przyzwoicie, a tu, do nich…

- Dziecinko, główka w górze!

…a tu do nich trzeba anielskiej łagodności. Żeby nie urazić, nie dotknąć, bo na drugi raz nie przyjdzie i co? Nie ma zespołu. Ja już bym to dawno rzuciła, mam pracę zawodową, dom, dosyć zajęć, ale pan kierownik prosi i prosi, powiada, że już są wyniki, żeby się nie zniechęcać.

- No dzieci, teraz przerwa, a potem wiązanka śląskich.

Bo to pana Minty zasługa, że oni tu tańczą, ci bitelsi i te opnij – pupki, a nie włóczą się po Górze chuliganiąc… A jak ich trudno skłonić do ludowego tańca! Wiadomo, czego by chcieli: mocnego uderzenia. Ja się nawet zastanawiam, dlaczego oni mimo wszystko tańczą pod kapelę. Może scena tak ciągnie? Może te nasze wyjazdy na wieś, gdzie oni wszyscy są <prawdziwi artyści?>

W 1955 r. przy Powiatowym Domu Kultury powstał zespół pieśni i tańca (nie wiadomo czy i jaką miał nazwę). Na scenie górowskiego PDK – u zadebiutował 22 lipca 1955 r. Wówczas – od 1945 r. do 1990 r.) dzień ten był świętowany jak kraj długi i szeroki, jako Narodowe Święto Odrodzenia Polski. W skład zespołu wchodził: 50 osobowy chór, 5 osobowa kapela ludowa, 24 osobowy zespół taneczny. Kierownikiem całości był Jan Minta, instruktorem muzyki i śpiewu – Tadeusz Hirsz, zespołem tanecznym zajmowała się wspomniana w reportażu Maria Butkiewicz. W rejonowych eliminacjach w Katowicach (1958 r.) zespół muzyki i tańca zajął I miejsce. To pozwoliło mu wziąć udział w Ogólnopolskim Przeglądzie Zespołów Tanecznych (1958 r.) w Warszawie, gdzie zajął III miejsce. W 1962 r. zespół wystąpił na Centralnych Dożynkach w Warszawie (stadion 10 – lecia). Połowa lat 60 – ych przynosi regres zespołu. Wykrusza się z szeregów zespołu młodzież pracująca. Sięgnięto po uczniów szkół podstawowych, ale bez większego rezultatu. Wraz z upływem czasu aktywność zespołu malała. W 1967 r. pozostał już tylko – opisywany w reportażu – niewielki zespół taneczny. Zachowało się kilka nazwisk członków zespołu (z zachowanych materiałów trudno poznać płeć): H. Krac, J. Poniecka, D. Sajduk (Sajdak?), H. Kortylak, M. Olszewska, Solska (brak imienia), T. Kołodziej.

Po próbie, późnym wieczorem, zapraszam tę całą młodzież na małą bezimienną ankietkę. Co się za twojej pamięci zmieniło w Górze?, Jakie zmiany chciałbyś widzieć w miasteczku?, Czy zamierzać tu pozostać na stałe?

Udaremniam, jak mogę, wszelkie narady i konsultacje; niech każdy pisze na własny rachunek; częściowo to się udaje, a i tak te niesprawne, długo spisywane choć krótkie wypowiedzi – są prawie bliźniacze.

18 kartek. Co się zmieniło?

Wiele rzeczy. Znikły na rynku ruiny starego kościoła ewangelickiego, a powstała fontanna. No i na ulicy 1 – Maja wyrosły dwa ogromne wierzchowce (!). Szkoła Tysiąclecia i powstała ZSZ. Wiele placówek handlowych. Kawiarnia Fafik była bardzo nieszczęśliwa. Dwa razy się waliła, no ale jeszcze istnieje. (Uczennica, lat 16).

Przede wszystkim rozwój budownictwa mieszkaniowego. Rozbudowano cukrownię, powiększono cmentarz, zawaliła się część kościoła, zlikwidowano ruiny w mieście i w okolicy, zbudowano nową szkołę Tysiąclecia, dworzec autobusowy, urządzono pomieszczenia w PDK dla ciemni fotograficznej, urządzono stadion sportowy, boisko do tenisa i siatkówki, szereg klombów i trawników, ogródek jordanowski, zbudowano kilka nowych sklepów, zasadzono drzewka przy drogach, oświetlono ulice (zlikwidowano oświetlenie gazowe), oznakowano zabytki historyczne. (Chłopiec, lat 18, ślusarz).

W naszej Górze bardzo się zmieniło to, że zaczęła się budowa fontanny. I będzie przyjemniej, gdy zbudują tę fontannę. Posadzili nawet kwietniki, których dotychczas nie było… (Chłopiec, lat 19, pracownik fizyczny).

Zanotujmy: w szesnastu na osiemnaście głosów powtarza się ten rynek z budowaną właśnie (na 22 lipca) fontanną, powtarzają się klomby, oświetlenia i – Fafik. Prawie zawsze ukłon wobec PDK i wieczorków dla młodzieży; raz uogólnienie: Życie kulturalne w ostatnim okresie (1966 – 67) się zmienia, chociaż jest jeszcze bardzo mizerne (w powijakach). Przyczyną tego jest chyba położenie Góry w województwie na jego krańcu.

Zmiany, które chciałoby się widzieć?

Chciałbym, żeby Góra awansowała do rangi miast tego typu, co Świdnica. Przebudowa miasta na nowoczesne. Rozwój przemysłu. Zaangażowanie młodzieży do życia w tym mieście. Z życia kulturalnego zielone światło dla wszystkich młodych. Podać pomocną dłoń wszystkim znudzonym życiem. (Lat 21, pracownik umysłowy).

Żeby wraz z rozbudową Góry budowano więcej klubów. Żeby był basen kąpielowy… Zmiana postępowania władz górowskich w stosunku do młodzieży. (Elektryk, lat 18).

… również zmiana postępowania w stosunku do młodzieży. (Magazynier, lat 18).

Przede wszystkim chciałbym, żeby było więcej klubów młodzieżowych. Żeby został wybudowany basen kąpielowy. No i żeby zmienił się w niektórych wypadkach stosunek Milicji do nas. (Rymarz – tapicer, lat 18).

Chciałabym bardzo, aby powstała niewielka kawiarenka bezalkoholowa i żeby była wyłącznie dla młodzieży… Chociaż nie jestem za chłopcami, ale chciałabym, żeby było ich trochę więcej – ładnych bitelsów o bujnych czuprynach. (Uczennica, lat 17).

… Obiecano nam basen, na który wszyscy mieszkańcy wpłacali składki, niestety obiecanki nie spełniły się. Mało jeszcze dbają o młodzież, nie mamy żadnej klubo – kawiarni, gdzie moglibyśmy zbierać się sami. Za mało urządzają wieczorków dla młodzieży, w niedzielę można się zanudzić na śmierć, prócz kina nie ma nic, a w kinie… (Pracownik fizyczny, lat 19).

… więcej miejsc, gdzie by można przebywać w wolnych chwilach. Od dawna marzę, żeby tu powstał basen, a w zimie sztuczne lodowisko. (Uczennica, lat 17).

… chciałbym, by w mieście powstał przemysł, żeby można było znaleźć zatrudnienie w obranym przez siebie kierunku. (Uczennica, lat 16).

… chciałbym, aby więcej interesowano się młodzieżą pracującą. (Ślusarz, lat 19).

Powinno być wiele placówek sportowych, więcej rozrywek dla młodzieży szkolnej, no i parę osób z władzy powinno być trochę wyrozumiałych. (Uczennica, lat 16).

Niech miasto upodobni się chociaż w części do miast nieco lepszych pod względem możliwości pracy, wyżycia na polu kultury. Wprowadzić w PDK dział radiowy (Klub Polskiego Związku Krótkofalowego). Zwiększyć zaopatrzenie sklepów w artykuły przemysłowe (gospodarcze i elektrotechniczne). Zbudować zakład, w którym znalazłbym zatrudnienie. Wiele osób obecnie dojeżdża do pracy. (Uczeń, lat 18).

Mam żal do ojców miasta, że nie dopilnowują, aby remont naszego kina był zakończony prędzej. Teraz kino zajęło nam salę w PDK i nie możemy ćwiczyć… (Ślusarz, lat 18).

Więc tak: na osiemnastu kartkach jest basen, na siedemnastu – bujniejsze życie kulturalne, na siedmiu – stosunek władz (bądź Milicji) do młodzieży.

Czy zamierzają, czy c h c ą żyć w Górze?

10 razy tak (Gdyby te zmiany zaszły, to tak, Chyba tak) i 8 razy nie (w tym jedna dziewczyna).

Wymieniane w ankiecie pragnienie wybudowania basenu od 19.12.1962 r. było na etapie pozyskiwania środków na budowę. To właśnie tego dnia powołano społeczny komitet budowy basenu. Postanowiono wówczas, że każdy zatrudniony na terenie gminy będzie odprowadzał ze swojej wypłaty brutto 0,5% miesięcznie. Ponadto wypuszczono 200 tys. „cegiełek”, których sprzedaż miała zasilić konto budowy basenu. Pierwszy blok przy ówczesnej ul. 1 – Maja został oddany do użytku w grudniu 1966 r. Oficjalnie nowo powstałe bloki nosiły nazwę Osiedla B. Chrobrego. Nazwa ta zanikła w połowie lat 70 – ych. Wspomniane zawalenie się kościoła św. Katarzyny miało miejsce 17.12.1963 r. Miało to miejsce podczas mszy porannej, którą koncelebrował ks. Stanisław Pająk. Wiernych tego fatalnego poranka spowiadał ks. Bogdan Czemplik. Nieistniejące dzisiaj boisko do siatkówki znajdowało się w miejscu, gdzie obecnie znajduje się kort do tenisa ziemnego, ten bliżej ulicy. Zlikwidowane zostało w 1975 r. i wówczas zrobiono tam kort o nawierzchni ceglanej.
C.d.n.

środa, 21 lutego 2018

Przygotowania do omłotów

Nieuchronnie zbliżają się wybory samorządowe. Jesienią pójdziemy wybierać 15 radnych zamiast dotychczasowych 21. Związane jest to z postępującą depopulacją. Nasza gmina na koniec 2017 r. liczyła 19.759 mieszkańców. Na dzień 31.12.2017 r., wg rejestru wyborców mieliśmy w gminie 15.984 osoby uprawnione do udziału w wyborach. W wyborach w 2014 r. uprawnionych do głosowania w naszej gminie było 16.405 osób. Dodać wypada, że nasza gmina odnotowała spadek mieszkańców poniżej 20 tys. pod koniec I półrocza 2016 r.

Dzięki zmniejszeniu się liczby mieszkańców w nasze gminie wciąż mamy jednomandatowe okręgi wyborcze. Dzięki temu wiadomo, że radnym zostaje ten, kto otrzyma najwyższe poparcie wyborców. W przypadku wyborów proporcjonalnych moglibyśmy głosować np. na zacnego Kazimierza Boguckiego a w efekcie końcowym mógłby nam wyskoczyć Tadeusz Tutkalik, czego przecież nikt sobie nie życzy, nawet w najczarniejszych snach (któż chce mieć sen z horrorem w tle?).

Wróćmy jednak do wyborów. W historii naszego samorządu liczba radnych zmienna była. W latach 1990 – 1998 r. wybierano 28 radnych. Od 2002 r. – 21 radnych. Wynikało to wówczas nie z depopulacji, ale ze zmian prawa wyborczego. Jako długoletni obserwator sceny samorządowej stwierdzam jednak, że ilość radnych nigdy nie szła w parze z ich wysoką jakością. Jakoś nie było przełożenia, bo nie zawsze radny = dobro nas wszystkich.

Nowa ordynacja wyborcza zmienia liczbę okręgów wyborczych w naszej gminie. W ostatnich wyborach samorządowych mieliśmy 14 obwodowych komisji wyborczych. Po zmianie będziemy ich mieli 11, czyli w 4 obwodowych komisjach wyborczych będziemy wybierali po 2 radnych. Jest to duża zmiana, ale związana z tym, że spora liczba wyborców w miejscowościach wiejskich narzekała na znaczną odległość do lokalu wyborczego.

Trzeba też pamiętać o tym, że zwiększy się liczba głosujących w poszczególnych obwodach. Najmniejszy obwód wyborczy będzie liczył 1110 wyborców a największy 1475. Oba przypadki to obwody wiejskie. Statystycznie na 1 obwód przypada 1315 wyborców. Ponadto lokale wyborcze muszą być dostosowane dla osób niepełnosprawnych.

Tak wyglądają propozycje, zawarte w przygotowanym przez niezastąpionego sekretarza naszej gminy Tadeusza Ottę, projekcie uchwały w sprawie podziału gminy na obwody wyborcze. Dotąd te sprawy załatwialiśmy w Legnicy, ale po dokonanych zmianach w przepisach przypisani zostaliśmy do komisarza wyborczego Wrocław 2. Projekt uchwały został przesłany do Biura Wyborczego we Wrocławiu, gdyż organ ten zażyczył sobie wglądu do tego dokumentu przed jego przyjęciem przez Radę Miejską. Jak sobie życzyli, tak zrobiono. Rada Miejska ma czas na podjęcie uchwały w tej sprawie do 1 kwietnia br.

Na dzień dzisiejszy jest kilka niewiadomych związanych z wyborami. Wg nowej ustawy, w ramach transparentności wyborów i w celu zapobieżenia ewentualnym przekrętom wyborczym (jak można przekręcić wynik w komisji, gdy każdy komitet ma swojego człowieka?! – trzeba mieć zlasowane pod czaszką!), będzie kamera pozwalająca na bieżąco monitorować przebieg doniosłego aktu wyborczego. Problem polega na tym, że do dzisiaj nikt nie wie kto ma te kamery kupić? A przecież, gdy wprowadzano przeźroczyste urny, to ponad rok wcześniej było wiadomym, jak one mają wyglądać. Mówiąc delikatnie burdelik przedwyborczy mamy. A przecież jeżeli to gmina ma kupić kamery, to trzeba czasu na ogłoszenie przetargu, wyłonienie zwycięzcy, zamontowanie kamer, przetestowanie. A tu na ten temat ani mru mru. Samo życie.


Sekretarzowi naszej gminy – Tadeuszowi Ottcie - serdecznie dziękuję za podzielenie się informacjami na temat przygotowań do naszych wyborów.

wtorek, 20 lutego 2018

Źdźbła pamięci

Zdjęcie wykonał Józef Lesiak. Od lewej: Walerian Dawidson, Zygmunt Mańkowski,
Irena Zającówna, Władysława Pindera

„Był to zwykły dyżur na Oddziale Chirurgicznym w Szpitalu Powiatowym w Górze. Tuż przed godziną 23 dyspozytor pogotowia ratunkowego zanotował wezwanie do rannego w Sławęcicach, kilka kilometrów od Góry Śl. W wyniku bójki 31 – letni mieszkaniec tej wsi został przez teścia pchnięty kilkakrotnie nożem w klatkę piersiową. Jedna z kłutych ran przebiła koronę sercową i spowodowała krwotok.

Tej nocy dyżur w pogotowiu pełnił młody chirurg Walerian Dawidson, absolwent wrocławskiej Akademii Medycznej, legitymujący się I stopniem specjalizacji w chirurgii. To on podał rannemu kroplówkę, bo kiedy przywieziono go na oddział, tętno było ledwie wyczuwalne, a ciśnienie trudne do oznaczenia.

Tuż po północy dr Zygmunt Mańkowski – ordynator Oddziału Chirurgicznego przystąpił w asyście dr Waleriana Dawidsona i dr Ireny Zającówny z Oddziału Ginekologiczno – Położniczego do operacji. Rolę instrumentariuszki pełniła Władysława Pindera.

Kiedy tuż przed świętami pytałem dra Mańkowskiego, czy w momencie przystąpienia do operacji nie odczuwał obawy o jej wynik, odpowiedział zwięźle: „Nie uznaję chirurga, który się boi”. Po otwarciu klatki piersiowej trzeba było usunąć z jamy opłucnej i worka osierdziowego prawie 2 litry krwi. Zastosowano kroplówkę z płynów krwiozastępczych. Po godzinnej operacji, zszyciu serca i założeniu drenu pacjent został przewieziony na oddział.

Gdyby dr Mańkowski nie zdecydował się na operację, niecodzienną przecież w warunkach szpitala powiatowego, ranny nie przetrzymałby już ani godziny dłużej. Dzisiaj już możemy powiedzieć, że pacjent wróci do zdrowia i wszystko wskazuje na to, iż po pewnym czasie będzie mógł podjąć ponownie pracę w górowskim tartaku.
Pytam dra Mańkowskiego, czy była to jego pierwsza operacja?

Mój rozmówca pracuje w Szpitalu Powiatowym w Górze od 5 lat, jest członkiem tamtejszej POP. Po ukończeniu wrocławskiej Akademii Medycznej w 1952 r. pracował pod kierunkiem dra Karpińskiego w Trzebnicy, a później 11 lat w Szpitalu Powiatowym w Nowym Sączu, gdzie dyrektorem i ordynatorem Oddziału Chirurgicznego był dr Zygfryd Żurek.

- Tam na Podhalu, podobne wypadki – mówi dr Mańkowski – zdarzały się dość często. Wiele zawdzięczam kursom i wykładom prof. Macieja Wita Rzepeckiego – dyrektora Kliniki Torakochirurgicznej (zajmującej się chirurgią klatki piersiowej) w Instytucie Szkolenia i Doskonalenia Kadr Lekarskich w Zakopanem.

- W Górze dysponujemy pełnym zestawem narzędzi potrzebnych do przeprowadzania operacji chirurgicznych. Mamy dobry sprzęt do wyjaławiania narzędzi, dysponujemy dwoma salami operacyjnymi W ubiegłym roku otrzymaliśmy nowy stół operacyjny, mamy jednak pewne uwagi do jego producenta z Żywca, dotyczące jakości jego wykonania. Tymczasem od wielu miesięcy nie możemy doprosić się z Centrali Zaopatrzenia w Sprzęt Medyczny we Wrocławiu zamówionego węgierskiego stołu operacyjnego. Podobnie jest z wysokiej klasy aparatem do narkozy. Dodam, że na oddziale brakuje nam dwóch lekarzy chirurgów i co najmniej kilku pielęgniarek. Ale to już inna sprawa dodaje dr Mańkowski.”

Autor: S. Ławniczak

Artykuł przytoczonej treści ukazał się 4.04.1975 r. w „Gazecie Robotniczej”, która w okresie PRL była organem Komitetu Wojewódzkiego PZPR we Wrocławiu. Zaistnienie w ówczesnej prasie artykułu o miasteczku powiatowym było dużym wydarzeniem dla tego miasteczka i jego mieszkańców. A co dopiero w kontekście, jak ten opisany w artykule sprzed nieomal 43 lat?!

Kilka słów o tym wydarzeniu, o których z artykułu się nie dowiemy. Żyją bowiem jeszcze ludzie, którzy to wydarzenie pamiętają. I tak – oprócz nieżyjącego dr Waleriana Dawidsona – w operacji brał udział dr Wacław Grzebieluch. On to znieczulał pacjenta. Jakoś przez dziwne „przeoczenie” jego nazwisko nie znalazło się w tekście. Trzeba Państwu wiedzieć, że dr Wacław Grzebieluch rozpoczął pracę w naszym - przeputanym tak bezmyślnie! - szpitalu w styczniu 1966 r. Jest absolwentem Akademii Medycznej we Wrocławiu. W owym czasie nasz szpital nie posiadał anestezjologa i dr Wacław Grzebieluch nijako z konieczności w tę rolę się wcielał. Testował aparaty. M.in. aparat anestezjologiczny Chirana, który nasz szpital otrzymał, gdy dyrektorował nim dr Stanisław Pawłowski (1962 – 31.03.1966 r.). Pierwszym anestezjologiem po „kursach” był dr Zbigniew Pilichowski, podobno jakaś rodzina dr Mańkowskiego.

Drugi świadek tego wydarzenia – Stanisław Hoffmann, górowianin, przybył do pracy w naszym szpitalu w 1974 r. Tego dnia – 2 kwietnia, wraz z Walerianem Dawidsonem, który pracował w szpitalu od 1968 r. - pełnili dyżur w pogotowiu. Grali w karty, bo jakoś trzeba było zabić nudę rutynowego dyżuru. Dr Stanisław Hoffmann przypomina sobie, iż po zgłoszeniu wypadku, jego kolega początkowo zlekceważył zajście i sądził, że doszło do pokaleczenia ofiary nożem. I tu podkreśla przytomność umysłu dr Dawidsona, który po przybyciu do Sławęcic nie wyjął noża tkwiącego w ciele ofiary. To uratowało mu życie po raz pierwszy, gdyż w przeciwnym wypadku doszłoby do śmierci na skutek wykrwawienia.

Dr Wacław Grzebieluch wspomina też inne wątki swojej pracy. Dzisiaj jest nie do pomyślenia, żeby pogotowie nie miało radiostacji. A tak było do końca lat 60 – ych. Jak wspomina dr Wacław, jechało się do jakiejś wsi na wezwanie, wracało, a tam już czekało wezwanie do wsi…z której się niedawno wróciło. Dr przypomina sobie nawet osobę Ryszarda Kuleszy, który na wieży ciśnień montował antenę. Cały szpital wyległ, by obserwować pana Ryszarda, który bez zabezpieczeń, niczym linoskoczek, montował antenę na dachu tej wyniosłej budowli. Pan Ryszard miał piękny głos, śpiewał na imprezach organizowanych przez szpital i grał przepięknie na akordeonie. Zatrudniony był w szpitalu, jako elektryk
.
Taki oto dowcip kursował wówczas na temat imienia Walerian.

Małżonka dr Waleriana (bo tak wołano na dr Dawidsona) jest jedynym przypadkiem kobiety na świecie, która zaszła w ciążę od kropli walerianowych.

Nieubłagany czas wymazuje i zaciera pamięć o ludziach i wydarzeniach, którym górowianie tak wiele zawdzięczają. Dlatego tak szalenie ważny jest każdy – nawet najmniejszy – uratowany od zapomnienia okruch pamięci.


Pani Danucie Biernackiej – dyrektorce Biblioteki Miejskiej – bardzo dziękuję za udostępnienie skanu artykułu. Dwóm doktorom dobrodziejom górowian i nie tylko - za chęć podzielenia się wspomnieniami także wyrazy wdzięczności.

Żłobek i coś jeszcze

Rozgorzała dyskusja na temat żłobka w Górze na portalu „elki”. I jak to w takich sytuacjach bywa wykorzystuje się głownie w dwóch celach: dołożyć władzy, pochwalić władze. Głosów neutralnych, pozbawionych zacietrzewienia, jak na lekarstwo.

W tę dyskusję włączyłem się niechcący, bo nie cierpię, jak pisze się o czymś a nie popiera swoich wywodów faktami. Najpierw ktoś stwierdził, że w Lesznie opłaty za żłobek są niższe a ceny górowskie „z kosmosu”, ale gdy powiedziałem „sprawdzam”, to przytoczono ceny z Głuszycy (powiat wałbrzyski).
Oberwało się i mi: 

Zaraz Gorowski bloger napisze u siebie ze w Górze mieszkańcy nie umieją docenić pani Burmistrz. A wg mnie za pieniądze z UE każdy mógł by zrobić taki remont...

No, tego to ja nie napiszę. Powód jest prosty. Burmistrz bierze pensję i ma się wykazywać. A to czy mieszkańcy docenią działania burmistrza czy też nie, okaże się podczas jesiennych wyborów samorządowych. To będzie jedyna i rzetelna ocena pracy szefowej gminy. „Vox populi, vox Dei”.

W całej tej dyskusji umyka biorącym w niej udział internautom koszt funkcjonowania tej placówki. Na ten rok budżet gminy przewidywał, że na funkcjonowanie żłobka i klubu malucha budżet gminy wyasygnuje kwotę 1.152.133 zł. Kwota ta przewidywana była na okres 10 miesięcy funkcjonowania placówki, gdyż budżet konstruowano w listopadzie ub.r., gdy zakładano, że placówka będzie funkcjonowała od 1 lutego. Tak się jednak nie stało. W podanej przeze mnie kwocie 1.152.133 zł mieszczą się koszta płac, mediów. Proszę też mieć na uwadze fakt, iż kwota 1.152.133 zł stanowi ok. 3,3% dochodów własnych budżetu gminy. Istotne jest to dlatego, że to z dochodów własnych będzie trzeba tę placówkę utrzymywać.

Jeżeli policzymy wkład rodziców dziecka w jego pobyt w placówce, to okaże się, że jest on symboliczny. Podstawowa opłata wynosi 1 zł za godzinę pobytu dziecka do 10 godzin. Nawet gdyby wszystkie dzieci w tej placówce przebywały pod 10 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu, to dałoby to miesięczną kwotę w wysokości 18.000 zł miesięcznie i 216.000 zł rocznie. Opłat za wyżywienie nie liczymy, bo w całości trzeba będzie je odprowadzić firmie, która podejmie się cateringu. Wpływy z opłat rodziców za korzystnie z placówki stanowiłyby ok. 19% kosztów utrzymania placówki. Tak więc z ekonomicznego punktu widzenia placówka ta zysków gminie nie przyniesie.

Z ekonomicznego punktu widzenia placówka sensu nie ma. Trzeba powiedzieć, że wśród sporej grupy górowian istnieje takie przekonanie, że placówka ta jest nam niepotrzebna i będzie stanowiła garb dla gminy a więc i podatników.

Jednak nie sama ekonomia powinna się liczyć w naszym życiu. Istniej też aspekt społeczny. Powszechne jest narzekanie w naszym mieście na brak wieli instytucji. I słusznie! Przecież to czysty i oczywisty skandal, by w mieście powiatowym nie można było się prześwietlić! W oparach absurdu żyjemy! Ale tak to jest, jak nieudacznikom powierz się władzę. A kto im powierzył? No, na pewno kurwa nie ja!

Sądzę, że budowa żłobka i zwiększenie miejsc w Klubie Malucha z dotychczasowych 15 do 60 to był dobry pomysł ze względów społecznych. Proszę zauważyć, iż do powiększonego Klubu Malucha zapisano już 65 dzieci, czyli stworzono dla 40 rodziców możliwość umieszczenia tam swojej pociechy. Jednym słowem było zapotrzebowanie i władze gminy wyszły mu naprzeciw. Po to w końcu są!

I dlatego irytują mnie takie oto wpisy:

Burmistrz wam wybudowała fajny żłobek, zamiast się cieszyć, to niektórzy próbują wmówić, że wystarczyłby namiot tym maluchom, brak słów na takie stwierdzenie, w mojej miejscowości takiego włodarza obsypano by peanami pochwalnymi.....nie rozumiem ...nie wiem kto jest włodarzem Góry, ale wielki szacunek za takie decyzje

A ktoś widział panią burmistrz z kielnią na budowie? A może jak beton lała? Pani burmistrz „nie wybudowała” nam żłobka, bo nie za jej pieniądze on powstał. Nadmiar wazeliny szkodzi zarówno wazeliniarzowi, jak i obiektowi poddanemu wazeliniarstwu. A potem ludzie sądzą, że to nadgorliwi urzędnicy na polecenie burmistrza takie bezrozumne bzdety wypisują. A wyborcy chichocą w domowym zaciszu.

A tu przykład próby dołożenia za wszelką cenę:

Są rodzice, którzy pracują dłużej a nie tak jak urzędasy. Trzeba wiedzieć, ze oprócz opląt stałych jeszcze obowiązywać będzie wyprawka... pościel, ręczniki butelki, pieluchy , chusteczki takie i owakie , itp. itd.

A ja naiwny sądziłem, że decyzję o macierzyństwie podejmuje się świadomie i odpowiedzialnie. A tu masz: „pościel, ręcznik, butelki…” To niby na kim ma spoczywać obowiązek utrzymania malucha? I czemu zaraz „urzędasy?” Wszak wielu z nich to kompetentni ludzie, którzy oddają się swojej pracy. Są też mało kompetentni, ale nie uogólniajmy. Wszak świat nie składa się z aniołów. Są też wyrodni rodzice.

Kolejny wpis z pretensjami:

czy to prawda, że w nowym żłobku posiłki dzieciom będą przywożone przez katering ? dlaczego przy tak dużym remoncie nie wygospodarowano pomieszczeń na przygotowanie posiłków dla dzieci ? czy aby pani burmistrz to dokładnie policzyła ? czy w Górze są firmy, które podejmą się takiego zlecenia ? a jeśli nie to skąd będą przywożone (a tutaj są już duże odległości), przyznam się, że to dziwny pomysł magistratu.

Z przyczyn czysto ekonomicznych w placówce nie będzie kuchni. Proszę sobie policzyć koszty płac potencjalnych kucharek i wszystko stanie się jasne! Ten, czyjego oferta będzie najkorzystniejsza, też łatwo miał nie będzie. Sanepid na łbie, wysokie wymagania co do jakości posiłków. Swoją drogą jestem ciekaw kto się tego podejmie. Miodu z tego nie będzie.

Z opiniami na temat estetyki obiektu nie będę polemizował, bo z gustami się nie polemizuje (są gusta i guściki). Warte jest jednak odnotowanie sprawy oddania do użytku żłobka po deklarowanym wcześniej terminie.

Nasza gmina władza ma tę tendencję (często w konsekwencji fatalną), że nie potrafi szczerze uderzyć się w piersi (najlepiej własne) i przyznać się do popełnionych błędów. Mówiąc dokładnie, władza chce uchodzić za nieomylną a jest przecież tylko zwykłym zjadaczem chleba. Opinia publiczna inaczej reagowałaby na wcześniejsze informacje dotyczące postępu robót na budynku żłobka (i nie tylko!), gdyby informacja o postępach w pracach budowlanych i zagrożeniach podawana była rzetelnie. A u nas jest tak: galeria zdjęć z inwestycji, kilka zdawkowych zdań, jak to idzie pięknie, cudownie i fantastycznie a później kłopotliwe milczenia, gdy inwestycja się „rypie”. Po co? Na co? Przecież wystarczy rzetelnie informować opinię (wyborców) a nie wała z niej robić. Wszak przy każdej inwestycji może zdarzyć się coś nieprzewidzianego. Mądry zrozumie. Ale mądry nie lubi, jak mu się wodę z mózgu robi. I efekt pożniesz jest taki, że nikt poważnie komunikatów ze strony gminy nie traktuje. Rodzą się najdziksze domysły, plotki i spekulacje, które mają się tak do prawdy, jak polityk do prawdomówności.

Ostatni post:

spokojnie ludzie szkoda nerwów. I tak wszelcy krytycy aktualnej nieomylnej władzy zostaną zakrzyczani i ośmieszeni przez etatowych obrońców jedynej nieomylnej na czele ze znanym górowskim blogerem który tak ładnie teraz chodzi na smyczy Pani burmistrz.


Rozumiem, że mam walić w szefową gminy przy każdej okazji. A na jakim to ja etacie jestem u „nieomylnej władzy”? A smycz długa czy krótka jest? Jeszcze kagańca brakuje. Nie cierpię, gdy swoje stanowisko ktoś prezentuje anonimowo. To taka tandetna odwaga, która nic nie kosztuje. A tandeciarstwo mi nie leży. Po co te przyłbice? Chyba, że chce się ukryć zakuty łeb.