Podczas kilku posiedzeń komisji Rady Miejskiej oraz sesji, mówiono o bałaganie panującym na placu przy niegdysiejszej siedzibie straży pożarnej. Ponarzekano na bajzel tam panujący, zapewniano, że zwróci się uwagę staroście, więc sytuacja ulegnie zmianie.
Gadu – gadu, będziesz w raju. Nie zmieniło się nic. Wieczny bajzel trwa, jak trwał (starosta też, i to totalnie niepotrzebnie!). Ludzie przechodzą, dziwują się, że władza – w tym wypadku powiatowa – toleruje fakt, iż na terenie jej podległym (posesja stanowi własność Skarbu Państwa, ale jest w zarządzie starostwa), w strefie ścisłej ochrony konserwatorskiej, 100 m od centrum miasta, dopuszcza się do tego typu patologii.
Ale nasza władza powiatowa ma to do siebie, że w Górze nie mieszka i najwyraźniej – jak pokazała to tak nieudacznie pozbywając się na naszą krzywdę szpitala – to taki drobiazg im wisi i powiewa, i to bardzo niskim kalafiorem. O! Pobieranie pensji to im nie powiewa.
Jeden z nich (niewydarzony kandydat na burmistrza Wąsosza) musi przejeżdżać koło bajzlu przynajmniej raz dziennie. Ale najwyraźniej albo ma to w dupie, albo wzrok mu się popsuł. Chociaż posiadane przez niego nazwisko niejako pretenduje go do olewajstwa. Niczym miś coala zawisł na etacie i wisi. A co my z tego mamy? Z wyjątkiem strat?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz