Trwa „miodowy” miesiąc nowego starosty górowskiego.
Po fali zaskoczenia i dość ogólnego szoku wynikami wyborów dla wielu
obserwatorów górowskiej mini sceny politycznej, nastał czas refleksji i
spokojnego obserwowania co ta nieoczekiwana zmiana przyniesie dla powiatu i
jego mieszkańców.
W przypadku wyboru Kazimierza Boguckiego na starostę
możemy rzeczywiście mówić o zmianie a nie zmianie miejsc na stołkach w
starostwie. Planowana zmiana polegała bowiem na stworzeniu wrażenia w oczach
opinii publicznej, iż coś się zmienia, gdy w istocie swojej nie zmieniało się
nic Do stolika wyborczego ówczesna koalicja zasiadła w przekonaniu, że ma w
ręku wszystkie asy. Okazało się, że zapomnieli o tajemniczym jokerze. A ten bił
tego dnia wszystko. I tak pycha, która zawsze kroczy przed upadkiem doznał
gorzkiej ale zasłużonej kary. A miało być tak słodko! W starostwie przygotowano
tort dla „pewniaka” starosty a ten już rano przed wyborami zbierał najszczersze
życzenia z powodu swojego wyniesienia. A tu taka niespodzianka!
Faktem jest, że po ogłoszeniu wyników wyborów na
starostę w sali obrad zapadła najpierw głucha cisza, oczy wielu osób
wytrzeszczyły się w niedowierzaniu. Ja sam sądziłem, że przewodnicząca komisji
obliczającej głosy podała wynik odwrotny (przecież głosowania miało być czczą
formalnością a i tort czekał). Okazało się jednak, że gratulacyjny tort nie
będzie spożywany w oparach triumfu wyborczego lecz służył osłodzeniu goryczy okrutnej
porażki, której nikt z niespełnionych triumfatorów nie przewidywał.
Później wybuchły awantury w internetowych
komentarzach powyborczych. Głupota niektórych anonimowych a więc niezwykle „bohaterskich”
komentatorów przekraczała wszelki granice, które dzielą rozsądek od
zaślepienia. Były więc wezwania kierowane do szefowej naszej gminy o
przywrócenie „porządku”, doprowadzenie do kolejnych zmian w starostwie, by
wrócili ci, którzy mieli być a nie zostali tym, kim zostać mieli. Śmiechu było
kupa. Żółć znalazła swoje ujście.
Gdy sprawy nieco przycichły była sesja nadzwyczajna.
Jej towarzyszyły spory o jej nagłość, zasadność, szybki termin. Tu rzeczywiście
można mieć pretensje do byłej przewodniczącej o brak konsultacji w sprawie
terminu jej zwołania. Pamiętać należy jednak o tym, że to termin zwołania sesji
nadzwyczajnej jest zależny tylko i jedynie od przewodniczącego rady. Nawet
wnioskodawcy takiej sesji nie mają prawa wskazywać terminu jej odbycia. Według
prawa sesja taka ma się odbyć w ciągu 7 dni od złożenia takiego wniosku. Z
drugiej strony mocno niezręczne było zaskoczenia nią starosty, który miał już ułożony
harmonogram na ten dzień. Walka polityczna ma jednak i takie psie uroki, że
dobre obyczaje nie są tam mile widziane.
Sesja się odbyła. Wybrano przewodniczącego rady i
jego zastępcę. Ci ciekawe, rządzący powiatem gremialnie zagłosowali za
wysuniętym przez opozycję kandydatem na przewodniczącego rady, co było nie do
pomyślenia gdy oni rządzili. Wówczas naczelną ideą rządzących było hasło: „nic
dla opozycji!” Owszem, deklarowano współpracę z opozycją pod warunkiem, że opozycja
będzie robiła za kota Klakiera. Można rzec, że u ówczesnych rządzących
(dzisiejszej opozycji) przyzwoitość szła w parze z inteligencją.
Na tej nadzwyczajnej sesji narodziła się historyczna
„mazakowa opozycja”. Radny Robert Szymanowicz, który był członkiem komisji
obliczającej głosy wrzucane do urny, zauważył, że 8 kartek posiada skreślenia
jednym i tym samym mazakiem koloru niebieskiego. Dla każdego kto nie jest dzieckiem
lun nie zidiociał, stało się jasne, że w ten sposób opozycja sprawdza lojalność
w swoich szeregach. Proszę, jak sobie ufają, jak się szanują, jak sobie wierzą!
A że przy okazji ośmieszyli się do granic absurdu? Dziecinada, żałosna dziecinada.
I ci, którzy to zrobili mają apetyt na władzę w powiecie a tak naprawdę nadają
się do piaskownicy. Przypomnę też, że mazakami lubią bawić się małe dzieci.
Żenada!
Tak więc „mazakowa opozycja” od nieskonsumowanego
tortu „zwycięstwa” dostała swoje wymarzone funkcje w powiecie przy poparciu rządzącej
koalicji. Można rzec, że rządzący powiatem z gracją i elegancją wyciągnęli do
nich rękę i zachęcili do współpracy pokazując, że rzeczywiście a nie
deklaratywnie dzielą się władzą z „mazakową opozycją”. Czy tę rękę wyciągnięto
publicznie do współpracy „mazaki” uścisną? Czas pokaże.
Nawet nie silę się na ocenę 2. tygodni pracy starosty,
bo byłby to bezsens zupełny. Zauważyłem jednak, że na internetowej stronie
starostwa pojawił się skrót do strony starostwa na „fejsie”. W ten sposób nowa
władza otworzyła się na swoich zwolenników i wrogów w sieciowej przestrzeni.
Pod zamieszczonymi tam wpisami można zamieszczać komentarze. Dla bohaterskich
anonimowych krytyków władzy to nie będzie pole do popisu, bo tam trzeba mieć imię
i nazwisko, by komentować. Ważne jednak jest to, że władza otwarła się na krytykę,
co za poprzedniej władzy było nie do pomyślenia. Mam jednak nadzieję, że „banowania”
tam nie będzie, takoż cenzury, sterowanych wypowiedzi, lizusostwa. Władza,
która będzie to robiła zasłuży na medialne baty. Ale duży plus za to jest.
Po przeglądnięciu zawartości tej strony zauważyłem
jednak coś co mnie zaniepokoiło. Jest tam informacja o udziale starosty w I
rocznicy narodzi górowskiego żłobka. Są i zdjęcia. Zdjęcia z tej uroczystości odnajdziemy
również na stronie naszej gminy. Znajduje się tam bardzo interesujące zdjęcie burmistrzyni
i starosty. Bardzo ciepłe i ujmujące za serce zdjęcie. Natomiast na „fejsowej”
stronie starostwa na żadnym ze zdjęć nie zobaczymy burmistrzyni. A wypadałoby –
prawem rewanżu i zwykłej przyzwoitości – by było. Mam nadzieję, że nie jest to
pospolita i głupia złośliwość, ale niedopatrzenie. Różnijmy się pięknie.
Emocje opadły, starostwo pracuje, czystki
personalnej do podłogi nie ma, Pozostaje oczekiwać na wyniki pracy starosty i
zarządu, bo: „po owocach ich poznacie”. Dla mnie osobiście nie jest ważne czy
kot jest czarny czy biały. Ma łowić myszy. Wśród „mazaków” oczęta moje nie widzą
nie tylko kota ale i kandydata na kota. Mam nadzieję, że nowy starosta i
wicestarosta będą nie tylko na etatach starostów, ale staną się starostami.
Wracając do wspomnianego wcześniej tajemniczego
jokera. Muszę zgodnie z prawdą powiedzieć, że mam swojego kandydata do tego
tytułu. Oczywiście trudno sprawdzić prawdziwość mojej hipotezy, bo chwilowo
jest ona niesprawdzalna. Sądzę, że za zmianą stoi burmistrz Irena
Krzyszkiewicz. Jest to jedyna znana mi osoba, którą stać było na taką finezję i
inteligencję w rozgrywce jaką widzieliśmy. Perfekcja, majstersztyk, białe
rękawiczki. Paluszki lizać! I za to jeszcze bardziej kocham Panią, Pani Ireno!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz