Lubię
dostawać majle. Szczególnie o takiej wysublimowanej treści. Krew człowiekowi krąży
żwawiej, jak takie pochlebstwa pod swoim adresem czyta. A ja takie komplementy
pod swoim adresem uwielbiam! Pierwsze zdanie tej korespondencji czytałem aż
trzykrotnie, doznając przy tym uczuć dostępnych tylko mojej - wg majla - chorej osobie (Bóg zapłać za słowa pociech i dobre rady).
Szanowny
darczyńca tej wspaniałej korespondencji (Bóg zapłać) nakazuje mi porzucenie
dziś już niedostępnych dla mnie używek. To znaczy one są dla mnie dostępne, i
aj ich łaknę jak wielbłąd wody na pustyni, ale co z tego? Kontakt z nimi już po
krótkim czasie jest zabójczy. Dawniej bywało, człowiek przez trzy i noce
(bywało, że i więcej) poniewierał w sposób niezwykle przyjemny swój organizm i
wciąż był w gotowości. A teraz? Wstyd wyznać! Mała wychylona – człowiek zawalony.
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
Do
rzeczy jednak. Szanowny korespondent wyraża swoje – jak sądzę szczere – zdanie na
temat wyborów na stanowisko burmistrza. Dokonuje przy tym porównań kandydatów
do nazw chorób epidemicznych. Ma prawo, bo Konstytucja gwarantuje wolność
słowa. Widać jednak, że żadna z kandydatur, która leży na wyborczym stole, jej
osobiście nie leży. Też ma do tego prawo.
Natomiast
jeżeli chodzi o „uwiąd starczy”, który rzekomo dominuje w tej Radzie, to mija
się autor majla z prawdą. Owszem, są tam przedstawiciele pokolenia starszego,
ale czy np. taki doktor Wacław Grzebieluch cierpi na uwiąd starczy? Wszak, wciąż czyni dobro niosąc pomoc medyczną najwyższej
jakości. Ja z osobistych kontaktów z doktorem – które sobie bardzo cenię –
wiem, że czyta bardzo dużo, czego i autorowi majla życzę. I nie zauważyłem u
szanownego dobroczyńcy tak wielu mieszkańców gminy i powiatu, by się „zawieszał”
czy „odpływał” w rozmowie. Jest ponadto aktywnym radnym. Tak samo Jerzy
Maćkowski czy Ryszard Borawski. Przypadek radnego
Bronisława Barny należy rozpatrywać w nieco innych kategoriach. I pomińmy go przy naszych rozważaniach, bo to nieistotny margines.
Bronisława Barny należy rozpatrywać w nieco innych kategoriach. I pomińmy go przy naszych rozważaniach, bo to nieistotny margines.
Nie należy więc
generalizować, bo to do niczego nie prowadzi a może krzywdzić. W tej Radzie,
której kadencja dobiega końca nie brakuje ludzi do czterdziestki: Maniek
Dziewic, Tadziu Biernacki, Kasia Łapińska, Agnieszka
Jędryczka, Katarzyna Jabłońska, Monika Siekanowicz, Jacek Szczerba, Małgorzata Makles. Osiem osób na
21. Siebie nie liczę, bo mój akt urodzenia jeszcze nie został sporządzony.
Złośliwi powiadają, że spłonął w pożarze Rzymu, który spowodował Neron. W drugiej
wersji sprawcą był podobno Arkadiusz Szuper.
Co do bardzo nieciekawej
osoby pana T.T., to fakt, że jego osoba budzi zdziwienie a nawet niesmak u
wielu górowian. Ale tak zadecydowała sitwa partyjna, która rzekomo nie
istnieje. A KRUS, Agencja Modernizacji Rolnictwa? A tam „rebiata ad kuda?”
„Udział w wyborach w
Górze to samogwałt” – pisze autor. A co zmienia brak udziału? To chyba odmiana
sadmasochizmu? Bo jak można odpuścić sobie najważniejsze wybory, które przynajmniej
teoretycznie, mają wpływ na naszą realną rzeczywistość? Autor korespondencji
utyskuje na jakość obecnych radnych (po części słusznie), ale tylko utyskuje.
To najłatwiejsze. A czemu nie założyć własnego komitetu wyborczego i nie spróbować
mieć realny wpływ na lokalne sprawy? I z takiej właśnie postawy rodzi się to,
na co treść majla wskazuje: jest do dupy i nie da się nic zrobić. Do dupy to
jest taka postawa!
Nasza wspólnota
samorządowa ma dość blade pojęcie o funkcjonowaniu samorządu. Większość nie
wie, że każdy może przyjść na sesję, zadać pytanie. Są tacy, którzy wyobrażają
sobie, iż w gabinecie burmistrza stoi sejf, z którego tenże burmistrz wyciąga
kasę i ją rozdaje. Komu rozdaje: swoim oczywiście! Ja przynajmniej staram się
ludziom wyjaśnić istotę samorządu, ale rzecz to ciężka, orka na ugorze. O tym, że gmina ma wybudować zakład pracy
słyszałem nie raz. A czemu nie buduje? Bo burmistrz nie chce! Nie potrafi
załatwić inwestora. I nikt przy tym nie patrzy na realia. A proszę się
przyjrzeć statystykom w naszym urzędzie pracy. Zachęcałbym na spojrzenie pod
kątem wykształcenia zawodowego. Tragedia! I to do kwadratu! A jak wygląda
obecność górowian na sesjach Rady Miejskiej? Kolejny dramat! Może pod presją obecności
rzesz górowian byłoby inaczej? Faktem jest, że mało górowian to interesuje.
Wiem, że podpadam wyborcom, bo nie piszę, że są wspaniali i cudowni. Piszę, jak
jest, bez lukru.
I na
koniec. Nieobecność spowodowana frustracją, to zła droga. Trzeba próbować o coś
walczyć, działać, usiłować coś zmienić. Po co? By nie mieć do siebie żalu, że
byłem bierny a nie musiałem. Idzie o nieskomplikowaną rzecz: sumienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz